Niemiecki TK 26 marca 2021 zażądał, by prezydent Frank-Walter Steinmeier wstrzymał się z podpisaniem ustawy ratyfikującej Fundusz Odbudowy. Powodem skarga eurosceptycznej prawicy bliskiej AfD. Argumenty? Bardzo podobne do narracji Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry
Zablokowana w Federalnym Trybunale Konstytucyjnym ustawa to przyjęta przez Bundestag ratyfikacja decyzji o zasobach własnych UE. Czyli de facto o utworzeniu Funduszu Odbudowy UE. Chodzi o 750 mld euro, które Unia chce pożyczyć na walkę ze skutkami pandemii.
Kontrowersje budzi zwłaszcza ton komunikatu Trybunału w Karlsruhe. W podobnych sytuacjach TK powinien poprosić prezydenta, by zaczekał z podpisem. Tu mieliśmy do czynienia z zakazem, w dodatku na razie przekazanym prezydentowi bez pisemnego uzasadnienia.
Niemiecki TK zamierza przyjrzeć się, czy wspólny dług zaciągany przez Unię da się pogodzić m.in. z zasadą "ogólnej odpowiedzialności budżetowej" Bundestagu, zapisaną w konstytucji Niemiec. W przeszłości Trybunał stwierdzał, że przyjęcie przez Niemcy zobowiązań, których ostatecznej wysokości nie da się przewidzieć, może być z nią sprzeczne.
Czy orzeknie tak samo w przypadku Funduszu Odbudowy? Będzie to wymagało pogłębionej analizy prawnej, ale opinia ma zapaść w trybie pilnym. Dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" szacuje, że obrady TK mogą potrwać od kilku tygodni do kilku miesięcy. Tym samym Niemcy - jedno z państw, które najmocniej zabiegało o utworzenie Funduszu - może przyczynić się do jego opóźnienia lub zablokowania.
Niemiecki TK zapracował na opinię "hamulcowego" w sprawach europejskich. Duże kontrowersje wzbudził np. jego wyrok z 5 maja 2020 roku, w którym krytycznie odniósł się do orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości UE.
Jak na razie jednak
decyzja o zabezpieczeniu to procesowa formalność, a nie wyrok. Większość komentatorów, w tym minister finansów Olaf Scholz, jest zdania, że Trybunał w Karlsruhe ostatecznie dopuści powstanie Funduszu.
Argumenty autorów skargi do złudzenia przypominają te podnoszone w Polsce przez partię Zbigniewa Ziobry.
Ratyfikacja nowej decyzji o zasobach własnych UE budzi emocje polityczne w całej UE; w każdym kraju z nieco innych przyczyn.
W Niemczech pod skargą do Karlsruhe podpisała grupa profesorów ekonomii bliskich Berndowi Lucke'owi - założycielowi skrajnie prawicowej i eurosceptycznej partii Alternatywa dla Niemiec (niem. Alternative für Deutschland, AfD).
Twierdzą w niej, że zgodnie z traktatami Unia powinna finansować swój budżet „z własnych środków”, a nie z "kapitału dłużnego". A także, że jeżeli państwa członkowskie chcą ratować się przed koronakryzysem, powinny same zaciągać pożyczki. Potrzebujące wsparcia kraje ich zdaniem mają tendencję do „marnotrawstwa, nieefektywności i nadużywania”. Autorzy sprzeciwiają się powstaniu "unii zadłużenia". I podkreślają, że nie ma żadnej pewności, że Niemcy nie zostaną w przyszłości nieproporcjonalnie obciążeni spłatą długów.
"Regulacje dotyczące funduszu odbudowy są bez zarzutu z prawnego punktu widzenia" - powiedział w poniedziałek 29 marca w Brukseli rzecznik Komisji Europejskiej ds. budżetu Balazs Ujvari.
Skarga do niemieckiego TK ma istotny kontekst polityczny. Powołanie Funduszu Odbudowy na walkę ze skutkami pandemii w UE było inicjatywą Angeli Merkel i Emmanuela Macrona. Bijąc w Fundusz, eurosceptyczne środowisko polityczne w Niemczech uderza w proeuropejską politykę odchodzącej kanclerz. Wybory do Bundestagu zaplanowano na wrzesień 2021.
Sam Bernd Lucke od 2015 roku nie jest członkiem AfD, a po 2019 zrezygnował z aktywności partyjnej. Obecnie działa w organizacji Bündnis Bürgerwille (niem. Wola Obywateli). To właśnie ona zaproponowała treść skargi konstytucyjnej pod którą, poza 40 profesorami, podpisało się jeszcze 2241 obywateli.
Komentatorzy dziennika "Handelsbladtt" podkreślają, że poglądy reprezentowane przez Bündnis Bürgerwille to w Niemczech zdecydowana mniejszość. Ale mniejszość głośna.
W Polsce podobne argumenty podnoszą politycy Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry. Zapowiadają, że w Sejmie zagłosują przeciwko ratyfikacji decyzji o zasobach własnych UE. W ostatnich tygodniach niemal codziennie alarmują, że zgoda na utworzenie Funduszu Odbudowy będzie dla Polski katastrofą.
"Nie zgadzamy się, aby Polska brała odpowiedzialność za długi innych krajów" - mówił na konferencji prasowej 24 marca 2021 Zbigniew Ziobro
Ta decyzja o uwspólnotowieniu długu, bo nad tym będziemy głosować, jest decyzją oznaczającą, że Polska zobowiązuje się w przyszłości zapłacić np. za długi Grecji, jeśli ta nie będzie ich spłacać.
"Uważamy, że istnieje poważne niebezpieczeństwo, że Grecja [...] nie spłaci tego długu i w tej sytuacji Polacy będą musieli spłacić za Greków ich długi. Polacy nie są tak bogaci, by wykazywać się tego rodzaju hojnością, przy okazji ratując banki niemieckie i francuskie" - przekonywał minister.
To z gruntu fałszywa narracja.
Fundusz Odbudowy to 750 mld euro, z czego 390 mld zostanie rozdysponowane państwom członkowskim w formie grantów. A pozostałe 360 w formie tanich pożyczek - o ile poszczególne kraje zgłoszą na nie zapotrzebowanie. Część pożyczkową członkowie UE będą spłacać z własnych budżetów, granty będą spłacane z budżetu UE.
Nie ma zatem mowy o tym, aby Polska spłacała "dług Grecji". Bo jeżeli Grecja zdecyduje się wziąć pożyczki z Funduszu, będzie musiała spłacić je sama. Co zatem z częścią grantową? Tutaj dług UE rzeczywiście zostanie uwspólnotowiony. Oznacza to, że:
Polska zostanie więc obciążona długiem tylko na tyle, na ile będzie dokładać się do wspólnego budżetu Unii. Podobnie jak pozostałe kraje, w tym Niemcy, Francja, Włochy i... Grecja. Wkład Polski będzie proporcjonalnie znacznie mniejszy od wkładu Niemiec czy Francji.
Warto podkreślić, że w ramach największego instrumentu Funduszu Odbudowy Grecja ma dostać mniejszą pomoc (17,8 mld euro) niż Polska (23,9 mld euro).
Skąd UE weźmie dodatkowe pieniądze na spłatę pożyczki?
"Unia będzie musiała podnieść składki państw członkowskich, ciąć inne polityki albo stworzyć nowe dochody własne" - mówi OKO.press Jan Olbrycht, eurodeputowany PO i członek komisji budżetowej Parlamentu Europejskiego.
Utworzenie ich - podobnie jak zgoda na Fundusz Odbudowy - będzie oznaczało wzmocnienie Unii Europejskiej.
Tutaj dochodzimy do sedna: Solidarna Polska, podobnie jak eurosceptycy z Niemiec, sprzeciwia się zacieśnianiu więzów w UE i przyznawaniu jej nowych kompetencji. Partia Ziobry przestrzega, że celem UE jest "utworzenie państwa federacyjnego", w którym Polska miałaby zostać "krajem drugiej kategorii".
"Niemiecki trybunał zwrócił uwagę na te same argumenty, o których Solidarna Polska mówi od dawna (...) Ten nowy mechanizm, co do którego umówili się przywódcy europejscy w grudniu, to jest droga do tworzenia europejskiego państwa federacyjnego" - przyznał Ziobro na Facebooku.
Ziobryści coraz chętniej podkradają narrację niemieckich czy holenderskich eurosceptyków, oskarżając inne kraje o „marnotrawstwo, nieefektywność i nadużywanie” unijnych pieniędzy. Ziobrze chodzi jednak przede wszystkim o "polską suwerenność", czyli o to, by Unia nie mogła kontrolować "reform" forsowanych przez jego resort.
Jeżeli polski parlament mimo sprzeciwu Ziobry zgodzi się na ratyfikację Funduszu, niewykluczone, że minister-prokurator generalny wezwie na pomoc upolityczniony TK Julii Przyłębskiej.
Jak pisaliśmy w OKO.press antyeuropejska ofensywa Solidarnej Polski nabrała mocy, gdy UE postanowiła przyjąć rozporządzenie "pieniądze za praworządność". Na jego podstawie KE ma badać stan praworządności w państwach członkowskich. Gdy dopatrzy się uchybień, może zawiesić wypłaty z budżetu UE oraz z Funduszu Odbudowy. Rozporządzenie daje Komisji narzędzia m.in. do badania niezależności prokuratury.
Gospodarka
Świat
Emmanuel Macron
Angela Merkel
Zbigniew Ziobro
Komisja Europejska
Unia Europejska
budżet UE
niemiecki Federalny Trybunał Konstytucyjny
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Komentarze