NIK ostrzega, że jeśli kopalnie nadal będą zrzucać zasoloną wodę do Odry i Wisły, czekają nas kolejne katastrofy ekologiczne. Ministerstwo Klimatu chce zaangażować naukowców do opracowania technologii odsalającej. 10-letni program ratunkowy dla Odry ma kosztować 5 mld zł
Minęły już trzy lata od jednej z największych katastrof ekologicznych w Europie. Latem 2022 w Odrze zaczęły pojawiać się martwe ryby. Rząd PiS tygodniami ignorował doniesienia, a sytuacja stawała się coraz poważniejsza. Zginęły miliony ryb i innych organizmów, w tym ponad 80 proc. żyjących w rzece małży.
Od trzech lat wiemy również, że swój udział w katastrofie mają kopalnie, które odprowadzają do rzeki zasolone wody dołowe. Zasolenie Odry przyczyniło się do rozwoju tzw. złotej algi, której toksyny zabiły życie w rzece.
Najwyższa Izba Kontroli przyjrzała się temu, co śląskie kopalnie wlewają do dwóch największych polskich rzek. Okazuje się, że zakłady (zgodnie z prawem!) dostarczają do rzek wodę bardziej zasoloną niż Bałtyk.
Wyjaśnijmy: podczas wydobycia surowców (w tym wypadku: węgla) w kopalni gromadzi się słona woda, którą trzeba odpompować, żeby nie niszczyła wyrobisk. Im niżej prowadzone jest wydobycie, tym woda jest mocnej zasolona. Kopalnie odpompowują ją więc i wylewają do rzek – nie tylko do dopływów Odry, ale również do Wisły.
W 2023 roku Greenpeace przeprowadził badania solanek. Wynika z nich, że odprowadzane do Wisły ścieki kopalniane są najbardziej zasolone ze wszystkich przebadanych przez organizację. „Sytuację pogarsza fakt, że niektóre kopalnie odprowadzają solanki bezpośrednio do Wisły, a nie do jej dopływów. Dodatkowo, Wisła na swoim górnośląskim odcinku niesie 3-5 razy mniej wody niż Odra” – pisał Greenpeace w raporcie.
Kopalnie odprowadzają zasoloną wodę do rzek zgodnie z prawem – podkreśla Najwyższa Izba Kontroli w opublikowanym we wrześniu 2025 r. raporcie. Ale to nie oznacza, że problemu nie ma.
Na zdjęciu: jeden z protestów Greenpeace przy zrzucie zasolonej wody
„Kontrola przeprowadzona przez NIK pokazała, że na podstawie uzyskanych pozwoleń zakłady górnicze mogły wprowadzać do rzek wody o dowolnie wysokich stężeniach chlorków i siarczanów, czyli bez odsalania czy podejmowania innych działań służących ochronie środowiska wodnego. Skontrolowane spółki nie miały jednak żadnej motywacji do inwestowania w proekologiczne rozwiązania, odsalanie wody kopalnianej jest bowiem kosztowne, a opłaty za jej zrzucanie bardzo niskie” – podaje NIK.
Izba zauważa również, że Wody Polskie nierzetelnie sprawdzały pozwolenia wodnoprawne, zbyt swobodnie podchodziły również do ich wydawania. Aż 83 proc. zbadanych przypadków to pozwolenia na zrzut wody, w której stężenia chlorków i siarczanów są wyższe niż 1000 mg/l. W praktyce to oznacza, że kopalnie mogły wlewać do rzek wodę o dowolnym poziomie zasolenia.
Tymczasem w pozwoleniu wodnoprawnym – jak pisze NIK – powinny zostać określone warunki wrzutów „w tym maksymalne stężenia chlorków i siarczanów oraz niezbędne przedsięwzięcia ograniczające ich negatywne skutki (...) W 64 proc. skontrolowanych przez NIK pozwoleń przedsięwzięcia te określono nieprecyzyjnie, a w 36 proc. w ogóle ich nie sformułowano, co utrudniało późniejsze kontrole”.
NIK podkreśla również to, o czym eksperci i społecznicy mówią od momentu, kiedy w Odrze pojawiły się martwe ryby:
opłaty za zrzut solanek są zbyt niskie.
Od 2016 roku stawka za wprowadzenie kilograma soli do rzeki to zaledwie 5 groszy. Stawka ma wzrosnąć – według zapisów przyjętej przez rząd PiS specustawy odrzańskiej – ale dopiero w 2030 roku. Przedstawiony w tym roku projekt nowelizacji tej specustawy nie zakładał przyspieszenia tego harmonogramu (prace nad tą nowelizacją wciąż trwają).
„Kopalnie węgla kamiennego z terenu województwa śląskiego łącznie odprowadzały do wód na obszarze dorzecza Odry i Wisły w latach 2020–2023 średniorocznie 183 mln m3 wód dołowych, z tego na obszarze dorzecza: Odry ok. 66 mln m3 (36 proc.) oraz Wisły ok. 117 mln m3 (64 proc.). Sumaryczny ładunek soli (chlorki i siarczany) zrzucany wraz z wodami kopalnianymi wynosi rocznie ok. 1,5 mln ton. Uśrednione zasolenie całości zrzucanych wód kopalnianych wynosiło 8 g/l, tj. było większe niż przeciętne zasolenie wód Bałtyku (7 g/l)” – podaje NIK.
„Wydawało nam się, że przy takiej katastrofie [odrzańskiej] musiało dojść do nieprawidłowości. Otóż okazało się, że wszystko odbywało się zgodnie z prawem. Żadna z kontrolowanych instytucji nie przekroczyła przepisów, ale prawo pozwalało na taką sytuację” – mówił wiceprezes Najwyższej Izby Kontroli Jacek Kozłowski.
„Taka katastrofa może się powtórzyć. Od 2022 roku w obszarze prawa, w obszarze pozwoleń wodnoprawnych, nic się nie zmieniło. Praktyka zakładów górniczych jest dokładnie ta sama. A sytuacja raczej się będzie pogarszać, bo pogarsza się klimat w Polsce, ale też coraz bardziej zasolone wody odprowadzane są z zakładów górniczych, bo głębiej eksploatujemy pokłady węgla” – dodał.
Co więcej, NIK już w 1999 roku alarmował o odprowadzanych do zlewni Odry i Wisły bardzo wysokich ładunkach soli. 26 lat później jesteśmy w tym samym punkcie.
„Mógłbym powiedzieć: a nie mówiłem?” – komentuje Jacek Engel, prezes Fundacji Greenmind. „Od lat zwracamy uwagę m.in. na to, że pozwolenia wodnoprawne to fikcja. One nie służą ochronie rzek, tylko wspieraniu górnictwa. Diagnoza NIK jest dokładnie taka, jak nasza w Białej Księdze Polskich Rzek w 2023 roku* i w ekspertyzie dotyczącej specustawy odrzańskiej.
Pisaliśmy, że muszą się zwiększyć opłaty za zrzuty soli. Trzeba wprowadzić opłaty za pobór wody – kopalnie są jedynym podmiotem, który nie płaci za pobór wód. To w ogóle nie dopinguje do jakiejkolwiek racjonalizacji – co się da odpompować, odpompowują, bo to nic nie kosztuje. Zwracaliśmy też uwagę na to, że potrzeba wsparcia dla inwestycji w systemy odsalania i realnej retencji wody. Wszystkie te wnioski znalazły się również w raporcie NIK” – dodaje.
Sprawę komentuje również Koalicja Ratujmy Rzeki: „Czytając raport NIK oraz przytoczone w poprzednim akapicie analizy, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że prawo tworzyło »parasol ochronny« dla zakładów przemysłowych, które mogły odprowadzać duże ilości soli bez realnej presji ekonomicznej, technologicznej i administracyjnej do zmiany praktyk. Zamiast presji, Wody Polskie wykazywały wielką wyrozumiałość w kwestii spuszczania solanki do rzek; często odstępowały od określania limitów zasolenia wód wprowadzanych do rzek przez kopalnie. Jak zauważył na konferencji prasowej wiceprezes NIK, Jacek Kozłowski, było to uzasadniane interesem górnictwa, jako ważnej gałęzi gospodarki narodowej. To kompromitacja Wód Polskich”.
*Był to raport opracowany przez Fundację ClientEarthPrawnicy dla Ziemi, Fundację Frank Bold, Fundację Greenmind, Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków, Fundację WWF Polska.
Od katastrofy w 2022 roku pomór ryb na Odrze i jej dopływach zdarzył się kilkukrotnie. Nie w takiej skali, jak trzy lata temu, jednak widać, że wciąż złota alga ma tam dobre warunki do rozwoju.
„Problem będzie się powtarzał, dopóki rzeka będzie tak zasolona” – mówiła w sierpniu 2025 na komisji ochrony środowiska wiceministra klimatu Urszula Zielińska.
Wyliczała, że każdej doby do Odry trafia 6 tys. ton soli, czyli tyle, ile zmieściłoby się w 120 wagonach towarowych.
Komisja ds. ochrony środowiska obradowała na miesiąc przed publikacją NIK – po części odpowiadając na rekomendacje Izby. Ministerstwo od ponad roku zapowiada inwestycje w odsalanie, sama Zielińska informowała o rozmowach z kopalniami w tej sprawie. Ustalono cel – redukcja zasolenia w Odrze o 59 proc. na górnym odcinku rzeki i 83 proc. na dolnym odcinku. Ma to pozwolić na osiągnięcie normy środowiskowej i w przyszłości zapobiec rozwojowi złotej algi.
„Pierwsza [zeszłoroczna] wersja planu dla Odry, była niezadawalająca, bo jej koszty były wysokie, a mimo wszystko nie osiągnęlibyśmy oczekiwanego efektu ekologicznego” – relacjonowała wiceministra.
W rozmowie z OKO.press wyjaśnia: „Zwróciliśmy się do naukowców w poszukiwaniu innowacji. Poprosiliśmy Instytut Ochrony Środowiska o przegląd wszelkich nowych technologii oczyszczania wód. W ten sposób dotarliśmy do zespołu Politechniki Wrocławskiej. Dzięki nowej technologii oczyszczania wody, którą polscy naukowcy wdrożyli na razie w niewielkiej testowej instalacji we Wrocławiu, mamy szansę osiągnąć normę środowiskową dla zasolenia Odry praktycznie na całej jej długości, ale przy znacznie niższych kosztach niż dotychczas”.
Pilotaż tej technologii na większą skalę, przy jednym z państwowych zakładów, ma zacząć się w czwartym kwartale 2025 roku i potrwać półtora roku. Szacowany koszt odsalania wód kopalnianych to 5 mld zł rozłożone na 10 lat.
„Cały plan jest oczywiście znacznie bardziej kompleksowy. Uwzględnia m.in. likwidację niektórych kopalń zgodnie z harmonogramem umowy społecznej, zwiększenie możliwości retencji ścieków przemysłowych przez zakłady oraz modernizację i rozbudowę działającego już od lat Zakładu Odsalania Dębieńsko” – wylicza Zielińska.
Jednocześnie wciąż czekamy na zmianę pisowskiej specustawy odrzańskiej. Ministerstwo Infrastruktury (które zarządza rzekami – wbrew pozorom nie jest to kompetencja resortu klimatu) miało przedstawić założenia noweli wiosną 2024. Poznaliśmy je dopiero w styczniu 2025, ale zdaniem ekspertów nowelizacja niewystarczająco chroniłaby Odrę.
„Nie wiem, dlaczego czekaliśmy na ten projekt przez rok, skoro nie ma tam żadnych rewolucyjnych zmian” – mówiła w OKO.press Maria Włoskowicz z Fundacji Frank Bolt. Projekt trafił do konsultacji. Prace trwają.
Współpraca: Marcel Wandas
Ekologia
Ministerstwo Infrastruktury
Ministerstwo Klimatu i Środowiska
Najwyższa Izba Kontroli
odra
Wisła
zasolenie odry
złote algi
Dziennikarka, reporterka, kierowniczka działu klimatyczno-przyrodniczego w OKO.press. Zajmuje się przede wszystkim prawami zwierząt, ochroną rzek, lasów i innych cennych ekosystemów, a także sprawami dotyczącymi łowiectwa, energetyki i klimatu. Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu, laureatka Polsko-Niemieckiej Nagrody Dziennikarskiej im. Tadeusza Mazowieckiego za reportaż o Odrze i nagrody Fundacji Polcul im. Jerzego Bonieckiego za "bezkompromisowość i konsekwencję w nagłaśnianiu zaniedbań władz w obszarze ochrony środowiska naturalnego, w tym katastrofy na Odrze". Urodziła się nad Odrą, mieszka w Krakowie, na wakacje jeździ pociągami, weekendy najchętniej spędza na kajaku, uwielbia Eurowizję i jamniki (a w szczególności jednego rudego jamnika).
Dziennikarka, reporterka, kierowniczka działu klimatyczno-przyrodniczego w OKO.press. Zajmuje się przede wszystkim prawami zwierząt, ochroną rzek, lasów i innych cennych ekosystemów, a także sprawami dotyczącymi łowiectwa, energetyki i klimatu. Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu, laureatka Polsko-Niemieckiej Nagrody Dziennikarskiej im. Tadeusza Mazowieckiego za reportaż o Odrze i nagrody Fundacji Polcul im. Jerzego Bonieckiego za "bezkompromisowość i konsekwencję w nagłaśnianiu zaniedbań władz w obszarze ochrony środowiska naturalnego, w tym katastrofy na Odrze". Urodziła się nad Odrą, mieszka w Krakowie, na wakacje jeździ pociągami, weekendy najchętniej spędza na kajaku, uwielbia Eurowizję i jamniki (a w szczególności jednego rudego jamnika).
Komentarze