0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: 19.12.2025 Warszawa, Krakowskie Przedmieście, Pałac Prezydencki. Prezydent RP Karol Nawrocki (p.) i Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski (l) po konferencji prasowej po spotkaniu. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl19.12.2025 Warszawa,...

Ponieważ wieszczyłem najgorsze po spotkaniu prezydentów Wołodymyra Zełenskiego i Karola Nawrockiego 19 grudnia 2025, a dokładniej po ich wspólnej konferencji, chętnie przyznam, że byłem nadmiernym pesymistą. „Kurczyłem się ze wstydu w oczekiwaniu na to, co Nawrocki wykona, żeby pokazać, na co stać Prawdziwego Polaka” – pisałem, ale każda kolejna minuta wspólnej konferencji prezydentów pokazywała, że te obawy były na szczęście przesadzone.

Przeczytaj także:

Wszystkie nieprzyjemne wątki, jakie zapowiadałem, pojawiły się w wystąpieniu Nawrockiego, ale w wersji soft i przesłonięte przez jasną deklarację, o co w tym wszystkim chodzi.

Karol i pan prezydent nie uściskali się

Najwyraźniej umówili się na 10 minut komentarza plus pytania dziennikarzy. Prawie zmieścili się w czasie, Nawrocki przewalił o 40 sek., Zełenski trochę ponad minutę.

Na pewno obu zależało, żeby wrażenie było pozytywne. Zełenski wyglądał na zmęczonego, choć mniej wykończonego, niż gdy poprzedniego dnia wychodził z samolotu, Nawrocki nie uśmiechał się tak nachalnie jak zwykle.

Zełenski próbował skracać dystans, mówiąc o Nawrockim per „Karol”,

na co polski prezydent nie poszedł, stosując ceremonialne formy.

Nie było też mowy o uścisku, co odróżniało tę rozmowę od większości wizyt Zełenskiego, gdy tonie w objęciach wyższych o głowę Głów Niemiec czy Wielkiej Brytanii. Także marszałek Włodzimierz Czarzasty go tego samego dnia wyściskał. Nie mówiąc o Donaldzie Tusku. Z Nawrockim podawali sobie dłonie, za to wiele razy, jak trzeba w politycznym teatrzyku.

Zapewne było uzgodnione, żeby trzymać dystans. Prezydencka dostojność Nawrockiego mogłaby ucierpieć na zbytniej familiaryzacji z bądź co bądź Ukraińcem. Nawrocki liczy się przecież z tym, co mówi Konfederacja, a Sławomir Mentzen zorganizował w dniu wizyty Zełenskiego pikietę przed Sejmem pod hasłem „NIE jesteśmy sługami narodu ukraińskiego! – jak mówił – ”przeciwko poddańczej polityce rządu wobec Ukrainy. Chcemy, by Ukraina obroniła się przed rosyjską agresją, ale nie chcemy być frajerami, którzy dają się ogrywać. Przede wszystkim polskie interesy!".

Najbardziej zaskakujące były proporcje.

Nawrocki ze swoich dziesięciu minut pięć i pół na początku i dobre dwie na końcu poświęcił sprawie zasadniczej, czyli polityce Polski, Europy i mocno akcentowanej roli USA we wsparciu Ukrainy. Wszystko w kontekście rosyjskiego zagrożenia.

Na rozrachunki historyczne przeznaczył może minutę, na pretensje o ukraińską niewdzięczność jeszcze mniej. Znaj proporcje mocium panie – tym razem jakby posłuchał rozsądnych sugestii, a może sam na to wpadł.

Zła wiadomość dla Rosji

Nawrocki eksponował perspektywę antyrosyjską, w jednoznaczny sposób potępiając agresję Putina i deklarując wsparcie dla Ukrainy w dalszej wojnie, a z tematów bieżących (choć po zakończeniu szczytu UE trochę mniej aktualnych) podkreślając, że Polska domaga się wykorzystania zamrożonych środków rosyjskich na potrzeby Ukrainy.

"Dzisiejsza wizyta jest dobrą informacją dla Polski, dla Kijowa i naszego całego regionu,

a złą informacją dla Moskwy.

Jest dowodem na to, że w kwestiach naszej strategicznej współpracy, w zakresie bezpieczeństwa Polska, Ukraina, kraje regionu, kraje wypełnione wartościami demokratycznymi są razem. To nigdy nie ulegało wątpliwości" – mówił. Poparł uderzenia w rosyjską flotę cieni oraz nakładanie sankcji na Moskwę.

„Postrzegamy Rosję jako imperialne, postsowieckie państwo, które jest zagrożeniem dla Polski, dla Ukrainy i dla całej Europy” – nic dodać, nic ująć, prawda?

Zełenski rysował podobną perspektywę wspólnego frontu przeciwko Rosji, ale wyszedł na chwilę z kurtuazyjnego dwugłosu, mówiąc, że „Ukraina robi wszystko, by Polska była razem z nami we wszystkich działaniach [...]

Zechęcamy Polskę, by dołączyła do »koalicji chętnych«".

Argumentował, że „to jest wspólna praca, która zdecyduje, co będzie w naszym regionie po wojnie”. Ewidentnie chodziło o powtarzane w kółko zapewnienia polskich władz, że żaden polski żołnierz nie weźmie udziału w misji pokojowej czy stabilizacyjnej, która w imieniu Zachodu miałaby gwarantować ewentualne porozumienie pokojowe.

Zełenski namawiał, by tę skądinąd bezsensowną politykę odrzucić. Nawrocki nie odniósł się do tego bezpośrednio, choć podkreślał, że jako prezydent zrobi wszystko, bo Polska nie przystąpiła do wojny.

Potem Zełenski chciał chyba zatrzeć ewentualne wrażenie, że kogoś krytykuje i podkreślał, że Polska brała udział we wszystkich dwunastu spotkaniach koalicji krajów wspierających Ukrainę, trochę się plącząc w szczegółach.

Nawrocki podkreślał, że prezydent Trump jest jedynym przywódcą na świecie, który może zmusić Putina do zawarcia pokoju, co jest twierdzeniem mocno ryzykownym, zważywszy na dotychczasowy przebieg wydarzeń.

Mocno zabrzmiały słowa Zełenskiego, że zwycięstwo Rosji oznaczałoby, że Polska będzie następna na liście Putina.

Niewdzięczność Ukrainy? Tak, ale w wersji soft

Nawrocki nie posunął się tak daleko, by choćby jednym słowem podziękować Ukrainie, jej żołnierzom i ludności cywilnej za bohaterską walkę z Rosją.

To się przez prezydenckie usta nie mogło przecisnąć.

Odwrotnie – śladem Trumpa – wypomniał Zełenskiemu brak ukraińskiej wdzięczności.

„Od pierwszych dni wojny udzieliliśmy wsparcia Ukrainie. Rozmawialiśmy dziś o pomocy militarnej i humanitarnej. Obaj mamy świadomość tej pomocy i dysponujemy jej wykazami” — przygotował grunt. I potem:

"Polacy odnoszą wrażenie, co zyskuje także wyraz w badaniach sondażowych, ale też w ogólnej atmosferze, że nasz wysiłek czy wielowymiarowa pomoc Ukrainie po rozpoczęciu inwazji

nie spotkały się z należytym docenianiem i zrozumieniem.

To było także jednym z tematów naszej dyskusji z panem prezydentem. Tak czujemy, jak mogliby powiedzieć Polacy i to przekazałem

w twardej, uczciwej, ale bardzo miłej rozmowie.

Władze w Kijowie mają instrumenty, by tę emocję czy trend powstrzymać, odrzucić". Tak mówił zaprzeczając oczywistości, że takie postawy są wywoływane przez polskie antyukraińskie głosy, w tym wypowiedzi władz.

Zełenski na pewno się tego spodziewał, ale po swoich doświadczeniach z J.D. Vance'em czy Trumpem mógł sądzić, że będzie gorzej. Rozbrajająco zabrzmiało też sformułowanie, że rozmowa była „bardzo miła”, co nie musiało być prawdą.

Prezydent Ukrainy ani słowem nie polemizował, tylko przystąpił do dziękowania „całemu narodowi polskiemu” i „Polsce za bardzo odczuwalne wsparcie dla Ukrainy i dla Ukraińców od początku rosyjskiej inwazji”. Wspomniał też, zachęcony przez Nawrockiego o Andrzeju Dudzie, który „od pierwszych chwil wojny wspierał Ukrainę”.

„Od początku inwazji i przez te wszystkie lata, od kiedy uzyskaliśmy niepodległość [w 1991 roku], Polska zawsze nas wspierała, była obok nas” – mówił.

Proporcje były takie, że Nawrocki wypominał niewdzięczność przez 30 sekund, a Zełenski dziękował ze trzy razy dłużej.

O ekshumacjach krótko i... pozytywnie

Obaj prezydenci starali się także, by cień Wołynia nie zaciemnił atmosfery.

W mniej niż minutę Nawrocki poinformował, że „poświęciliśmy temu odpowiednią ilość czasu, a 26 wniosków, które IPN wysłał stronie ukraińskiej, powinno zostać rozpatrzone. Wielka odpowiedzialność po stronie ukraińskiego i polskiego IPN, żeby przy dobrej woli obu prezydentów, te kwestie rozstrzygnąć, bo są one ważne dla Polaków”. I tyle.

Prezydent Ukrainy odpowiedział, że szanuje pamięć Polaków, ale liczy też na szacunek Polaków wobec Ukraińców. Dodał, że nasze kraje powinny się porozumieć w sprawie upamiętnienia ofiar. Taktycznie nie rozwinął myśli o symetrii oczekiwań i nie wspomniał o niszczeniu pomników ukraińskich w Polsce.

Ale jednoznacznie wyraził ukraińskie stanowisko: "Mamy również tragiczne strony w naszej historii. Szanujemy waszą pamięć wobec tego, co się wydarzyło na Wołyniu i

prosimy o szacunek względem naszej pamięci.

Każda z ofiar tragicznych wydarzeń na Wołyniu zasługuje na szacunek. Powinniśmy się w tym zakresie porozumieć i w należyty sposób upamiętnić te ofiary. Ukraina liczy na to, że to się odbędzie. Rozmawiamy o pracach ekshumacyjnych. Są pierwsze wyniki. Dziś nasze delegacje również o tym rozmawiały pod naszym kierownictwem i rozmowy będą trwały dalej".

Czyli Nawrocki nieagresywnie, a Zełenski koncyliacyjnie.

Nawrocki: koniec z tą solidarnością

Gorzej wypadła odpowiedź na pytanie ukraińskiej dziennikarki, jak Nawrocki ocenia wkład Ukraińców w tworzenie polskiego PKB.

Tutaj Nawrocki wystawił rachunek. I wyliczył, że te kilka miliardów z ukraińskich podatków to nic w porównaniu z „4,92 proc. polskiego PKB", jakie poszło w latach 2022-2026 (!) na pomoc militarną i humanitarną dla Ukrainy. Dane pochodzą z raportu prezydenckiej kancelarii o wątpliwej metodologii.

I potem najgorsze: "Dojrzeliśmy do momentu i nad tym, po moim wecie pracuje polski rząd, aby

mniejszość ukraińska była traktowana jak wszystkie inne mniejszości w Polsce".

Stosując karkołomną logikę, uznał tę deklarację za „dowód na to, że Polska w cztery lata wykonała swoje zadania socjalne, ale także solidarnościowe otwierając się na obywateli ukraińskich”.

To zapowiedź, że Nawrocki zawetowałby przedłużenie specustawy o pomocy, która obowiązuje tylko do marca 2026. Tyle że nie będzie miał okazji, bo rząd sam chce z niej zrezygnować i zapowiada wygaszanie pomocy.

Inna rzecz, że ze spec-traktowania uchodźców niewiele już zostało. 800 plus ograniczono dla dzieci osób pracujących (jak innych cudzoziemców). Uchodźcom i uchodźczyniom można zabrać jeszcze tylko (i aż) prawo do opieki zdrowotnej na zasadach zbliżonych do Polek i Polaków (choć od września 2025 także ograniczonych).

Koniec solidarności zbiega się z sytuacją w Ukrainie, rosnącym zagrożeniem ze strony Rosji, co może wywołać kolejną falę uchodźców. Społeczeństwo ukraińskie jest coraz bardziej wyczerpane i

coraz bardziej zasługuje na wsparcie.

Zwłaszcza gdyby przez chwilę poważnie potraktować deklaracje, że walczą także w naszej obronie.

Ale cóż to obchodzi Karola Nawrockiego? Albo polski rząd?

Nawrocki nie zwalczał Tuska. „Staramy się być rozsądni”

To było jeszcze bardziej zaskakujące. Nawrocki prezentował się w zasadzie tak, jakby był naprawdę prezydentem RP, który czyta ze zrozumieniem konstytucję.

"Popieramy na wszystkich forach sankcje, uderzenie we flotę cieni, wspieramy dążenia do przekazania rosyjskich aktywów Ukrainie,

Polska wywiera dyplomatyczną presję. Ja robię to osobiście, ale robi to także polski rząd".

Wypowiedź oczywista? Nie w ustach kogoś, kto powtarzał, że „Tusk nie jest na świecie szanowanym graczem” i że jest „najgorszym premierem po 1989 roku” (co ewentualnie oznacza komplement, że jest lepszy od Józefa Cyrankiewicza, premiera PRL w latach 1947-1970).

W innym miejscu: "Pomimo toczącej się w Polsce dyskusji politycznej między ośrodkiem prezydenckim a rządowym

staramy się być rozsądni i respektować zwyczaje, które były praktykowane".

Wszystko można powiedzieć o Nawrockim, ale nie to, że starał się do tej pory być rozsądnym i cokolwiek respektować.

Mało tego, „w zakresie koalicji chętnych Polskę reprezentuje pan premier Donald Tusk i na to pole nie wchodzę, także z uwagi na wieloletnie relacje pana premiera Tuska z przywódcami europejskimi. To jest lepsze i dla Polski i dla Ukrainy, aby pan premier Tusk uczestniczył w tych formatach. Koalicja chętnych jest formatem pana premiera, co ja respektuję”.

Okazuje się, że z Tuska może wynikać coś dobrego i to dla Polski i Ukrainy.

Kim jesteś i co zrobiłeś Nawrockiemu – chciało się zapytać, słuchając prezydenta.

Zełenski też był chyba zaskoczony. „Odbieram naszą pierwszą rozmowę bardzo pozytywnie”.

***

Tekst jak widać zawiera tzw. pozytywne zdziwienie i stawia przed autorem i czytelnikami trudne pytanie, jak do tego doszło? Dlaczego Nawrocki zaczął mówić ludzkim głosem? I czy tak będzie dalej, czy był to wypadek przy pracy na etacie prezydenta? Nie wiem, a może wy wiecie?

;
Na zdjęciu Piotr Pacewicz
Piotr Pacewicz

Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze