Społeczność międzynarodowa usłyszała baśń o szlachetnych polskich władzach, które chciałyby humanitarnie pomagać uchodźcom na granicy z Białorusią, ale Łukaszenka nie pozwala. Ale nawet w tym samochwalstwie było pęknięcie, bo Duda jednocześnie twierdził, że "kryzys humanitarny" to lipa
Przemówienie prezydenta Dudy (21 września 2021) w debacie generalnej 76. sesji Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych przejdzie do historii wystąpień przywódców państw, którzy przedstawiają zakłamaną wersję swojej polityki, tak by była zgodna ze standardami demokracji i innymi wartościami cenionymi przez społeczność międzynarodową.
Opisaliśmy już liryczną i zafałszowaną opowieść o nadziejach (także prezydenta) na szczepionki przeciw COVID-19. Zaskakującą formą udawania postępowca była też końcówka przemówienia: "Wierzę, że Polska, niezależnie od tego, czy jej prezydentem jestem ja, czy będzie to ktokolwiek inny, czy będzie to kobieta czy mężczyzna...". Na zdominowanej przez mężczyzn prawicy taka poprawność polityczna robi nieco komiczne wrażenie. Na wszelki wypadek przypominamy też Dudzie art. 127 Konstytucji: "Prezydent RP jest wybierany na pięcioletnią kadencję i może być ponownie wybrany tylko raz".
Najbardziej bulwersująca była jednak opowieść Dudy o wydarzeniach na granicy polsko-białoruskiej. Stanowi oskarżenie reżimu białoruskiego, a reakcje polskich władz przedstawia jako głęboko humanitarne. Sprowadza się do pięciu stwierdzeń:
Konkluzja prezydenta brzmi: "Nie ustąpimy w tym kryzysie, bo nie zgadzamy się na instrumentalne traktowanie migrantów, na wykorzystywanie ich trudnego położenia do działań wymierzonych w bezpieczeństwo naszych granic".
Zanim sprawdzimy jego wypowiedzi punkt po punkcie warto zwrócić uwagę, że
opowieść Dudy jest wewnętrznie pęknięta w zasadniczej kwestii, czy sytuacja na granicy oznacza kryzys humanitarny, którego ofiarą padają uchodźcy (punkty 3 i 4) czy też żadnego kryzysu nie ma (punkt 2 i 5).
Łukaszenka sprowadza dziesiątki tysięcy mieszkańców Bliskiego Wschodu i pałkami policyjnymi zmusza do przekraczania naszych granic.
Duda nie wspomina, że na granicę z Polską docierają także mieszkańcy Afryki z Kongo, czy Somalii, bo to gorzej pasuje do tezy o akcji Łukaszenki. Ważniejsze jest co innego: w ramach traktowania uchodźców jak "broni biologicznej" zostają oni przez Dudę uprzedmiotowieni.
Okazuje się, że to Łukaszenka każe im przekroczyć polską granicę, zmusza do tego! Duda dotyka tu szczytów absurdu.
Przecież ci uchodźcy i uchodźczynie uciekają przed zagrożeniem, jakie dotyka ich w ojczyźnie, podejmują ryzyko i ponoszą wielkie koszty, właśnie po to, by przekroczyć granicę Polski i Unii Europejskiej (na ogół ich docelowym krajem nie jest Polska).
"Policyjne pałki" białoruskiej straży granicznej (a nawet strzały ostrzegawcze) wkraczają do akcji, gdy polskie służby wypychają uchodźców na białoruską stronę.
Łukaszenka wywołuje sztuczny "kryzys humanitarny"
To przykład zaprzeczania przez Dudę, że na granicy z Białorusią, w większości po polskiej stronie, dochodzi do cierpienia, a nawet tragicznych przypadków śmierci z wyczerpania, czy wychłodzenia. Zaprzeczanie "kryzysowi humanitarnemu" i traktowanie go jako białoruskiej propagandy, gdzie rzeczywiście jest eksploatowany, nie zmienia faktu, że polskie władze współtworzą cierpienie uchodźców i zamiast rozwiązać nasilają kryzys humanitarny.
Socjotechnika władzy, a być może nawet autentyczna znieczulica moralna, przyjmuje tu często postać szokującą. Jak w wypowiedzi prezydenckiego ministra Andrzeja Dery w "Kropce nad i" 20 września: "Jeśli ktoś nielegalnie przekracza granice, ucieka przed osobami, które tej granicy pilnują, to musi ponieść konsekwencje. (…) Nie musi umrzeć, ale to jest jego wybór".
Następna teza brzmi sensacyjnie, jakby polskie władze próbowały negocjować z Łukaszenką zapewnienie humanitarnych warunków uchodźcom, ale ten odmawia tym szlachetnym staraniom.
Ludzie ci koczują na granicy, a reżim jest głuchy na nasze oferty udzielenia im pomocy humanitarnej
Rzeczywiście, polski rząd próbował wysłać na Białoruś konwój z pomocą humanitarną, który nie został przez Białorusinów przepuszczony przez granicę. Szkopuł w tym, że była to raczej akcja propagandowa niż realna próba udzielenia pomocy - wówczas chodziło o konkretną grupę migrantów w Usnarzu Górnym. Kiedy konwój jechał na granicę, polscy pograniczy stali kilka metrów do ludzi potrzebujących pomocy, lecz zamiast jej udzielić, odgradzali ich od polskich organizacji pomocowych.
Ludzie ci, imigranci, traktowani są przez reżim jak pionki w politycznej rozgrywce, obrażana jest ich godność i elementarne prawa;
Powyższa opinia jest w zasadzie prawdziwa, Łukaszenka nie ułatwia podróży uchodźcom ze względów humanitarnych lecz politycznych, może nawet uchodźcy mają być kartą przetargową w negocjacjach o zniesienie sankcji UE wobec Białorusi. Kontekst wypowiedzi sprawia, że trudno ją uznać za neutralny opis rzeczywistości, służy jako punkt odniesienia wobec polskiej polityki, która jest zaprzeczeniem działań białoruskiego reżimu.
W następnym zdaniu Duda wraca do podważania kryzysu humanitarnego, czyli cierpienia tysięcy uchodźców zatrzymywanych przez polskie służby na granicy.
Mówię to też jako przywódca państwa, które doskonale potrafi rozróżnić kryzys humanitarny od działań hybrydowych i które wraz z sojusznikami uczestniczyło zaledwie parę tygodni temu w akcji ratowania uchodźców na lotnisku w Kabulu.
Duda dokonuje tu niebezpiecznego rozróżnienia - jak pisał Jerzy Baczyński w "Polityce" - na naszych Afgańczyków (uchodźców), których trzeba ratować i których Polska wywoziła z Kabulu i na "nie naszych" uchodźców, wobec których nie obowiązują humanitarne zobowiązania i odruch ludzkiej solidarności.
Konkluzja Dudy: "Nie ustąpimy w tym kryzysie, bo nie zgadzamy się na instrumentalne traktowanie migrantów, na wykorzystywanie ich trudnego położenia do działań wymierzonych w bezpieczeństwo naszych granic", jest równie kategoryczna, co pokrętna.
Oznacza tyle, że władze nie zamierzają posłuchać wezwań do traktowania uchodźców zgodnie z prawem krajowym i międzynarodowym i Straż Graniczna "w obronie bezpieczeństwa naszych granic" nadal będzie stosować brutalne działanie wypychania (push back) uchodźców w kierunku granicy, co przecież oznacza instrumentalne traktowanie tych ludzi w potrzebie i dramatycznej sytuacji.
Używanie zarzutu wobec Łukaszenki, że traktuje uchodźców jak instrument swej polityki, aby usprawiedliwić instrumentalne ich traktowanie przez polskie władze stanowi przykład wyjątkowo perfidnej manipulacji.
Wielce Szanowny Panie Sekretarzu Generalny,
Ekscelencjo, Szanowny Panie Przewodniczący,
Ekscelencje, Szanowni Przywódcy Państw i Narodów,
Dostojni Delegaci,
Gratuluję Jego Ekscelencji Panu Abdulli Shahidowi wyboru na zaszczytną funkcję Przewodniczącego 76. sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Pragnę wyrazić pełne poparcie Polski dla jego misji i życzyć sukcesów w jej pełnieniu. Chcę także podziękować Jego Ekscelencji Panu Volkanowi Bozkırowi za aktywne przewodnictwo w pracach Zgromadzenia Ogólnego podczas poprzedniej sesji.
Ponadto dziękuję Sekretarzowi Generalnemu Panu António Guterresowi za opracowanie raportu „Our Common Agenda”, który stanowi kompleksową odpowiedź na najbardziej palące wyzwania współczesnego świata. Podobnie jak Pan Sekretarz widzę potrzebę solidarności międzynarodowej przy szczepieniach przeciwko COVID-19, podobnie jak on dostrzegam potrzebę działań w sprawie kryzysu klimatycznego i ochrony bioróżnorodności.
Jako uczestnik wielu debat widzę także wzrastającą świadomość zwłaszcza wśród ludzi młodych, świadomość, że dziś podjęte decyzje, będą mieć przemożny wpływ na nasze życie. Ten trend, że młodzi ludzie to rozumieją niezwykle mnie cieszy.
Panie Przewodniczący, Szanowni Państwo,
Staję przed Państwem jako przywódca 38-milionowego Narodu, który podobnie jak wszystkie nasze Państwa przez ostatnie blisko dwa lata stawiał czoła niespotykanej do tej pory pandemii ze wszystkimi tego konsekwencjami –
straciliśmy w ciągu 20 miesięcy 75 tys. osób, zachorowało prawie 3 miliony z 38 milionów mieszkańców naszego kraju.
Nasza silna gospodarka, choć dzielnie stawiała czoła kryzysowi i dziś wróciła do niezwykle dynamicznego wzrostu, to w pierwszym roku pandemii po raz pierwszy od niemal 30 lat takiego wzrostu nie odnotowała. Nie muszę mówić Państwu, przywódcom krajów, co to oznacza dla milionów rodzin, bo sami Państwo doskonale znają tę sytuację.
Staję przed Państwem jako jeden z ponad 200 milionów ozdrowieńców, tych którzy chorowali na koronawirusa i udało im się wyzdrowieć. Jak zapewne wielu z tu obecnych przeszedłem tę chorobę, która atakuje ludzi niezależnie od ich funkcji, statusu, religii, przekonań, orientacji i światopoglądu.
Te 20 miesięcy walki z pandemią przypomniało nam o słowie, które my w Polsce znamy od kołyski – słowie „solidarność”. Wielu z Państwa wie, o czym mówię. Tak w naszej historii nazwany został wielki niezależny związek zawodowy, który w 1980 roku stworzyli polscy robotnicy w zakładach strajkujących przeciwko komunistycznemu reżimowi, i który w latach 80. i 90. był inspiracją dla milionów ludzi na całym świecie walczących o swoje prawa demokratyczne lub pracownicze. To słowo stało się symbolicznym wyznacznikiem naszej polityki, stało się jej ideałem.
Gdy mówię solidarność, myślę także o solidarności w kontekście COVID-19. I nie jest to wcale łatwa refleksja. Zwłaszcza pod adresem nas, przywódców bogatego świata, jak niektórzy mówią – bogatej Północy.
Czy byliśmy należycie solidarni? Czy ludzkość w walce z wirusem zachowała się rzeczywiście tak jak powinna? Czy świadczyliśmy sobie wzajemnie pomoc tak, jak oczekuje od nas podstawowy instynkt moralny człowieka? No cóż, można mieć co do tego poważne wątpliwości.
Czy my, bogata Północ (bo przecież mój kraj, mimo wszystkich codziennych problemów, należy do nielicznego w sumie grona państw zamożnych), okazaliśmy należną solidarność z państwami Południa? Czy mieliśmy równy dostęp do szczepionek i innych środków zapobiegających rozprzestrzenianiu się choroby?
Gdy przyszło zagrożenie i w pierwszym odruchu wszyscy zaczęliśmy się od siebie izolować. W Europie znów pojawiły się granice. Oczywiście były to działania uzasadnione – nikt z nas nie wiedział bowiem wówczas, co tak naprawdę nam grozi. Sytuację dodatkowo potęgowały doniesienia o dziesiątkach tysięcy zarażonych i ofiar śmiertelnych.
Każdy z nas pamięta to przerażenie pierwszych miesięcy 2020 roku, to z jak wielką nadzieją czekaliśmy na powstanie szczepionki, która chroniłaby nas przed chorobą.
Ale to dziś, po prawie dwóch latach, gdy ponad 4 i pół miliona osób straciło życie, powinniśmy odpowiedzieć sobie na pytanie, jak zdaliśmy ten test z solidarności?
Szanowni Państwo! Dostojni Przywódcy! Dostojni delegaci!
Chwała tym, którzy w laboratoriach wygrali bitwę o szczepionkę i tym, którzy z narażeniem zdrowia i życia zaszczepili setki milionów współmieszkańców naszej planety! Ale czy dostęp do szczepionek był sprawiedliwy? Czy nie zapomnieliśmy, że w sytuacji pandemii szczepionka jest raczej prawem człowieka niż towarem podlegającym zasadom rynku?
Chciałem, by Polska od początku była krajem solidarnym, by nie kierowała się zasadą, że słabszy musi umrzeć.
Dlatego staraliśmy się z jednakowym zaangażowaniem chronić każde życie. Dlatego, gdy tylko mogliśmy, staraliśmy się być solidarni z innymi narodami, które potrzebowały w danym momencie pomocy.
Nie jestem w stanie powiedzieć, czy zrobiliśmy wszystko co możliwe, ale staraliśmy się np. wysyłając lekarzy do naszych przyjaciół w Tadżykistanie, Kirgistanie, a także w USA czy w cierpiących w Europie Włoszech. Jestem przekonany, że część krajów bogatej Północy zachowało się podobnie jak
Polska, która oddała 6 milionów dawek szczepionek m.in. naszym partnerom z Południa.
Ale czy to było wystarczające, by zniwelować oczywistą różnicę w dostępie do szczepionek, które w jednych krajach były marnowane, podczas gdy w innych krajach były niedostępne? Wydaje mi się, że nasza część ludzkości wciąż powinna mieć sobie sporo do zarzucenia.
Szanowni Państwo! Wielce Dostojni Delegaci!
Słowo solidarność nie odnosi się wyłącznie do pandemii, a pandemia nie sprawiła, że inne problemy świata przestały istnieć.
Dyskutujemy na tym forum o prawach narodów. A jakie jest pierwsze prawo każdego narodu? To prawo do samostanowienia i prawo do bardzo dokładnie opisanego w nauce o demokracji i obecnego w Międzynarodowym Pakcie Praw Obywatelskich i Politycznych ONZ „demokratycznego zarządzania”, democratic governance. Jestem przekonany, że większość z nas zgodzi się co do tego, iż każdy z naszych narodów, narodów zjednoczonych, ma prawo do obrony swoich granic, do ich nienaruszalności, do wyboru swojego systemu rządów i do sprawowania władzy za zgodą narodu, lecz nigdy przeciwko niemu.
Szanowni Państwo. Naprawdę się z tym zgadzamy?
Bo mam wrażenie, i to nie tylko ja mam chyba takie wrażenie, że Covid-19 pozwolił nam łatwo zapomnieć o wielu nieszczęściach, jakie trwają w różnych zakątkach naszego globu, często bardzo niedaleko naszych domów.
W czasie pandemii z gazet zniknęły doniesienia o tragedii Syrii, gdzie wojna domowa wspierana z zewnątrz, doprowadziła do niewyobrażalnych cierpień i zmieniła życie milionów ludzi w życie uchodźców i uciekinierów. Prawie niezauważalna dla wielu ludzi z bogatej Północy pozostaje tragedia Libii, Etiopii i Jemenu. W czasie Covid-19 nie zbliżyliśmy się też do rozwiązania konfliktu izraelsko-palestyńskiego, które przecież wszyscy chyba wiemy powinno być rozwiązaniem dwupaństwowym, a przede wszystkim pokojowym.
Niestety również niedaleko polskiej granicy mają miejsce tragiczne wydarzenia, o których – mam wrażenie – ludzkość jakby zapomniała.
A przecież pandemia nie zatrzymała wojny na Ukrainie, gdzie od początku rosyjskiej agresji zginęło przeszło 13 tysięcy osób, gdzie jedno państwo zagarnęło terytorium drugiego państwa. W Europie po II wojnie światowej, w XXI wieku Ukraina została napadnięta.
Jaka była reakcja bogatej Północy na ten dramat walczącego o niepodległość, o samostanowienie narodu Ukrainy? Była nią budowa wielkiego gazociągu Nord Stream 2, którym rosyjski gaz popłynie do Europy Zachodniej przynosząc kolejne miliardy agresorowi i kompletna bezradność, a wręcz obojętność wobec faktu, że Ukraina od tego momentu jest w jeszcze większym niebezpieczeństwie.
Uczestniczyłem niedawno w Szczycie Platformy Krymskiej w Kijowie i byłem tam jednym z nielicznych przywódców bogatej Północy.
Szukałem tam wzrokiem tych, którzy zbudowali i zaakceptowali budowę gazociągu Nord Stream 2. Nie znalazłem ich.
Covid-19 przesłania też wielu ludziom to, co dzieje się na sąsiedniej wobec Polski Białorusi, gdzie od sierpnia 2020 roku setki tysięcy ludzi wychodziły codziennie na pokojowe protesty domagając się wyłącznie jednego: uszanowania wyniku wyborów.
W zamian zetknęli się z pałką policyjną, gazem łzawiącym, a nierzadko z kulami ze strony broniącego się przed własnym narodem reżimu.
Gdy mówię te słowa, w więzieniach na Białorusi przebywa ponad 650 osób, w większości młodych kobiet i mężczyzn, patriotów, którzy po prostu chcieli móc uczciwie wybrać swojego przywódcę. Cierpią więzienie z powodów politycznych. Niedawno kapturowy sąd skazał dwoje z nich – Maryję Kalesnikawą i Maksima Znaka – na 10 i 11 lat więzienia.
Razem z nimi w więzieniach i aresztach za działalność demokratyczną przebywają liderzy polskiej mniejszości na Białorusi – Andżelika Borys i Andrzej Poczobut.
To zaledwie kilka nazwisk spośród setek prześladowanych. Domagamy się uwolnienia wszystkich spośród nich i większej solidarności społeczności międzynarodowej z narodem Białorusi, który chce po prostu u siebie uczciwego państwa, uczciwej demokracji.
Co takiego złego zrobili ci ludzie? Nic. Pragnęli tego samego prawa do wyboru swojej władzy, którym dysponują Francuzi, Polacy, Amerykanie, Koreańczycy, Australijczycy czy mieszkańcy Argentyny, czy USA. Pragnęli wolnych wyborów, do których staje wielu spośród nas, prezydentów wolnego świata, i których znaczenie tak jasno uwypukliło Zgromadzenie Ogólne ONZ w serii historycznych już dzisiaj rezolucji „Enhancing the effectiveness of the principle of periodic and genuine elections”. Na przełomie lat 80. i 90. otworzyły one drogę poglądowi, że prawo do tworzenia własnego rządu nie jest zachodnim wymysłem tylko uniwersalnym prawem człowieka. Białorusini, społeczeństwo tego państwa chce móc wymagać od swoich władz przestrzegania tego właśnie uniwersalnego prawa, płacą za to cierpieniem, płacą za to więzieniem.
Mówię to wszystko jako przywódca kraju, w którym schronienie i pracę uzyskało blisko 150 tysięcy Białorusinów, w tym tysiące uczestników protestów.
Mówiłem niedawno naszym białoruskim braciom, że są u nas mile widziani, i że Polska będzie dla nich domem tak długo jak uznają to za stosowne i konieczne. Stanowczo podtrzymuję te słowa.
Solidarność ma jednak również swoją cenę. Bo reżimy bronią się nie tylko przed swoimi obywatelami, ale również przed państwami demokratycznymi.
Odpowiedzią autorytarnego reżimu na Białorusi był i jest niespotykany dotychczas atak hybrydowy na granice Polski, Łotwy i Litwy, trzech państw wschodniej flanki NATO i Unii Europejskiej. Od wielu tygodni reżim Aleksandra Łukaszenki sprowadza do swojego kraju dziesiątki tysięcy zdesperowanych mieszkańców Bliskiego Wschodu, których pod pałkami policyjnymi zmusza do przekraczania naszych granic i próbuje wywołać sztuczny „kryzys humanitarny”. Ludzie ci koczują potem na granicy, a reżim jest głuchy na nasze oferty udzielenia im pomocy humanitarnej. Ludzie ci, imigranci, traktowani są przez reżim jak pionki w politycznej rozgrywce, obrażana jest ich godność i elementarne prawa.
Nie ustąpimy w tym kryzysie, bo nie zgadzamy się na instrumentalne traktowanie migrantów, na wykorzystywanie ich trudnego położenia do działań wymierzonych w bezpieczeństwo naszych granic, granic, których strzeżenie jest naszym obowiązkiem, także jako państwa członkowskiego UE, które pilnuje granicy europejskiej wspólnoty.
Mówię to też jako przywódca państwa, które doskonale potrafi rozróżnić kryzys humanitarny od działań hybrydowych i które wraz z sojusznikami uczestniczyło zaledwie parę tygodni temu w akcji ratowania uchodźców na lotnisku w Kabulu. Chcieliśmy początkowo ewakuować kilkudziesięciu współpracowników naszego wojska i naszej dyplomacji. Skończyło się na ewakuacji ponad tysiąc trzystu osób. Pomagaliśmy przy tym innym państwom zabrać swoich ludzi, ale też korzystaliśmy z solidarności innych, szczególnie Republiki Uzbekistanu. Głęboko jesteśmy za to wdzięczni.
Mówię to po to, by jeszcze raz przypomnieć, że w czasie pandemii świat nie stanął w miejscu. Pandemia nie odebrała narodom ich pragnienia demokratycznego, a ludziom ich dążenia do życia w wolności. Nie odebrała też całym połaciom globu pragnienia godności i szacunku. Sam widziałem niedawno entuzjazm mołdawskich wyborców, którzy odebrali władzę okradającym ich kraj oligarchom i opowiedzieli się za reformami, demokracją, normalnością i uczciwością. Zapewniałem, że Polska wesprze każdy taki ruch w naszym sąsiedztwie, tam gdzie tylko możemy mieć wpływ.
Bo są to momenty, które przywracają wiarę w podstawowe wartości ludzkości i uruchamiają pokłady solidarności w innych krajach, w tym także w moim.
Szanowni Państwo, Czcigodni Delegaci, Drodzy Przyjaciele,
To trywialne, ale wszyscy wiemy, że ludzkość nie jest jednorodna i każdy z nas ma swój świat wartości, wierzeń i rzeczy, które uważa za ważne, za święte. Ale życie na tej samej planecie i świadomość, że nie mamy innej, uczą nas współistnienia, nakazując stworzenie jego ram.
Taką ramą jest prawo międzynarodowe, jedno z największych osiągnięć czasów nowożytnych. Możemy debatować długo na temat reformy systemu ONZ, ale każda z tych debat sprowadza się do jednego: jak sprawić, by Organizacja przyczyniała się do prymatu prawa międzynarodowego. Bo chcemy żyć w świecie opartym na sile prawa, a nie na prawie siły.
Zapewnienie poszanowania prawa międzynarodowego było jednym z priorytetów Polski jako członka Rady Bezpieczeństwa w latach 2018-2019. Dziś kontynuujemy działania na rzecz przestrzegania prawa międzynarodowego, zasiadając jako państwo w Radzie Praw Człowieka.
Naszym priorytetem jest ochrona grup szczególnie wrażliwych: ludności cywilnej w konfliktach zbrojnych czy mniejszości religijnych.
Ten sam cel przyświecać będzie polskiemu przewodnictwu w Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie w 2022 roku, gdzie chcemy działać na rzecz rozwiązania regionalnych i zamrożonych konfliktów. Chcemy wykorzystać potencjał OBWE do poprawy warunków dla osób najsłabszych i najbardziej podatnych na zagrożenia. Dążyć też będziemy do tego, by prawa człowieka były głównym punktem odniesienia dla działań OBWE. Bo u źródeł praw człowieka, każdego człowieka, leży właśnie solidarność.
Drodzy Delegaci, Wielce Szanowni Współliderzy Świata!
Pandemia usunęła niemalże ze wszystkich stron gazet jeszcze jeden poważny temat – walkę ze zmianami klimatycznymi, a więc walkę o bezpieczną przyszłość dla nas wszystkich i dla naszych dzieci, a także naszych wnuków.
My, przywódcy, musimy być świadomi wyzwań, jakie wiążą się z ochroną ludzi i planety przed zmianami klimatycznymi. Ta kwestia nie znika wraz z pandemią i ona również jest częścią międzynarodowej solidarności. Musi nią być.
Znów zadaję pytanie czy my, bogata Północ, zdajemy ten egzamin z solidarności, czy tylko poprawiamy sobie statystyki, przenosząc produkcję do biedniejszych krajów Południa i stosując tam najmniej proekologiczne technologie, a następnie oskarżając te kraje o „trucie” Planety.
Mówię to jako przywódca kraju, który w 1989 roku obalił dyktaturę komunistyczną i odziedziczył po niej bardzo trudną sytuację ekologiczną. W ciągu ostatnich 30 lat zrobiliśmy w tej kwestii ogromny postęp.
Polska w latach 1988-2016 dokonała redukcji dwutlenku węgla o ponad 30 proc., nasze rzeki i powietrze stały się czystsze, a kraj zdecydowanie bardziej zielony. Mamy więcej lasów. Zresztą Polska jako kraj puszcz, lasów, wielkich jezior i rzek, przyciąga co roku wielu miłośników natury z całej Europy.
Oczywiście, mogę też dodać, że
systematycznie spada udział węgla w strukturze pozyskania w Polsce energii, a wzrasta znaczenie biopaliw i odnawialnych źródeł energii, ale z pokorą przyznaję, że dla nas to dopiero początek drogi, długiej drogi, która przed nami. Ale wierzę, że damy radę, jesteśmy w tym względzie bardzo ambitni i rozumiemy wyzwania przyszłości.
Owszem, w trakcie naszej Prezydencji w COP24 udało się wynegocjować „Katowice Rulebook” – umowę precyzującą wdrażanie Porozumienia Paryskiego w taki sposób, aby było ono przejrzyste i sprawiedliwe dla wszystkich stron.
Owszem, wsparliśmy również transformację krajowego systemu energetycznego uwzględniającą kontekst społeczno-gospodarczy. Ale jednocześnie zdajemy sobie sprawę, że trzeba więcej. Dlatego w lutym tego roku rząd Polski zatwierdził „Politykę energetyczną Polski do 2040 roku”, która wskazuje kierunki transformacji energetycznej. Dokument stanowi ważny krok ku nisko- i zeroemisyjnej transformacji polskiej gospodarki. Wierzę, jestem przekonany, że w imię solidarności będzie implementowany ten program również pod rządami mojego następcy lub następczyni, co ważne z zachowaniem fundamentalnej zasady, zasady Just Transition – sprawiedliwiej transformacji, transformacji takiej, która uwzględnia potrzeby społeczne, która uwzględnia możliwości, która uwzględnia potrzebę człowieka do życia w godnych warunkach, do posiadania pracy, do możliwości godnego wychowania dzieci, która uwzględnia interesy rodziny.
Szanowni delegaci! Drodzy Państwo!
Solidarność wobec pandemii, która przecież nie ustała, nieodwracanie się od praw człowieka i praw całych narodów, rozwój ONZ zawsze uwzględniający prymat prawa międzynarodowego oraz odwaga w wyznaczaniu i realizowaniu ambitnych celów w walce o planetę, powinna być naszą dewizą, powinna być naszym wspólnym działaniem.
Bo przez ostatnie 20 miesięcy zdominowanych przez pandemię, często zadajemy sobie pytanie: jaki będzie świat postpandemiczny? Czy będzie światem solidarności? Czy też powrócimy do prostego business as usual i uznamy, że te miesiące to po prostu wyrwa, po której wrócimy – tak warto powiedzieć – do dawnych błędów?
Osobiście uważam, że pragnienia ludzkości są te same: to życie w bezpieczeństwie, w godnych warunkach, w dobrobycie, to demokracja i prawa człowieka, to świat bez wojen, bez gwałtów i naruszania granic, to narody respektujące wzajemnie swoje terytoria, języki i tożsamość, to świat bez dyskryminacji, bez obrażania przyrodzonej godności człowieka, świat zgodny m.in. z założeniami twórców Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka. Świat oparty na międzyludzkiej i międzypaństwowej solidarności.
Wierzę, że Polska, niezależnie od tego czy jej prezydentem jestem ja, czy będzie to ktokolwiek inny, czy będzie to kobieta czy mężczyzna do takiego świata zawsze będzie dążyć.
Uchodźcy i migranci
Andrzej Duda
Alaksandr Łukaszenka
Prezydent
Straż Graniczna
Granica polsko-białoruska
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze