0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Dawid Zuchowicz / Agencja Wyborcza.plFot. Dawid Zuchowicz...

Podczas posiedzenia w dniach 7-9 marca Sejm zajmie się ponownie projektem zmian w kodeksie wyborczym, który Senat odrzucił w całości w głosowaniu 22 lutego. Jednym z podstawowych zarzutów senatorów był fakt, że ustawę procedowaną wbrew przepisom w trybie poselskim, przede wszystkim zaś - przekroczony został termin na wprowadzanie zmian w prawie wyborczym. Zgodnie z orzecznictwem TK w kodeks można ingerować do sześciu miesięcy przed ogłoszeniem terminu wyborów, czas na to minął w połowie lutego.

O głównych założeniach nowelizacji oraz wątpliwościach dotyczących jej wpływu na tajność i równość wyborów, czy przebieg głosowania pisaliśmy w tekstach:

Przeczytaj także:

W cieniu zbliżających się zmian w prawie organizacje społeczne oraz partie demokratycznej opozycji przygotowują się do dnia wyborów. W tym roku Komitet Obrony Demokracji ponownie organizuje Obywatelską Kontrolę Wyborów. Program służy nie tylko do sprawnego rekrutowania obserwatorów społecznych, mężów zaufania oraz członków komisji, ale także umożliwia zgłaszanie naruszeń oraz zliczanie głosów równoległe do danych podawanych przez Państwową Komisję Wyborczą.

O systemie, mobilizacji obywateli i obywatelek oraz najważniejszych celach akcji opowiada OKO.press przewodniczący KOD Kuba Karyś.

"Nasz cel to obsadzenie wszystkich komisji w kraju"

Czym właściwie jest Obywatelska Kontrola Wyborów? Rekrutujecie obserwatorów społecznych, pomagacie koordynować zgłoszenia mężów zaufania?

Kuba Karyś: Chcielibyśmy, żeby Obywatelska Kontrola Wyborów był wielkim ruchem społecznym, który ma weryfikować przebieg głosowania na poziomie obwodowych komisji wyborczych. OKW kontroluje przebieg wyborów i równolegle do oficjalnego systemu weryfikuje, czy ostateczne wyniki nie wzbudzają żadnych wątpliwości. W tej chwili w całej Polsce mamy 27 tysięcy komisji wyborczych. Podczas głosowania w Sejmie 7 marca, a potem po ewentualnym podpisie prezydenta, okaże się, czy nie będzie tych komisji więcej, choć oczywiście minął już ustawowy termin, który umożliwia wprowadzanie jakichkolwiek zmian w Kodeksie Wyborczym.

Według niektórych wyliczeń może to być nawet o 6 albo 7 tysięcy więcej. W jaki sposób chcecie weryfikować te głosy?

Od pięciu lat prowadzimy kontrolę wyborów i dopracowujemy metody organizowania wszystkich chcących pracować w komisjach.

Dzisiaj dysponujemy systemem informatycznym

- według mojej wiedzy jedynym takim w Europie i pewnie także na świecie - który pozwala nie tylko na synchronizację przydzielania chętnych do komisji, ale też na szybkie raportowanie wyników i ewentualnych nieprawidłowości.

Zbieramy wszystkich

- obserwatorów, czyli te osoby, które pracują w komisji z ramienia organizacji społecznych, mężów zaufania, czyli osoby delegowane przez partie i komitety wyborcze oraz członków komisji wyborczej.

Dlatego do projektu zaprosiliśmy jako Komitet Obrony Demokracji prodemokratyczne partie polityczne i 3 czerwca 2022 roku podpisaliśmy wspólne porozumienie liderów partii politycznych. To jedenaście ugrupowań - PO, Polska 2050, Lewica, Inicjatywa Polska, PSL, PPS, Unia Europejskich Demokratów, Nowoczesna, Razem, Zieloni, Ruch Samorządowy Tak dla Polski. Nazywam je historycznym, bo to był chyba pierwszy raz, gdy wszyscy liderzy od Donalda Tuska, przez Szymona Hołownię po Włodzimierza Czarzastego stanęli razem w jakiejś konkretnej sprawie.

Dzisiaj wchodząc na naszą stronę widzisz hasło „dołącz do obywatelskiej kontroli wyborów”.

Są tam dwa okna do wyboru - "obserwator społeczny", czyli ta osoba delegowana przez nas i inne organizacje obywatelskie, pozarządowe oraz drugie okno - "mąż zaufania/członek komisji". Tam po kliknięciu znajdują się odsyłacze do formularzy jedenastu partii (kilka z nich będzie aktywnych na dniach), gdzie będą się rejestrować wskazane przez nich osoby.

Z tym, że system rejestracji wygląda tak samo dla wszystkich.

Zgłaszając się, podajemy imię, nazwisko, kontakt mailowy oraz kod pocztowy tego miejsca, w którym chcemy prowadzić obserwację wyborów. To ogromne udogodnienie dla wszystkich koordynatorów regionalnych, którzy będą dzięki temu wiedzieli, kim mogą obsadzić poszczególne komisje i gdzie są jeszcze wolne miejsca.

Przy okazji - nie mamy nawzajem wglądu w nasze bazy danych. My - jako KOD - nie będziemy widzieli szczegółowych danych męża zaufania, lecz tylko to z ramienia jakiej partii, do której komisji się zgłosił i gdzie został przydzielony, co pozwoli nam na pozbycie się tak zwanych białych plam na mapie Polski.

Jeśli zlokalizujemy braki w obsadzie, to priorytetem będzie wysyłanie obserwatorów tam, gdzie nie ma nikogo.

To są zazwyczaj wsie, małe miejscowości, ale oczywiście w drugim kroku będziemy kładli nacisk na uzupełnianie tych komisji, gdzie jest na przykład reprezentowany tylko jeden komitet wyborczy.

Następnie wszystkie te osoby będą raportować wyniki oraz zgłaszać wszelkie nieprawidłowości według wspólnego wzorca. Do rozważenia pozostaje jeszcze, czy chcemy wszystkie raporty zbierać i opracowywać w jednym miejscu, czy strona społeczna i komitety będą to robić we własnym zakresie i tylko wspólnie wyciągać na ich podstawie wnioski. To jest do ustalenia.

Czy stroną społeczną jest tylko KOD?

Jesteśmy na etapie zapraszania do współpracy innych organizacji pozarządowych. W tej chwili do projektu przystąpiła Akcja Demokracja, rozmawiamy też z kolejnymi podmiotami. Przekonujemy partnerów do tego, że to musi być wielki ruch społeczny, który spowoduje, że ludzie zaangażują się aktywnie w proces wyborczy i w jego kontrolę. Ten system na to pozwala. Pracowaliśmy nad nim dwa lata i jest już praktycznie gotowy.

A jak wygląda współpraca z partiami? One też będą swoimi kanałami zachęcać ludzi do zgłaszania się?

Myślę, że ważne jest, żeby partie mówiły jednym głosem. I to się chyba zaczyna udawać.

Partie muszą spotkać się wreszcie przy prawdziwej, ciężkiej robocie i jest nią niewątpliwie przekonywanie ludzi do zaangażowania się w te wybory.

One mogą się różnić poglądami na temat na przykład gospodarki, ale w tak fundamentalnych sprawach jak praworządność i przejrzystość procesu wyborczego muszą mówić jednym głosem. Tu jest granica, gdzie powinna skończyć się polityka i przepychanki. Bez tego nie zagwarantujemy rzetelności tych wyborów.

Jestem przekonany, że to się uda, bo to rozsądni ludzie, tacy sami obywatele jak my i wiedzą, że w tej sprawie muszą się dogadać. Dlatego udało nam się podpisać to porozumienie. Dlatego teraz współpracują ze sobą. Dlatego zaczynamy współpracować na poziomach regionalnych i właśnie teraz budujemy relacje pomiędzy regionalnymi koordynatorami. Oczywiście my, jako strona społeczna mamy swoich, a partie swoich.

OKW działa już od kilku lat. Dużo zostało pracy nad systemem?

Kosmetyczne zmiany. System był testowany na wyborach uzupełniających w Rudzie Śląskiej, gdzie udało nam się sensacyjnie uprzedzić wynik podany przez PKW. Nasz wynik różnił się bodajże dwoma głosami od tego, co ogłosiła PKW. Błąd był po naszej stronie, co zweryfikowaliśmy.

Mamy potrójny system sprawdzania danych, które wychodzą z komisji. Po pierwsze mamy protokół komisji wyborczej, któremu dodatkowo robimy zdjęcie. Mamy też protokół obserwatora. Jeżeli będą rozbieżności, to będziemy mogli sprawdzić, kto się pomylił - komisja, czy my. Tak, by nie było wątpliwości co do tych danych, które przedstawimy. A jak już wspominałem, będziemy starali się pokazać wyniki dość szybko.

Jakie są najważniejsze wnioski z obserwacji poprzednich wyborów? Gdzie są najbardziej wrażliwe punkty systemu, na które polecacie zwracać uwagę?

To naprawdę dużo różnych przypadków. Od złego oznaczenia lokalu wyborczego, nieprawidłowego zapieczętowania kopert, po brak kabin do głosowania czy dowodów osobistych głosujących w małych miejscowościach. Są oczywiście rzeczy ważne i ważniejsze. Na pewno ważne jest, żeby nie głosować rodzinnie, żeby nikt nie liczył głosów z długopisem w ręce, choć przepisy na ten temat milczą.

Ważne jest, żeby nagle nie znikało kilkadziesiąt czystych kart wyjętych z urny, a i takie przypadki się zdarzały.

Ważne jest też uprawnienie do głosowania zamiejscowego, bo mieliśmy sygnały, że takie osoby mimo zaświadczenia do głosowania poza miejscem zamieszkania, pozostawały na listach wyborczych w macierzystych komisjach. To najtrudniejsze do wyłapania.

Ale od tego właśnie są obserwatorzy - żeby do takich sytuacji nie dochodziło. Żeby był obecny ktoś, kto będzie patrzył na ręce i w odpowiednim momencie powie "tak nie można". Albo to przynajmniej odnotuje i zgłosi.

Dlatego tak ważne jest, by zaangażowało się w tę pracę jak najwięcej ludzi.

Chcemy współpracować nie tylko z tymi największymi, ogólnopolskimi organizacjami pozarządowymi, ale też z tymi lokalnymi, regionalnymi i co najważniejsze - z najmniejszymi, bo to właśnie może wywołać lawinę budującą taki ruch społeczny. Ostatnio w Senacie odbyło się zresztą spotkanie takich organizacji z całej Polski, ale to dopiero początek, będą kolejne. Chcemy, żeby to naprawdę było pospolite ruszenie ludzi, którzy wierzą w to, że te wybory będą praworządne, uczciwe i wolne na tyle, na ile jest to możliwe w obecnej sytuacji.

W ostatnich wyborach prezydenckich największe kontrowersje, a właściwie oburzenie wzbudzały wyniki w domach pomocy społecznej, gdzie Andrzej Duda zdobywał 100 proc. głosów. Na takie miejsca też będziecie zwracać uwagę?

Wybory prezydenckie odbywały się w środku pandemii, gdy wszelkie dostępy do tego rodzaju miejsc były utrudnione. Trzeba oczywiście pamiętać, że liczba głosów, o których teraz nie mówimy nie jest na tyle duża, żeby wpływać na ostateczny wynik, ale faktem jest, że rezultaty w DPS-ach były skrzywione, bo Andrzej Duda odstał 100 proc. głosów w kilkudziesięciu takich miejscach, więc stały się w pewnym sensie symbolem tego, jak zaburzony może być ten proces. Mamy dość poważne podejrzenia, że po potencjalnej zmianie kodeksu wyborczego takich dziur może być więcej.

Chodzi o to, że kilka tysięcy komisji więcej, to kilka tysięcy więcej miejsc do obsadzenia?

Nie tylko, to przede wszystkim problem dla PKW, choćby dlatego, że te komisje będą musieli obsadzić ludźmi, którzy się na tym znają i znają przepisy prawa, a to nie jest takie proste.

My organizujemy szkolenia dla każdego obserwatora, także dla członków komisji i mężów zaufania.

Korzystamy z doświadczeń i pomocy innych organizacji, które również robią to od lat. Osoby pracujące w komisji muszą wiedzieć, co im wolno, czego im nie wolno, co wolno komisji, co wolno obywatelowi. Czekamy z tymi szkoleniami na ostateczną wersję regulacji prawnych. Przy okazji chcę jeszcze raz podkreślić, że w tej chwili minął już termin 6 miesięcy do ogłoszenia wyborów, czyli minął już czas na wprowadzenie zmian w kodeksie. Tego orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego nie da się podważyć.

Poza tym czekamy też na wytyczne komisji wyborczych. Proszę pamiętać, że one są istotne. Dzisiaj to jest krzyżyk, pojutrze to może być ptaszek, a popojutrze jeszcze coś innego. W grę wchodzą także różne inne regulacje, o których jeszcze nie wiemy i musimy uzbroić się w cierpliwość.

Ale wstępnie można się już zgłaszać?

Oczywiście, nawet nie tylko wstępnie. System działa, już teraz można się rejestrować na stronie www.okw.info.pl. Mamy też oczywiście jeszcze nie do końca przetransferowaną bazę danych osób zarejestrowanych podczas wyborów prezydenckich z 2020 roku. Myśmy wtedy sami, bez wielkiej kampanii, tak naprawdę bez pieniędzy, obsadzili 13 proc. komisji w tym kraju. Mieliśmy ludzi w zagranicznych komisjach od Hongkongu po Nowy Jork, Londyn, Berlin. To był największy projekt tego rodzaju w Polsce i pewnie dlatego został zaznaczony w raporcie OBWE.

W tym roku przeprowadzimy dużą kampanię promocyjną.

W tej chwili robione są fokusy i przygotowywane szczegóły tej kampanii. Liczymy na to, że gdy z nią wystartujemy, to po wielokroć przebijemy wynik z 2020 roku. Naszym celem jest po prostu obsadzenie obserwatorami wszystkich komisji.

Jak możliwe było sfinansowanie tak dużego projektu?

Dostaliśmy granty, dzięki którym możemy funkcjonować bardziej profesjonalnie niż do tej pory, finansować rzeczy, na które nie było nas wcześniej stać, na przykład sprofesjonalizować IT, czy kampanię promocyjną. To naprawdę fajne, bo oznacza, że praca setek ludzi została dostrzeżona, doceniona i procentuje na przyszłość. Bo cały projekt opiera się przede wszystkim na tytanicznej pracy rzeszy wolontariuszy, a przecież będzie działał nie tylko przy wyborach parlamentarnych. On zadziała przy wyborach samorządowych, do Europarlamentu, zadziała przy kolejnych wyborach prezydenckich. To jest system, który można zaimplementować w zasadzie w każdym kraju i warto o tym pomyśleć.

Ale podkreślam - do tego potrzebni są ludzie. Potrzebujemy wszystkich i wydaje się to pozornie łatwe, bo przecież według badań 75 proc. ludzi w Polsce, uważa, że te wybory będą równie ważne lub ważniejsze, niż te z 1989 roku. Ja też żyję tym przekonaniem i dlatego tak ważne jest, żeby społeczeństwo miało pewność, że wynik tych wyborów będzie prawdziwy. A będzie, gdy ludzie zaangażują się w cały ten proces, żebyśmy wreszcie zrozumieli, że 60 proc. frekwencji wyborczej to nie jest sukces i skoro kilkadziesiąt tysięcy ludzi angażuje się w kontrolę wyborów, to oni mogą przynajmniej wstać z kanapy i oddać głos, bo chodzi o przyszłość naszą i naszych dzieci.

Wybory to święto demokracji, bo tego dnia wszyscy obywatele mogą zdecydować o własnej przyszłości. Wybory to nie jest oczywiście tylko dzień głosowania, bo wiemy, że by wybory były w pełni wolne,

  • partie muszą być transparentnie finansowane,
  • muszą istnieć wolne media, które dadzą równy dostęp wszystkim kandydatom,
  • wolne sądy, które te wybory potem zatwierdzą.

Dzisiaj, gdy za wszystkie inne sznurki pociąga rządząca partia, zajmujemy się tylko tym, żeby dać ludziom tę pewność, że w dniu wyborów wszystko przebiegnie uczciwie. Że mają gwarancję, że ich głos zostanie dobrze policzony. A jeżeli stanie się inaczej – pierwsi się o tym dowiedzą.

;
Na zdjęciu Dominika Sitnicka
Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze