0:00
0:00

0:00

Monika Jaruzelska, dziennikarka, stylistka i projektantka mody, będzie kandydować do sejmiku wojewódzkiego z listy Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Chce zostać radną, ale odważnie przyznaje, że “nie chodzi o bycie radną, tylko wejście do polityki”. To m.in. z tej okazji udzieliła wywiadu “Gazecie Wyborczej”.

Nie każdy aspirujący polityk może liczyć na długi wywiad w ogólnopolskiej gazecie - to przywilej celebrytów.

“Oczywiście, że nazwisko mi pomaga w pewnych środowiskach, tak samo jak w innych wzbudza nienawiść” - przyznaje w wywiadzie Jaruzelska, córka generała Wojciecha Jaruzelskiego. “Do tego stopnia, że ludzi w ogóle nie interesują moje poglądy, wystarcza im nazwisko”.

Tym razem jednak poglądy Jaruzelskiej wzbudziły zainteresowanie. Komentatorzy i polityczni konkurenci SLD zastanawiają się, czy w ogóle są... lewicowe.

Sceptycyzmowi trudno się dziwić, bo nieoczekiwana gwiazda Sojuszu w poprzednich wyborach - Magdalena Ogórek - robi właśnie karierę w nacjonalistycznych publicznych mediach, tropi “prawdziwe nazwiska” opozycyjnych polityków oraz dziękuje Bogu i Beacie Szydło za to, że Polska nie przyjęła uchodźców wojennych.

Czy rzeczywiście z lewicowością Jaruzelskiej jest tak źle?

Spróbowaliśmy sprawdzić, choć chaos języka polskiej debaty politycznej ani trochę nie ułatwił nam zadania.

Przeczytaj także:

Co to jest lewica?

Polska polityka ma bowiem problem z podstawową terminologią.

  • Politycy i publicyści związani z PiS nazywają “lewactwem” po prostu wszystkich, z którymi się nie zgadzają.
  • Anarchokapitaliści z kolejnych partii Janusza Korwin-Mikkego twierdzą z kolei, że w Polsce w ogóle nie ma prawicy - poza nimi samymi oczywiście.
  • Dla Leszka Balcerowicza socjalistyczną lewicą jest zarówno PiS jak i Partia Razem.

Spróbujmy to rozjaśnić.

Lewica to nowoczesny nurt polityczny dążący do równości społecznej i emancypacji dyskryminowanych grup społecznych. Od czasu powstania pod koniec XVIII wieku przeciwstawia się niedemokratycznej, hierarchicznej władzy - stąd walka z monarchią i lewicowy antyklerykalizm. W połowie XIX wieku lewica zaczęła być utożsamiana z walką robotników o ich prawa i - zgodnie z filozofią Karola Marksa - o kolektywną kontrolę nad zakładami pracy.

Dzisiejsza lewica - po wielu perturbacjach - zachowuje dziedzictwo historycznej lewicy. Ważne są dla niej

  • prawa pracownicze,
  • redystrybucja dóbr,
  • państwo odporne na wpływ religii,
  • równe prawa kobiet i grup mniejszościowych.

Do takich postulatów odwołują się wszystkie znaczące partie lewicowe w Europie: od hiszpańskiego Podemos, przez brytyjską Labour Party po szwedzkich Socjaldemokratów czy bardziej radykalną Partię Lewicy.

Choć odłamów lewicy jest co niemiara, najbardziej popularny w Europie socjaldemokratyczny nurt postuluje aktywną rolę państwa w gospodarce i politykę pełnego zatrudnienia (a ostatnio coraz częściej do bezwarunkowego dochodu gwarantowanego), chce niwelować nierówności społeczne przy pomocy progresywnych podatków oraz świadczeń i usług publicznych. Chce po prostu budować państwo opiekuńcze, które zaspokaja podstawowe potrzeby obywateli.

W skrócie: lewica chce wolności i równości. Uznaje, że nie ma jednego bez drugiego, bo na co komu formalne prawa skoro nie ma zasobów, by z nich korzystać.

Jaruzelska i wolność

Jak zatem Monika Jaruzelska odnajduje się w emancypacyjnym dziedzictwie lewicy? Tak sobie.

  • Nie ma nic przeciwko religii w szkołach, o ile nie jest obowiązkowa i odbywa się na pierwszej lub ostatniej lekcji.
  • Nie ma nic przeciwko temu, aby katecheci byli wychowawcami klas (skoro “radykalne feministki” też mogą być).
  • Brakuje jej głosu Kościoła. “Takiego prawdziwie chrześcijańskiego”.
  • Zagłosowałaby za liberalizacją ustawy aborcyjnej, ale czułaby się z tym niekomfortowo.
  • Najbardziej brakuje jej szacunku dla katolickiej strony sporu o aborcję.
  • Związki partnerskie są ważne, ale media za bardzo się nimi zajmują.
  • Jest raczej przeciwna adopcji dzieci przez pary homoseksualne. “Mniejsze jest cierpienie pary homoseksualnej, która nie może adoptować dziecka, niż dziecka, które zostałoby przez nią adoptowane, a co za tym idzie, narażone na szykany”.

Poglądy Jaruzelskiej na świeckość państwa, prawa kobiet i mniejszości sytuują ją raczej w kręgu umiarkowanych zachodnioeuropejskich konserwatystów. Akceptuje, choć z pewnym trudem, prawo kobiety do przerwania niechcianej ciąży, ale mówi, że aborcja to zło. Prawa mniejszości nie mają dla Jaruzelskiej najwyższego priorytetu. Osoby nieheteroseksualne nie mogą liczyć na pełnię praw (Jaruzelska jest tutaj bardziej na prawo np. od brytyjskiej Partii Konserwatywnej).

Werdykt: europejska centroprawica.

Jaruzelska i równość

Tu zapowiada się bardziej lewicowo, choć hierarchia ważności, którą wyznaje Jaruzelska, nie spodoba dyskryminowanym ze względów innych niż ekonomiczne. “Oczywiście trzeba się pochylić nad problemami mniejszości seksualnych, nad liberalizacją ustawy aborcyjnej, ale jednak priorytetem winny być sprawy ludzi, którzy przez ten system bardzo drapieżnego kapitalizmu zostali poszkodowani, zepchnięci na margines”.

Jak rozwiązać te problemy? Wygląda na to, że lewicowa redystrybucja nie jest dla Jaruzelskiej rozwiązaniem. Na pytanie, czy podniosłaby podatki, Jaruzelska odpowiada, że inaczej by je rozłożyła.

Czy to konieczne, abyśmy aż tyle przeznaczali na IPN? - pyta. Chciałaby większych nakładów na opiekę zdrowotną.

Zmniejszenie budżetu IPN jest z pewnością godnym rozważania pomysłem, zwłaszcza, że posłowie PiS znacząco go ostatnio zwiększyli. Niestety w skali budżetu państwa to po prostu niewielka kwota. Wydatki na IPN wynoszą 363 mln, podczas gdy całość centralnych wydatków państwa to prawie 400 mld zł, czyli ponad tysiąc razy więcej.

Aby zwiększyć poziom finansowania opieki zdrowotnej do 6,8 proc. PKB, jak domagali się strajkujący rezydenci, należałoby dorzucić do budżetu NFZ prawie 40 mld złotych rocznie - ponad sto razy więcej niż wynosi budżet IPN. Trudno to sobie wyobrazić bez podniesienia wyjątkowo niskiej w Polsce składki zdrowotnej.

Tymczasem - z wyjątkami w rodzaju absurdalnie małej kwoty wolnej od podatku - obciążenia fiskalne w Polsce są raczej niskie na tle Europy. Lewicowy publicysta Piotr Wójcik policzył niedawno, że

gdyby Polska podniosła podatki do poziomu Niemiec i zaczęła ściągać podobną część PKB w daninach publicznych, to zamiast 46 mld zł deficytu, mielibyśmy w budżecie państwa 64 mld zł nadwyżki.

Niemieccy przedsiębiorcy płacą - w zależności od landu - od około 30 do 33 proc. podatku dochodowego (w Polsce CIT wynosi 19 proc, ale część małych przedsiębiorstw płaci 15 proc., a niedługo niektóre będą płacić 9 proc.), progresywne podatki dochodowe od osób fizycznych mają górny próg 45 proc. (w Polsce 32 proc.). Z kolei VAT - podatek szczególnie obciążający osoby niezamożne i niższą klasę średnią - jest w Niemczech niższy niż w Polsce i wynosi 19 proc.

Nie można jednak bezkarnie podnosić podatków - twierdzi Jaruzelska - bo są klasy społeczne, które podnoszą wydajność gospodarczą i dają miejsca pracy. Ma na myśli przedsiębiorców.

To kolejna dziwna deklaracja jak na przedstawicielkę lewicy, która - jaki już wspominaliśmy - z natury bardziej powinna troszczyć o los pracowników niż przedsiębiorców. Dobrostanem tych ostatnich zajmują się wszak partie prawicowe i liberalne oraz liczne organizacje biznesowe - nie potrzebują oni dodatkowego wsparcia ze strony lewicy. Podobna deklaracja nie dziwiłaby w ustach przedstawiciela PO, Nowoczesnej, Kukiz’15 czy nawet PiS, tutaj jednak jest trochę zaskakująca.

Werdykt: gospodarczy liberalizm.

Konserwatywno-liberalna lewica

Ten chaos właściwie nie zaskakuje. Z badań European Social Survey wynika, że aż 79 proc polskich wyborców "lewicy" uważa, że zasiłki socjalne powodują lenistwo, podczas gdy podobnego zdania jest 61 proc. wyborców centrum i 59 proc. wyborców prawicy.

“PiS jest prawicowo-lewicowy, Platforma jest liberalno-socjalno-konserwatywna. SLD jest umiarkowanie konserwatywne światopoglądowo, natomiast umiarkowanie liberalne gospodarczo” - stwierdził kiedyś sekretarz generalny SLD Krzysztof Janik.

W tym sensie Monika Jaruzelska faktycznie pasuje do SLD. Do konwencjonalnie rozumianej lewicy już jednak nie za bardzo.

;
Na zdjęciu Bartosz Kocejko
Bartosz Kocejko

Redaktor OKO.press. Współkieruje działem społeczno-ekonomicznym. Czasem pisze: o pracy, podatkach i polityce społecznej.

Komentarze