Marsze neofaszystów w Warszawie stały się już czymś prawie normalnym. Środowiska antyfaszystowskie domagają się od dawna rozwiązywania tych pochodów w mieście tak doświadczonym przez faszyzm. 1 maja po raz pierwszy taki marsz zatrzymały obywatelki i obywatele, ale musieliśmy się przemienić niemalże w brygady miejskiej partyzantki
"Nie zatrzymała tego marszu żadna władza, która ma do tego pełne uprawnienia, a zwykli ludzie, którzy nie godzą się na obecność faszystów w przestrzeni publicznej. Gdyby tylko nie było nas zaledwie 50 sprawiedliwych... Choć w tym morzu gówna, w jakim przyszło nam ostatnio pływać, i tak trzeba się cieszyć. I cieszyliśmy się. Bo wreszcie się udało" - warszawską blokadę marszu neofaszystów 1 maja 2018 opisuje dla OKO.press Klementyna Suchanow, jej uczestniczka, aktywistka Strajku Kobiet, znana z wielu malowniczych akcji protestacyjnych.
OKO.press pisało 10 grudnia 2017 o akcji obrzucenia jajami rządowych limuzyn, o protestach przeciw zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej (balonikami z farbą w drzwi PiS, 17 stycznia 2018), o próbie zablokowania ekshumacji smoleńskiej w Łodzi 24 kwietnia 2018, protestach przeciw nowej KRS 27 kwietnia 2018, a także o szykanach, jakie spotykają Suchanow (m.in. wizyta ABW 22 grudnia 2017).
Klementyna Suchanow jest też znaną badaczką życia i twórczości Witolda Gombrowicza oraz historii i literatury Ameryki Łacińskiej, autorką m.in. „Argentyńskich przygód Gombrowicza” (2005) i „Królowej Karaibów” (2013), a także dwutomowej biografii „Gombrowicz. Ja, geniusz” (2017), która wzbudziła ogromne zainteresowanie.
Relację Suchanow ilustrujemy zdjęciami Agaty Kubis, fotografki OKO.press oraz Marty Bogdanowicz. Na zdjęciu poniżej - Klementyna Suchanow w ciemnych okularach, z prawej strony.
Celowo podkreślam tu obecność obywatelek, bo to one, członkinie Warszawskiego Strajku Kobiet, w wieku od 17 do 30 lat rzuciły pierwsze „ekrany dymne” u zbiegu Świętokrzyskiej i Nowego Światu przy Pałacu Staszica. To był piękny widok, gdy 27-letnia dziewczyna w sukience w kwiatki zamachiwała się w pełnym słońcu, jakie jeszcze mocno grzało po godzinie 16.00, i wzbijała ciemne kłęby dymu.
To dało sygnał studentom z Komitetu Antyfaszystowskiego, członkom kolektywu Syrena i Antyfaszystowskiej Warszawy oraz dziewczynom z WSK, którzy działali wspólnie.
Dołączyli także Obywatele RP, a nawet osoby niepełnosprawne na wózkach, które przyszły z protestu pod Sejmem. I tak wspólnymi siłami, spontanicznie, ale i zdecydowanie udało się po raz pierwszy zatrzymać pochód chłopców z wytatuowanymi znakami SS i 88 (to Heil Hitler), swastykami i innymi symbolami nacjonalistycznymi, jak czarne słońce czy krzyż celtycki.
(O Szturmowcach OKO.press pisało tu "Narodowi socjaliści przemaszerują przez Warszawę. Urząd Miasta rozkłada ręce")
Była to grupa ok. 50 szturmowców, przeciwko którym stanęła nieco większa liczba antyfaszystów. A dookoła jednych i drugich duża liczba policjantów. Policyjne radiowozy zajmowały oba pasy przez cały Nowy Świat.
Blokady organizowały się spontanicznie. Pierwsza zniesiona przez policję nie zastopowała sprzeciwu. To tu widziałam baner z napisem „Hitler kaput”.
Za rogiem uformowała się następna. Był moment, gdy Szturmowcy próbowali wyrwać się policji do bójki z antyfaszystami. Słyszałam także o tym, że używali drągów z banerów do atakowania policji. Widziałam jednego Szturmowca potraktowanego gazem.
Przy wejściu do metra na ul. Świętokrzyskiej utworzyła się kolejna blokada, a za wjazdem na ul. Warecką ostatnia, a wokół niej zebrało się sporo warszawiaków i turystów, niektórzy dołączali jak mogli, w tym starsze panie. W szczytowej chwili blokujących było około 200 osób.
Tu doszło do patowej sytuacji, Szturmowcy otoczeni przez policję próbowali krzyczeć, ale byli zagłuszani zabawnymi czasem hasłami, najczęściej autorstwa młodzieży:
Powoli zaczęła się udzielać atmosfera majowego pikniku, acz na asfalcie. Ludzie zaczęli się uśmiechać, czuło się, że Szturmowcy znajdują się w klinczu.
Śmiech wywołał okrzyk: „Faszyści do metra”, a historyczne hasło antyfaszystowskie „No pasarán” (hiszp. "Nie przejdziecie" z okresu wojny domowej 1936-39) zostało przerobione na czas przeszły dokonany „No pasaron” ("Nie przeszli").
Marsz Szturmowców z Podhala, jawnie odwołujących się do nazizmu (i którzy nawet ONR uważają za mięczaków), pragnących uczcić w stolicy dzień pracy po narodowemu, został zakończony tam, na Świętokrzyskiej, i nie ruszył dalej.
A miał zhańbić całe miasto, przechodząc przez Nowy Świat, który nosi ślady rozstrzelań i akcji dywersyjnych polskiego podziemia przeciwko faszystom, a potem alejami Ujazdowskimi, przy których Hitler odbierał zwycięską paradę jesienią 1939, aż pod Kancelarię Premiera, sąsiadującą z siedzibą gestapo na Szucha. Udało im się przejść tylko z placu Zamkowego do końca Krakowskiego Przedmieścia.
Jak zwykle nie obyło się bez agresji policji. Maciek Kołtoniak, który niedawno pisał końcowe testy gimnazjalne, został brutalnie wyciągnięty z blokady, powalony i skuty. Tomek Sikora z Obywateli RP został zatrzymany na 24 godziny w areszcie i oskarżony o tak ostatnio popularne, rzekome „naruszenie nietykalności” policjanta.
Zatrzymano także jednego narodowca, potraktowanego gazem za próby ataku na kontrdemonstrantów.
I tu dochodzimy do puenty. Szturmowcy, jak wiele nacjonalistycznych ruchów, lubują się w uwiarygodnianiu swojej działalności akcjami charytatywnymi dla dzieci itp., ale gdy ich kolega został wywieziony na komisariat przy ulicy Wilczej, to nikogo z nich tam nie było. Tylko antyfaszyści stali tam, by solidarnie wspierać swojego zatrzymanego kolegę. I stali do późnych godzin, a potem po nocy szukali miejsca, w które wywieziono go na nocleg. Tak mocy nabrały hasła o solidarności, która jest „naszą bronią”.
Owszem, przygotowywaliśmy się do blokowania i owszem, poszło – jak zawsze – całkiem inaczej niż zaplanowaliśmy. Ale – jak widać – niezależnie od środowiska z jakiego pochodzimy, potrafimy nie pozwolić faszystom panoszyć się na ulicach.
Gdyby tylko nie była to zaledwie garstka sprawiedliwych... Choć w tym morzu gówna, w jakim przyszło nam ostatnio pływać, i tak trzeba się cieszyć. I cieszyliśmy się. Bo wreszcie, po raz pierwszy, udało się. Tylko dzięki naszej, oddolnej organizacji i solidarności.
Trochę patosu nie zaszkodzi. Goryczy przyjdzie nam zaznać jeszcze nie raz, dopóki rząd wspiera nacjonalizm. Że tak powiem, cytując napis na koszulkach Szturmowców: „Cały nasz chuligański trud Tobie ukochana Ojczyzno”.
Komentarze