W długim wystąpieniu 9 marca w Śniadowie Jarosław Kaczyński wspominał o zmianach klimatu, emisjach dwutlenku węgla i Zielonym Ładzie. Wyjaśniamy, gdzie prezes Prawa i Sprawiedliwości się mylił, a gdzie nie skłamał.
9 marca 2024 w Śniadowie Jarosław Kaczyński zapowiedział, że w maju odbędzie się „wielki marsz w Warszawie”. Celem marszu będzie skłonienie większości parlamentarnej do przyjęcia uchwały Sejmu dotyczącej Zielonego Ładu i embarga na ukraińskie zboże. Kaczyński dużą część swojego wystąpienia poświęcił Zielonemu Ładowi.
Powiedzenie „Zielony Ład do kosza” jest może twarde, ale naprawdę uzasadnione – stwierdził. Trudno się z tym zgodzić.
Zielony Ład (i podobne programy gospodarcze w innych krajach) ma na celu zatrzymanie zmian klimatycznych. Co się stanie, jeśli ich nie powstrzymamy, przeanalizowali naukowcy w jednym z ostatnich wydań „Nature”.
Zmiany klimatu są bardziej dotkliwe dla krajów południa, ale dzisiejsza gospodarka to system naczyń połączonych. Autorzy pracy wyliczają, że bez znaczących ograniczeń emisji gazów cieplarnianych, nawet gospodarki państw chłodniejszej północy ponosić będą znaczące straty.
Skutkiem tego może być największy kryzys gospodarczy w historii. Straty wywołane przez zmiany klimatu w 2060 roku mogą sięgać 25 bilionów dolarów rocznie. To mniej więcej jedna czwarta zysków wypracowanych na całym świecie w 2023 roku (około 100 bilionów dolarów).
Dla porównania podczas Wielkiego Kryzysu lat 1929-1932 światowa gospodarka skurczyła się o około 15 procent. W latach światowego kryzysu 2007-2008 świat odczuł spadek gospodarczy rzędu 1 procenta, kraje Zachodniej Europy bliżej 2 procent.
Jak mówi tygodnikowi “New Scientist” jeden z autorów pracy, Dabo Guan, bez ograniczenia emisji czeka nas rosnąca śmiertelność populacji, spadek wydajności pracy, uszkodzenia infrastruktury oraz załamania regionalnych i globalnych łańcuchów dostaw. “Ludzie będą cierpieć z powodu braku prądu, żywności i bezrobocia”, podsumowuje.
Ekonomiści twierdzą zatem, że jest dokładnie odwrotnie, niż mówi Kaczyński. Wprowadzanie programów mających na celu ograniczanie emisji, takich jak Zielony Ład, jest naprawdę uzasadnione.
Zostawmy na chwilę politykę klimatyczną Unii, bo są sygnały, że Zielony Ład (wskutek rolników protestów w całej Europie) w obecnym kształcie jednak się nie ostanie. Zajmijmy się słowami Kaczyńskiego o klimacie.
W 35 minucie swojego wystąpienia stwierdził: “Nawet gdyby przyjąć, że zmiany klimatyczne są oczywiste i każdy je dostrzega, to twierdzenie, że wynikają z aktywności człowieka, jest co najmniej dyskusyjne".
To nijak nie jest dyskusyjne. Naukowcy są zgodni, że od czasów rewolucji przemysłowej klimat się ociepla, a postępujące zmiany klimatyczne są przede wszystkim dziełem człowieka. Uważają ten związek za “jednoznaczny” i “niepodważalny”.
Cały raport Międzyrządowego Panelu do spraw Zmian Klimatu jest długi i najeżony naukową terminologią. Jednak politycy mają do dyspozycji “Summary for Policymakers” (czyli “Podsumowanie dla decydentów”). I takie sformułowania padają w jego rozdziale drugim (zatytułowanym „Climate Trends"). Zarówno raport, jak i podsumowanie są sporządzone w języku angielskim, ale Polska Akademia Nauk opublikowała jego przekład na język polski (PDF jest dostępny na tej stronie)
Zgodność źródeł naukowych co do tego, że globalne ocieplenie jest dziełem ludzkości, wynosi niemal sto procent. Niewielki odsetek prac, które ten związek podważają, najczęściej zawiera błędy. Takie prace są później wycofywane z publikacji.
Nawet gdyby przyjąć, że zmiany klimatyczne są oczywiste (…), to twierdzenie, że wynikają z aktywności człowieka, jest co najmniej dyskusyjne
Kaczyński wspomniał, że bywały okresy znacznie chłodniejsze i znacznie cieplejsze niż obecnie. Nie jest to jednak żadnym dowodem na to, że obecne ocieplenie jest naturalne. Jak już pisałem wyżej, naukowcy zgadzają się, że współczesne zmiany klimatu są w przeważającej mierze dziełem ludzkości, która spala węgiel, ropę i gaz, przez co podnosi poziom dwutlenku węgla w atmosferze.
Fakt, że ziemski klimat się zmieniał, nie jest też żadnym dowodem na to, że obecne ocieplenie jest nieszkodliwe. Niektóre okresy ocieplenia klimatu kończyły się masowymi wymieraniami gatunków.
Nie chodzi bowiem o samą zmianę, a jej tempo. Jeśli będzie następować przez milion lat, rośliny i zwierzęta do niej się dostosują. Jeśli zmiana nastąpi w ciągu stulecia, szanse na to, że dostosują się do zmian, są małe. Ewolucja jest procesem dość powolnym.
A ludzkość w ciągu mniej więcej dwóch stuleci ogrzała już Ziemię do takich temperatur, jakich rośliny i zwierzęta nie doświadczały od przynajmniej 125 tysięcy lat.
W Polsce … te zmiany klimatyczne następowały już kilkakrotnie, w takiej formie już ostrej. … Kiedy nasze państwo powstawało było bardzo ciepło. Później była Mała Epoka Lodowcowa, później znów się ociepliło
Kaczyński porównał też emisje ludzkości do “zapałki zapalonej w wielkiej hali sportowej”. To zupełnie nietrafiona analogia.
Z wielu badań wiadomo, że zanim ludzkość zaczęła spalać węgiel, ropę i gaz, poziom dwutlenku węgla w atmosferze wynosił około 280 ppm (części na milion innych cząstek powietrza). Gdy na świat przychodził Jarosław Kaczyński, wynosił on już 315 ppm. A dziś wynosi 419 ppm.
Łatwo policzyć, że w ciągu życia Jarosława Kaczyńskiego poziom dwutlenku węgla w atmosferze wzrósł mniej więcej o jedną trzecią. Przez te siedemdziesiąt pięć lat nie było żadnego wydarzenia naturalnego, które mogło uwolnić aż tyle dodatkowego dwutlenku węgla do atmosfery.
Czy wzrost o jedną trzecią to odpowiednik spalenia zapałki w wielkiej hali? Nie.
Naukowcy skupieni w Międzyrządowym Panelu do spraw Zmian Klimatu (IPCC) szacują, że w 2019 roku ludzkość wypuściła w ciągu roku do atmosfery 40,9 gigaton (milionów ton) dwutlenku węgla, Carbon Brief szacuje ludzkie emisje w 2022 roku na podobną wielkość – 40,5 gigatony. Naturalne emisje szacowane są na około 440 gigaton CO2 rocznie.
Ludzkość emituje mniej więcej jedną dziesiątą tego, co przyroda. Czy to odpowiednik „zapałki w hali sportowej”? Nie.
No dobrze, ale ile trzeba by było spalić tych zapałek, żeby analogia była trafna? Hala sportowa w Śniadowie, gdzie przemawiał Kaczyński, ma 13 tysięcy metrów sześciennych objętości. Mieści 15 tysięcy kilogramów powietrza. Z tego 9,4 kilograma przypada na dwutlenek węgla. Ile trzeba spalić zapałek, żeby wytworzyć jedną dziesiątą tego, czyli 940 gramów?
Spalenie jednego kilograma drewna wytwarza około 1,65 do 1,8 kilograma dwutlenku węgla, więc do naszego eksperymentu myślowego potrzebujemy nieco ponad pół kilograma drewna. To nieco ponad pięć tysięcy zapałek, bowiem ważą około jednej dziesiątej grama.
Jednak Kaczyński wyraźnie mówił o hali „dwadzieścia razy większej”. Czyli trzeba by nie pięć tysięcy, a dwadzieścia razy więcej zapałek.
Analogia byłaby prawdziwa, gdyby Kaczyński powiedział o “spaleniu stu tysięcy zapałek”. No ale to już nie brzmi tak chwytliwie, prawda?
To wszystko, co człowiek robi na Ziemi, co prowadzi do emisji CO2, metanu, także innych elementów, można porównać do skutków zapalenia zapałki w wielkiej hali sportowej. To jest właśnie taki skutek. Czyli to jest skutek praktycznie żaden
Jarosław Kaczyński mówił również o ograniczaniu emisji. Stwierdził, że „cała Europa, to jest tylko 7-8 proc. emisji w skali światowej. No to nawet jeżeli to zostanie zmniejszone bardzo radykalnie, to w skali światowej to będzie zmiana zupełnie minimalna, a ci inni jakoś się nie spieszą, żeby powtarzać te europejskie przedsięwzięcia. Ci najwięksi emitenci" – mówił Kaczyński, wymieniając m.in. Chiny, Indie i USA
Tu akurat Kaczyński powiedział prawdę, Europa odpowiada za około 8 proc. emisji w skali świata.
Ale zaraz dodał coś, co jest mocno dyskusyjne. Czy rzeczywiście radykalne zmniejszenie tych emisji to „byłaby zmiana zupełnie minimalna”?
No raczej nie, osiem procent to jednak stosunkowo dużo. Skoro Europa jest trzecim największym producentem dwutlenku węgla na świecie, jej zejście z wynikową emisją do zera będzie istotnym wkładem w walkę z globalnym ociepleniem.
Cała Europa to jest siedem, osiem procent emisji w skali światowej. No to nawet jak to zostanie zmniejszone bardzo radykalnie, to w skali światowej będzie zmiana zupełnie minimalna.
To półprawda. Europa ma ambitne plany, ale nie jest tak, że inne kraje odsuwają redukcje gdzieś na święte nigdy. Także planują ograniczać emisje, tylko wolniej niż Unia.
Czy dużo wolniej? Europa chce do 2050 roku osiągnąć neutralność klimatyczną, czyli stan, gdy emisje są w równowadze z tym, co w mogą zneutralizować lasy i oceany w wyniku naturalnej absorpcji. Chiny dekadę po Unii Europejskiej, Indie kolejną dekadę później.
Wiele wskazuje na to, że Chiny z łatwością osiągną założony cel, by jedna trzecia wytwarzanej energii była zielona do 2025 roku. Nie jest to cel aż tak odległy od tego, co planuje Unia, w której odsetek ma wynieść 40 procent. Nie jest więc tak, że Chiny „jakoś się nie spieszą”.
Odstają tu Stany Zjednoczone, bo do połowy wieku planują zmniejszyć wynikową emisję nie do zera, ale o połowę. Na ich usprawiedliwienie trzeba dodać, że schodzą ze znacznie wyższego pułapu niż Europa czy Chiny. Na przeciętnego Amerykanina przypada 15 ton emisji dwutlenku węgla na osobę rocznie, na Chińczyka 8.
Są jednak drugim krajem na świecie pod względem zainstalowanej mocy ogniw fotowoltaicznych (pierwsze są Chiny). Zarówno Chiny, jak i USA przodują też w przyroście mocy z ogniw fotowoltaicznych rok do roku.
Emisje ograniczają także Indie, które do połowy stulecia chcą je zmniejszyć o 45 procent, a do zera w 2070 roku. Nie są to aż tak ambitne plany, jak europejskie, ale Indie (podobnie jak Chiny) są krajami o największej dynamice wzrostu redukcji emisji.
Globalne ocieplenie nie jest skutkiem tego, ile dwutlenku węgla uwalniamy do atmosfery, ale tego, ile do niej już w przeszłości uwolniliśmy.
Pod tym względem najgorzej wypadają kraje Europy i Stany Zjednoczone. Łącznie wyprodukowały niemal połowę całych ludzkich emisji. Na czwarte co do wielkości emisji Indie przypada zaledwie 3 procent całkowitych emisji historycznych, na drugie co do wielkości emisji Chiny zaś 12 procent.
Europejczykom niespecjalnie wypada poganiać kraje, które na spalaniu paliw kopalnych skorzystały znacznie mniej.
Przypomnijmy też, że w Polsce ze spalania węgla pochodzi 80 proc. energii, w Chinach około 67 procent. W USA jest to 60 procent, a w Unii Europejskiej jest to 38 procent.
Polacy, jak się wydaje, powinni być ostatnimi krytykami tempa dekarbonizacji w jakimkolwiek kraju (poza swoim własnym).
Reasumując, w wypowiedzi Kaczyńskiego o klimacie znalazła się jedna prawda: Unia rzeczywiście emituje osiem procent dwutlenku węgla emitowanego przez ludzkość. Towarzyszyła temu opinia, że ograniczenie unijnych emisji będzie „zaniedbywalne”, co jest naginaniem faktów. Unia jest trzecim co do wielkości emitentem.
Był też ewidentny fałsz, że udział człowieka w zmianach klimatu jest dyskusyjny. Był i drugi, że jest to udział niewielki (tu kompletnie chybiona analogia z zapałką w hali).
Za fałsz należy też uznać też wypowiedź, że „Zielony Ład do kosza” to stwierdzenie „może twarde, ale naprawdę uzasadnione”. Wyrzucanie do kosza programów redukcji emisji dwutlenku węgla skończyć się może kryzysem, jakiego świat nie widział.
Były też półprawdy o tym, że inne kraje się ociągają z redukcjami (nikt nie kwestionuje dziś takiej konieczności).
Politycy często mieszają prawdę z półprawdami. I nieprawdą. Czasem robią to z niewiedzy. Czasami jednak jest to celowy zabieg – jeśli do kilku półprawd dodamy oczywisty fakt, łatwiej uwierzyć jest w całą wypowiedź.
Trudno powiedzieć, czy Jarosław Kaczyński mija się z prawdą z niewiedzy, czy celowo. Z tą zapałką jednak mocno przesadził – jest tysiące razy gorzej niż przedstawił.
Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.
Rocznik 1976. Od dziecka przeglądał encyklopedie i już mu tak zostało. Skończył anglistykę, a o naukowych odkryciach pisał w "Gazecie Wyborczej", internetowym wydaniu tygodnika "Polityka", portalu sztucznainteligencja.org.pl, miesięczniku "Focus" oraz serwisie Interii, GeekWeeku oraz obecnie w OKO.press
Rocznik 1976. Od dziecka przeglądał encyklopedie i już mu tak zostało. Skończył anglistykę, a o naukowych odkryciach pisał w "Gazecie Wyborczej", internetowym wydaniu tygodnika "Polityka", portalu sztucznainteligencja.org.pl, miesięczniku "Focus" oraz serwisie Interii, GeekWeeku oraz obecnie w OKO.press
Komentarze