0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Grzegorz Celejewski / Agencja GazetaGrzegorz Celejewski ...

„Gdyby się okazało, że prezydent Duda nie ma kontrkandydatów, wybory nie mogłyby się odbyć. Nie możemy wybierać, jeśli mamy tylko jednego kandydata. To wynika z artykułu 293 kodeksu wyborczego" - powiedziała OKO.press prawniczka Sylwia Gregorczyk-Abram.

Art. 293.

§ 1. Jeżeli w wyborach, o których mowa w art. 289 i art. 292, głosowanie miałoby być przeprowadzone tylko na jednego kandydata, Państwowa Komisja Wyborcza stwierdza ten fakt w drodze uchwały, którą przekazuje Marszałkowi Sejmu, podaje do publicznej wiadomości i ogłasza w Dzienniku Ustaw Rzeczypospolitej Polskiej. § 2. Marszałek Sejmu ponownie zarządza wybory nie później niż w 14 dniu od dnia ogłoszenia uchwały Państwowej Komisji Wyborczej w Dzienniku Ustaw. Przepisy art. 289 § 2 i art. 290 stosuje się odpowiednio. § 3. Przepis § 1 stosuje się odpowiednio w przypadku braku kandydatów.

Przeczytaj także:

To trik, który pozwoliłby odwołać wybory, nawet gdyby PiS dalej się upierał, że muszą się odbyć 10 maja. A linia obozu władzy jest taka, że wybory się odbędą: „Nie ma planów przesunięcia wyborów prezydenckich na inny termin; data 10 maja b.r. jest niezagrożona” - przekazała Polskiej Agencji Prasowej marszałek Sejmu Elżbieta Witek.

Opozycja twierdzi, że obecnie tylko jeden kandydat prowadzi kampanię wyborczą - urzędujący prezydent Andrzej Duda.

Zapytaliśmy kandydatów opozycji oraz ich sztaby, czy byliby gotowi wycofać się z wyborów po to, żeby się nie odbyły.

Wszyscy się wycofują? „Opcja atomowa”

„To jest opcja atomowa, na razie nie ma takich rozmów między sztabami, żadnych ustaleń nie prowadzimy” - mówi OKO.press Robert Biedroń. Kandydat Lewicy konsekwentnie wzywa prezydenta, by zwołał Radę Bezpieczeństwa Narodowego - to tam wspólnie z opozycją miałby podjąć decyzję m.in. co do terminu wyborów:

„Uważam, że właściwym forum do decydowania o tym, czy wybory mogą odbyć się w terminie jest RBN i dialog wszystkich sił politycznych. W tym momencie jednak priorytetem jest zdrowie Polek i Polaków, wsparcie dla przedsiębiorców i pracowników, a nie kampania wyborcza” - mówi Biedroń.

O to samo pytamy w sztabie PSL-u: „Na ten moment nie chcemy rozpatrywać tego scenariusza” - mówi Miłosz Motyka, rzecznik ludowców. „Apelujemy do obozu rządzącego o wprowadzenie stanu wyjątkowego lub stanu klęski żywiołowej”.

Dodaje jednak: „Jeśli sytuacja nie będzie unormowana, wszystkie możliwości wchodzą w grę.

Nie chcemy uczestniczyć w demokracji, która jest patodemokracją”.

Motyka komentuje fakt, że kandydaci nie mogą prowadzić pełnowymiarowej kampanii wyborczej. Kandydaci opozycji nie odbywają spotkań z wyborcami, przenieśli się do internetu, organizują wirtualne konferencje prasowe, udzielają wywiadów.

W środę 18 marca 2020 na konferencji prasowej Władysław Kosiniak Kamysz, kandydat PSL, zadeklarował: „Jeśli trzeba wybory przesunąć nawet o rok - jak w Wielkiej Brytanii, to jestem gotowy. Nie będę kwestionował mandatu Andrzeja Dudy".

Taki pomysł pojawił się w mediach sprzyjających władzy: jeśli przesunąć wybory, to o rok, tak jak rozgrywki piłkarskie.

A jeśli PiS zepsuje sztuczkę...

Czy z wyborów mogłaby się wycofać kandydatka opozycji z największym poparciem, czyli Małgorzata Kidawa-Błońska?

„Na to pytanie można odpowiadać po 26 marca. W tej chwili nie wiemy, ilu będzie kandydatów” - mówi OKO.press Adam Szłapka, rzecznik prasowy sztabu Kidawy-Błońskiej.

Dlaczego akurat po 26 marca? To termin, do kiedy kandydaci muszą złożyć 100 tys. podpisów. Tylko wtedy zostaną zarejestrowani przez Państwową Komisję Wyborczą. Na razie podpisy zebrali: Małgorzata Kidawa-Błońska, Władysław Kosiniak-Kamysz, Szymon Hołownia, Robert Biedroń, Krzysztof Bosak.

W sztabach obawiają się, że zostanie zarejestrowany kandydat formalnie nie związany z obozem rządzącym, który nie podporządkowałby się wspólnym ustaleniom. Wszyscy się wycofają, a on lub ona zostaje na polu walki wraz z Andrzejem Dudą. Wybory w takiej sytuacji odbywają się zgodnie z planem, ale bez udziału opozycyjnych kandydatów.

Nieoficjalnie słyszymy, że gdyby w grze pozostali tylko zarejestrowani dziś kandydaci oraz Andrzej Duda, a PiS dalej upierał się przy majowym terminie, opozycja byłaby gotowa siąść do rozmów o planie najcięższego kalibru, czyli wycofaniu się wszystkich.

Kto „najsłabszym ogniwem”?

Ten plan ("bajkowy", jak mówiła o nim Sylwia Gregorczyk-Abram) zakłada głębokie zaufanie między wszystkimi kandydatami. Zgodzić musieliby się wszyscy, nikt nie mógłby się wyłamać.

Największe wątpliwości dotyczą dwóch politycznych outsiderów.

Jak zachowa się Krzysztof Bosak? Może będzie chciał skorzystać na tej sytuacji i pozostać jedynym przeciwnikiem Andrzeja Dudy? Oficjalnie Bosak wzywa do przesunięcia terminu wyborów. Dziś nie udało nam się skontaktować ani z nim, ani ze sztabem kandydata Konfederacji.

W innym sztabie, z którym rozmawiamy, bardziej obawiają się Szymona Hołowni: „Nie znamy go, nie mamy z nim kontaktu. Nie wiemy, jak kalkuluje”. Jednak Olga Adamkiewicz, szefowa sztabu Hołowni, deklaruje, że jest on otwarty na rozmowy z innymi kandydatami. Jednocześnie zastrzega, że najlepszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie stanu klęski żywiołowej:

"Szymon Hołownia jako pierwszy kandydat w zeszłym tygodniu w poniedziałek wycofał się z prowadzenia typowej kampanii społecznej oraz stoi na stanowisku konieczności wprowadzenia stanu klęski żywiołowej. W emocjach Polek i Polaków nie ma dziś miejsca na słuchanie agitacji politycznych.

I brakiem szacunku dla nich byłoby prowadzenie kampanii wyborczej w takiej formule jak zwykle jest to robione. Dlatego należy tę formułę zmienić, kampanię wysłać na kwarantannę, a termin przełożyć. Jest otwarty do rozmowy z innymi kandydatami".

Jednak paradoksalnie taki trik wymaga zaufania nie tylko do kandydatów opozycji do siebie nawzajem, ale również do PiS-u - zakłada, że partia rządząca będzie przestrzegać kodeksu wyborczego.

A PiS na to: nie ma przesłanek

W środę przedstawiciele PiS powtarzali w mediach ten sam przekaz: żeby przesunąć wybory, trzeba wprowadzić stan nadzwyczajny, a nie są spełnione przesłanki konstytucyjne, które pozwalają na wprowadzenie go.

  • Błażej Spychalski, rzecznik prezydenta w radiowej Jedynce: „żeby go [stan nadzwyczajny] wprowadzić muszą być spełnione pewne przesłanki konstytucyjne, które nie są spełnione”.
  • Jacek Sasin, wicepremier, minister aktywów państwowych w Wirtualnej Polsce: "Nie ma dzisiaj przesłanek, żeby taki stan nadzwyczajny wprowadzać, żeby dla jednego tylko celu politycznego wprowadzać stany nadzwyczajne. To jest ograniczenie praw obywatelskich".
  • Michał Dworczyk w RMF FM: „Żeby wprowadzić stan klęski żywiołowej, wyjątkowy lub wojenny, muszą być spełnione określone przesłanki - na razie te przesłanki nie są spełnione, więc nie mamy podstawy prawnej, żeby przesuwać wybory”.

Dworczyk zrobił jednak zastrzeżenie, które wskazuje na to, że ten scenariusz nie jest zupełnie wykluczony: „Dzisiaj sytuacja tego nie wymaga. Czy wyobrażam sobie, że za tydzień sytuacja może się zmienić? Tak, wyobrażam sobie”.

Co Konstytucja na takie tłumaczenia polityków PiS?

art. 228 par. 1: „W sytuacjach szczególnych zagrożeń, jeżeli zwykłe środki konstytucyjne są niewystarczające, może zostać wprowadzony odpowiedni stan nadzwyczajny: stan wojenny, stan wyjątkowy lub stan klęski żywiołowej”.

Przesłanki są dwie: szczególne zagrożenie i fakt, że "zwykłe środki konstytucyjne są niewystarczające". Wydaje się, że w obecnej sytuacji obie z nich są spełnione. Zagrożenie jest nadzwyczajne, nieporównywalne z żadną wcześniejszą sytuacją. A rząd uchwalił ustawę, która już ogranicza konstytucyjne wolności obywatelskie.

Takie jest stanowisko wielu prawników, m.in. Sylwii Gregorczyk-Abram i Macieja Pacha.

Dlaczego wybory prezydenckie nie powinny się odbyć 10 maja?

"Państwo dołoży wszelkich starań, by wybory odbyły się terminowo i z zachowaniem standardów bezpieczeństwa" - zapewniła w środę 18 marca Elżbieta Witek, marszałek Sejmu. Czy to jest możliwe?

Argumentów przeciwko organizacji wyborów jest bez liku.

  • „Prezydent Rzeczypospolitej jest wybierany przez Naród w wyborach powszechnych, równych, bezpośrednich i w głosowaniu tajnym”. W sytuacji kiedy spora część wyborców obawia się o swoje zdrowie, a nawet życie - i z tego powodu może bać się wyjść z domu - trudno mówić o równości. We Francji w pierwszej turze wyborów samorządowych frekwencja była o 20 pkt proc. niższa niż cztery lata wcześniej. Prezydent Macron drugą turę wyborów przełożył.
  • Nie wiadomo, czy uda się zebrać pełne składy obwodowych komisji wyborczych - z tych samych powodów, co powyżej, ludzie mogą obawiać się o swoje zdrowie.
  • „Wybory są świętem demokracji. To dzień, kiedy ja - obywatel mam głos. Wybory w obliczu umierających ludzi albo ludzi pod respiratorami, w obliczu chaosu, niszczą święto demokracji” - mówiła OKO.press Sylwia Gregorczyk-Abram.
  • Wybory to nie tylko moment głosowania. "Kampania to jest proces. Nawet jeśli 10 maja wszyscy będą mogli bez żadnego ograniczenia pójść do urn, to co z kampanią wyborczą? To jest kilkumiesięczny proces prezentowania kandydatów. Oni walczą o najważniejszy urząd w Polsce! Obywatelom zabiera się prawo oceny i świadomego zdecydowania, kto ma ten urząd sprawować. Proces oddania głosu do urny to zwieńczenie wielotygodniowego wysiłku kandydatów i przekonywania obywateli, że ta osoba jest najlepsza" - argumentowała Gregorczyk-Abram.
  • Epidemia ogranicza możliwość zbierania podpisów, zatem ogranicza możliwość realizacji biernego prawa wyborczego - mówił o tym Rzecznik Praw Obywatelskich.
  • Epidemia głęboko zmieniła sytuację społeczną, gospodarczą, międzynarodową Polski. Programy kandydatów na prezydenta były przygotowywane na czasy, w których epidemii nie było.

Dlaczego przesunięcie wyborów nie jest takie proste?

Według polskiego prawa, wybory są automatycznie przesuwane, jeśli wprowadzony zostanie jeden z trzech stanów wyjątkowych: stan wojenny, wyjątkowy lub stan klęski żywiołowej.

Prof. Ryszard Piotrowski mówił OKO.press, że władze powinny wprowadzić stan, który jest najmniej groźny dla obywateli: stan klęski żywiołowej.

Maciej Pach twierdzi, że już mamy „zakamuflowany stan nadzwyczajny”, władze wprowadziły go ustawą o zagrożeniu epidemicznym. Tak samo uważa Sylwia Gregorczyk-Abram.

;

Udostępnij:

Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze