0:00
0:00

0:00

Groźnie wyglądający mężczyzna, szykujący się do zamordowania więźnia, pokazany na fotografii podczas konferencji ministrów na temat nielegalnych imigrantów, nie żyje od 2019 roku. Był jednym z najgroźniejszych katów Państwa Islamskiego. Nie wiemy, czemu fragment tego zdjęcia miał mieć w telefonie jeden z imigrantów, przebywający w Polsce, ale jedno wiemy na pewno: to nie morderca widoczny na zdjęciu miał wjechać do Polski. I nie on próbuje przekroczyć polsko-białoruską granicę.

Kolejne zdjęcia z poniedziałkowej konferencji ministrów: Mariusza Błaszczaka i Mariusza Kamińskiego, na której prezentowane były materiały znalezione przy niektórych imigrantach, zostały zidentyfikowane jako ogólnie dostępne w internecie.

Chodzi o fotografie, określone podczas konferencji jako „zidentyfikowane przez służby na wskazujące na praktyki związane z zaburzeniami seksualnymi” (cytat z wypowiedzi Stanisława Żaryna, rzecznika Ministra-Koordynatora Służb Specjalnych) oraz o zdjęcie, przedstawiające mężczyznę z nożem w ręku, przystawionym do szyi klęczącego przed nim człowieka.

Dominika Sitnicka już wczoraj ujawniła w OKO.press, że najsłynniejsza fotografia z konferencji, która miała obrazować skłonności zoofilskie jednego z imigrantów, to kadr ze starego filmu video, który jest dostępny w internecie. Na pierwotne źródło naprowadził nas jeden z czytelników. Zaczęliśmy więc sprawdzać pozostałe zdjęcia i informacje, przedstawione podczas konferencji.

Przeczytaj także:

Kat ze zdjęcia z egzekucji nie żyje od dwóch lat

Fotografia mężczyzny z nożem, który najwyraźniej zamierza uśmiercić klęczącego przed nim więźnia, jest jedną z najbardziej przerażających spośród zaprezentowanych podczas konferencji.

Dwóch użytkowników Twittera - @malowaznygosc i @z_Montferratu – zidentyfikowało je jako fragment większego zdjęcia. Znajduje się na nim pięciu mężczyzn ubranych na czarno, którzy szykują się do egzekucji na klęczących przed nimi mężczyznach, trzymanych w workach.

"To fotografia pozyskana od obywatela AfganistanuYousufi H." – mówił Stanisław Żaryn. – "Ten sam obywatel posiadał również dużo zdjęć arsenału broni, w tym broni maszynowej".

Jak ustaliliśmy, jest to kadr z filmu, opublikowanego w 2016 roku przez Amaq, agencję informacyjną Państwa Islamskiego. Pokazano na nim egzekucję pięciu więźniów.

Film odbił się szerokim echem na całym świecie. Zabójcy wystąpili na nim z odkrytymi twarzami, dzięki czemu można było zidentyfikować jednego z morderców. To 36-letni Mohammad Reza Haque, pochodzący z Londynu, wyznawca i osobisty ochroniarz ekstremistycznego brytyjskiego duchownego Anjema Choudary'ego.

To właśnie jego widać na zdjęciu, zaprezentowanym podczas poniedziałkowej konferencji. Mohammad Reza Haque od 2014 roku uznawany był za jednego z głównych katów Państwa Islamskiego. Zginął w październiku 2019 roku w Syrii. Nie może mieć więc nic wspólnego z imigrantami, którzy próbują obecnie przekroczyć polsko-białoruską granicę.

Nie wiemy, dlaczego ten fragment fotografii znalazł się na telefonie jednego z imigrantów. Wydaje się jednak, że zanim została ona zaprezentowana na konferencji prasowej, odpowiedź na to pytanie powinna zostać ustalona przez służby, a dopiero po jej uzyskaniu powinna zapaść decyzja, czy pokazywać zdjęcie masowemu odbiorcy.

Kolejne fotografie powszechnie dostępne w internecie

Na kolejnej planszy na konferencji można było zobaczyć fotografie, „pozyskane z urządzenia ob. Iraku Hasanaina S.A. Cudzoziemiec posiadał fotografie, mogące wskazywać na zaburzenia seksualne w kierunku pedofilii” (taką informację wyświetlono). Obok dwa zdjęcia: nagiego, czarnoskórego, śpiącego niemowlęcia oraz dziewczynki tulącej misia.

Stanisław Żaryn objaśniał:

"Ten mężczyzna był wcześniej wskazywany jako autor pokazywanych tutaj zdjęć (chodzi o zdjęcia broni, ostrzelanego pojazdu, filmy z zamachów i walk – przyp. red.). Posiadał liczne fotografie, mogące wskazywać na zaburzenia seksualne – pedofilię".

Obie fotografie są łatwe do zidentyfikowania w internecie, choć niekoniecznie za pomocą wyszukiwarki Google. Jednak wyszukiwarki obsługujące inną część świata niż zachodnią natychmiast odnajdują je w zasobach internetu. Trudno ustalić, kto jest ich autorem, ponieważ są szeroko rozpowszechniane bez podawania nazwiska fotografa.

Zdjęcie niemowlęcia najczęściej nie funkcjonuje jako zdjęcie pedofilskie. Najwięcej jest go na stronach rosyjskich, pojawia się na kontach użytkowników platformy społecznościowej VK, używane jest także na forach internetowych jako swoisty mem.

Bardzo podobnie to wygląda, jeśli chodzi o zdjęcie dziewczynki z misiem – także jest popularne na stronach rosyjskich, udostępniają je użytkownicy platformy VK, są też wyniki z Instagrama. Zdjęcie pojawia się w różnych kontekstach, niekoniecznie pedofilskich.

Jeśli opisywane fotografie były jednymi z wielu kontrowersyjnych materiałów, zgromadzonych na telefonie nielegalnego imigranta, taki zbiór w całości ma prawo budzić podejrzenie służb. Jednak od podejrzeń do oskarżeń droga daleka. Osoby zajmujące się losami imigrantów powinny najpierw ustalić, skąd się wzięły zdjęcia, a dopiero potem ogłaszać je publicznie – wiedząc już, a nie przypuszczając, co te materiały mogą oznaczać.

Groźni imigranci czy operacja wschodnich służb?

Wątpliwości, jakie wzbudzają materiały przedstawione podczas konferencji, są dziś poważne:

  1. Dlaczego osoby, decydujące się na nielegalne przekroczenie granicy, mają przy sobie w telefonach fotografie, o których wiadomo, że mogą wzbudzić wątpliwości każdej służby granicznej? To, poza wymienionymi, zdjęcie mężczyzny wciągającego nosem narkotyk, zdjęcia broni, filmy z zamachów, spotkań organizacji terrorystycznych. Przecież przenoszenie takich zdjęć przez granicę byłoby działaniem wręcz samobójczym, a już na pewno zupełnie nieprzemyślanym. Gdyby tak zachowała się jedna osoba, można by to wytłumaczyć bezmyślnością, ale (jak wynika z prezentowanych danych) kilkadziesiąt?
  2. Dlaczego zdjęcia pochodzące z internetu, które mają świadczyć o zboczeniach seksualnych imigrantów, są popularne głównie na stronach rosyjskich?

Podczas konferencji podkreślano, że niektórzy imigranci przebywali wcześniej, i to dość długo, w Rosji, i znów – dowodami na to są zdjęcia w ich telefonach. Jednocześnie poinformowano, że Białorusini podają imigrantom, przed ich dotarciem na granicę z Polską, tabletki zawierające silne opioidy, których odstawienie wywołuje objawy abstynencyjne (najprościej mówiąc – wywołuje głód narkotykowy).

Czy biorąc to wszystko pod uwagę sprawdzono hipotezę, że Białorusini mogą przekazywać migrantom telefony, albo coś wgrywać na te, które imigranci posiadają? Że materiały, które zostały pokazane podczas konferencji jako fakty z dotychczasowego życia imigrantów, mogą być efektem operacji białoruskiej lub białorusko-rosyjskiej? Jeśli tak by było, to nie imigranci ponoszą za nią odpowiedzialność – oni są wówczas wykorzystywanymi przez służby ofiarami tej sytuacji.

O kim naprawdę mówili ministrowie?

Warto też zwrócić uwagę, że przestawione na konferencji zdjęcia pochodzą od osób, przebywających w strzeżonych ośrodkach dla cudzoziemców na terenie Polski. Kiedy uważnie odsłuchamy transmisję z opisywanej konferencji, okaże się, że w samej prezentacji nie ma mowy o tym, iż zebrane dane pochodzą od imigrantów przekraczających polsko-białoruską granicę – nie, one pochodzą od skontrolowanych cudzoziemców, przebywających w środkach ostrzeżonych.

Mogli oni przekroczyć polską granicę w różnych miejscach, ba, także w różnym okresach – tego już bowiem nie sprecyzowano. Wątpliwości co do tego, o kim tak naprawdę mówili ministrowie, mają podstawy - na planszy ze zdjęciami wskazującymi na zoofilię pojawiła się informacja: „Zwolennik talibów, do RP przybył szlakiem bałkańskim”.

Tymczasem szlak bałkański prowadzi do Unii Europejskiej przez Albanię, a nie przez Białoruś. Co ma więc ów człowiek wspólnego z sytuacją na wschodniej granicy naszego kraju?

Niektóre zdjęcia wskazują również, że za niebezpiecznych imigrantów uznano osoby, które służyły w afgańskich służbach bezpieczeństwa lub afgańskim wojsku – oficjalnych, państwowych służbach prozachodniego rządu, który współpracował zarówno z USA, jak i z innymi państwami zachodnimi, a latem został obalony przez talibów. Zaś między innymi Polska w czasie wakacji uczestniczyła w ewakuacji z Afganistanu osób z tym rządem współpracujących.

W jednym przypadku na konferencji pokazano mężczyznę w mundurze, w beretach wskazujących na jego służbę właśnie w oficjalnej, rządowej armii – i opisano go: „gromadził fotografie o tematyce militarnej. Mężczyzna sympatyzuje z ruchem talibów”.

Tu jeszcze można by mieć jakieś wątpliwości (może przeszedł na drugą stronę?), ale w drugim przypadku na planszy poinformowano wprost: „Obywatel Afganistanu Mohammadi M.A. w mundurze i z uzbrojeniem afgańskich sił bezpieczeństwa”. Dodano również, że mężczyznę zatrzymano 28 lipca. A właśnie w lipcu trwała ofensywa talibów w Afganistanie, tysiące żołnierzy rządowych uciekało z kraju, ponieważ ci, którym się to nie udało, byli zabijani.

Sytuacja dotycząca nielegalnej imigracji jest niewątpliwie poważna. Sytuacja na polskiej granicy z Białorusią również. Służby Łukaszenki eskalują kryzys, nie tylko w pasie przygranicznym, ale także w przestrzeni informacyjnej. Tym istotniejsza jest więc precyzja polskich służb, a nie pokazywanie podczas konferencji fotografii, które każdy może sobie ściągnąć z internetu.

Bo one mogą o czymś świadczyć – ale nie muszą. Zaś każdy obywatel Polski, aby czuć się bezpiecznie, powinien dostać od rządu informacje nie o przypuszczeniach, tylko o potwierdzonych dowodach zagrożenia. Bez nich mamy wyłącznie eskalację strachu.

;
Na zdjęciu Anna Mierzyńska
Anna Mierzyńska

Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press

Komentarze