Niedawno minęły dwa lata od wyborów, w których obecnie rządzące Polską partie zapowiadały odpartyjnienie przedsiębiorstw zależnych od państwa. Dziś wiemy, że z tego niewiele się ziściło w zadowalającym stopniu
Niedawno minęły dwa lata od wyborów, w których obecnie rządzące Polską partie obiecywały m.in. koniec traktowania Spółek Skarbu Państwa (SSP) jako łupów partyjnych, konkursy na stanowiska zamiast odgórnych nominacji i jawność działań zamiast tajności.
Wprowadzono kilka miękkich standardów, ale twardych reform instytucjonalnych – wycinających źródła korzyści czerpanych z państwa, a nie tylko zmieniających beneficjentów – wciąż brakuje.
Zaczęło się od szumnych zapowiedzi. W umowie koalicyjnej napisano, że „jednym z priorytetów Koalicji będzie odpolitycznienie Spółek Skarbu Państwa poprzez wprowadzenie czytelnych kryteriów na stanowiska nadzorcze”.
Zaczęło się od szumnych zapowiedzi. W umowie koalicyjnej napisano, że „jednym z priorytetów Koalicji będzie odpolitycznienie Spółek Skarbu Państwa poprzez wprowadzenie czytelnych kryteriów na stanowiska nadzorcze”.
Rządzący mieli wspólnie zadbać o to, aby SSP kierowali fachowcy. W praktyce zaczęło się jak zwykle – od miotły. W 2024 roku nowe władze sprawnie wymieniły rady nadzorcze i zarządy w kluczowych podmiotach.
Ogłaszano postępowania kwalifikacyjne, ale ich jakość bywała nierówna. Tuż po przejęciu władzy 18 kandydatów w wyborach do Sejmu (10 z Trzeciej Drogi, 5 z Koalicji Obywatelskiej, 3 z Lewicy), którym nie udało się uzyskać mandatu, trafiło do rad nadzorczych i zarządów Spółek Skarbu Państwa.
Doktor ekonomii i finansów, magister politologii, pracownik Katedry Polityki Gospodarczej i Regionalnej Instytutu Ekonomii i Finansów UMCS w Lublinie.
Doktor ekonomii i finansów, magister politologii, pracownik Katedry Polityki Gospodarczej i Regionalnej Instytutu Ekonomii i Finansów UMCS w Lublinie.
Komentarze