0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: fot. Paulina Pacuła / OKO.pressfot. Paulina Pacuła ...

Protesty rolników to idealny temat na kampanię wyborczą skrajnej prawicy. Jest w nich wszystko to, na czym buduje swój przekaz: eurosceptycyzm, antyelitaryzm, negacjonizm klimatyczny i antyglobalizm. Ale nie tylko skrajna prawica ustępuje pod naporem protestujących rolników. Podobne sygnały płyną z całej Unii Europejskiej.

Rolnik „ofiarą zielonej ideologii”?

„Nasi rolnicy naprawdę cierpią. To nie tylko cierpienie ekonomiczne, to kryzys tożsamości. Rolnicy są nosicielami tradycji, a padają ofiarami lewicowo-liberalnych ideologii. Zielony Ład to polityka dewzrostu” – mówi francuski rolnik Pierre Vaugarny.

Na wyświetlanych przez niego slajdach widzimy, a to sielskie ujęcia gospodarstwa rolnego, które prowadzi we francuskiej Owernii, a to alarmujące zestawienia statystyk rolnictwa francuskiego i ukraińskiego.

Jest 6 lutego 2024 roku. W szarej i dość mrocznej sali konferencyjnej Parlamentu Europejskiego w Strasburgu Vaugarnego słuchają europosłowie francuskiego Frontu Narodowego, Alternatywy dla Niemiec oraz hiszpańskiego Voxu. Wszyscy należą do parlamentarnej grupy Tożsamość i Demokracja (ID), która zrzesza nacjonalistyczne, populistyczne i częściowo prorosyjskie partie skrajnej prawicy. Protesty rolników od trzech miesięcy rozlewają się po całej Europie. Bardzo intensywne są także w Polsce.

Vaugarny, były członek rady dyrektorów największej organizacji związkowej rolników we Francji FNSEA, jest tu na zaproszenie Jean-Pierre Garrauda, szefa delegacji Frontu Narodowego w PE.

„Europejscy rolnicy ledwo wiążą koniec z koniec. Wejście do UE Ukrainy ich dobije” – mówi.

Przeczytaj także:

„Ukraina nas zrujnuje”

Jak wynika ze slajdów Vaugarnego, Ukraina ma 40 milionów hektarów ziemi uprawnej, Francja – 28,5 milionów. W Ukrainie 80 procent produkcji rolnej pochodzi z wielkich gospodarstw, nawet po 300 tysięcy hektarów. Większość producentów we Francji stanowią małe i średnie gospodarstwa, do 300 hektarów. Większość ziem uprawnych w Ukrainie to najżyźniejsze na świecie czarnoziemy. Francja ma „jedynie” gleby brunatne.

„Ukraińskie holdingi rolne są nawet 50 razy większe niż największe holdingi europejskie. Jeśli Ukraina wejdzie do Unii, zrujnuje europejskie rolnictwo. Jak przy dopłatach liczonych od areału będziemy w stanie pogodzić rolników, którzy mają 300 hektarów ziemi, z takimi którzy mają 300 tysięcy? Potrzebna byłaby gruntowna reforma wspólnej polityki rolnej” – mówi Vaugarny.

Co jakiś czas Vaugarny wraca do slajdu z listą najpoważniejszych trudności, z którymi mierzą się rolnicy w Europie. Jego zdaniem część z nich to skutek wojny w Ukrainie, a część – polityk Zielonego Ładu:

  • wzrost cen energii elektrycznej, oleju napędowego, nawozów sztucznych, środków ochrony roślin i maszyn;
  • napływ produktów rolnych z Ukrainy, który powoduje spadek cen na rynkach w Europie;
  • ograniczenia w używaniu pestycydów lub wielkości produkcji, narzucane przez rządy lub UE,
  • wymogi ekologiczne co do ugorowania i zazieleniania;
  • coraz większe problemy z nawadnianiem;
  • inne wymogi co do produkcji rolnej w UE, inne wobec produktów importowanych, co kreuje nieuczciwą konkurencję;
  • zmiana wzorów konsumpcji gospodarstw domowych związana ze spadkiem siły nabywczej wynagrodzeń i wysoką inflacją;
  • kolejne umowy o wolnym handlu podpisywane przez UE, m.in. ostatnio z Nową Zelandią oraz Kenią czy wciąż negocjowana umowa z Mercosurem (Argentyna, Brazylia, Paragwaj, Urugwaj) – w efekcie na europejskie rynki trafia tańszy towar z innych regionów świata;
  • „łupieżcze marże” sieci supermarketów, które kupują tanio od rolników, a sprzedają drogo;
  • niekorzystna dla rolników reforma wspólnej polityki rolnej z 2021 roku, która uzależniła część dopłat od realizacji działań prośrodowiskowych i proklimatycznych.

Na domiar złego „oderwane od rzeczywistości i uwiązane na smyczy wielkiego biznesu europejskie elity” planują przyjęcie do UE Ukrainy, która jest jednym z największych na świecie producentów oleju słonecznikowego, pszenicy, kukurydzy i jęczmienia.

„W Ukrainie dominują struktury kapitalistyczne, zarządzane przez międzynarodowy kapitał. W UE dominują małe gospodarstwa rodzinne. To jest nie do pogodzenia” – mówi Vaugarny.

Nie dla przyjęcia Ukrainy do UE, nie dla rozszerzenia UE o Bałkany Zachodnie – to jego postulaty.

„Żerują na mnie sieci handlowe”

Vaugarny jest hodowcą kur, produkuje ekologiczne jajka. Jego kury nie siedzą w klatkach czy stłoczone w otwartych halach na słomie. Mają dostęp do wybiegu i świeżej trawy.

„Produkuję jajka najlepszej jakości, które sprzedaję po 20 centów do skupu. Markety sprzedają je nawet po euro. Ani mnie, ani mojej rodziny na kupowanie takich jajek nie stać” – twierdzi.

Obecni na sali posłowie skrajnie prawicowych partii przeciwnych europejskiej integracji, które od lat podważają sens fundamentalnych dla UE swobód oraz domagają się powtórnej nacjonalizacji wielu gałęzi gospodarki, ze zrozumieniem kiwają głowami.

„Rolnicy ponoszą konsekwencje lewicowo-liberalnych ideologii. Nie czują się słyszani, nie są odpowiednio reprezentowani. Strategia »od pola do stołu« to strategia anty-wzrostu. Boleśnie wpływa na pogorszenie sytuacji rolników i ich rodzin” – komentuje wystąpienie Vaugarnego gospodarz spotkania Jean-Pierre Garraud.

„Nie zostawimy rolników” – zapewnia.

Duszący dym rolniczego protestu: „Tak nie może być”

Tego dnia pod Parlamentem w starej, przerdzewiałej beczce pali się ogień podlewany co chwila rozpałką. Dym jest momentami czarny i duszący.

Protestujący rolnicy stoją w tych oparach, jakby im to nie przeszkadzało. Na grillu obok pieką się kiełbaski. Wzdłuż ulicy sznur zaparkowanych traktorów. Wjazd do Parlamentu jest zablokowany, do budynku można się dostać tylko pieszo.

W tym kolejnym we Francji i w całej Europie, od Litwy po Hiszpanię, proteście biorą udział rolnicy głównie z regionu Grand Est, w granicach którego leży Strasburg. Protest jest dość mały – tydzień wcześniej Brukselę zablokowało ponad tysiąc traktorów.

„Domagamy się zawieszenia polityk Zielonego Ładu, niepodpisywania przez UE kolejnych umów o wolnym handlu, ograniczenia napływu ukraińskiego zboża, powiązania dopłat z dochodami oraz wprowadzenia transparentnych cen. Konsument powinien wiedzieć, jaki procent ceny żywności to marża sieci handlowej, a jaki procent idzie do wytwórcy” – tłumaczy OKO.press protestujący pod Parlamentem Paul Fritsch, rolnik z miejscowości Niedernai, 30 kilometrów od Strasburga.

Paul Fritsch, rolnik z miejscowości Niedernai, 30 kilometrów od Strasburga. Fritsch protestuje niemal bez przerwy od 2019 roku, kiedy UE rozpoczęła planowanie i wdrażanie Europejskiego Zielonego Ładu.
Paul Fritsch protestuje niemal bez przerwy od 2019 roku, kiedy UE rozpoczęła planowanie i wdrażanie Europejskiego Zielonego Ładu. Fot. Paulina Pacuła / OKO.press

Fritsch na protesty przyjeżdża w roboczym kombinezonie. Wielu protestujących ma też żółte kamizelki. Pytam, czy to świadome nawiązanie do ruchu żółtych kamizelek, nieformalnych protestów przeciwko rosnącym kosztom życia oraz elitom politycznym we Francji, które wybuchły w 2018 roku.

„Nie. To obowiązkowe wyposażenie kierowcy we Francji” – mówi.

Fritsch, podobnie jak pozostali protestujący, należy do Coordination Rurale (CR), obok Confédération Paysanne, największego francuskiego związku rolniczego. CR został utworzony w 1991 roku. Reprezentuje zarówno rolników ekologicznych, jak i konwencjonalnych. CR ma sympatie wyraźnie prawicowe, a nawet skrajnie prawicowe. Jego członkowie znani są z zaprzeczania zmianom klimatycznym oraz antyglobalizmu.

Mimo to Fritsch nie chce ujawnić, jakie ma sympatie polityczne. Mówi, że rolnicy chcą rozmawiać ze wszystkimi.

„Interesuje nas tylko to, kto wysłucha naszych postulatów. Nie wspieramy żadnej grupy politycznej” – mówi.

Idealny wyborca skrajnej prawicy

Protestujący w Europie rolnicy mają różne postulaty, ale wiele elementów jest wspólnych. Nie zgadzają się na pełną liberalizację handlu produktami rolnymi z Ukrainą. Protestują przeciwko politykom Europejskiego Zielonego Ładu. Niektórzy nie zgadzają się na rozszerzenie UE. Pod względem produkcji rolnej, Ukraina stanowi ich zdaniem konkurencję, która ich zmiażdży.

„Europejscy rolnicy ledwo wiążą koniec z końcem, a Bruksela wydaje miliardy euro na wsparcie dla Ukrainy. To nie ma sensu. Nie może tak być” – mówi Fritsch.

Jak wynika z danych Eurostatu, europejscy rolnicy – pomimo dopłat, na które idzie aż 40 procent wieloletniego budżetu UE – są wciąż biedniejsi niż osoby pracujące w innych sektorach gospodarki. Dochody z rolnictwa utrzymują się znacznie poniżej średniej dla reszty gospodarki w prawie wszystkich państwach członkowskich: wynoszą 47 proc. średniego wynagrodzenia brutto w UE.

Zdecydowaną większość spośród 9,1 miliona europejskich gospodarstw rolnych, bo aż około 93 procent, stanowią gospodarstwa rodzinne. Są one stosunkowo mniej wydajne niż duże gospodarstwa nierodzinne. Użytkując ponad 60 proc. wszystkich gruntów rolnych w UE i zatrudniając niemal 80 proc. osób pracujących w rolnictwie, odpowiadają tylko za nieco ponad połowę (56 proc.) produkcji rolnej.

Poza tym ponad dwie trzecie europejskich rolników to mężczyźni oraz osoby w wieku co najmniej 55 lat.

Tylko 12 procent europejskich rolników to osoby poniżej 40. roku życia.

Dużo lepiej pod względem wyników finansowych wypadają duże gospodarstwa nierodzinne. Stanowią one 7 proc. wszystkich gospodarstw w UE, a gospodarują aż na 39 proc. gruntów rolnych. Zatrudniając cztery razy mniej ludzi niż gospodarstwa rodzinne (22 proc. pracujących w rolnictwie), odpowiadają niemal za połowę całkowitej produkcji rolnej (44 proc.).

Obserwowanym od lat trendem w europejskim rolnictwie jest spadek liczby małych gospodarstw rodzinnych (o 40 proc. w latach 2005-2020) i wzrost liczby dużych gospodarstw nierodzinnych.

Ale koncentracja własności gruntów oraz spadek liczby gospodarstw rolnych to nie są pozytywne zjawiska.

Im większa produkcja z jednego gospodarstwa, tym mniejsza różnorodność produktów. Im większe uprzemysłowienie produkcji rolnej, tym większa utrata różnorodności biologicznej.

Większość europejskich rolników zmaga się więc z konkurencją ze strony wielkich producentów, którzy produkują żywność gorszej jakości. Problemem jest też nieuczciwa zdaniem rolników konkurencja ze strony importerów tańszych produktów spoza UE. Stąd niechęć do umów o wolnym handlu. Problemem wsi jest też brak wymiany pokoleniowej i wyludnianie.

Skrajna prawica bierze los rolników na sztandary

Polityki Zielonego Ładu, wprowadzane od 2019 roku, wchodziły w życie przede wszystkim głosami socjalistów i demokratów z grupy S&D, Zielonych, Lewicy, liberałów oraz centroprawicy. Za fragmentami Europejskiego Zielonego Ładu głosowały też partie eurosceptyczne z grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (gdzie jest PiS i Suwerenna Polska). Jedyną grupą, która była zawsze przeciw, jest zrzeszająca skrajną prawicę grupa Tożsamość i Demokracja, na zaproszenie której Pierre Vaugarny wystąpił z prelekcją w Parlamencie.

Dziś to właśnie skrajna prawica ma największe nadzieje, że protesty rolników przyniosą jej polityczne zyski.

Skrajna prawica oferuje proste, populistyczne narracje.

  • Globalne ocieplenie to wymysł i nie ma sensu się nim przejmować.
  • Europejski Zielony Ład to ekstremistyczna ideologia, która na pierwszym miejscu stawia ptaszki i motylki, a nie interes ludzi.
  • Ludzie od zawsze zabijają zwierzęta do jedzenia. Jaka różnica, czy jest to robione humanitarnie.

Takimi hasłami skrajna prawica trafia do części protestujących rolników.

Przed nadchodzącymi wyborami do Parlamentu Europejskiego media społecznościowe partii skrajnie prawicowych pełne są wpisów dotyczących protestów rolników.

„W imię niczym uzasadnionego ekologizmu całe sektory gospodarki, od uprawy roślin po hodowlę zwierząt, cierpią i są zagrożone upadkiem” – pisze na platformie X Marco Zanni, szef grupy ID oraz przewodniczący delegacji Legi Salviniego do PE. Zanni podkreśla: „Negatywne efekty forsowanej przez Ursulę von der Leyen polityki Zielonego ładu są dziś oczywiste”.

View post on Twitter

„Nasza odpowiedź na protesty rolników jest jednoznaczna: UE musi ponownie rozważyć swoje podejście do regulacji rolnictwa. Potrzebujemy natychmiastowego wstrzymania polityk Zielonego Ładu” – to Gunnar Beck, drugi wiceprzewodniczący grupy ID, szef delegacji parlamentarnej Alternatywy dla Niemiec.

„Urojone i ekstremistyczne zielone zasady narzucone przez Brukselę na rolnictwo powodują ogromne szkody. Czas, aby ktoś to wreszcie zauważył. Rolnicy nie mogą liczyć na pomoc Unii Europejskiej" – to Marco Campomenosi, także członek ID z włoskiej Legi Salviniego.

„Podczas gdy w Paryżu Macron kłamie i zapewnia, że broni interesu rolników, to w Brukseli jego przyjaciele wciąż negocjują tak niekorzystne dla rolników umowy o wolnym handlu, jak ta z Mercosurem. Nie możemy się doczekać 9 czerwca [to dzień wyborów europejskich], aby położyć kres temu oszustwu!” – to jeden z wielu tego rodzaju wpisów na koncie Frontu Narodowego na platformie X.

View post on Twitter

Protesty rolników. Mainstream traci poparcie

W sytuacji rozlewających się po Europie protestów rolników polityczny mainstream znalazł się w trudnej sytuacji. Chociażby z tego powodu, że wprowadzał w życie niepopularne wśród rolników rozwiązania. To dlatego mało kto ma dziś odwagę otwarcie stać za politykami Zielonego Ładu. Grupy polityczne prześcigają się w przekonywaniu, kto bardziej przestrzegał, że na Zielonym Ładzie nie mogą ucierpieć rolnicy.

Widać to już w najnowszych sondażach.

W zbliżających się wyborach do europarlamentu najwięcej mandatów stracą liberałowie i Zieloni. Socjaldemokracja jakoś sobie radzi i ma szansę na utrzymanie liczby mandatów w parlamencie następnej kadencji. Najbardziej rośnie za to poparcie dla partii prawicowych i skrajnie prawicowych.

Zrzeszające eurosceptyków i nacjonalistów dwie grupy w PE: grupa Europejskich Konserwatystów i Reformatorów oraz grupa Tożsamość i Demokracja mogą zdobyć nawet po 20-30 mandatów więcej niż mają dziś. Jeśli się połączą, a takie rozmowy są prowadzone, mogą stać się największą grupą w Parlamencie Europejskim.

Centroprawica z Europejskiej Partii Ludowej też utrzymuje poparcie. Ale to głównie dlatego, że

EPL już od kilku miesięcy – w wielu tematach, także migracji – mówi językiem skrajnej prawicy.

Polityczne kierownictwo grupy, do której należy m.in. Platforma Obywatelska oraz PSL z Polski, zdało sobie sprawę z negatywnych efektów, które dla ugrupowań z tej partii nieść może głosowanie nad kolejnymi elementami Europejskiego Zielonego Ładu. Jednym z dzwonków alarmowych są właśnie protesty rolników. To dlatego EPL zbojkotowała jedno z głosowań Europejskiego Zielonego Ładu już w lipcu 2023 roku (dyrektywę o odnowie zasobów naturalnych), czym wzbudziła wściekłość ze strony partnerów z S&D oraz liberałów z Odnowić Europę.

Niemiecki polityk Manfred Weber, który przewodniczy Europejskiej Partii Ludowej, miał wezwać europosłów ze swojej grupy do zagłosowania przeciwko przyjęciu dyrektywy o odnowie zasobów naturalnych. Ostatecznie legislacja przeszła, ponieważ w Parlamencie Europejskim zabronione jest stosowanie dyscypliny partyjnej.

W ramach przedwyborczej strategii partie z grupy Europejskiej Partii Ludowej komunikują, że bioróżnorodność, przeciwdziałanie zmianom klimatu i transformacja gospodarki są potrzebne, ale – jak pokazują protesty rolników – wdrażanie Europejskiego Zielonego Ładu poszło „za szybko i za daleko”.

„Polityka rolna nie może być podporządkowana polityce środowiskowej (...) Europejska Partia Ludowa jest za ochroną bioróżnorodności, wód, dobra zwierząt hodowlanych. Musimy radzić sobie z tymi wyzwaniami. Ale nie możemy wcielać w życie ideologicznych rozwiązań. Musimy opierać tworzone przez nas polityki na fachowych ekspertyzach i argumentach” – tak podczas debaty o sytuacji rolników 7 lutego w Parlamencie Europejskim mówił Manfred Weber, szef EPL.

Zielony Ład to polityka ideologiczna? To przecież hasło wyjęte z ust polityków skrajnej prawicy.

Chadecy i liberałowie jako nawróceni obrońcy rolników

Protestujący w Europie rolnicy skarżą się na bolesne dla nich skutki wojny w Ukrainie. Przede wszystkim wzrost kosztów produkcji oraz napływ produktów rolnych z Ukrainy, który wpływa na obniżenie cen produktów rolnych na europejskich rynkach. Ale za winnego trudności uważają też Europejski Zielony Ład oraz przeprowadzoną po pandemii reformę wspólnej polityki rolnej.

Masowo wychodzą teraz na ulice, bo mają nadzieję, że łatwiej będzie im wpłynąć na polityków tuż przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Protesty rolników odbywają się we Francji, Belgii, Holandii, Rumunii, Polsce i na Litwie.

Od forsowania polityk Europejskiego Zielonego Ładu ostrożnie odżegnać próbują się też liberałowie z grupy Odnowić Europę (Renew Europe).

„Jak wiecie, grupa Odnowić Europę od wielu lat przoduje w wysiłkach na rzecz budowy zrównoważonej przyszłości oraz pracy na rzecz rolników (...) Jeśli zielona transformacja ma być sukcesem, to rolnicy muszą być częścią rozwiązania (...) Rolnicy nie powinni być przygniatani wymogami biurokratycznymi" – mówiła 7 lutego 2024 roku w trakcie debaty na temat sytuacji rolników w Parlamencie Europejskim Valérie Hayer, szefowa grupy Odnowić Europę, europosłanka francuskiej partii Odrodzenie prezydenta Emmanuel Macrona.

Hayer wezwała też do tego, by „europejscy politycy skończyli z protekcjonalnym traktowaniem rolników i odgórnym ustalaniem polityk, które są dla rolników obciążeniem”. Jej zdaniem, wszelkie polityki dotyczące rolnictwa powinny się wykuwać w „strukturalnym dialogu”, w którym rolnicy uczestniczą jako strona.

Ostatni obrońcy Zielonego Ładu

W obronie Zielonego Ładu oraz reformy wspólnej polityki rolnej stają jedynie socjaldemokraci z grupy S&D, do której należy także polska Lewica.

„Rolnicy zmagają się dziś z dramatycznym wzrostem kosztów produkcji oraz dramatycznymi konsekwencjami zmian klimatu. Ale przezwyciężenie tego kryzysu może się udać tylko dzięki udziałowi UE. A nie poprzez renacjonalizację rolnictwa, którą postulują partie skrajnej prawicy (...) Nadchodzące wybory do Parlamentu Europejskiego nie mogą być wykorzystane do forsowania negacjonistycznych i protekcjonistycznych polityk, których chce skrajna prawica (...) Problemy w rolnictwie nie mogą być wykorzystywane do zaprzeczania potrzebie walki ze zmianami klimatu. Nie mogą też na tym ucierpieć umowy z krajami trzecimi (...) Musimy jednak zagwarantować, że produkcja z tych krajów będzie obwarowana tymi samymi wymogami, które dotyczą rolników europejskich” – mówiła Iratxe García Pérez, europosłanka z hiszpańskiej partii socjalistycznej PSOE, przewodnicząca frakcji Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów (S&D) podczas debaty na temat sytuacji rolników w PE.

Zieloni także bronią Zielonego Ładu. Mówią o tym, że to, co tak bardzo utrudnia życie rolnikom, to nie zasady Europejskiego Zielonego Ładu, ale nieuczciwa konkurencja ze strony wielkich, przemysłowych graczy, którzy zgarniają nawet 80 proc. dopłat bezpośrednich. Protesty rolników to ich zdaniem skutek nierównowagi rynkowej.

„Jak się słucha dziś skrajnej prawicy, konserwatystów, liberałów to się okazuje, że winą za problemy rolników należy obarczyć Europejski Zielony Ład. Ale to nieprawda. Rolnicy tkwią między młotem a kowadłem. Z jednej strony właściciele gruntów, producenci ziaren, giganty chemiczne, producenci sprzętu i banki. Z drugiej – sieci handlowe, które mają tak mocną pozycję na rynkach, że negocjują ceny poniżej kosztów produkcji. A do tego jeszcze fakt, że większość dopłat bezpośrednich ze wspólnej polityki rolnej trafia do kieszeni gigantów agrobiznesu, a nie rolników. To tak, jakby dofinansowywać produkcję Ikei i twierdzić, że to warsztat ręcznej stolarki” – mówił podczas debaty na temat sytuacji rolników w PE Philippe Lamberts, europoseł z Belgii, szef parlamentarnej frakcji Zielonych / Wolne Przymierze Europejskie.

Protesty rolników. Potrzebne reformy

Bez wątpienia protesty rolników staną się, obok kwestii migracji oraz bezpieczeństwa, dominującym tematem zbliżającej się kampanii do Parlamentu Europejskiego. I wiele wskazuje na to, że większe szanse na zbicie politycznego kapitału na nich ma skrajna prawica. Polityczny mainstream usiłuje się jakoś ratować. Mało kto gotów jest politycznie umierać za Zielony Ład.

Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen sama zdecydowała w połowie lutego o wycofaniu z Parlamentu Europejskiego jednej z kluczowych dyrektyw Europejskiego Zielonego Ładu – dyrektywy wprowadzającej limity użycia pestycydów. Stwierdziła, że w obliczu takiego sprzeciwu (Parlament Europejski zagłosował przeciwko dyrektywie), „nie jest to dobry moment” na wdrożenie tego prawa.

W ogłoszonej 6 lutego strategii na rzecz realizacji celów emisji CO2 do 2040 roku, pomimo początkowych deklaracji, Komisja Europejska nie umieściła też wprost odniesienia do rolnictwa. KE podkreśliła kluczową rolę dekarbonizacji elektroenergetyki i transportu. O rolnictwie wspominano tylko, że "może również odegrać kluczową rolę w transformacji”.

“Nie teraz, planeto – mamy wybory” – skomentował to, nieco złośliwie, portal Politico.

Tymczasem zarówno Europejski Zielony Ład, jak i reforma wspólnej polityki rolnej z 2020 roku, to kluczowe polityki, które miały odpowiadać na ważne wyzwania. Takie, którym trzeba stawić czoła: zabójcze dla nas zmiany klimatu i gigantyczna degradacja środowiska naturalnego, która zagraża przetrwaniu ekosystemów.

Kiedy w 2019 roku ogłaszano Europejski Zielony Ład, wielu komentatorów mówiło o tym, że przez lata Unia Europejska nie zdecydowała się na tak ambitne i wizjonerskie działania.

Celem polityk Europejskiego Zielonego Ładu jest modernizacja europejskiej energetyki, przemysłu, transportu i rolnictwa. Tak, by ograniczyć negatywny wpływ na klimat i bioróżnorodność oraz zagwarantować przetrwanie kolejnym pokoleniom. Chodzi o:

  • przekształcenie UE w zasobooszczędną gospodarkę, która w 2050 roku osiągnie zerowy poziom emisji gazów cieplarnianych;
  • odbudowę zniszczonych przez człowieka ekosystemów;
  • choć częściowe przywrócenie bioróżnorodności.

Tu mają źródło kluczowe polityki Zielonego Ładu. Takie, które zobowiązują rolników do ograniczenia używania pestycydów, nawozów sztucznych, środków ochrony roślin czy nakładają konieczność przeznaczania części gruntów na uprawę ekologiczną lub ostoję bioróżnorodności: ugory, łąki, zagajniki, stawy, tzw. strefy buforowe między polami.

Podobnie było z przeprowadzoną w 2021 roku reformą wspólnej polityki rolnej. Jej celem było większe powiązanie płatności bezpośrednich z celami środowiskowo-klimatycznymi.

Wspólna polityka rolna została wyposażona w nową zasadę tzw. wzmocnionej warunkowości.

Zamiast zwykłych dopłat do areału czy wielkości produkcji, wzmocniono powiązanie dopłat z realizacją działań proklimatycznych, prośrodowiskowych oraz mających na celu dobrostan zwierząt. Rolnicy, aby dostać dopłaty, muszą podejmować faktyczne działania mające na celu poprawę swojego gospodarowania.

Np. 25 procent dopłat bezpośrednich powiązano z realizacją tzw. ekoschematów. To działania, określone przez rząd w drodze negocjacji z Komisją Europejską, które prowadzą do osiągnięcia celów Zielonego Ładu.

Ale ta nowa konstrukcja Wspólnej Polityki Rolnej wymaga od rolników podejmowania innowacyjnych działań i kreatywności. Protestujący skarżą się na te zmiany. Domagają się, by europejska polityka rolna zakładała dopłaty uzależnione od dochodu – im mniej rolnik zarabia, tym więcej dostaje.

Czy Europa przegra Zielony Ład?

W kontekście nadchodzących wyborów pojawia się więc jedno, kluczowe pytanie. Co dalej z Europejskim Zielonym Ładem, którego wdrażanie właściwie dopiero co się zaczęło?

Biorąc pod uwagę obecne nastroje społeczne prawdopodobne jest, że padnie ofiarą wyborów. Protesty rolników szybko się nie zakończą. Od politycznego kształtu instytucji UE, który wyłoni się po wyborach, zależeć będzie, czy Europa wróci do jego realizacji. Sądząc po sondażach, które większość dają dziś prawicy, może to być trudne.

;

Udostępnij:

Paulina Pacuła

Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.

Komentarze