Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że Polska podtrzyma sprzeciw wobec proponowanej obecnie reformy polityki migracyjnej UE. Reforma zakłada wprowadzenie mechanizmu solidarnościowego, który regularnie jest przedmiotem dezinformacji ze strony polityków PiS
Wczorajsze negocjacje w sprawie paktu migracyjnego na forum Rady Unii Europejskiej znowu rozpaliły wyobraźnię polityków obozu władzy. Do tego stopnia, że w piątek 29 września 2023 o 08:00 rano premier Mateusz Morawiecki wystąpił z czymś na kształt orędzia:
„Partia Tuska i Webera w przyszłym tygodniu chce przepchnąć w Parlamencie Europejskim pakt, który w ostateczności zmusi Polskę do przyjmowania nielegalnych imigrantów. Unijni biurokraci za nic mają bezpieczeństwo Polski, po prostu chcą zrealizować swój obłędny plan” – mówił Morawiecki w wystąpieniu.
Weber to oczywiście Manfred Weber, znienawidzony przez PiS szef Europejskiej Partii Ludowej, do której należy Platforma Obywatelska i PSL.
„Przed wyborami Tusk powie wszystko, żeby tylko zdobyć władzę, a potem wykona wszystko, co każą mu brukselscy biurokraci i jego rzeczywiści mocodawcy z Berlina” – przestrzegał w swoim wystąpieniu Morawiecki.
Po raz kolejny wyjaśniamy, o co chodzi w antyimigranckiej histerii PiS.
W antyimigranckiej narracji PiS-u bardzo wyraźnie ujawnia się myślenie paranoiczne: migracja z krajów „odległych kulturowo” nie tylko jest rzekomo zagrożeniem samym w sobie; jest narzędziem w rękach „mocodawców Tuska”, czyli Brukseli i Berlina.
A co nakazują Tuskowi owi „mocodawcy”?
„Warszawa i inne miasta Polski mają być zalane nielegalnymi imigrantami. Tymi, którzy już przedostali się do Europy, ale również tymi, którzy tylko przebierają nogami, aby do tej Europy się dostać” – twierdzi premier.
I maluje taki obrazek: zdemolowane ulice, splądrowane sklepy, gwałty na kobietach, strach przed wyjściem wieczorem na spacer. „To jest obraz wielu miast i przedmieść w Unii Europejskiej. To wszystko chce ściągnąć na Polskę partia Tuska” – mówił w swoim „oświadczeniu dla prasy”.
Na koniec Morawiecki podkreśla: „Przymusowe przesiedlanie migrantów do Polski jest dla nas wielkim niebezpieczeństwem (…) Musimy mieć świadomość, że tylko Prawo i Sprawiedliwość jest w stanie powstrzymać nielegalną imigrację do Polski.
Donald Tusk to niebezpieczny człowiek i musimy przed nim obronić Polskę” – konkluduje Morawiecki.
Wystąpieniu premiera Morawieckiego towarzyszyła publikacja nowego spotu PiS.
Spot jest utrzymany w podobnie alarmistycznym tonie: są dowody na to, że zarządzana przez Manfreda Webera Europejska Partia Ludowa zamierza zniszczyć Polskę, zmuszając nas do zaakceptowania „przymusowej relokacji”, która będzie skutkować nieograniczonym napływem „nielegalnych imigrantów” do Polski.
Morawiecki, jako narrator spotu, stwierdza, że to „ludzie Webera, szefa Tuska, zrobią wszystko, żeby zmusić Polskę i inne kraje do przyjęcia tysięcy nielegalnych imigrantów”.
Jest na to nawet „kwit” – w spocie pokazane jest jakieś pismo z logiem EPL, w którym pada stwierdzenie, że dokończenie negocjacji paktu migracyjnego jest dla tego ugrupowania priorytetem.
Spot ma też zmobilizować odbiorców do podjęcia działań: można wziąć udział w referendum i powiedzieć NIE dla przymusowej relokacji.
Narrator kreuje wrażenie, że owo polskie referendum miałoby „dać przykład Europie”.
„Pierwsza w referendum odrzuci to Polska, a za nami podążą inne kraje Unii Europejskiej. Tylko Prawo i Sprawiedliwość może powstrzymać Tuska przed przyjęciem nielegalnych imigrantów” – mówi Morawiecki.
Pójdźcie do referendum i powiedzcie NIE dla przymusowej relokacji. Dajmy przykład Europie. Pierwsza w referendum odrzuci to Polska, a za nami podążą inne kraje Unii Europejskiej.
Taki przekaz to wprowadzenie opinii publicznej w błąd, bo tego rodzaju rozporządzenie, jeśli wejdzie w życie, nie będzie podlegało żadnemu procesowi ratyfikacji w referendach. Po przegłosowaniu w Parlamencie Europejskiej ostatecznej wersji tekstu po prostu stanie się europejskim prawem i będzie musiało być wdrożone do porządków krajowych.
Jeśli jakieś państwo tego nie zrobi, ryzykuje standardową procedurą w związku z uchybieniem zobowiązaniom państw członkowskich, czyli potencjalnym pozwem do TSUE.
Ten sam temat zdominował poranne rozmowy w audycjach niegdyś publicznego, obecnie prorządowego Polskiego Radia.
Radosław Fogiel, szef sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych, podkreślał w rozmowie z Katarzyną Gójską na antenie programu 1 Polskiego Radia, że „Polska nie godzi się na żadną obowiązkową relokację migrantów wymuszoną karami” i będzie domagać się „zachowania zasady jednomyślności”, „bo to są kwestie bezpieczeństwa”.
Będziemy się domagać, żeby zasada jednomyślności została zachowana, ale wielokrotnie byliśmy świadkami, że się próbuje przyjmować kwestie zasadnicze, które dotyczą kompetencji państw członkowskich, procedurą, która umożliwia ich przyjęcie większościowe.
Fogiel odwołał się tym samym do jednej z nieprawdziwych tez, na których oparta jest narracja PiS-u na temat paktu migracyjnego: że decyzje w tej sprawie muszą być podejmowane jednogłośnie, a nie za pomocą głosowania większościowego, bo to ten obszar polityki, w którym obowiązuje zasada jednomyślności.
O tym, że to nieprawda, pisaliśmy już w poniższym tekście:
Pytany o to, dlaczego temat paktu migracyjnego znowu wraca, Fogiel przywołał inne nieprawdziwe twierdzenie: że mechanizm relokacji to polityka forsowana przez Niemcy.
Według niego, Niemcy przez lata prowadziły „destrukcyjną politykę migracyjną, w efekcie której kraj został zalany przez nielegalnych imigrantów”. Teraz – w ramach relokacji – chcą się tych nielegalnych imigrantów pozbyć, „wżenić ich innym krajom, np. Polsce”, jak mówił Fogiel.
O tym, że to nieprawda podwójnie, pisaliśmy tutaj.
1) Relokacja imigrantów ma dotyczyć tylko osób, które pojawią się na granicach zewnętrznych UE lub oczekują na rozpatrzenie wniosków azylowych, a nie imigrantów, którzy już mieszkają i pracują np. w Niemczech.
2) Polityka imigracyjna Niemiec w ostatnich latach jest raczej przykładem sukcesu niż porażki. Niemcy zyskały bardzo cennych pracowników, a pomimo dużej liczby osób przyjeżdżających, nie spowodowało to żadnych istotnych konfliktów czy niepokojów społecznych. Mówił o tym w wywiadzie z OKO.press znawca tematu migracji, prof. Witold Klaus.
Ale wyjaśnijmy po kolei, o co w ogóle chodzi w kolejnej odsłonie afery o pakt migracyjny UE.
Otóż w czwartek 28 września w Brukseli odbyło się spotkanie ministrów spraw wewnętrznych lub ministrów ds. europejskich na forum Rady UE. Jednym z poruszanych zagadnień była właśnie kwestia paktu migracyjnego, czyli kompleksowej reformy polityki migracyjnej UE, która negocjowana jest już od kilku miesięcy.
Pakt migracyjny UE to reforma dotycząca między innymi ustanowienia jednej, spójnej procedury azylowej oraz nowego rozporządzenia o zarządzaniu migracją.
Część proponowanych rozwiązań została już zaakceptowana przez państwa członkowskie na początku czerwca i będzie mogła być procedowana dalej w Parlamencie Europejskim.
Wspólnego stanowiska nie udało się jeszcze wypracować właśnie w kwestii tzw. przepisów kryzysowych, czyli nadzwyczajnych środków solidarnościowych, które służyłyby wspieraniu państw na granicach zewnętrznych UE w sytuacji zwiększonej presji migracyjnej.
Chodzi właśnie m.in. o wdrożenie mechanizmu relokacji: jeśli dane państwo nie radzi sobie z terminowym rozpatrywaniem wniosków o azyl (a według nowych przepisów cała procedura nie powinna zająć więcej niż 6 miesięcy), może zwrócić się do innych państw członkowskich o wsparcie. Następnie, jeśli te państwa wyrażą zgodę, relokować na ich terytorium część osób oczekujących na rozpatrzenie wniosków o azyl.
Taka relokowana osoba znajdowałaby się już pod pełną opieką tego nowego państwa, które byłoby odpowiedzialne za rozpatrzenie jej wniosku i ewentualną integrację lub – w przypadku odmowy uznania wniosku – odesłanie do kraju pochodzenia.
Jeśli dane państwo nie wyraziłoby zgody na relokację, musiałoby w zamian uiścić wkład solidarnościowy w innej formie. Np. poprzez wpłatę do unijnego funduszu migracji, zaoferowanie wsparcia rzeczowego lub np. wysłanie personelu na granice.
Jak tłumaczyła komisarz ds. wewnętrznych Ylva Johansson, „relokacja nie jest obowiązkowa, obowiązkowa jest solidarność”.
Wdrożenie owych przepisów kryzysowych to właśnie realizacja zawartej w unijnych traktatach zasady solidarności.
Wczoraj, czyli w czwartek 29 września 2023, po raz kolejny państwa członkowskie usiłowały dojść do porozumienia w sprawie mechanizmu solidarnościowego.
Zgodnie z ustaleniami z września 2022 państwa członkowskie, Parlament Europejski i Komisja Europejska oczekują bowiem, że sprawa zostanie załatwiona do końca kadencji tego Parlamentu.
Takie stanowisko – że dokończenie negocjacji nad paktem migracyjnym to kwestia priorytetowa – wyraziła też m.in. Europejska Partia Ludowa, co pokazał Morawiecki w spocie. Tylko że w rzeczywistości nie ma w tym nic kontrowersyjnego. To żaden tajny plan Tuska i Webera.
Sprawująca obecnie prezydencję w Radzie Hiszpania liczyła, że już wczoraj uda się ogłosić konkluzje w sprawie rozporządzenia o przepisach kryzysowych. Jeszcze przed rozpoczęciem obrad mówił o tym m.in. Fernando Grande-Marlaska Gómez, pełniący obowiązki ministra spraw wewnętrznych Hiszpanii, którzy przewodniczył obradom.
Szanse były tym większe, że Niemcy, które do tej pory miały obiekcje, co do części regulacji, zgodziły się na proponowane przepisy. Tym samym liczba krajów popierających rozporządzenie w tym kształcie osiągnęła wymagane dla tego typu regulacji poparcie co najmniej 15 krajów reprezentujących 65 proc. ludności UE, czyli tzw. większość kwalifikowaną.
Obiekcje wciąż podtrzymują Włosi, którzy chcieliby, aby mechanizm solidarnościowy był mniej dobrowolny i zakładał większe wsparcie dla krajów doświadczających presji migracyjnej. Mimo to regulacja została już przekazana do dalszych ustaleń ambasadorom przy UE w celu doszlifowania dokumentu – hiszpańska prezydencja liczy na to, że ostatnie rozbieżności uda się załatwić na forum tzw. COREPER.
Żadnej istotnej roli na tym ostatnim etapie negocjacji nie odgrywa już sprzeciw Polski. O ile jeszcze w czerwcu, dzięki udziałowi Niemiec, faktycznie istniała mniejszość blokująca, to obecnie już jej nie ma.
Polski sprzeciw nie jest też brany pod uwagę, bo jest zupełnie niekonstruktywny.
Polska w całości nie zgadza się z proponowanym mechanizmem relokacji, a odrzucenie tego projektu nie jest w ogóle brane pod uwagę.
Obecny na wczorajszym spotkaniu podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji Bartosz Grodecki postulował spowolnienie tempa prac, argumentował, że w takiej sprawie pośpiech jest niewskazany.
„Czy rzeczywiście to tempo jest uzasadnione? Pozbawia nas tak ważnej precyzji legislacyjnej, a proponowane rozwiązania nie są odpowiedzią na kryzysy, w których znajduje się Europa” – twierdził.
Państwa członkowskie nie muszą się jednak oglądać na Polskę. Do podjęcia decyzji w tej sprawie wystarczy większość kwalifikowana.
Propaganda
Świat
Władza
Wybory
Mateusz Morawiecki
Donald Tusk
Komisja Europejska
Parlament Europejski VIII kadencji
Rada Europejska
kryzys uchodźczy
pakt migracyjny
polityka migracyjna
prawa człowieka
uchodźcy
Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.
Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.
Komentarze