Powołany przez Andrzeja Dudę sędzia SN Kamil Zaradkiewicz kwestionował niezawisłość sądu obsadzonego sędziami powołanymi w PRL. Rzecznik generalny TSUE Michal Bobek całkowicie odrzucił jego argumentację. Wyraził też wątpliwość, czy "sam sędzia odsyłający został prawidłowo powołany"
8 lipca Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej przedstawił opinię rzecznika generalnego Michala Bobeka w sprawie C-132/20 z pytań prejudycjalnych skierowanych 10 marca 2020 roku przez zasiadającego w Sądzie Najwyższym Kamila Zaradkiewicza.
Zaradkiewicz został powołany do SN w 2018 roku przez prezydenta Andrzeja Dudę w procedurze z udziałem nowej Krajowej Rady Sądownictwa. Jego nominację aktywnie popierał Zbigniew Ziobro; sprzeciwiała się jej Krystyna Pawłowicz. W 2020 roku był "komisarzem" w Sądzie Najwyższym, odpowiedzialnym za przeprowadzenie głosowania na Zgromadzeniu Ogólnym sędziów Sądu Najwyższego, które wybierało kandydatów na urząd Pierwszego Prezesa SN.
Swoje pytania prejudycjalne skierował po głośnym wyroku TSUE z 19 listopada w odpowiedzi na pytania Sądu Najwyższego oraz uchwale trzech "starych" izb SN, które ten wyrok zastosowały.
Zaradkiewicz zapytał TSUE, czy sąd obsadzony sędziami powołanymi przed 2018 rokiem, czyli przed powstaniem nowej Krajowej Rady Sądownictwa, spełnia kryterium niezawisłego sądu w rozumieniu prawa unijnego. Podnosił, że przed 2018 rokiem sędziowie byli powoływani w procedurze, w której brała udział poprzednia KRS lub Rada Państwa Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Zaradkiewicz zarzucał, że "stara KRS" działała w składach wynikających z wykładni starej ustawy o KRS, którą TK kierowany przez Julię Przyłębską uznał za niekonstytucyjną.
W opinii z 8 lipca rzecznik generalny TSUE ocenił, że
"fakt, iż niektórzy sędziowie zostali po raz pierwszy powołani do pełnienia urzędu sędziego w okresie PRL, nie pozwala sam w sobie na podważenie niezawisłości tych sędziów obecnie".
A także, że "nie istnieje żadna konkretna przesłanka, która wskazywałaby na ewentualny brak niezawisłości sędziów, którzy wydali zaskarżony wyrok".
Sprawę rozstrzygnie Wielka Izba TSUE. Wyrok poznamy za kilka miesięcy.
Zaradkiewicz zadał pytania na kanwie rozstrzygnięcia skargi kasacyjnej dotyczącej kredytów hipotecznych. Sprawę w drugiej instancji rozstrzygnęli sędziowie Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu. Zaradkiewicz kwestionował niezawisłość sądu w rozumieniu prawa unijnego - ze względu na nominacje sędziowskie składu sędziów.
W sprawie przed TSUE stanowisko przedstawił Rzecznik Praw Obywatelskich, który argumentował, że w rzeczywistości w pytaniu nie chodzi o interpretację prawa unijnego, a sąd je zadający - Zaradkiewicz orzekający w składzie jednoosobowym w Izbie Cywilnej SN - działał w złej wierze i chciał nadużyć procedury prejudycjalnej do osiągnięcia celu sprzecznego z prawem Unii Europejskiej, czyli do pozbawienia skuteczności wyroku TSUE z 19 listopada 2019 roku.
W tym słynnym wyroku TSUE przedstawił kryteria niezawisłego sądu, które obejmują procedurę powoływania sędziów, w tym fakt, czy brała w niej udział niezależna, czy upolityczniona rada sądownictwa opiniująca sędziów.
W ocenie RPO, Zaradkiewicz zadał pytanie, żeby
Również Komisja Europejska w przedstawionym w sprawie stanowisku argumentowała, że Zaradkiewicz został powołany w okolicznościach, w których mogło dojść do rażącego naruszenia przepisów państwa członkowskiego mających zastosowanie w dziedzinie powołań sędziowskich.
Rzecznik generalny TSUE Michal Bobek w opinii z 8 lipca argumentuje, że TSUE, oceniając, czy można odpowiedzieć na pytanie prejudycjalne, ocenia, czy zadał je organ, który spełnia kryteria niezależnego sądu, a nie konkretna osoba.
Wskazał, że TSUE analizuje, czy instytucja niezależna pod względem strukturalnym i instytucjonalnym. "Decydujące w tym względzie są charakter, pozycja i funkcjonowanie tego organu w instytucjonalnych ramach państw członkowskich" - wyjaśnił rzecznik generalny TSUE.
Przypomniał jednak, że TSUE może dokonywać oceny poszczególnych sędziów, a "ewentualne uchybienia w procedurze powołania sędziego, który wystąpił z odesłaniem w omawianej sprawie, lub jego osobiste i zawodowe powiązania z Ministrem Sprawiedliwości będącym zarazem Prokuratorem Generalnym, mogłyby natomiast doprowadzić do stwierdzenia naruszenia art. 19 ust. 1 TUE lub art. 47 karty praw podstawowych. Jednak o ile cała instytucja sądowa nie została »przejęta«, w którym to przypadku nie mogłaby być już uznawana za sąd, takie ewentualne uchybienia nie powinny automatycznie przesądzać o niedopuszczalności postanowienia odsyłającego, z którym wystąpił sąd najwyższy państwa członkowskiego".
Wyjaśnił też, że przyjęta przez niego propozycja ma charakter konceptualny, a sam ma wątpliwości co do prawidłowości powołania Kamila Zaradkiewcza na sędziego Sądu Najwyższego.
"47. Zgadzam się z Komisją co do wyniku badania kwestii dopuszczalności wniosku, choć z odmiennych powodów. W istocie powody, które skłoniły mnie do przyjęcia takiego stanowiska, mają charakter nie poszlakowy, jak te, które sugeruje Komisja, lecz bardziej konceptualny. Proponowana przeze mnie odpowiedź praktycznie nie wiąże się z oceną tego, czy sam sędzia odsyłający został prawidłowo powołany – co do czego mam poważne wątpliwości. W moim przekonaniu analiza spełnienia przesłanki dotyczącej tego, czy mamy do czynienia z »sądem«, zawsze była i nadal powinna być oceniana w odniesieniu do samego organu, a nie w odniesieniu do osób zasiadających w organie, który wystąpił z wnioskiem" - wyjaśnił rzecznik generalny TSUE.
Rzecznik generalny Bobek przeszedł następnie do merytorycznej odpowiedzi na pytania Zaradkiewicza.
Ocenił, że postawiony przez Zaradkiewicza problem, czy można ocenić, że wszyscy sędziowie przez charakter swojego powołania nie mogą obsadzić składu sędziowskiego, który będzie w myśl prawa unijnego niezależny "wydaje się opierać na nie w pełni kompletnej lekturze wyroku" TSUE z 19 listopada 2019 roku.
Bobek wskazał, że Zaradkiewicz skupił się tylko na jednym aspekcie tego wyroku, a przemilczał kontekst i cel dokonywania oceny niezawiłości sądu.
Następnie rzecznik generalny TSUE przypomniał, że przy ocenie niezawisłości sądu należy rozważyć wszystkie istotne elementy, zarówno formalne, jak i instytucjonalne, a także specyficzne dla danej sprawy. Zaznaczył, że tych elementów nie można oceniać samych w sobie i w oderwaniu od kontekstu, ale badać je łącznie na tle rozległego krajobrazu prawnego i instytucjonalnego.
Posłużył się obrazową metaforą: "(Nie)zależność jest z definicji relacyjna: jest to niezależność lub zależność od czegoś lub kogoś.
A zatem, mówiąc metaforycznie, ocena niezawisłości nie może ograniczać się do mikroskopijnego zbadania jednego plasterka kiełbasy, bez uwzględnienia pozostałej części pęta, sposobu i zwykłego miejsca jej przechowywania, jej położenia względem innych przedmiotów leżących w spiżarni i związku z nimi, przy jednoczesnym nonszalanckim ignorowaniu faktu, że w rogu pomieszczenia czai się całkiem spory drapieżnik".
Odnosząc się do pytania Zardakiewcza - czy sędziowie powołani w reżimie komunistycznym przez Radę Państwa mogą obsadzać sąd uznawany dziś w świetle prawa UE za niezawisły? - rzecznik generalny TSUE ocenił, że argumenty przedstawione przez Zaradkiewicza za tym, że tacy sędziowie nie spełniają unijnych kryteriów, mają charakter polityczny.
"Przedstawiając pewną polityczną wizję świata jako argumentację prawną, sąd odsyłający zdaje się sugerować coś, co w rzeczywistości wymagałoby działania z mocą wsteczną albo sprowadzałoby się do niczym niepopartych aluzji" - ocenił rzecznik generalny TSUE.
Przypomniał, że standardy prawa unijnego nie dotyczą sytuacji sprzed wstąpienia Polski do UE w 2004 roku. "Nie rozumiem, w jaki sposób zasady i standardy wynikające z art. 19 ust. 1 TUE lub z art. 47 karty praw podstawowych można by zastosować do powołań sędziowskich dokonanych w Polsce przed 1989 r., bez działania jednocześnie z mocą wsteczną.(...) Problem niezawisłości na podstawie art. 19 ust. 1 TUE lub art. 47 karty praw podstawowych mógłby zatem ewentualnie pojawić się, gdyby przepisy krajowe, do których odnosi się sąd odsyłający, mogły nadal, mimo że nie obowiązują już od kilkudziesięciu lat, wywoływać pewne skutki obecnie."
Bobek skrytykował założenie Zaradkiewicza, że sędziowie powołani w okresie komunistycznym są z definicji „na zawsze naznaczeni” ze względu na samo powiązanie z poprzednim reżimem oraz z powodu, że nigdy nie zostali powołani ponownie i nie złożyli nowego ślubowania sędziowskiego w odniesieniu do przestrzegania wartości państwa demokratycznego.
Wyjaśnił, że istotą dokonywania testu "niezwisłego sądu" jest ocena tego, czy ze względu na wszystkie okoliczności, budzi on w jednostkach, których sprawe rozstrzyga, uzasadnione i rzeczywiste wątpliwości co do niezawisłości i bezstronności sędziego.
Rzecznik generalny TSUE zauważył też, że "w historii każdego kraju zdarzają się momenty konstytucyjne, w których są wymagane różne wybory dotyczące kształtu ustrojowego nowych instytucji państwowych i ich składu osobowego. Dokonując wyboru ustrojowego ponad trzydzieści lat temu, Polska, wraz z wieloma innymi krajami Europy Środkowej, opowiedziała się za ciągłością. W następstwie tego wyboru sędziowie powołani w Polsce w ramach poprzedniego systemu skorzystali z uznania ich na dwóch poziomach – zarówno na poziomie krajowym, jak i na szczeblu Unii". A sytuacja ta została uznana przez instytucje Unii za zgodną z prawem unijnym i w kontekście przystąpienia Polski do Unii Europejskiej.
Rzecznik generalny TSUE przestrzegł, że każda decyzja sądowa, która spowodowałaby nieważność orzeczeń wydanych przez sędziego, który został po raz pierwszy powołany do pełnienia urzędu sędziego w okresie PRL‑u, byłaby zbliżona do przyjęcia nowego środka lustracyjnego.
Zaznaczył też, że "żaden z przepisów prawa Unii nie pozwala Trybunałowi na kontrolę sposobu, w jaki państwa członkowskie przed ich przystąpieniem do Unii uporały się z dziedzictwem politycznym, prawnym i administracyjnym poprzedniego reżimu".
Dlatego rzecznik generalny TSUE ocenił, że "fakt, iż niektórzy sędziowie zostali po raz pierwszy powołani do pełnienia urzędu sędziego w okresie PRL, nie pozwala sam w sobie na podważenie niezawisłości tych sędziów obecnie."
Drugi zarzut Zaradkiewicza dotyczył sędziów powołanych przez starą Krajową Radę Sądownictwa w składzie, który wynikał z wykładni przepisów starej ustawy o KRS, którą TK pod kierownictwem Julii Przyłębskiej uznał za niekonstytucyjną.
Rzecznik generalny ocenił, że"Kwestie wskazane przez Trybunał Konstytucyjny w orzeczeniu K 5/17 z dnia 20 czerwca 2017 r. dotyczyły długości kadencji niektórych członków KRS, która jest jednym z organów uczestniczących w procesie nominacji sędziowskich. Ustalenia Trybunału Konstytucyjnego wydają się mieć w większości charakter techniczny, przynajmniej jeśli spojrzeć na nie przez pryzmat art. 19 ust. 1 TUE i art. 47 karty praw podstawowych.
Ani sąd odsyłający, ani rząd polski nie przedstawiły w ramach niniejszego postępowania żadnych konkretnych i jasnych wyjaśnień przemawiających za przyjęciem odmiennego stanowiska. Zapytany o to na rozprawie rząd polski wskazał, że jego zdaniem nieprawidłowość w składzie KRS nie wywoływała automatycznie skutków w zakresie ważności uchwał tego organu podjętych w latach 2000–2018. Pozostaje także niejasne, w jaki sposób ustalenie Trybunału Konstytucyjnego mogłoby mieć wpływ na publiczne postrzeganie niezawisłości trzech sędziów, o których mowa".
Według Bobeka, w przypadku trzech sędziów Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu, których dotyczy pytanie Zaradkiewicza, nie można ustalić żadnego "motywu, środków i możliwości" przemawiających na rzecz potencjalnego braku ich niezawisłości. "Nie istnieje żadna konkretna przesłanka, która wskazywałaby na ewentualny brak niezawisłości sędziów, którzy wydali zaskarżony wyrok" - podsumował swoje rozważania Michal Bobek.
Pisze o praworządności, demokracji, prawie praw człowieka. Współzałożycielka Archiwum Osiatyńskiego i Rule of Law in Poland. Doktor nauk prawnych.
Pisze o praworządności, demokracji, prawie praw człowieka. Współzałożycielka Archiwum Osiatyńskiego i Rule of Law in Poland. Doktor nauk prawnych.
Komentarze