Niepokojących skrzywień procesu wyborczego w Polsce, korzystnych dla partii władzy, jest wiele. Niektóre z nich warunkuje sama konstrukcja systemu wyborczego. Dlatego tak ważna jest aktywność obywateli: skoro prawo nie sprzyja wyborcom opozycji, muszą się mobilizować
Niepokojące skrzywienia systemu wyborczego w Polsce wynikają z działań i zaniechań obecnej i wcześniejszych większości rządzących. Wprowadzone w najnowszej nowelizacji rozwiązania mają wątpliwie „profrekwencyjny” charakter. Nie udostępniono szeroko rozwiązania faktycznie zwiększającego frekwencję, czyli głosowania pocztowego, nie wprowadzono głosowania przedterminowego.
Na władzy ciążą też zaniechania, z brakiem „korekty demograficznej” na czele. Oddolną odpowiedzią na nierówności generowane przez dysfunkcjonalne reguły, takie jak „turystyka wyborcza”, to forma dopominania się przez obywateli o równość głosu – wyjaśnia dr hab. Adam Gendźwiłł z Wydziału Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, członek Zespołu Ekspertów Wyborczych Fundacji Batorego w specjalnej analizie dla Archiwum Osiatyńskiego. Monitorujemy, czy te wybory są wolne i równe.
Niepokojących skrzywień procesu wyborczego w Polsce, korzystnych dla partii władzy, jest wiele. Niektóre z nich warunkuje sama konstrukcja systemu wyborczego. Sejmowa większość, zamiast wyeliminować niedoskonałości Kodeksu Wyborczego, gdy była na to pora, wprowadziła dodatkowe.
Prawo wyborcze – zgodnie z orzecznictwem Trybunału Konstytucyjnego, rekomendacjami Komisji Weneckiej, ale też zdroworozsądkowym poczuciem sprawiedliwości – powinno być stabilne i przewidywalne.
Zmiany wprowadzane pospiesznie i późno w cyklu wyborczym zwiększają wyzwania organizacyjne, ale przede wszystkim rodzą podejrzenia, że są doraźną manipulacją korzystną dla sprawujących władzę i podważają zaufanie do wyborów.
Tymczasem w Polsce wtedy, kiedy był czas na naprawę niedoskonałości Kodeksu Wyborczego, regulującego większość spraw związanych z przeprowadzeniem wyborów, parlament się tym zagadnieniem nie zajmował.
Rządzący zaczęli zmieniać regulacje w obliczu zbliżających się wyborów parlamentarnych, czyli w okresie, w którym reguł nie powinno się już modyfikować. A na koniec – zagmatwali cały proces jeszcze bardziej ogłaszając w dniu wyborów ogólnokrajowe referendum, uregulowane odrębną ustawą z 2003 roku i w licznych kwestiach niekompatybilną z Kodeksem Wyborczym.
Zmiany wprowadzone nowelizacją Kodeksu Wyborczego z 26 stycznia 2023, weszły w życie pod koniec marca, a więc już po przekroczeniu granicy sześciomiesięcznej „ciszy legislacyjnej”, postulowanej przez orzecznictwo Trybunału Konstytucyjnego.
Nowe przepisy z pewnością komplikują proces wyborczy.
Przy tym ich „profrekwencyjny” charakter – bo tym były uzasadniane – jest wątpliwy. Na pewno nie został uprawdopodobniony przez autorów nowelizacji.
Jedyną zmianą upraszczającą proces wyborczy było zniesienie wymogu tworzenia dwóch odrębnych komisji obwodowych – jednej do przeprowadzenia głosowania, drugiej do liczenia głosów. Ten problem stworzyła wcześniejsza, bezrefleksyjna nowelizacja Kodeksu Wyborczego. O dysfunkcjonalności tego rozwiązania przekonaliśmy się wyborach samorządowych w 2018 roku.
Wprowadzony w nowelizacji centralny rejestr wyborców może przynieść udogodnienia dla wyborców i administracji. Ale trudno zrozumieć, dlaczego tego rozwiązania informatycznego nie wdrożono wcześniej i nie przetestowano na wcześniejszych wyborach przedterminowych i uzupełniających władz lokalnych, odbywających się w mniejszej skali niż wybory parlamentarne.
Ważne są także zmiany niewprowadzone, legislacyjne zaniechania.
Największym z nich jest brak „korekty demograficznej”, czyli aktualizacji sposobu podziału mandatów między okręgi wyborcze do Sejmu.
Problem nie jest nowy, pogłębia się od 2011 roku, prowadząc do coraz większych dysproporcji w liczbie mieszkańców bądź głosujących przypadających na jeden mandat przedstawicielski.
W praktyce oznacza to zróżnicowanie siły pojedynczego głosu w zależności od miejsca głosowania.
Nierówności występujące w tym zakresie pomiędzy okręgami wyborczymi wprost uderzają w wynikającą z konstytucji zasadę równości materialnej głosu.
W 2023 roku – zgodnie z danymi przedstawionymi przez Państwową Komisję Wyborczą – „korekta demograficzna” powinna objąć 21 na 41 okręgów wyborczych.
Niewielkie skrzywienie w podziale mandatów między okręgi (malapportionment) jest właściwie nieuniknione i występuje w różnych systemach wyborczych. Problematyczne jest jednak systematyczne skorelowanie tego skrzywienia z rozkładem przestrzennym poparcia dla poszczególnych partii politycznych.
A tak się składa, że w okręgach wyborczych, w których siła głosu jest niższa notuje się wyższe poparcie dla partii opozycyjnych.
Z symulacji rozkładu mandatów w sytuacji gdyby w 2019 roku Sejm przeprowadził postulowaną przez PKW korektę demograficzną wynika, że przy niezmienionej strukturze poparcia PiS miałoby o dwa mandaty poselskie mniej niż w rzeczywistości. Jest bardzo prawdopodobne, że w 2023 roku ta różnica będzie jeszcze większa.
Kodeks Wyborczy z 2011 roku zawiera wyjątkowo dysfunkcjonalne rozwiązanie – lista okręgów wyborczych do Sejmu i Senatu oraz liczba mandatów przypisanych do każdego z nich są sztywno określone w załącznikach do ustawy. Ponieważ zmiana ustawy wymaga przejścia przez pełen proces legislacyjny, oznacza to w praktyce, że parlament powinien nowelizować Kodeks Wyborczy regularnie, wraz z zachodzącymi zmianami w rozmieszczeniu ludności.
PKW jest zobowiązana do monitorowania rozkładu liczby wyborców w okręgach i wnioskowania o „korektę demograficzną” do marszałka Sejmu. Od 2011 roku robiła to trzykrotnie – i nigdy wniosek nie został pozytywnie rozpatrzony.
Odrębnym problemem – nieujętym w powyżej omawianych kalkulacjach – jest kwestia głosujących za granicą. W wyborach parlamentarnych bierze udział coraz większa liczba Polaków przebywających poza Polską.
O ile w latach 1991-2005 za granicą do głosowania rejestrowało się ok. 40-60 tys. osób, a faktycznie głosowało ok. 25-45 tys. osób, o tyle sytuacja zmieniła się radykalnie w kolejnych latach, po fali emigracji związanej z akcesją do UE. Już w 2007 roku do głosowania zarejestrowało się ponad 190 tys., a zagłosowało prawie 150 tys. osób. W 2019 roku te liczby wynosiły odpowiednio 330 tys. i 315 tys. osób.
Tymczasem Kodeks Wyborczy przewiduje, że wszystkie głosy oddane w obwodach zagranicznych powinny zostać doliczone do okręgu wyborczego nr 19 (Warszawa). To znacząco – jeszcze bardziej niż brak „korekty demograficznej” – osłabia siłę głosu mieszkańców stolicy. A poparcie dla PiS w stolicy od wielu lat jest zdecydowanie poniżej przeciętnego poziomu poparcia tej partii w kraju.
Oba źródła skrzywienia w podziale mandatów (malapportionment) – zarówno migracje wewnętrzne jak i doliczanie głosów z zagranicy do jednego okręgu – były dobrze znane, a eksperci proponowali nawet kilka alternatywnych sposobów rozwiązania tego problemu.
W odpowiedzi na nierówności generowane przez dysfunkcjonalne reguły – niezmienione w zgodzie z partykularnym interesem PiS – wyborcy opozycji zaczęli organizować oddolne akcje w ramach tzw. turystyki wyborczej.
Korzystając z prawa do głosowania poza miejscem zamieszkania niektóre osoby planują przejazd pomiędzy okręgami wyborczymi – z tych, gdzie siła głosu jest mała do tych, w których jest większa. Powstały nawet szczegółowe mapy i symulatory rozkładu mandatów bazujące na wynikach sondażowych i strukturze poparcia dla poszczególnych wyborców w poprzednich wyborach parlamentarnych.
Oczekiwania wyrażane w mediach wydają się tu nieco wygórowane, ale po raz pierwszy w historii wyborów kwestia taktycznych przejazdów pomiędzy okręgami wyborczymi stała się tak często dyskutowanym tematem.
Przed wyborami nie dysponujemy precyzyjnym przybliżeniem rozkładów preferencji w poszczególnych okręgach wyborczych. Tymczasem to przybliżenie wydaje się niezbędne do koordynacji wysiłku „wyrównywania” siły głosu.
Na „turystykę wyborczą” można więc patrzeć jak na przykład oddolnej mobilizacji wyborców, racjonalnie motywowanej i taktycznej. Ale jest to jednocześnie wymowne dopominanie się obywateli o równość głosu.
Powinno się o to zatroszczyć dobre prawo wyborcze, przewidujące racjonalną procedurę regularnego korygowania podziału mandatów bez udziału polityków i zostawiania przestrzeni na ich dyskrecjonalną decyzję.
Działania organizacji w latach 2022-2024 dofinansowane z Funduszy Norweskich w ramach Programu Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy.
Władza
Wybory
Archiwum Osiatyńskiego
Państwowa Komisja Wyborcza
Archiwum Osiatyńskiego
Centralny Rejestr Wyborców
głosowanie zagranicą
kampania 2023
Kodeks Wyborczy
Korekta demograficzna okręgów wyborczych
referendum
równość wyborów
turystyka wyborcza
socjolog, politolog, geograf, dr. hab., prof. UW na Wydziale Socjologii, kieruje tam Centrum Studiów Wyborczych; zajmuje się badaniami samorządów terytorialnych i systemów wyborczych.
socjolog, politolog, geograf, dr. hab., prof. UW na Wydziale Socjologii, kieruje tam Centrum Studiów Wyborczych; zajmuje się badaniami samorządów terytorialnych i systemów wyborczych.
Komentarze