0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: 14.10.2025 Warszawa , Krakowskie Przedmiescie , Palac Prezydencki , Prezydent RP Karol Nawrocki podczas uroczystosci wreczenia nominacji sedziowskich i asesorskich . Fot. Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.pl14.10.2025 Warszawa ...

Minister do spraw wdrażania polityki rządu Maciej Berek w wywiadzie dla Dziennika Gazety Prawnej przedstawił 20 października harmonogram prac nad ustawą regulującą status wadliwie powołanych sędziów. Minister sprawiedliwości Waldemar Żurek pokazał ją 9 października.

Berek zapowiedział, że projekt ma zostać przyjęty przez rząd w listopadzie:

„Jestem umówiony z ministrem, że będziemy sprawnie procedować ten projekt. Robimy wszystko, aby projekt został przyjęty przez rząd w listopadzie. To, co dalej się z nim wydarzy, leży już w gestii Sejmu”.

Berek przyznał, że uchwalenie ustawy w grudniu jest „datą ambitną, ale nie nierealną”. Jednocześnie ujawnił, że rząd nie prowadzi żadnych rozmów z Kancelarią Prezydenta Karola Nawrockiego w tej sprawie.

„Nigdy dotąd nie istniał zwyczaj, aby rząd uzależniał swoje inicjatywy ustawodawcze od głowy państwa. […] Istnieją dziesiątki orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości UE, Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego, z których płynie jeden wniosek: musimy postawić w końcu wymiar sprawiedliwości na nogi. Jeśli prezydent nie usłyszał tego jeszcze wystarczająco dosadnie, to żadna dodatkowa rozmowa niczego nie zmieni” – stwierdził minister Berek.

Tymczasem Karol Nawrocki kilka dni temu jasno zasygnalizował, że nie podpisze projektu ustawy przedstawionego przez ministra Żurka.

Co jest w projekcie

Zgodnie z projektem wadliwie powołani asesorowie mieliby być „uzdrowieni” uchwałą przyszłej, legalnie powołanej KRS. Sędziowie, którzy awansowali dzięki rekomendacji KRS i zostali powołani do sądu wyższej instancji, zostaliby cofnięci na poprzednie stanowiska. Ale żeby nie sparaliżować sądownictwa, przez dwa lata byliby dalej na delegacji, orzekając w obecnym miejscu. Będą mogli ubiegać się o awans w konkursie przed legalną KRS. Osoby, które wcześniej nie były sędziami, mogłyby być referendarzami, wrócić do prokuratury, jeśli były prokuratorami, a jeśli były adwokatami czy radcami prawnymi, mogłyby się ubiegać o ponowne przyjęcie do samorządu zawodowego.

Choć projekt ustawy Żurka formalnie nie trafił jeszcze na biurko Karola Nawrockiego, prezydent nie pozostawia złudzeń.

Żadnej ustawowej korekty systemu sądownictwa ukształtowanego przez Zjednoczoną Prawicę nie będzie za jego kadencji. W wystąpieniu 14 października, podczas uroczystości powoływania neo-sędziów, Nawrocki podkreślił, że nie zgodzi się na „segregowanie sędziów na neosędziów i paleosędziów”.

Wbrew deklaracjom o potrzebie „rozwiązania kwestii ustrojowych”, prezydent wyraźnie opowiedział się po stronie środowisk broniących kontynuacji systemu sądownictwa wadliwie ukształtowanego przez rządy Zjednoczonej Prawicy. Robi tak konsekwentnie od samego początku prezydentury.

Przeczytaj także:

Nawrocki broni neo-KRS

Podczas ceremonii Nawrocki publicznie wsparł wadliwą Krajową Radę Sądownictwa. Obecność przewodniczącej neo-KRS Dagmary Pawełczyk-Woickiej w Pałacu Prezydenckim była dobitnym symbolem politycznego wyboru, jakiego ostentacyjnie dokonuje prezydent. W swoim przemówieniu Nawrocki stwierdził:

"Aby służyć wiernie Rzeczypospolitej w XXI wieku, w roku 2025, trzeba szanować także porządek prawny Rzeczypospolitej, szczególnie gdy jest się sędzią albo asesorem i gdy buduje się polski wymiar sprawiedliwości.

A ten porządek prawny oparty jest na Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej i na ustawach przyjętych przez polski parlament, polski Sejm, polski Senat, ustawach podpisanych przez Prezydenta Polski i ogłoszonych w konkretnym publikatorze.

A więc by służyć wiernie Rzeczypospolitej, trzeba zachować wierność Konstytucji, ale także ustawom, w tym Ustawie o Krajowej Radzie Sądownictwa, która jest legalnym prawem funkcjonującym w Polsce zgodnie z polską Konstytucją".

Dlaczego Nawrocki aż tak mocno koncentruje się na neo-KRS?

Obecnie obowiązująca ustawa o Krajowej Radzie Sądownictwa została uchwalona przez PiS w 2017 roku jako jedna z pakietu ustaw sądowniczych, które bez zmiany konstytucji zasadniczo zmieniły polski ustrój, systemowo zagrażając niezawisłości sądów i niezależności sędziów.

Ustawa o KRS z 2017 roku zmieniła sposób powoływania 15 sędziów do Rady. Wcześniej wybierało ich środowisko sędziowskie, obecnie robi to Sejm, czyli większość rządząca. Na podstawie zmienionych przepisów KRS wybrano na czteroletnią kadencję w 2018 i w 2022 roku. Kadencja obecnej Rady upływa w maju przyszłego roku.

W ocenie trzech „starych” izb polskiego Sądu Najwyższego, Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej i Europejskiego Trybunału Praw Człowieka

upolitycznienie wyboru sędziów do KRS skutkuje brakiem niezależności Rady.

KRS jest kluczowa w procesie powoływania i awansowania sędziów. Spośród zgłoszonych kandydatów wskazuje osoby, od których później przysięgę odbiera Prezydent RP. Polski SN, TSUE i ETPCz w kilkunastu wyrokach orzekły, że upolitycznienie KRS sprawia, że sędziowie powołani do Sądu Najwyższego nie tworzą składów sądów, które spełniają wymogi niezależności w rozumieniu prawa Unii Europejskiej i Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Do tej pory TSUE i ETPCz nie miały jeszcze okazji wydać wyroku w sprawach dotyczących powołań do sądów niższego szczebla niż Sąd Najwyższy. W kolejce czeka kilka spraw, które mogą to umożliwić.

Problem powołań do Sądu Najwyższego jest systemowy. W grudniu 2023 roku Europejski Trybunał Praw Człowieka w wyroku w sprawie Wałęsa przeciwko Polsce orzekł, że Polska musi uregulować status sędziów Sądu Najwyższego powołanych w procedurze z udziałem upolitycznionej KRS oraz status ich wyroków. Polska ma czas na wykonanie wyroku ETPCz do końca listopada.

Prezydent przeciwko zobowiązaniom międzynarodowym

Prezydent Nawrocki – podobnie jak wcześniej Andrzej Duda – odrzuca te zobowiązania. Wciąż podkreśla prerogatywę prezydenta do powoływania sędziów, pomijając, że z punktu widzenia europejskich standardów niezależność sądu zależy od całego procesu nominacyjnego, a nie tylko od jego końcowego aktu.

Orzeczenia TSUE i ETPCz nie kwestionują samych nominacji, lecz uznają, że składy sądów obsadzone w wadliwej procedurze nie są niezależne w rozumieniu prawa unijnego i Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Nawrocki jednak konsekwentnie interpretuje te wyroki jako atak na konstytucyjne prerogatywy głowy państwa.

W dalszej części wystąpienia prezydent Nawrocki podkreślał:

„Nie ma w Polsce innego prawa niż to prawo oparte na Konstytucji i ustawach. A żadne regulacje podustawowe, rozporządzenia, dekrety ludzi, którym wydaje się, że będą regulować porządek prawny pozaustawowo, Państwa nie obowiązują i nie obowiązują tych, którzy chcą wiernie służyć Rzeczypospolitej. To oczywiste, że będą Państwo dokonywać w swojej pracy wykładni prawa, ale zawsze w oparciu o Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej i konkretne ustawy”.

Prezydent, jak sam zaznaczył, nie jest prawnikiem, lecz historykiem. Jako badacz najnowszych dziejów Polski powinien jednak rozumieć, że jednym z głównych dążeń powojennych pokoleń Polek i Polaków było trwałe zakotwiczenie niepodległej Rzeczpospolitej w strukturach Zachodu – poprzez przystąpienie do systemu Europejskiej Konwencji Praw Człowieka oraz do Unii Europejskiej. Polska, jako suwerenne państwo, sama zdecydowała, że będzie przestrzegać prawa europejskiego, uznając jego nadrzędność w zakresie określonym traktatami.

Tymczasem z wypowiedzi Nawrockiego jasno wynika, że ponad wszystko stawia on wspólnotę narodową i archaicznie pojmowaną suwerenność państwa, rozumianą jako niezwiązaną międzynarodowymi zobowiązaniami i standardami praworządności.

Twierdzenie, że jedynym obowiązującym w Polsce prawem jest prawo krajowe, w tym Konstytucja, jest dla obozu PiS – i kontynuującego jego linię prezydenta Nawrockiego – stanowiskiem politycznie wygodnym. Umożliwia bowiem utrzymanie monopolu na interpretację ustawy zasadniczej i innych przepisów prawa, który PiS uzyskał po podporządkowaniu sobie Trybunału Konstytucyjnego w grudniu 2016 roku.

Dziś Trybunał nie pełni już funkcji niezależnego strażnika konstytucji, lecz instrumentu legitymizującego decyzje i plany polityczne obozu Zjednoczonej Prawicy. W tej sytuacji polscy obywatele i obywatelki coraz częściej zwracają się o ochronę do Trybunału Sprawiedliwości UE i Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Tym bardziej wymowne jest, że PiS i prezydent Nawrocki odrzucają orzeczenia europejskich trybunałów.

Nawrocki słyszy „pogłos bezprawia”

Konflikt między rządem a prezydentem w sprawie reformy sądownictwa wszedł w nową, otwarcie konfrontacyjną fazę. Prezydent Nawrocki uderzył w rząd Donalda Tuska, oskarżając go o tworzenie „pogłosu bezprawia”.

Od początku kadencji w grudniu 2023 roku rząd funkcjonuje w warunkach kohabitacji z głową państwa, która nie zamierza współpracować w żadnym obszarze reformy wymiaru sprawiedliwości. Poprzednik Nawrockiego, Andrzej Duda, w 2024 roku zablokował kluczowe ustawy reformujące KRS i Trybunał Konstytucyjny, kierując je do podporządkowanego PiS Trybunału Konstytucyjnego. W lipcu tego roku Trybunał uznał ustawy o TK za niekonstytucyjne, a sprawa KRS do dziś pozostaje nierozstrzygnięta – skutecznie zamrożona.

Ministrowie sprawiedliwości – Adam Bodnar i Waldemar Żurek – próbowali prowadzić proces naprawczy z wykorzystaniem dostępnych instrumentów wykonawczych. Bodnar zatrzymał konkursy sędziowskie, aby powstrzymać dalsze nominacje przez upolitycznioną KRS. Obaj ministrowie wymieniali prezesów sądów, likwidowali sieć lojalnych nominatów Zbigniewa Ziobry i usuwali rzeczników dyscyplinarnych, którzy przez lata ścigali niezależnych sędziów.

Te działania prezydent Nawrocki, jak cały obóz PiS, uznał za zamach na konstytucyjny porządek państwa. W jego słowach wybrzmiał ton walki: „Próby łamania polskiego prawa czy ten pogłos bezprawia, który już, Drodzy Państwo, przemija, zobowiązuje nas do tego, i mnie jako prezydenta Polski, aby w sposób jednoznaczny walczyć z każdą próbą łamania polskiego systemu konstytucyjno-ustawowego. I o to proszę także Was” – mówił Nawrocki.

Prezydent ostrzega przed rewolucją

W wystąpieniu prezydenta pobrzmiewała dobrze znana prawicowa retoryka „oblężonej twierdzy” – ostrzegająca przed rzekomym zagrożeniem dla państwa i prawa ze strony obecnego rządu.

„To nie jest tak, że dzisiejsze próby pogłosu bezprawia i próby łamania polskiego systemu ustrojowego dotykają tylko sędziów Sądu Najwyższego czy Trybunału Konstytucyjnego, a powoli także sędziów Naczelnego Sądu Administracyjnego. To zawsze jest tak, że rozpoczyna się od samej góry, później ten pogłos bezprawia trafia do sądów niższych instancji, a na samym końcu każdy system, który chce zniszczyć demokrację, trafia też do tych, którzy mają w ogóle czelność usiąść z tymi, którzy zostali powołani niezgodnie z wyobrażeniem jakiejś formacji czy frakcji politycznej. Tak zawsze zaczynają się rewolucje wobec każdego prawa i demokracji na całym świecie” – przestrzegał prezydent.

Słowa te potwierdzają, że prezydent Nawrocki nie przyniesie żadnej „rewolucji” w podejściu do sądownictwa. Jego prezydentura jest przedłużeniem linii Andrzeja Dudy – oznacza dalsze legitymizowanie rozwiązań wprowadzonych przez Zjednoczoną Prawicę oraz utrwalanie obniżonych standardów demokratycznych i praworządności.

;
Na zdjęciu Anna Wójcik
Anna Wójcik

Pisze o praworządności, demokracji, prawie praw człowieka. Prowadzi podcast OKO.press "Drugi rzut OKA na prawo". Współzałożycielka Archiwum Osiatyńskiego i Rule of Law in Poland. Doktor nauk prawnych.

Komentarze