0:000:00

0:00

„Powiadają, że pierwszą ofiarą wojny jest prawda” – stwierdził brytyjski polityk Philip Snowden w przedmowie do książki „Truth and the War”, którą wydał w 1916 roku pacyfista i obrońca praw człowieka Edmund Dene Morel. Lecz zapewne nie on pierwszy to zauważył.

Nie przypadkiem niektórzy chcieliby przypisać to sformułowanie już starożytnemu ateńskiemu tragikowi Ajschylosowi. Od samego zarania naszej cywilizacji konfliktom zbrojnym towarzyszy bowiem propaganda i dezinformacja, a wojenne „fake newsy” potrafią przetrwać stulecia. Ba, interpretacja niektórych z nich do dziś nastręcza trudności. Poniżej 19 przykładów, dla wygody Czytelniczek i Czytelników ponumerowanych.

Przeczytaj także:

Sobota

Prawdę Ci Powie

Cykl "SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE" to nowa propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Będziemy rozbrajać mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I pisać o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.

Antoniusz jest zaprzańcem, przestał być Rzymianinem

Kiedy po śmierci Juliusza Cezara w starożytnym Rzymie rozgorzała walka o schedę po wodzu, ostatecznie stanęli naprzeciw siebie Marek Antoniusz i Oktawiusz. Obrzucali się najgorszymi oskarżeniami. Po stronie Oktawiusza stanął słynny mówca i pisarz (1) Cyceron, który bezpardonowo zaatakował Antoniusza w serii przemówień.

Zarzucił mu „nienasyconą chciwość i okrucieństwo”. Wedle jego słów wielka kariera Marka zaczęła się od tego, że w młodości był „zwykłą dziwką” (vulgare scortum) bogatego i wpływowego Kuriona. Cyceron atakował, że to notoryczny pijak, niezdolny do sprawowania władzy i bezwstydny, niepotrafiący nawet powstrzymać się przed wymiotowaniem w miejscach publicznych. A poza tym cudzołożnik, niemający umiaru w łóżkowych podbojach.

Mogło to działać na elity, ale nie na prostych legionistów i plebejuszy, lubujących się w seksie i alkoholu. Wtedy (2) Oktawiusz sięgnął po argumentację bardziej perfidną: odwołał się do strachu przed „obcymi”.

Zrobił z Antoniusza zaprzańca, który podporządkował się żonie: egipskiej królowej Kleopatrze. „Porzucił wszystkie tradycje przodków, a naśladował obce i barbarzyńskie zwyczaje, nie oddając czci prawom i bogom swoich ojców, lecz składając hołd dziewce [Kleopatrze], jakby była jakąś Izydą lub Selene [czyli boginią]” – przekonywał Oktawiusz. – „Będąc niewolnikiem tej kobiety, podejmuje w jej imieniu wojnę, sprowadzając niebezpieczeństwo na nas i swoją własną Ojczyznę. (...) Nie można więc już uważać go za Rzymianina, lecz raczej za Egipcjanina”.

Zabójczy fake news Kleopatry

Egipt, kraj o historii liczącej kilka tysięcy lat, jawił się bowiem Rzymianom jako kultura konkurencyjna, a przy tym despotyczna i wręcz barbarzyńska. Egipcjanka Kleopatra zaś miała w Rzymie fatalną opinię od czasu swojego romansu z Juliuszem Cezarem. Nietrudno było wykorzystać ją w propagandzie.

Paradoksalnie jednak Marek Antoniusz zginął przez „fake newsa” stworzonego… właśnie przez (3) Kleopatrę w 30 r. p.n.e. Po tym, gdy Antoniusz przegrał kluczową bitwę pod Akcjum, a wojsko zaczęło go odstępować, żona kazała rozpuścić plotkę, jakoby w desperacji popełniła samobójstwo. Na wieść o tym zrozpaczony Marek przebił się sztyletem.

Gdy Kleopatra kazała sprowadzić jego ciało, doszło do zaskakującego spotkania: żony uważanej przez małżonka za martwą, a tymczasem będącej w pełni sił, z mężem uważanym przez małżonkę za już nieżywego – lecz jeszcze dogorywającego. Zmarł dopiero po wzruszającym ponoć pożegnaniu, a egipska władczyni niebawem się otruła.

Do dziś historycy głowią się, dlaczego Kleopatra wysłała Markowi fałszywą informację. Musiała podejrzewać, jaki będzie tego efekt.

Czyżby chciała skłonić męża do samobójstwa, by... mieć otwartą drogę do negocjacji z Oktawiuszem? Może zamierzała także jego uwieść, jak wcześniej Cezara i Antoniusza?

Niewykluczone, aczkolwiek bardziej prawdopodobne, że chciała uratować życie – nawet jeśli nie własne, to dzieci. Czy jej się udało? Trzej synowie zginęli. Córkę wydali zaś Rzymianie za swego sojusznika – króla Mauretanii. Trudno więc uznać, że „fake news” Kleopatrze się opłacił.

Fake news, który odczłowiecza. Wtedy łatwiej zabijać

Jednak informacja to potęga. Nawet – a może zwłaszcza – informacja fałszywa. To dzięki „fake newsom” ludności Nowego Świata przypięto w Europie łatkę ludożerców i barbarzyńców. Od nazwy mieszkańców Antyli, Karibów, (4) wymyślono nawet słowo „kanibal”. To w oczywisty sposób czyniło podbój ich i eksploatację bardziej „uzasadnionymi”. Tymczasem współcześni badacze ustalili, że nie ma żadnych dowodów, by dawne plemiona z Antyli jedli ludzkie mięso.

Namiastkę takiej czarnej propagandy mogli odczuć także nasi przodkowie – podczas wojen z Krzyżakami. (5) Rycerze zakonni zarzucali Jagielle, że jest fałszywym chrześcijaninem, a Litwa nadal trwa w pogaństwie. Rozpowszechniali swoje antypolskie pamflety m.in. podczas soboru w Konstancji (1414–1418).

Walczył z nimi prawnik i rektor Akademii Krakowskiej Paweł Włodkowic, przy okazji budując doktrynę tzw. wojny sprawiedliwej – budzącej spory nawet dziś, w czasach agresji rosyjskiej na Ukrainę.

Trolle z XVI wieku

Przykład z czasów wojny Anglii z Hiszpanią, gdy latem 1588 roku na Wyspy Brytyjskie płynęła osławiona Wielka Armada. Ówczesną międzynarodową agencją informacyjną była wpływowa (6) rodzina Fuggerów – zajmująca się przemysłem, transportem i bankowością, a mająca sieć kontaktów i powiązań na całym kontynencie.

To za ich sprawą pod koniec sierpnia 1588 roku w ulotkach i raportach trafiających na dwory – m.in. w Pradze i w Rzymie – donoszono o klęsce Anglików. Tymczasem w rzeczywistości angielskie okręty dały odpór hiszpańskim, a ostateczny kres Wielkiej Armadzie przyniósł katastrofalny sztorm we wrześniu.

Można tylko się domyślać, jakich machinacji dokonywali Fuggerowie dzięki umiejętnie dystrybuowanym półprawdom czy wręcz kłamstwom: nie gorszych niż dziś trolle na Twitterze i Facebooku.

Fake news króla Gustawa III

Kłopotów z interpretacją nie ma w przypadku ważnego „fake newsa” z czasów carycy Katarzyny II. W 1788 r. wyglądało na to, że jej wojska zaatakowały szwedzki posterunek graniczny przy miejscowości Puumala. Kiedy wiadomość o agresji dotarła do Sztokholmu, parlament dał królowi Gustawowi III Wazie „zielone światło” do zbrojnej odpowiedzi.

Zaczęła się wojna, jakiej przed incydentem w Puumala parlamentarzyści wcale nie chcieli, a która marzyła się władcy. Z czasem wyszła na jaw prawda o (7) manipulacji Gustawa III:

mundury carskich żołnierzy, którzy zaatakowali szwedzki posterunek, wyszły spod igieł krawców ze sztokholmskiej Opery Królewskiej.

Był to typowy przykład prowokacji, „operacji pod fałszywą flagą” – jak dzisiaj się mówi.

II wojna laboratorium totalitarnego kłamstwa: Gliwice, Katyń

Podobnego „fake newsa” wykreowały (8) hitlerowskie Niemcy na przełomie sierpnia i września 1939 roku w Gliwicach, wówczas znajdujących się w granicach Rzeszy. Do prowokacji doszło w miejscowej radiostacji. Ofiarą kłamstwa byli Polacy, na których miała spaść odpowiedzialność za wybuch wojny. „Uwaga! Tu Gliwice. Radiostacja znajduje się w polskich rękach” – nadali w eter rzekomi powstańcy śląscy, którzy 31 sierpnia wdarli się do obiektu.

Owi „polscy” agresorzy byli w istocie rzeczy esesmanami w cywilnych ubraniach.

II wojna światowa stała się wielkim laboratorium wojny propagandowej, istną wylęgarnią „fake newsów”. Na przykład (9) hitlerowcy utrzymywali, że Polacy byli we wrześniu 1939 roku tak bezradni i głupi, że ułani z szablami rzucali się na czołgi. Było to przeinaczenie przebiegu walk pod Krojantami i pod Mokrą, gdzie polska kawaleria faktycznie przeprowadziła szarże, ale nie bezmyślnie i nie bezpośrednio na niemieckie panzery.

Z kolei (10) Sowieci odsuwali od siebie odpowiedzialność za mord katyński, zrzucając winę na hitlerowców.

Nadmuchiwane czołgi i samoloty, czyli fake news aliantów

(11) Alianci zachodni zaś potrafili doskonale wprowadzać w błąd III Rzeszę pomysłowymi mistyfikacjami: na przykład wykreowali na brytyjskim wybrzeżu sztuczną armię złożoną z nadmuchiwanych czołgów i samolotów. W połączeniu z fałszywkami, podrzucanymi niemieckim agentom,

miała ona przekonać Hitlera, że do wielkiego alianckiego desantu na kontynent dojdzie w roku 1944 nie w Normandii, lecz w innym miejscu.

Brytyjska i francuska prasa o przerabianiu niemieckich żołnierzy na tłuszcz

Jeden z najbardziej dramatycznych „fake newsów” znamy jednak nie z czasów drugiej, lecz pierwszej wojny światowej. I nie chodzi wcale o (12) alianckie opowieści o romantycznych Aniołach z Mons – nadnaturalnych istotach, które miały wesprzeć Brytyjczyków w boju z Niemcami (podobnie jak w (13) polskich pogłoskach o Matce Boskiej rzucającej granaty podczas wojny polsko-bolszewickiej, co dało asumpt do wymyślenia mistycznego „cudu nad Wisłą” w miejsce dobrze zaplanowanej bitwy warszawskiej).

Wręcz przeciwnie. W poniższej historii nie ma nic romantycznego. Oto w 1918 roku (14) brytyjska i francuska prasa zaczęły donosić, jak wycieńczeni wojną Niemcy... przetapiają poległych żołnierzy na tłuszcz do produkcji smarów, gliceryny i margaryny! Dowodów było kilka. W tym bunkier z kotłami pełnymi ludzkich szczątków oraz samo istnienie niemieckich zakładów do utylizacji kadaver – czyli, jak tłumaczono, „trupów”. Sęk w tym, że wspomniany bunkier został zbombardowany i rozczłonkowane ciała leżały dosłownie wszędzie. Zaś kadaver to raczej „padlina”...

Dopiero lata po wojnie Brytyjczycy przyznali, że cała afera była tylko legendą podchwyconą przez prasę, ku uciesze propagandystów. Smutny skutek okazał się taki, że gdy kilkanaście lat później w świat zaczęły docierać doniesienia o hitlerowskim ludobójstwie, niejeden polityk mógł zastanawiać się, czy to nie jest tylko powtórka z antyniemieckiej nagonki sprzed lat.

Kłamstwo "kuwejckiej pielęgniarki" w służbie propagandy USA

„Fake newsy” szkodzą więc nie tylko obiektywnej ocenie faktów historycznych, których dotyczyły. Wpływają też nieuchronnie na ocenę wydarzeń późniejszych. Skutki tego odczuwają m.in. USA. Polakom trudno w to uwierzyć, ale w niektórych rejonach świata ufa im się mniej niż Rosji. Dlaczego?

Dziś wiadomo, że (15) Amerykanie wykorzystali przypadkowy wybuch na krążowniku USS „Maine” w porcie w Hawanie w 1898 roku do wypowiedzenia wojny Hiszpanii i odebrania jej dominacji na Kubie.

Podobnie w 1964 roku (16) Waszyngton zmistyfikował incydent w Zatoce Tonkińskiej, by użyć go do eskalacji konfliktu wietnamskiego. Rzekomo doszło tam do nieuzasadnionego ataku torpedowego na okręty USA ze strony sił Wietnamu Północnego. Tymczasem m.in. Howard Zinn w „Ludowej historii Stanów Zjednoczonych” wskazuje, że jednostki USA po pierwsze wcale nie zostały storpedowane, a po drugie uczestniczyły w tajnej operacji szpiegowskiej w obrębie wietnamskich wód terytorialnych.

Kolejnych argumentów przeciwnikom USA dostarczyły wojny irackie. W 1990 roku (17) rzekoma kuwejcka pielęgniarka Nayirah zeznała, jakoby żołnierze Saddama Husajna po wejściu do Kuwejtu ukradli ze szpitala inkubatory, pozostawiając wyjęte z nich niemowlęta na pewną śmierć.

Potem wyszło na jaw, że kobieta była... córką kuwejckiego ambasadora w USA, a sprawę zmanipulowano. Jeszcze gorsze konsekwencje miało wystąpienie amerykańskiego (18) sekretarza stanu Colina Powella, który w 2003 roku przekonywał Radę Bezpieczeństwa ONZ, że Husajn ma broń chemiczną i jest gotów jej użyć. Później okazało się, że CIA mogła dostarczyć władzom w Waszyngtonie niesprawdzonych informacji.

Skoro Amerykanie też mają sporo na sumieniu...

W efekcie na Bliskim Wschodzie, w Ameryce Łacińskiej czy Azji nie brak opinii typu: „Cóż z tego, że w Rosji dokonywano krwawych prowokacji dla uzasadnienia wojny w Czeczenii, a rosyjska propaganda robi z Ukraińców nazistów, skoro po drugiej stronie Amerykanie też mają sporo na sumieniu?”.

Stare „fake newsy” potrafią więc zaszkodzić po latach już w innej, dobrej sprawie. Zaciemniają i utrudniają ogląd faktów. Dzisiaj są wodą na młyn dla (19) putinowskich trolli, zaprzeczających zbrodniom w Ukrainie i przekonujących, że

w Buczy doszło do antyrosyjskiej prowokacji, mającej dla celów propagandowych wykorzystać podobieństwo nazwy miasta do angielskiego słowa butcher, czyli rzeźnik.

Absurdalne? W fabrykach nieprawdy wiedzą, że nie takie kłamstwa już przechodziły.

;

Udostępnij:

Adam Węgłowski

Dziennikarz i autor książek. Był redaktorem naczelnym magazynu „Focus Historia”, zajmował się m.in. historycznymi śledztwami. Publikował artykuły m.in. w „Przekroju”, „Ciekawostkach historycznych” i „Tygodniku Powszechnym”. Autor kryminałów retro, powieści z dreszczykiem i książek popularyzujących historię.

Komentarze