To pierwsze ostateczne orzeczenie nowej Izby SN jako sądu II instancji, uznające specjalnych rzeczników dyscyplinarnych powołanych przez ministra Adama Bodnara za legalnych. I cios w „egzekutorów” Ziobry, czyli Schaba, Radzika i Lasotę oraz w neo-KRS, które bierze ich w obronę.
To ważne orzeczenie Izba Odpowiedzialności Zawodowej SN wydała we wtorek 19 listopada 2024 roku. Nie pozostawia ono wątpliwości, że powołani przez ministra sprawiedliwości Adama Bodnara rzecznicy dyscyplinarni ad hoc są powołani zgodnie z prawem i nie są oni sprzeczni z Konstytucją.
Ich celem jest wygaszenie represji wobec sędziów, które rozkręcili za władzy PiS rzecznicy dyscyplinarni ministra Zbigniewa Ziobry. Czyli główny rzecznik Piotr Schab, Michał Lasota i Przemysław Radzik. Rzecznicy ad hoc przejmują od nich dyscyplinarki o charakterze represyjnym i je wygaszają.
Mają też drugie zadanie. Rozliczenie tych nominatów ministra Ziobry w sądach, którzy sprzeniewierzyli się prawu i przysiędze sędziowskiej. Legalność rzeczników dyscyplinarnych Bodnara kwestionują Schab i jego zastępcy oraz neo-KRS.
Wydane teraz prawomocne orzeczenie nowej Izby SN nie pozostawia wątpliwości. Minister sprawiedliwości może powoływać swoich rzeczników ad hoc. I mogą oni przejmować dyscyplinarki od Schaba, Radzika i Lasoty. Po ich przejęciu „egzekutorzy” Ziobry – tak mówią o nich sędziowie – nie mają już prawa podejmować żadnych czynności w tych dyscyplinarkach.
Nowa Izba uznała też, że nie ma potrzeby zadawać pytania do TK Przyłębskiej – jak chciała neo-KRS – o zgodność z Konstytucją uprawnienia ministra sprawiedliwości do powoływania rzeczników ad hoc.
To orzeczenie wydał legalny trzyosobowy skład orzekający – legalni sędziowie SN Wiesław Kozielewicz i Barbara Skoczkowska oraz ławnik Radosław Jeż.
Jak dotąd minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał 5 rzeczników dyscyplinarnych ad hoc. Na początku roku zostali nim sędzia Włodzimierz Brazewicz z Gdańska i Grzegorz Kasicki ze Szczecina. Ich zadaniem jest przejmowanie dyscyplinarek, które niezależnym sędziom zakładali na masową skalę rzecznicy dyscyplinarni ministra Ziobry (minister Bodnar ich nie odwołał, bo nie chce przerywać ich kadencji).
Do tej pory Brazewicz i Kasicki przejęli ponad 80 dyscyplinarek wytoczonych takim sędziom jak Waldemar Żurek, Paweł Juszczyszyn, Igor Tuleya, czy Piotr Gąciarek.
Rzecznicy Ziobry się jednak zbuntowali. Odmówili wydania akt spraw. Do akcji wkroczyła więc Prokuratura Krajowa, która zrobiła przeszukanie w ich siedzibie i przejęła akta. W efekcie, wobec Schaba, Radzika i Lasoty prokuratura skierowała do nowej Izby wnioski o uchylenie immunitetów, bo chce im postawić zarzuty karne.
Rzecznicy Ziobry nadal jednak odmawiają współpracy i odwołują się – choć nie mogą – od wszystkich orzeczeń w sprawach dyscyplinarnych, w których uniewinnia się sędziów lub umarza sprawy (na wniosek rzeczników ad hoc).
Wspiera ich w tym neo-KRS, która też się odwołuje, bo też kwestionuje legalność rzeczników ad hoc. Nie jest jednak w tym konsekwentna, bo skarży tylko orzeczenia na korzyść sędziów, którzy mocno bronili praworządności. I tak odwołała się od orzeczenia ws. sędziego Macieja Ferka, czy Waldemara Żurka.
Ich sprawy umorzył sąd dyscyplinarny I instancji, bo rzecznicy ad hoc cofnęli wnioski o ich ukaranie złożone jeszcze przez rzeczników dyscyplinarnych Ziobry. Sprawy czekają na rozpoznanie przez nową Izbę.
Ws. Żurka doszło jednak do paradoksu. Bo jego sprawę ma rozpoznać skład orzekający na czele z neosędzią SN Marią Szczepaniec. Tą samą, na którą sędzia Żurek złożył zawiadomienie do Prokuratury Krajowej za podszywanie się pod funkcję sędziego SN i niedawno wszczęto w tej sprawie śledztwo.
Na zdjęciu u góry skład orzekający nowej Izby, który wydał orzeczenie. W środku siedzi legalny sędzia SN Wiesław Kozielewicz, obok legalna sędzia SN Barbara Skoczkowska, a po prawej siedzi ławnik Radosław Jeż. Fot. Mariusz Jałoszewski.
Minister Bodnar powołał też kolejnych rzeczników ad hoc, którzy mają rozliczyć nominatów władzy PiS w wymiarze sprawiedliwości. To:
Ważne ostateczne orzeczenie, przesądzające o legalności rzeczników dyscyplinarnych ad hoc ministra Bodnara, nowa Izba SN wydała na kanwie sprawy dyscyplinarnej wytoczonej sędzi Monice Frąckowiak z Poznania. Sędzia jest związana z Iustitią i mocno angażowała się w obronę praworządności. Ostro krytykowała zmiany Ziobry w sądach, których celem było przejęcie nad nimi kontroli. Spotykała się też z obywatelami, jeździła na festiwal Owsiaka Pol’and’Rock.
Dlatego jako jedna z pierwszych w Polsce trafiła na cel powołanych w połowie 2018 roku – przez ministra Ziobrę rzeczników dyscyplinarnych – Piotra Schaba i jego zastępców Michała Lasotę i Przemysława Radzika. Nie postawiono jej jednak zarzutów za to co mówiła o „reformach” Ziobry, ale celowo znaleziono inny pretekst, żeby w nią uderzyć.
Sprawdzono, jak załatwia sprawy w sądzie i w 2019 roku postawiono jej zarzuty za spóźnienia w pisaniu uzasadnień do wyroków. Frąckowiak była też jednym z celów afery hejterskiej. Ta dyscyplinarka miała być wykorzystana do uderzenia w sędzię. Przemysław Radzik, który postawił jej zarzuty, pisał w mailach, że Frąckowiak trafi na „grill”.
Sędzia miała zaległości w pisaniu uzasadnień do wyroków. Ale w ten sposób można, by ukarać niemal wszystkich sędziów w Polsce, bo są oni zawaleni sprawami i nie wyrabiają się z ich załatwianiem. Rzecznicy trałowali też referaty innych sędziów, by za spóźnienia również w nich uderzyć.
Ale szybko porzucili ten zawoalowany sposób represji. Bo okazało się, że spóźnienia miał też ówczesny przewodniczący neo-KRS Leszek Mazur. A potem na jaw wyszło, że uzasadnień do wyroków w terminie nie pisał nawet zastępca rzecznika dyscyplinarnego Przemysław Radzik. Zaś drugi zastępca Michał Lasota miał spore zaległości jako sędzia w załatwianiu spraw. Sąd nawet dwa razy przyznał obywatelom odszkodowanie za przewlekłość. Z tego powodu jednemu ze skazanych za czyn pedofilskich upiekła się jedna kara. Im dyscyplinarek za to nikt nie zrobił.
Rzecznicy dyscyplinarni ministra Ziobry potem nie szukali już byle pretekstu do ścigania sędziów znanych z obrony praworządności. Ścigali ich już za wszystko, co nie podobało się władzy – stosowanie prawa europejskiego, krytyczne wypowiedzi w mediach, spotkania z obywatelami, czy odważne wyroki. Rekordzistą w dyscyplinarkach był sędzia Waldemar Żurek z Krakowa, miał ich 23.
W sprawie dyscyplinarki wobec sędzi Moniki Frąckowiak za władzy PiS nie zapadł żaden wyrok. Bo najpierw rzecznicy Ziobry długo trzymali sprawę. Ponad 4 lata. Wniosek o ukaranie wysłali do sądu dopiero po trzech latach. To nie był przypadek. Bo w ten sposób mrożono sędziów. Trzymano ich cały czas w niepewności.
Po zmianie władzy i wyznaczeniu rzeczników ad hoc dyscyplinarkę sędzi Frąckowiak przejął rzecznik Włodzimierz Brazewicz. Złożył on wniosek do Sądu Dyscyplinarnego przy Sądzie Apelacyjnym, że cofa wniosek o ukaranie sędzi. I sąd w lipcu 2024 roku umorzył postępowanie, bo nie ma wniosku o ściganie. To była pierwsza porażka rzeczników Ziobry, bo poznański sąd dyscyplinarny uznał legalność rzecznika ad hoc.
Wtedy z odsieczą Schabowi, Radzikowi i Lasocie przyszła nielegalna neo-KRS, która może odwoływać się od orzeczeń w sprawach dyscyplinarnych sędziów. I zaskarżyła korzystne dla sędzi Frąckowiak orzeczenie do Izby Odpowiedzialności Zawodowej jako sądu dyscyplinarnego II instancji.
Neo-KRS w odwołaniu zakwestionowała prawo ministra Bodnara do powoływania rzeczników ad hoc. Choć taką możliwość wprowadziło do ustawy o ustroju sądów powszechnych PiS. Neo-KRS uważa, że sąd dyscyplinarny powinien zaskarżyć uprawnienia ministra w tym zakresie do spolegliwego wobec poprzedniej władzy TK Przyłębskiej. Ponadto neo-KRS w swoim odwołaniu sugerowało, by nowa Izba oceniła konstytucyjność uprawnień ministra.
We wtorek 19 listopada 2024 roku jej odwołaniem zajęła się Izba Odpowiedzialności Zawodowej. Na rozprawę z neo-KRS nikt jednak nie przyszedł. Na sali rozpraw był jeden z trzech obrońców sędzi Frąckowiak, legalny sędzia SN Michał Laskowski. Był też rzecznik dyscyplinarny ad hoc Włodzimierz Brazewicz, który wycofał wniosek o ukaranie sędzi.
Sędzia SN Laskowski wnosił o oddalenie odwołania neo-KRS. Podnosił, że sędzia Frąckowiak była ścigana, bo jej wypowiedzi były nie po myśli poprzedniej władzy. Że wcześniej neo-KRS prawo ministra do powoływania rzecznika ad hoc nie przeszkadzało. Zdanie zmieniła dopiero po zmianie władzy.
„Trudno zaakceptować tę przewrotność. KRS nie wypełniał swojej roli, nie strzegł niezależności sądów i niezawisłości sędziów. To nie jest organ, o którym mowa w Konstytucji”- mówił sędzia Laskowski.
Oddalenia chciał też rzecznik ad hoc Włodzimierz Brazewicz. Podkreślał, że w Izbie Odpowiedzialności Zawodowej zapadło już sporo orzeczeń, w których uznano legalność jego i rzecznika Kasickiego. To orzeczenia I instancyjne. Podkreślał, że neo-KRS nie odwołała się od wszystkich, robi to wybiórczo. Skarżąc tylko orzeczenia na korzyść sędziów znanych z obrony praworządności.
Ocenił, że robi to po to, by dalej wywoływać efekt mrożący na sędziów. Ironizował, że jeśli on jest nielegalny – jak twierdzi neo-KRS -, to Schab, Radzik i Lasota również są nielegalni. Bo ich też powołał minister sprawiedliwości.
Dodał, że neo-KRS sama zaskarżyła uprawnienia ministra do powołania rzecznika ad hoc do TK Przyłębskiej, który nie zajął się jeszcze sprawą i nie wydał tzw. zabezpieczenia.
Trzyosobowy, legalny skład nowej Izby SN utrzymał mocy umorzenie sprawy dyscyplinarnej sędzi Moniki Frąckowiak z Poznania. Orzeczenie uzasadniał legalny sędzia SN Wiesław Kozielewicz. Mówił, że umorzenie dyscyplinarki było zasadne. Bo było skuteczne cofnięcie wniosku o ukaranie przez rzecznika dyscyplinarnego ad hoc. Może on wstąpić do sprawy dyscyplinarnej na każdym jej etapie.
I skutkuje to tym, że główny rzecznik i jego zastępcy nie mogą już podejmować żadnych czynności w przejętej przez rzecznika ad hoc sprawie. Bo są z mocy wyłączeni z niej.
Sędzia SN Kozielewicz uzasadniał, że prawo ministra do powołania swojego rzecznika wynika ze znowelizowanej przez poprzednią władzę ustawy o ustroju sądów powszechnych. Przepis nie ogranicz liczby tych rzeczników. Może on sam prowadzić postępowanie, może też przejmować sprawy od rzeczników Schaba, Lasoty i Radzika oraz od rzeczników lokalnych.
Sędzia SN Kozielewicz rozważał, po co Sejm dał takie dodatkowe uprawnienie dla ministra. Może, by miał dodatkowy środek wpływu na postępowania dyscyplinarne. A może, by była możliwość prowadzenia postępowań, gdy zajdzie konieczność wyłączenia głównego rzecznika i ich zastępców. Albo, gdy dyscyplinarki dotyczą ich samych. „To powinno mieć zastosowanie do ekstraordynaryjnych spraw i istnienie tej instytucji wydaje się sensowne. Nie może to być nadużywane” – uzasadniał sędzia SN Kozielewicz.
Skład orzekający nowej Izby nie podzielił sugestii neo-KRS, że w tej sprawie należy wystąpić do TK Przyłębskiej. „Instytucja rzecznika ad hoc funkcjonuje od 6 lat i KRS przez te lata nie widział powodu, by występować do TK" – podkreślał sędzia SN Kozielewicz. Dodał: „Gdyby to rozwiązanie było rażąco sprzeczne z Konstytucją, to powinna być reakcja samego TK, ma on stosowne uprawnienia”.
Mówił dalej, że SN nie widzi potrzeby występowania do TK. Bo rzecznik dyscyplinarny ad hoc ma zagwarantowaną ustawową samodzielność. Decyzje podejmuje niezależnie od woli ministra sprawiedliwości. „Rzecznik dyscyplinarny ad hoc ma autonomię. Wydaje się więc, że ta instytucja konstytucyjnie da się wybronić” – uzasadniał sędzia SN Kozielewicz. Podkreślał, że są sytuacje gdy tylko rzecznik ministra może prowadzić postępowanie dyscyplinarne i na takie sytuacje będzie on potrzebny. To prawomocne i ostateczne orzeczenie nowej Izby.
Sędzia Monika Frąckowiak ma jeszcze trzy sprawy dyscyplinarne w sądach. Jedna dotyczy opóźnień w pisaniu uzasadnień do wyroków, druga zagranicznego wyjazdu ws. praworządności, trzecia odmowy stawiennictwa na przesłuchanie przez rzeczników dyscyplinarnych Ziobry. Jedna z tych dyscyplinarek jest już umorzona.
Sędzia Frąckowiak w kwietniu 2024 roku została powołana przez ministra Bodnara na stanowisko prezeski Sądu Rejonowego Poznań – Nowe Miasto i Wilda.
Zastępcy rzecznika dyscyplinarnego Przemysławowi Radzikowi, który postawił jej w 2019 roku zarzuty dyscyplinarne za uzasadnienia do wyroków, grożą teraz zarzuty karne. Chce mu je stawiać Prokuratura Krajowa za ujawnianie informacji z postępowań dyscyplinarnych byłemu wiceministrowi sprawiedliwości Łukaszowi Piebiakowi. Był on główną postacią w aferze hejterskiej. Jemu też prokuratura chce stawiać zarzuty. Radzik ujawnił mu m.in. informacje z dyscyplinarki Frąckowiak, którą teraz ostatecznie umorzono i za, którą miała trafić na „grill”.
Sądownictwo
Adam Bodnar
Zbigniew Ziobro
Krajowa Rada Sądownictwa
Ministerstwo Sprawiedliwości
Sąd Najwyższy
Trybunał Konstytucyjny
dyscyplinarka
Izba Odpowiedzialności Zawodowej
Piotr Schab
Włodzimierz Brazewicz
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze