Coraz mniej spraw, coraz trudniej o informację publiczną - oto jak Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej "zbliża się" do obywateli. A zamiast "wyrwać TK ze szponów elit" przekazano go "ekspertom" nowej władzy. "Czy szanowni państwo Przyłębska, Muszyński, Legutko, Wildstein i spółka, nie stworzyliście po prostu swojego salonu?" - pyta Maciej Pach
Rozpoczynając kadencję na stanowisku prezesa Trybunału Konstytucyjnego, Julia Przyłębska obiecywała, że za jej rządów TK zbliży się do "zwykłego obywatela". I zapowiadała walkę z "elitarnym" wizerunkiem Trybunału.
W czwartek, 20 grudnia 2018, mijają dwa lata od zaprzysiężenia nowej prezes. Udało się to "zbliżenie"?
Maciej Pach z Katedry Prawa Konstytucyjnego na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego podpowiada, by pod uwagę wziąć trzy aspekty pracy Trybunału:
Wnioski płynące z analizy Pacha są dramatyczne. Zarówno malejąca liczba przekazywanych do TK spraw, jak i problemy w uzyskaniu informacji publicznej świadczą, że Trybunał wręcz oddalił się od zwykłego obywatela.
A listy gości wydarzeń organizowanych w TK pokazują, że w Trybunale przemawia dziś niemal wyłącznie grono nowych elit przychylnych rządom PiS. Zamiast szerokiego spektrum idei prezentowana jest krytyka "zgniłego Zachodu" i laudacje na cześć "reform" Morawieckiego-Kaczyńskiego.
"Gdzie w tym wszystkim obywatele? Czy, szanowni państwo Przyłębska, Muszyński, Legutko, Wildstein i spółka, nie stworzyliście po prostu swojego salonu, a gmach TK nie służy Wam za współczesny Pałac Nowosilcowa?" - pyta Maciej Pach, przywołując postać znanego z "Dziadów" Mickiewicza rusyfikatora, twórcy policji i tajnej policji w Królestwie Polskim.
Całą analizę Macieja Pacha opublikowaliśmy w Archiwum Osiatyńskiego.
Zgodnie z art. 79 Konstytucji RP obywatele mogą kierować do Trybunału tzw. skargi konstytucyjne - jeżeli uznają, że ich prawa lub wolności zostały naruszone.
Statystyka jest bezlitosna. Za rządów Julii Przyłębskiej do Trybunału wpłynęło znacznie mniej tego typu spraw niż za prezesury Andrzeja Rzeplińskiego.
Na podstawie liczby spraw skierowanych do rozpoznania nie można jeszcze wnioskować, ile skarg w ogóle wpłynęło do TK. Bo, jak podkreśla Maciej Pach, znaczna ich część przepada na etapie wstępnej kontroli - często z powodów formalnych. Tym niemniej, niewielka liczba spraw, które kontrolę przeszły, wskazuje, że także skierowanych skarg było relatywnie mało.
Za rządów Andrzeja Rzeplińskiego TK rozpoznawał znacznie więcej spraw. W 2014 roku Trybunał przyjął ich 181, zaś w rekordowym roku 2015 aż 245.
Potem, w efekcie politycznych zawirowań wokół TK, nastąpił wyraźny spadek - w 2016 roku Trybunał skierował do rozpoznania 113 spraw. To nadal prawie dwa razy więcej niż w pierwszym roku urzędowania Julii Przyłębskiej.
Z malejącej liczby kierowanych do TK spraw wynika jasno, że Polacy coraz słabiej ufają Trybunałowi przejętemu przez sędziów wiernych PiS. Problemy tej instytucji zaczęły się jednak już za poprzedniej władzy.
Rząd PO-PSL w desperackim geście i wbrew konstytucji - tuż przed wyborczą porażką - chciał powołać do Trybunału pięciu zamiast trzech sędziów.
Działanie to zablokował sam, niezależny wówczas, TK w wyroku z 3 grudnia 2015 roku.
Nowowybrany rząd PiS zamiast po prostu zastosować się do orzeczenia TK, postanowił przejąć polityczną kontrolę nad Trybunałem. I pełną parą zabrał się do łamania konstytucji.
Maciej Pach zaznacza, że od listopada 2015 roku do grudnia 2016 roku zasady postępowania przed TK oraz jego organizację zmieniano na drodze ustawy aż sześć razy. Do tego doszły narastające polityczne ataki. W efekcie całego zamieszania obywatele zaczęli odwracać się od Trybunału.
Nic dziwnego, skoro, jak podkreśla Pach,
"funkcjonują w nim trzy osoby nieuprawnione do orzekania, prezes objęła stanowisko w wątpliwych okolicznościach i jest wykorzystywany do rozstrzygania politycznych wojenek na korzyść obecnej władzy".
Trybunałowi ufa natomiast Zbigniew Ziobro. Prokurator generalny chętnie kieruje do TK wnioski w sprawach o dużym znaczeniu politycznym.
W sierpniu zapytał np. o zgodność z konstytucją art. 267 Traktatu o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej, by uniemożliwić polskim sądom zadawanie pytań prejudycjalnych europejskiemu Trybunałowi. Sądy, w tym Sąd Najwyższy i NSA, pytały TSUE o naruszenia praworządności w Polsce. Sprawa w TK jest w toku. W OKO.press ostrzegaliśmy, że wniosek Ziobry jest krokiem w stronę Polexitu.
Ziobro skierował do TK także nowelizację ustawy o IPN, która w pierwszych miesiącach 2018 roku sprowadziła na Polskę dyplomatyczny kryzys. Pytał Trybunał o ustawę o KRS, by móc łatwiej podporządkować Radę interesom partii. A także o przepisy kodeksu karnego, by usprawiedliwić zastosowanie prawa łaski przez prezydenta Dudę, który ułaskawił Mariusza Kamińskiego zanim ten usłyszał jakikolwiek wyrok.
Po wnioskach prezydenta Dudy i posłów PiS TK przyklepał też ustawę o zgromadzeniach cyklicznych i sam się zalegalizował. Za każdym razem orzekał po myśli polityków PiS.
Maciej Pach jest zdania, że Trybunał nie jest już instytucją ochrony praw mniejszości, do czego został powołany, a kolejnym instrumentem walki politycznej.
Każdemu obywatelowi RP przysługuje prawo do uzyskania informacji o działalności organów władzy. Mówi o tym art. 61 Konstytucji. Ale to, w jakim tempie dany organ dzieli się informacjami, zależy w dużej mierze od jego dobrej woli.
W wyroku z 18 grudnia dotyczącym dostępu do informacji publicznej przetworzonej TK stwierdził, że "konstytucyjne prawo do informacji publicznej [...] nie jest absolutne". Orzekło tak pięcioro sędziów zaprzysiężonych już za rządów PiS.
Teoretycznie jednak informacja powinna trafić do wnioskodawcy w ciągu 14 dni. W uzasadnionych przypadkach możliwe jest przedłużenie terminu do dwóch miesięcy, z czego coraz częściej korzystają nowe władze TK.
Potwierdzają to doświadczenia Macieja Pacha, który wielokrotnie występował do Trybunału z prośbą o informacje. Jak zaznacza, na początku rządów Julii Przyłębskiej i Mariusza Muszyńskiego, nie dostrzegał problemów w realizacji wniosków. Z czasem proces odpowiedzi zaczął się wydłużać.
TK korzysta z prawa do przedłużenia terminu na odpowiedź niemal za każdym razem i to w sprawach wymagających niewielkiego nakładu sił.
W artykule dla Archiwum Osiatyńskiego Pach przytacza szereg przykładów, sugerując, że odpowiedź udzielana jest z opóźnieniem niejako "z automatu". Niejednokrotnie jest też wymijająca, nie wnosi nic do sedna sprawy.
Wbrew zapewnieniom polityków PiS Trybunał nie został więc "zwrócony obywatelom". Przejęli go politycy partii Kaczyńskiego i "eksperci" przychylni nowej władzy.
Widać to w pozaorzeczniczej działalności TK. W siedzibie Trybunału od wielu lat organizowane są konferencje i wykłady, w których udział biorą znamienici specjaliści z dziedziny prawa, a także historii czy ekonomii. Za rządów prezesa Andrzeja Rzeplińskiego te tzw. "elity" reprezentowały szerokie spektrum idei - zarówno konserwatywnych jak i liberalnych.
Pod rządami prezes Przyłębskiej i wiceprezesa Mariusza Muszyńskiego w TK wypowiadają się już niemal tylko osoby z intelektualnego kręgu Prawa i Sprawiedliwości.
Maciej Pach podsumowuje, że
wśród osób, które zaproszono do wygłoszenia wykładu w TK w latach 2017-2018 znaleźli się m.in. europosłowie PiS Legutko i Krasnodębski, doradca Andrzeja Dudy Andrzej Zybertowicz, Bronisław Wildstein, Andrzej Przyłębski (mąż prezes TK i ambasador RP w Berlinie), Jacek Czaputowicz oraz przychylni eksperci zagraniczni - np. z Węgier.
W swoich wykładach mieli narzekać na "moralną zgniliznę świata zachodu" oraz wychwalać niekonstytucyjne "reformy" partii Jarosława Kaczyńskiego.
Źródło przychylnych PiS intelektualistów bije na warszawskich Bielanach. To tam mieści się Uniwersytet im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego, gdzie profesorem nadzwyczajnym jest wiceprezes TK Mariusz Muszyński. W Trybunale przemawiają więc profesorowie z UKSW, a tamtejszy Wydział Prawa i Administracji dostarcza PiS kandydatów na sędziów Trybunału oraz jego pracowników.
Sądownictwo
Andrzej Duda
Ryszard Legutko
Mariusz Muszyński
Julia Przyłębska
Zbigniew Ziobro
Trybunał Konstytucyjny
Atak PiS na sądy
Konstytucja
praworządność
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Komentarze