0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

Ipsos przeprowadził badanie dla OKO.press w dniach 28-30 grudnia 2021, a więc tuż po świętach, gdy Polacy mieli jeszcze świeżo w pamięci rodzinne dyskusje przy karpiu i barszczyku, rachunki za przygotowania do Bożego Narodzenia oraz weto prezydenta Dudy ws. lex TVN. Czy wpłynęło to na ich preferencje polityczne?

Szczegółowe wyniki sondażu: PiS - 33 proc. (2 pkt. proc. straty od września), KO - 26 proc. (+2), Polska 2050 - 13 (-2), Konfederacja - 10 proc. (+1), Lewica - 6 proc. (-1), PSL - 5 proc. (+1), Porozumienie Jarosława Gowina - 1 proc. (+1). Deklarowana frekwencja to 64 proc. (-1).

(wyniki mogą nie sumować się do 100 ze względu na zaokrąglenia)

Najważniejsze wnioski z takiego rozkładu sił:

Po pierwsze, Konfederacja jest nadzieją Prawa i Sprawiedliwości na trzecią kadencję rządów - od wyroku Trybunału Julii Przyłębskiej ws. aborcji i "Piątki dla zwierząt" PiS może tylko marzyć o samodzielnej większości w przyszłym Sejmie, ale to nie znaczy, że musi się pogodzić ze stratą władzy, bo rosnąca w siłę skrajna prawica może mu przyjść z pomocą.

Po drugie, od powrotu Donalda Tuska do polskiej polityki w trendzie rosnącym jest Koalicja Obywatelska, obecnie bezapelacyjnie druga siła na scenie politycznej.

Po trzecie, mimo strat na rzecz KO wciąż mocną pozycję ma Polska 2050 Szymona Hołowni.

Po czwarte, Lewica nie może się otrząsnąć z kryzysu, za to PSL bierze rozbieg, by przeskoczyć wyborczy próg.

Te wyniki oznaczają jedno: bez Konfederacji w przyszłym Sejmie nie dałoby się stworzyć rządu. A ponieważ trudno sobie wyobrazić koalicję wszystkich sił opozycyjnych ze skrajną prawicą (bo do takiego gabinetu nie weszłaby z całą pewnością Lewica), jedyna możliwa większość to sojusz PiS z Konfederacją, który dysponowałaby niewielką większością 235 mandatów.

W przeliczeniu głosów na mandaty korzystamy z wzoru przygotowanego przez analityka Leszka Kraszynę. Wzór uwzględnia podział mandatów dla komitetów wyborczych na poziomie okręgów.

Tajemnicą aż 46 mandatów dla skrajnej prawicy przy 10 proc. głosów jest struktura poparcia dla Konfedaratów, równa w całym kraju. Mówiąc prościej, Konfederacja ma podobne poparcie i na wschodzie i na zachodzie, i na północy i na południu, dlatego każdy punkt procentowy więcej w skali całej Polski skokowo zwiększa prawdopodobieństwo zdobycia mandatu na poziomie każdego z okręgów.

Przykład: już tak drobna zmiana, jak punkt procentowy więcej dla Polski 2050 Hołowni, a mniej dla Konfederacji, sprawia, że skrajna prawica traci 7 mandatów, a jej koalicja z PiS nie ma większości.

Z tego względu analizując szanse PiS na trzecią kadencję, obecnie uważniej trzeba patrzeć na wynik partii Bosaka i Brauna niż partii Kaczyńskiego. Bo PiS-owi nie udało się odwrócić spadkowego trendu, a Konfederacja od dwóch lat powoli, ale systematycznie rośnie.

Sondaż Ipsos. Kaczyński nie zagnał Polaków na wojnę

Jak widać na powyższym ruchomym wykresie, od wyborów w 2019 roku PiS systematycznie traci poparcie, oddalając się od powtórzenia sukcesu, jakim było dwukrotne zdobycie samodzielnej większości w Sejmie. Nadzieję na odwrócenie trendu dawał partii Kaczyńskiego wrzesień tego roku, gdy w porównaniu do spektakularnego załamania z jesieni 2020 odrobił aż 6 pkt. proc. Dalsze wzrosty miał przynieść kryzys na granicy z Białorusią.

Systematyczne bicie w wojenne werble, zaprzęgnięcie propagandy do sztucznego kreowania napięcia, wreszcie wprowadzenie stanu wyjątkowego miały być pokazowym spektaklem o tym, jak silna i sprawcza władza radzi sobie z bezprecedensową sytuacją.

I w efekcie wygenerować wzrost poparcia przez tzw. efekt gromadzenia się obywateli wokół flagi. Nic z tego nie wyszło.

Przeczytaj także:

Społeczeństwo obywatelskie nie dało się spacyfikować, obozowi władzy nie udało się przekonać do swojej opowieści niezdecydowanych wyborców, a przede wszystkim PiS rozpoczął wojnę totalną na kilku frontach, wywołując wrażenie, że z niczym sobie nie radzi. Oprócz granicy dostaliśmy rozpętaną przez Kaczyńskiego i kolegów wojnę z Unią Europejską, nie udało się uruchomić środków z Funduszu Odbudowy, TSUE zasądza kolejne kary wobec Polski, a do tego tysiące zmarłych podczas 4. fali pandemii i rosnąca inflacja dają wrażenie, że władza zawodzi.

Popierana przez większość twarda polityka rządu na granicy nie zmieniła się w magiczną różdżkę do podwyższania sondażowych słupków Prawa i Sprawiedliwości.

Utrwalony efekt Tuska. Połowa głosów na opozycję, ale brakuje 7 mandatów

Za to Donald Tusk może powiedzieć partyjnym koleżankom i kolegom: melduję wykonania zadania.

Efekt Tuska na wykresie powyżej widać jak na dłoni. Od powrotu byłego premiera do polityki, Koalicja Obywatelska urosła o 8 pkt. proc., zmniejszając stratę do PiS z 15 do 7 pkt. Z punktu widzenia interesu Platformy Obywatelskiej i jej sojuszników nic więcej zrobić się nie dało, bo oczekiwanie, że wejście do gry Tuska w mgnieniu oka zmiecie PiS z politycznej planszy, od początku było pozbawione realnych podstaw.

Były szef Rady Europejskiej zrobił, co mógł: zwarł szeregi, odzyskał starych wyborców kosztem innych formacji opozycyjnych i zajął bardzo dobrą pozycję startową przed kluczowym okresem na mniej niż dwa lata przed wyborami.

Tusk zyskał na stracie Hołowni. Od listopada 2020 w kolejnych sondażach łączne poparcie Koalicji Obywatelskiej i Polski 2050 niemal się nie zmienia - tuż po wyroku tzw. TK i potężnych protestach kobiet sięgnęło 43 proc., od lutego trzyma się na poziomie 39-40 proc. Polska 2050 nie dała się zepchnąć poniżej 10 proc. i cały czas ma wynik w okolicach 13,9 proc. poparcia dla Szymona Hołowni w wyborach prezydenckich.

Potencjalna koalicja partii prodemokratycznych (KO, PL 2050, Lewica i PSL) zyskuje poparcie aż 50 proc. wyborców (PiS i Konfederacja - tylko 43 proc.), ale ordynacja wyborcza sprawia, że daje to tylko 224 mandaty, brakuje siedmiu, by rządzić.

Podobne proporcje utrzymują się w sondażach Ipsos od utraty hegemonii przez PiS po wyroku tzw. TK, kiedy w listopadzie 2020 poparcie prodemokratycznej czwórki sięgnęło nawet 57 proc., a PiS i Konfederacji miały razem tylko 38 proc. W kolejnych badaniach prawica się nieco odbudowała (43-44 proc.), a demokraci nieco spadli (50-52 proc.).

W grudniowym sondażu można było oczekiwać zmiany układu sił, bo porażki PiS są spektakularne: badanie przeprowadzono tuż po zawetowaniu Lex TVN przez prezydenta Dudę, poważnie zagrożone są miliardy z Funduszu Odbudowy UE, nieskuteczność polityki wobec COVID-19 daje tragiczny plon w postaci wysokiej fali zgonów, nadchodzą podwyżki.

Opozycja - jako całość - nie potrafi jednak zdyskontować błędów i katastrof partii rządzącej, zyskuje na tym tylko KO. Nie ma też sygnałów o planach wyborczych koalicji partii opozycyjnych, co mogłoby zmienić wynik przeliczania głosów na mandaty.

Lewica w kryzysie, mężczyźni do wymiany

W coraz wyraźniejszym kryzysie jest za to Lewica, która w ciągu dwóch lat straciła już prawie 7 pkt. proc. Mimo że stara się być wyrazista, np. jako jedyna proponując obowiązkowe szczepienia, by powstrzymać tragiczne skutki epidemii, nie potrafi odzyskać gruntu pod nogami. Na pewno nałożyły się na to konflikty wewnętrzne, być może też część elektoratu dała się przekonać opowieści konkurentów z opozycji, że Lewica jest cichym sojusznikiem PiS.

Ale najbardziej prawdopodobna wydaje się hipoteza, że podstawowym czynnikiem niskich notowań lewicowej koalicji jest kryzys przywództwa.

Z sondażu Ipsos wiemy, że Lewica stoi na poparciu kobiet, zwłaszcza młodych i w średnim wieku:

Tymczasem liderzy Lewicy to sami mężczyźni, do tego mężczyźni bardzo osłabieni politycznie. Lider SLD (i współprzewodniczący Nowej Lewicy) Włodzimierz Czarzasty wyszedł bardzo poobijany z wewnętrznych sporów. Robert Biedroń (Wiosna, współprzewodniczący Nowej Lewicy) od czasów klęski w wyborach prezydenckich (2,2 proc. poparcia) stracił cały polityczny charm.

Zaś Adrian Zandberg z Razem sprawia wrażenie, jakby był na politycznej wewnętrznej emigracji, przerywanej tylko od czasu do czasu, by zjeść wegańską parówkę na Orlenie.

Mało kto rozumie również, czym właściwie jest nowa lewicowa formacja powstała z połączenia SLD i Wiosny, co to jest Nowa Lewica, na czym polegają jej frakcje (by jeszcze bardziej zagmatwać przekaz, o nazwach SLD i Wiosna) i o co właściwie chodzi w całym projekcie.

Ale podstawowym problemem jest oderwanie liderów od wyborców, czyli w przypadku Lewicy - wyborczyń. Oprócz "trzech tenorów", mamy przecież jeszcze Krzysztofa Gawkowskiego jako szefa klubu parlamentarnego. Jednym słowem, koalicja utrzymująca się na powierzchni dzięki poparciu kobiet, ma przywództwo rodem z męskiej szatni. To się nie może udać. Koncept trzech liderów lewicy budujących międzypokoleniową więź dobrze sprawdził się dwa lata temu, obecnie wysłużeni "tenorzy" przypominają bardziej Egona, Benny'ego i Kjelda ze znanej duńskiej komedii.

Polska to dwa kraje podzielone wg wieku

Z sondażu Ipsos dla OKO.press wynika, że mamy w Polsce dwa kraje pozostające ze sobą w stanie zimnej wojny: w jednym mieszkają osoby do 50. roku życia, w drugim - osoby starsze. Jeśli chodzi o wybory polityczne, nie łączy ich prawie nic:

W Polsce osób do 50. roku życia przygniatającą większość w Sejmie miałaby obecna opozycja, która rządziłaby niepodzielnie, mając możliwość odrzucania weta prezydenta. W Polsce osób po 50. sytuacja się odwraca, a niepodzielną władzę ma Prawo i Sprawiedliwość. Nawet biorąc pod uwagę, że to statystyczne uproszczenie, bo przecież w obu grupach ponad 1/3 badanych ma inne zdanie od większości, to jednak ta różnica szokuje.

I nie jest dobrą wiadomością dla PiS, bo z biegiem lat fundamentalna zmiana polityczna w Polsce będzie coraz bardziej prawdopodobna.

Ale w krótkim okresie ten podział stawia to samo zadanie polityczne przed obozem Prawa i Sprawiedliwości i opozycją: przy minimalnych różnicach, gdy władza będzie się decydować na poziomie kilku punktów procentowych i kilku sejmowych mandatów, nawet małe przełamanie tego podziału będzie czynnikiem decydującym. To również bonus dla Koalicji Obywatelskiej, jedynej formacji opozycyjnej, która ma jednakowy wynik zarówno w Polsce młodszych, jak i w Polsce starszych.

Sondaż Ipsos dla OKO.press zrealizowany metodą CATI (telefoniczny) w dniach 28-30 grudnia 2021 roku. Badanie zrealizowano na ogólnopolskiej reprezentatywnej próbie dorosłych Polaków N=1018

;
Na zdjęciu Michał Danielewski
Michał Danielewski

Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi

Komentarze