0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.plFot. Slawomir Kamins...

OKO.press ustaliło, jakie dokładnie zarzuty za aferę hejterską chce postawić Prokuratura Regionalna we Wrocławiu. Wniosek w tej sprawie o uchylenie immunitetu prokuratura skierowała do Izby Odpowiedzialności Zawodowej Sąd Najwyższego 28 czerwca 2024 roku. Dotyczy on:

  • Byłego wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka (na zdjęciu u góry), który obecnie jest sędzią Sądu Rejonowego dla m.st. Warszawy. To główna postać w aferze hejterskiej. Był kadrowym ministra Ziobry w sądach. Prokuratura chce mu postawić 19 zarzutów.
  • Zastępcy rzecznika dyscyplinarnego Przemysława Radzika, który jest też neo-sędzią Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Jemu prokuratura chce postawić 10 zarzutów.
  • Sędziego Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa Jakuba Iwańca, który jest też zastępcą rzecznika dyscyplinarnego przy Sądzie Okręgowym w Warszawie. Prokuratura chce mu postawić 12 zarzutów.
  • Sędziego Sądu Okręgowego w Gliwicach Arkadiusza Cichockiego. Prokuratura chce mu postawić 3 zarzuty. Cichocki wcześniej ujawnił szczegóły afery i może się obecnie starać o status świadka koronnego.

Zarzuty obejmują czyny z lat 2018-2020. Prokuratura zarzuca wymienionym sędziom udział w zorganizowanej grupie przestępczej (artykuł 258 kodeksu karnego), której celem było hejtowanie niezależnych sędziów broniących praworządności. Najważniejszą rolę odkrywał w niej Łukasz Piebiak, do którego współpracujący z nim sędziowie zwracali się „Herszcie”. Według prokuratury to on podejmował najważniejsze decyzje.

Kolejne zarzuty dotyczą przekroczenia uprawnień służbowych (artykuł 231 kodeksu karnego), ujawniania wrażliwych danych sędziów (artykuł 266 kodeksu karnego) i ich nieuprawnionego przetwarzania (artykuł 107 ustęp 1 ustawy o ochronie danych osobowych). Prokuratura mogła postawić zarzuty, bo ma zabezpieczone skrzynki mailowe tych sędziów.

Przeczytaj także:

Wiadomo już, kto w Izbie Odpowiedzialności Zawodowej rozpozna wnioski o uchylenie im immunitetów. Kilka dni temu wyznaczono sędziów referentów. I tak:

  • immunitetem Piebiaka zajmie się neo-sędzia SN Marek Dobrowolski,
  • immunitetem Iwańca zajmie się legalny sędzia SN Wiesław Kozielewicz,
  • immunitetem Radzika zajmie się neo-sędzia SN Tomasz Demendecki (znajomy i promotor doktoratu Piebiaka),
  • immunitetem Cichockiego zajmie się legalny sędzia SN Zbigniew Korzeniowski.

Sprawy na wokandę mogą trafić nawet za kilka miesięcy. Nie jest wykluczone, że prokuratura wystąpi o wyłączenie z tych spraw neo-sędziów, którzy są wadliwi, bo nominowała ich nielegalna neo-KRS.

Wobec Jakuba Iwańca to już drugi taki wniosek o uchylenie immunitetu związany z aferą hejterską. Na początku czerwca 2024 roku wystąpiła o to Prokuratura Rejonowa Kielce-Wschód. Chce postawić mu zarzuty związane z hejtem w internecie na sędziego Waldemara Żurka z Sądu Okręgowego w Krakowie.

Prokuratura uważa, że Iwaniec stał za kontem FigoFago, które hejtowało sędziego na Twitterze. W tej sprawie Izba Odpowiedzialności Zawodowej Sądu Najwyższego wyznaczyła referenta sprawy. Wniosek o uchylenie immunitetu Iwańcowi rozpozna neo-sędzia SN Marek Motuk.

Mężyzna w okularach siedzi za stołem
Zastępca rzecznika dyscyplinarnego Przemysław Radzik. Prokuratura zarzuca mu, że udostępniał informacje z postępowań dyscyplinarnych sędziów. Fot. Mariusz Jałoszewski

Co prokuratura zarzuca Piebiakowi

Z informacji OKO.press wynika, że najpoważniejszym zarzutem wobec Łukasza Piebiaka jest to, że bez podstawy faktycznej pobierał dokumenty osobowe sędziów z tzw. zielonych teczek, znajdujących się w ministerstwie sprawiedliwości. I przekazywał je dalej nieuprawnionym osobom, które nie miały do nich dostępu.

Kolejny zarzut to ujawnianie osobom nieuprawnionym informacji, które uzyskał w związku z wykonywaniem funkcji wiceministra sprawiedliwości. Piebiak był uważany za kadrowego Zbigniewa Ziobry w sądach.

W zielonych teczkach – tak się na nie mówi, bo mają zielone okładki – są wszystkie informacje dotyczące przebiegu kariery sędziowskiej każdego sędziego, dane o ich pochodzeniu, dane personalne ich żon czy informacje o ich sytuacji osobistej.

Zdaniem prokuratury w teczkach szukano niewygodnych informacji na temat sędziów (w korespondencji mailowej pisano o nich „figurant”), które można wykorzystać do ataków medialnych lub w internecie.

Dostęp do tych teczek jest reglamentowany, mogą je przeglądać tylko upoważnione osoby. A każde ich udostępnienie jest odnotowywane. Piebiak często z tych teczek korzystał.

Prokuratura zarzuca mu teraz, że bez podstawy prawnej pobrał dokumenty sędziów i przekazał je dalej sędziemu Jakubowi Iwańcowi (pracował wówczas na delegacji w resorcie ministra Ziobry), który nie miał uprawnień do zapoznawania się z nimi. Zdaniem prokuratury Iwaniec przygotowywał notatki z tych teczek, w celu dalszego wykorzystania.

Z informacji OKO.press wynika, że chodzi o dane 10 sędziów, w tym znanych z obrony praworządności sędziów Sądu Okręgowego w Warszawie Igora Tulei i Piotra Gąciarka. Obaj mocno angażowali się w obronę wolnych sądów. W ten sposób pobrano też dane trzech członków legalnej KRS, którą PiS łamiąc konstytucję, rozwiązał w trakcie kadencji w 2018 roku i na jej miejsce powołał swoją, nielegalną neo-KRS.

Chodzi o sędziów: Jana Kremera (był wówczas wiceprzewodniczącym KRS), Andrzeja Niedużaka i Janusza Zimnego. Dane na ich temat miały posłużyć do przygotowania medialnego ataku na legalną KRS. Dane przekazano potem dziennikarzom, którzy współpracowali medialnie z ministerstwem Zbigniewa Ziobry. W marcu 2018 roku artykuł atakujący ówczesnych członków legalnej KRS ukazał się w prawicowym portalu wPolityce.

Ponadto Piebiak udostępnił Iwańcowi dane sędziego Roberta Pelewicza, który w 2018 roku bezskutecznie kandydował do neo-KRS. Pelewicz w czasie PRL podjął współpracę z SB. Był wtedy na studiach. Sąd lustracyjny orzekł, że jego współpraca nikomu nie zaszkodziła. Za czasów ministra Ziobry Pelewicz był wicedyrektorem Krajowej Szkoły Sędziów i Prokuratorów. Został odwołany niedawno na wniosek nowego dyrektora KSSiP.

Dwaj mężczyźni, Igor Tuleya i Piotr Gąciarek, stoją obok siebie
Sędzia Igor Tuleya (stoi po lewej) i sędzia Piotr Gąciarek z Warszawy. Dane z ich teczek osobowych w ministerstwie zostały udostępnione przez Piebiaka. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Dane, których sędziów jeszcze udostępnił Piebiak

Ponadto Łukasz Piebiak przekazał Iwańcowi dane Andrzeja Adamczuka, członka legalnej KRS, którą rozwiązał PiS w trakcie kadencji oraz sędziego Romana Kaczora z Elbląga, który został odwołany z pracy na delegacji w ministerstwie sprawiedliwości.

Z informacji OKO.press wynika, że prokuratura zarzuca też Piebiakowi, że:

  • Udostępnił Arkadiuszowi Cichockiemu dane sędziego Andrzeja Gabriela-Węglowskiego z Wejherowa celem zbadania jego ścieżki zawodowej w okresie PRL-u.
  • Wysłał Emilii Szmydt (rozprowadzała hejt na sędziów, potem ujawniła aferę hejterską) i Cichockiemu informacje z kontroli ZUS zwolnienia lekarskiego sędziego Ryszarda Milewskiego z Białegostoku. Potem informacje te ukazały się w prorządowych mediach z sugestią, że sędzia ma lewe zwolnienie.
  • Wysłał z prywatnego maila Cichockiemu i Emilii Szmydt dokumenty z Kolegium Sądu Apelacyjnego w Łodzi i Zgromadzenia Sędziów łódzkiego Sądu Apelacyjnego z 2018 roku wraz z listą obecności sędziów oraz oceną kandydatów na sędziowskie awanse. Dane te trafiły do TVP, która wyemitowała materiał dyskredytujący łódzkich sędziów, zarzucając im rzekomy nepotyzm.
  • Wysyłał do zastępcy rzecznika dyscyplinarnego Przemysława Radzika dokumenty dotyczące dodatku funkcyjnego dla sędzi Doroty Kordiak, wiceprezeski Sądu Okręgowego w Zielonej Górze. Ten sąd negatywnie ocenił wyniki pracy Sądu Rejonowego w Krośnie Odrzańskim, którym wówczas kierował prezes Przemysław Radzik (łączył stanowiska). On sam pisał uzasadnienia do wyroków po terminie.

Biuro Głównego Rzecznika Dyscyplinarnego rozważało wszczęcie postępowania wobec sędzi Kordiak, formalnie w związku ze sprawą dodatku funkcyjnego. W kwietniu 2019 sędzię Kordiak zaatakowało hejterskie konto KastaWatch. A potem wobec sędzi wszczęto dyscyplinarkę. Dopiero wtedy Radzik oficjalnie wystąpił do ministerstwa o dokumenty, które wcześniej nieoficjalnie dostał od Piebiaka. Zastępca rzecznika dyscyplinarnego Radzik informował nawet Piebiaka o postępach w tej sprawie, gdy ten po ujawnieniu afery hejterskiej przez Onet w sierpniu 2019 roku stracił stanowisko wiceministra sprawiedliwości.

  • Wysłał z prywatnego maila Radzikowi i drugiemu zastępcy rzecznika dyscyplinarnego Michałowi Lasocie skany dokumentów z postępowania w stołecznym Sądzie Rejonowym, w celu rozważania podjęcia działań dyscyplinarnych wobec sędzi Joanny Bitner, ówczesnej prezeski Sądu Okręgowego w Warszawie. Bitner miała nadzór nad tą sprawą sądową. Piebiak pisał do Radzika i Lasoty: „Okrutnicy, to jest skandal co ta KODówa wyrabia. Pod rozwagę”. Bitner, choć była prezeską z nominacji resortu Ziobry, była niezależna, nie represjonowała sędziów. Potem sama zrezygnowała z tej funkcji. A prezesem Sądu Okręgowego w Warszawie został główny rzecznik dyscyplinarny Piotr Schab, zaś jego zastępcą Przemysław Radzik.
  • Ujawnił doradcom medialnym ministerstwa sprawiedliwości informacje o postępowaniach dyscyplinarnych prowadzonych wobec sędziego Waldemara Żurka z Krakowa, jednego z symboli wolnych sądów. Miały one służyć do przygotowania ataku medialnego na Żurka. Piebiak wcześniej te informacje uzyskał od Przemysława Radzika. Pisaliśmy o tej sprawie w OKO.press.
  • Z prywatnego maila wysłał dziennikarzowi Wojciechowi Biedroniowi z portalu wPolityce notatkę z badania akt osobowych sędziego Wojciecha Łączewskiego z Warszawy. Był on wówczas atakowany przez prawicowe media, bo przewodniczył składowi orzekającemu, który nieprawomocnie skazał na więzienie Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika (za nielegalną akcję CBA wymierzoną w Andrzeja Leppera).
Mężczyzna z założonymi rękami, Waldemar Żurek
Sędzia Waldemar Żurek z Krakowa, jeden z symboli wolnych sądów. Był przygotowywany na niego atak medialny. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Co prokuratura zarzuca Iwańcowi

Według prokuratury Jakub Iwaniec z Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa dostawał wrażliwe dane o sędziach od wiceministra Łukasza Piebiaka i na ich podstawie opracowywał notatki do dalszego wykorzystania.

Prokuratura zarzuca Iwańcowi, że dane, które otrzymywał od Piebiaka i je przetworzył, odsyłał Piebiakowi oraz przekazywał dalej do sędziów skupionych wokół byłego wiceministra sprawiedliwości. Byli oni członkami dwóch grup na komunikatorach – Kasta/Antykasta na WhatsAppie i Niezłomni – grupa małego sabotażu na Signalu.

Iwaniec nie miał uprawnień pozwalających na dostęp do tych danych. Był wtedy na delegacji w resorcie sprawiedliwości i miał inny zakres uprawnień.

Z informacji OKO.press wynika, że prokuratura zarzuca mu, że:

  • Dane sędziego Andrzeja Adamczuka (byłego członka legalnej KRS) przekazał dalej Rafałowi Puchalskiemu (wcześniej pracował na delegacji w resorcie Ziobry, członek neo-KRS), Konradowi Wytrykowskiemu (były już członek nielegalnej Izby Dyscyplinarnej), Dariuszowi Drajewiczowi (członek neo-KRS) i Pawłowi Zwolakowi (dyrektor w resorcie Ziobry). Wysłał im to na prywatne maile ze swojego prywatnego maila.
  • Przesłał Piebiakowi przetworzone dane sędziego Janusza Zimnego, byłego członka legalnej KRS.
  • Przesłał Puchalskiemu i Zwolakowi notatkę z informacjami i danymi o sędzim Robercie Pelewiczu.
  • Przesłał Puchalskiemu i Zwolakowi notatkę z danymi o sędzim Igorze Tulei, jednego z symboli wolnych sądów.
  • Przesłał Puchalskiemu, Zwolakowi i Wytrykowskiemu notatkę z danymi sędziego Andrzeja Niedużaka (członka legalnej KRS).
  • Przesłał Puchalskiemu notatkę z danymi sędziego Jana Kremera (członka legalnej KRS).
  • Przesłał dziennikarzowi wPolityce Robertowi Biedroniowi dane sędziego Piotra Gąciarka. Sędzia w 2018 roku był atakowany. W tym celu użyto m.in. sprawę karną, którą Gąciarek wytoczył oszustce. Sędzia był jej ofiarą.
  • Przesłał zastępcom rzecznika dyscyplinarnego Przemysławowi Radzikowi i Michałowi Lasocie notatkę z danymi sędziego Romana Kaczora z Elbląga.

Iwaniec bez uprawnienia przetwarzał też dane sędziego Piotra Raczkowskiego, wiceprzewodniczącego legalnej KRS, rozwiązanej przez PiS. Raczkowski też był atakowany w mediach. PiS chciał nawet siłowo usunąć go z zawodu.

Stołeczny sędzia i zastępca rzecznika dyscyplinarnego przy Sądzie Okręgowym w Warszawie Jakub Iwaniec. To m.in. on brał udział w procederze przekazywania danych osobowych sędziów. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Co prokuratura zarzuca Radzikowi i Cichockiemu

Z kolei zastępcy rzecznika dyscyplinarnego Przemysławowi Radzikowi – jak wynika z naszych informacji – Prokuratura Regionalna we Wrocławiu zarzuca:

  • Udostępnienie Łukaszowi Piebiakowi i Jakubowi Iwańcowi wniosku prokuratury, która w 2019 roku wystąpiła o uchylenie immunitetu sędziemu Wojciechowi Łączewskiemu (chodzi o sprawę rzekomego kontaktu na Twitterze z Tomaszem Lisem). Radzik uzyskał ten wniosek jako rzecznik dyscyplinarny, który może wstępować do postępowania immunitetowego.
  • Przesłanie Piebiakowi i Iwańcowi wniosku o rozpoznanie sprawy dyscyplinarnej sędzi Moniki Frąckowiak z Sądu Rejonowego Poznań-Nowe Miasto i Wilda, która mocno angażowała się w obronę praworządności. By w nią uderzyć, wertowano akta spraw, które prowadziła, by zarzucić jej przewlekłość w pisaniu uzasadnień do wyroków. Tylko takie zaległości ma wielu sędziów w Polsce. Ale szukano pretekstu, by uderzyć w Frąckowiak.
  • Przesłanie Piebiakowi wniosku o rozpoznanie sprawy dyscyplinarnej sędziego Pawła Strumińskiego z Sądu Rejonowego w Gliwicach. To on pomógł Emilii Szmydt nagłośnić aferę hejterską w 2019 roku. Angażował się w obronę wolnych sądów.

Prokuratura zarzuca także Radzikowi, że:

  • Przesłał Piebiakowi wniosek o rozpoznanie sprawy dyscyplinarnej sędziego Roberta Wróblewskiego z Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu. Stawiano mu zarzuty kradzieży sprzętu elektronicznego w sklepie.
  • Przesłał dziennikarce z Magazynu Śledczego Anity Gargas wniosek sędzi Elżbiety Fijałkowskiej z Sądu Apelacyjnego w Poznaniu o pożyczkę mieszkaniową. Atakowano ją na koncie KastaWatch.
  • Przesłał Piebiakowi wniosek o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego wobec sędziego Waldemara Żurka, za krytykę neo-sędziego SN Kamila Zaradkiewicza.
  • Przesłał Piebiakowi dokumenty zgromadzone w ramach prowadzonego postępowania dyscyplinarnego wobec sędzi Doroty Kordiak z Zielonej Góry (wiceprezeski sądu).
  • Przesłał Piebiakowi wniosek o rozpoznanie sprawy dyscyplinarnej wobec sędziego Sądu Okręgowego w Gliwicach Wojciecha Hajduka [wiceminister sprawiedliwości w rządzie PO-PSL – red.] i sędziego Sądu Apelacyjnego w Katowicach Waldemara Szmidta. Obu zrobiono dyscyplinarki w związku z rzekomymi nieprawidłowościami przy udzieleniu Hajdukowi pożyczki mieszkaniowej z funduszy resortu sprawiedliwości (Szmidt akceptował pożyczkę, gdy pracował na delegacji w resorcie).

Według prokuratury informacje z przekazywanych materiałów z postępowań dyscyplinarnych były wykorzystane potem do ataku na tych sędziów na hejterskim koncie na Twitterze KastaWatch. W mailu dotyczącym dyscyplinarki dla sędzi Moniki Frąckowiak zastępca rzecznika dyscyplinarnego Przemysław Radzik napisał: „dziś powinien ukazać się komunikat, potem grill”.

Radzik w mailach do Piebiaka podpisywał się: „Twój wierny dzik”, „Dzik okrutnik”.

Z kolei sędziemu Arkadiuszowi Cichockiemu z Gliwic prokuratura chce postawić zarzut udziału w zorganizowanej grupie przestępczej. I dwa zarzuty w związku z nieuprawnionym przetwarzaniem danych sędziego z Wejherowa oraz danych sędziów, którzy byli opiniowani do awansu przez sędziów łódzkich (sędzia na ich podstawie sporządził notatki). Cichocki przez blisko dwa miesiące blisko współpracował w 2018 roku z Emilią Szmydt, która dane wrażliwe sędziów przekazywała dalej do pro rządowych mediów.

Sędzia Monika Frąckowiak z Poznania. Była jedną z pierwszych niezależnych sędziów atakowanych przez ludzi Ziobry. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Czym była afera hejterska, kto był w nią zamieszany

Przypomnijmy. Afera hejterska wybuchła w sierpniu 2019 roku. Ujawniła ją dziennikarka Magdalena Gałczyńska z Onetu. Opisała, jak Emilia Szmydt pod pseudonimem Mała Emi rozprowadzała hejt na sędziów znanych z obrony praworządności.

Mała Emi miała dostęp do wrażliwych informacji o sędziach, bo była żoną sędziego Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie Tomasza Szmydta. W tamtym czasie pracował on najpierw na delegacji w Ministerstwie Sprawiedliwości, a potem w neo-KRS. Szmydt w maju 2024 roku wyjechał na Białoruś i jest dziś ścigany przez polską prokuraturę. Być może obawiał się zarzutów za aferę hejterską.

Mała Emi była też w kontakcie z wiceministrem sprawiedliwości Łukaszem Piebiakiem, sędzią Arkadiuszem Cichockim z Gliwic i stołecznym sędzią Jakubem Iwańcem. Miała również kontakt z innymi sędziami, którzy poszli na współpracę z resortem ministra Ziobry, m.in. Konradem Wytrykowskim, który został członkiem nielegalnej Izby Dyscyplinarnej, z zastępcami rzecznika dyscyplinarnego Michałem Lasotą i Przemysławem Radzikiem oraz członkami neo-KRS Rafałem Puchalskim i Maciejem Miterą.

To Mała Emi rozesłała paszkwil na prezesa największego stowarzyszenia sędziów w Polsce, prof. Krystiana Markiewicza. Iustitia pod jego przewodnictwem była ostrym krytykiem „reform” Ziobry i głównym ośrodkiem obrony praworządności. Dlatego Markiewicz stał się celem hejtu. Jak ujawnił Onet, paszkwil miał pomóc redagować Małej Emi członek neo-KRS Rafał Puchalski. Hejtowano też innych niezależnych sędziów. Były ich dziesiątki.

W drugiej połowie 2018 roku doszło jednak do kłótni pomiędzy Małą Emi a jej mężem i Arkadiuszem Cichockim. Poszło o prywatne relacje. Mała Emi ograniczyła wtedy kontakty z sędziami skupionymi wokół Łukasza Piebiaka. Jej rolę przejęło hejterskie konto KastaWatch na Twitterze, założone z komputera ministerstwa sprawiedliwości. A w 2019 roku Emilia Szmydt zdecydowała się ujawnić cały proceder i została sygnalistką.

Po opisaniu sprawy przez Onet Łukasz Piebiak stracił stanowisko w resorcie Ziobry, a współpracujący z nim sędziowie przewijający się w aferze zostali odwołani z delegacji i wrócili do swoich macierzystych sądów.

Druga odsłona tej afery nastąpiła w kwietniu 2022 roku. Wtedy dziennikarze OKO.press i portal Onet ujawnili kolejne szczegóły sprawy. Niezależnie od tego nowe informacje o aferze opublikowała wówczas Marta Gordziewicz z TVN24. Napisaliśmy, że sędzia Arkadiusz Cichocki za zgodą Piebiaka miał dostęp do tzw. zielonych teczek z wrażliwymi informacjami sędziów. Ujawniliśmy też istnienie dwóch grup dyskusyjnych – na komunikatorach – skupiających sędziów bliskich Łukaszowi Piebiakowi.

Większa grupa na WhatsAppie Kasta/Antykasta skupiała 25 osób, głównie sędziów. Przypisani byli do niej zastępcy rzecznika dyscyplinarnego Michał Lasota i Przemysław Radzik, członkowie neo-KRS Maciej Nawacki, Jarosław Dudzicz, Dariusz Drajewicz, Rafał Puchalski i Maciej Mitera, sędziowie Jakub Iwaniec, Konrad Wytrykowski, Tomasz Szmydt czy Łukasz Piebiak. Na tej grupie wymieniano różne informacje, w tym na temat sędziów znanych z obrony praworządności.

Była też druga, mniejsza grupie na Signalu pod nazwą „Niezłomni-grupa małego sabotażu”. Należała do niej Mała Emi, Piebiak, Arkadiusz Cichocki, Tomasz Szmydt. Później do tej grupy dołączono członków neo-KRS Dariusza Drajewicza i Jarosława Dudzicza. Tu też wymieniano różne informacje. W OKO.press ujawniliśmy wtedy dialogi z obu grup, w tym prośbę o napisanie donosu na Waldemara Żurka.

Informacje te i aferę hejterską potwierdzili wówczas sędziowie, którzy byli w środku tej sprawy. Czyli Arkadiusz Cichocki i Tomasz Szmydt, którego słowa korespondowały z innymi dowodami. Złożyli oni nawet wyjaśnienia w Sejmie podczas posiedzenia specjalnego zespołu parlamentarnego, powołanego przez ówczesną opozycję. Zachowali się jak Mała Emi. Czy prokuratura potraktuje teraz Cichockiego i Emilię Szmydt łagodniej za ujawnienie szczegółów sprawy?

Mała Emi
Emilia Szmydt vel Mała Emi. To ona rozprowadzała hejt na niezależnych sędziów, a potem ujawniła aferę hejterską. Zrzut z ekranu TVN24.

Jak prokuratura wyjaśnia aferę hejterską

W sprawie afery hejterskiej toczą się obecnie dwa śledztwa. Pierwsze śledztwo z zawiadomienia atakowanych sędziów wszczęła Prokuratura Okręgowa w Warszawie, ale potem przeniesiono je do Prokuratury Regionalnej w Lublinie. A od 2021 roku śledztwo toczyło się w Prokuraturze Okręgowej w Świdnicy.

Za władzy PiS nikt nie dostał zarzutów. Dopiero w grudniu 2023 roku w Świdnicy – już po zmianie władzy w Polsce – przygotowano zarzuty karne dla Małej Emi, ale nie ogłoszono jej ich do dziś. Bo po aferze i rozwodzie z Tomaszem Szmydtem wyjechała do Wielkiej Brytanii.

W marcu 2024 to śledztwo przejęła Prokuratura Regionalna we Wrocławiu. Doszło do tego po zmianie kierownictwa Prokuratury Krajowej – odsunięto ze stanowiska prokuratora krajowego Dariusza Barskiego, zaufanego Ziobry.

Obecnie sprawą zajmuje się trzyosobowy zespół śledczy.

Prokuratura będzie wyjaśniać też, dlaczego w Świdnicy mimo mocnego materiału dowodowego, nie postawiono wcześniej nikomu zarzutów.

Jest też drugie śledztwo w Prokuraturze Rejonowej Kielce-Wschód. Toczy się ono z zawiadomienia sędziego Waldemara Żurka, który też był hejtowany przez Małą Emi (sędzia się już z nią pogodził). Był też hejtowany z dwóch hejterskich kont na Twitterze.

Chodzi o konta FigoFago i Jacob. Sprawę w październiku 2021 roku umorzono. Bo prokurator nie mógł ustalić, kto krył się za kontem Mała Emi na Twitterze. Mimo że cała Polska wiedziała, że to Emilia Szmydt, która udzielała nawet na ten temat wywiadów w telewizji.

Umorzenie postępowania w marcu 2023 roku uchylił jednak katowicki sąd, który nakazał prokuraturze kieleckiej ponowne śledztwo. A w czerwcu ta prokuratura wystąpiła o uchylenie immunitetu Jakubowi Iwańcowi. Bo wiąże go z kontem FigoFago.

Aferę hejterską chce też rozliczyć prezes Iustitii, prof. Krystian Markiewicz. Pozwał on o ochronę dóbr osobistych Łukasza Piebiaka i Jakuba Iwańca. Sprawa toczy się przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Mała Emi w tej sprawie złożyła zeznania.

Sędzia Arkadiusz Cichocki z Sądu Okręgowego w Gliwicach. Był w samym środku afery hejterskiej, a potem ujawnił jej szczegóły. Kilka dni temu o tym jak resort Ziobry ustawiał sądy mówił na zespole ds. rozliczeń Romana Giertycha. Fot. TVN24.

Co się stało z sędziami przewijającymi się w aferze hejterskiej

Były wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak jest obecnie szeregowym sędzią Sądu Rejonowego dla m.st. Warszawy. Jest związany ze stowarzyszeniem Prawnicy dla Polski i kreuje się na obrońcę praworządności, rzekomo zagrożonej przez działania ministra sprawiedliwości Adama Bodnara.

Przemysław Radzik nadal jest zastępcą rzecznika dyscyplinarnego. Choć minister Bodnar odwołał go z funkcji wiceprezesa Sądu Apelacyjnego w Poznaniu. Radzik jest też neo-sędzią Sądu Apelacyjnego w Warszawie.

Z kolei Jakub Iwaniec jest szeregowym sędzią Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa i zastępcą rzecznika dyscyplinarnego przy Sądzie Okręgowym w Warszawie.

A Rafał Puchalski, który pomagał Małej Emi redagować paszkwil na prezesa Iustitii, nadal jest członkiem neo-KRS. Niedawno minister sprawiedliwości Adam Bodnar odwołał go z funkcji prezesa Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie. Neo-KRS, w której zasiada, dała mu też nominację na neo-sędziego rzeszowskiego sądu apelacyjnego.

Sędzia Arkadiusz Cichocki, który ujawnił kolejne szczegóły afery hejterskiej, jest szeregowym sędzią Sądu Okręgowego w Gliwicach. A Tomasz Szmydt po tym, jak wyjechał do Białorusi, zrzekł się stanowiska sędziego Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie.

Były wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak, główna postać w aferze hejterskiej (stoi po prawej). W środku były członek nielegalnej Izby Dyscyplinarnej Konrad Wytrykowski, obecnie w stanie spoczynku, pobiera wysoką emeryturę. Obok niego były prezes Sądu Rejonowego w Olsztynie i członek neo-KRS Maciej Nawacki. Wszyscy trzej byli członkami grupy dyskusyjnej na WhatsAppie Kasta/Antykasta. Fot. Mariusz Jałoszewski.
;
Na zdjęciu Mariusz Jałoszewski
Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze