Zdesperowana kobieta wystosowała petycję do Ministerstwa Zdrowia o zakaz palenia papierosów w wielorodzinnych budynkach mieszkalnych. Z urzędowej odpowiedzi wynika, że w zasadzie nic się z tym nie da zrobić. Prawnik, do którego się zgłosiliśmy, jest innego zdania
Petycja nosi datę 25 lipca 2024 roku. Cytuję jej fragment za portalem medycznym „Rynek Zdrowia”.
„Zgłaszam petycję o zakaz palenia papierosów w budynkach mieszkalnych wielorodzinnych, np. bloki i osiedla mieszkaniowe” – napisała autorka.
„Jest to ogromny problem w związku z tym, że dym papierosów przedostaje się nie tylko na sąsiednie balkony, ale również do mieszkań, nawet w okresach zimowych, szparami, kiedy okna są pozamykane. Uważam, że balkon jest niejako przez to miejscem publicznym.
Z budynku użyteczności publicznej mogę wyjść, na przystanku stanąć dalej lub zaraz odjechać. Jak mam uciec z mieszkania?
Jak przewietrzyć w czasie upału? Jak wysuszyć pranie? Jak na tym balkonie ma przebywać moje dziecko? Mieszkam w bloku, a pode mną sąsiadka pali całe dnie i noce, dosłownie”.
Odpowiedź z Departamentu Zdrowia Publicznego Ministerstwa Zdrowia została opublikowana 16 sierpnia 2024 roku. Niestety, była rozczarowująca.
„Obecnie przepisami regulującymi miejsca objęte zakazem palenia wyrobów tytoniowych są przepisy art. 5 ust. 1 ustawy z dnia 9 listopada 1995 roku o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych” – odpowiada resort.
Potem następuje długa lista miejsc, w których – zgodnie z ustawą – nie wolno palić wyrobów tytoniowych:
„Domy mieszkalne (w tym wielorodzinne) nie należą do żadnej z kategorii wymienionych w pkt 1-10, ani do kategorii, o której mowa w pkt 11” – czytamy dalej w odpowiedzi Ministerstwa (cyt. za „Rynkiem Zdrowia”).
I dalej: „Przesądza o tym rozporządzenie Ministra Infrastruktury z 12 kwietnia 2002 roku w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie, które w § 3 pkt 6 określając budynek użyteczności publicznej, wymienia obiekty przeznaczone na:
„Mieszkania, domu mieszkalnego (również wielorodzinnego) nie można zatem zaliczyć do przestrzeni publicznej ze względu na funkcję, do której należy m.in. ochrona prywatności” – konstatuje Ministerstwo. „Dotyczy to zwłaszcza mieszkań, w których ingerencja z zewnątrz w tryb życia dopuszczalna jest w szczególnych przypadkach (np. bezpośredniego zagrożenia zdrowia lub życia)”.
Pod koniec podpisana pod pismem dyrektor Departamentu Zdrowia Publicznego Joanna Głażewska poddaje pewną sugestię.
„Departament uprzejmie informuje, że przestrzeń wspólna domów wielorodzinnych (z uwzględnieniem klatek schodowych) podlega regulacjom na podstawie przepisów porządkowych samorządów mieszkańców, władz spółdzielni, itp., które poprzez odpowiedni regulamin porządkowy mogą zakazać palenia wyrobów tytoniowych oraz wyrobów powiązanych w omawianych częściach budynków wielorodzinnych”.
A zatem zdaniem resortu jedyna nadzieja, to próba wpłynięcia na lokalny regulamin, ale – uwaga – może to dotyczyć tylko przestrzeni wspólnej, czyli np. klatki schodowej.
Okazuje się, że to nie jedyna tego typu sprawa.
„Rynek Zdrowia” za Infor.pl podaje, że jedna z posłanek powołując się na liczne sprzeciwy obywateli przeciw paleniu na balkonach, zwróciła się niedawno z interpelacją do ministra sprawiedliwości, pytając, czy emisja dymu może być w tym wypadku wykroczeniem.
Posłanka stwierdziła, że
"prawo do życia w środowisku wolnym od dymu tytoniowego powinno być ważniejsze niż wolność palenia na własnym balkonie”.
I dalej: „Dym papierosowy jest nie tylko nieprzyjemny, ale także szkodliwy dla zdrowia, a narażanie sąsiadów na jego wdychanie nie do zaakceptowania”. Jej zdaniem „zakłócanie spokoju przez dym papierosowy powinno być traktowane tak samo jak zakłócanie spokoju hałasem”.
W odpowiedzi na interpelację sekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości Arkadiusz Myrcha powołał się na tę samą ustawę, co Ministerstwo Zdrowia. Zgodnie z nią „palenie papierosów jest zabronione w określonych miejscach publicznych, ale balkony i tarasy budynków wielorodzinnych nie są objęte tym zakazem” – odpisał.
Jak podał Infor.pl, „Ministerstwo Zdrowia otrzymało wiele petycji w sprawie wprowadzenia zakazu palenia papierosów na balkonach budynków wielorodzinnych. Obecnie nie ma jednak doniesień o planach legislacyjnych w tej kwestii”.
Przyznam szczerze, że doskonale rozumiem autorkę wspomnianej petycji z końca lipca br., a także wszystkie osoby, na jakie powołała się posłanka.
Przyznaję, że sam przez 30 lat paliłem papierosy. Ale miało to miejsce w czasach, gdy paliło bardzo wielu z nas i można było to robić dosłownie wszędzie.
W knajpach, na korytarzu na uczelni, w pociągu. Ba, nawet w samolocie.
Na szczęście 20 lat temu uwolniłem się od nałogu. Nie jestem jednak nowo nawróconym, który szykanuje palaczy albo dusi się, kiedy ktokolwiek obok zapali papierosa. Choć, przyznaję, takich okazji mam coraz mniej.
Pamiętam jednak świetnie dwie sytuacje, które były dla mnie naprawdę niemiłe.
Jedna miała miejsce dobrych parę lat temu w naszym warszawskim mieszkaniu. W lokalu piętro niżej zamieszkali młodzi najemcy, którzy co weekend urządzali głośną imprezę.
Hałas dochodzący z ich mieszkania był jednak niczym w porównaniu z tym, co wdychaliśmy w sypialni, jeśli tylko odważyliśmy się otworzyć okno. Otóż wielu gości stało na balkonie poniżej i paliło przez cały wieczór i pół nocy, a prawie cały dym leciał prosto w naszą stronę.
Druga taka sytuacja miała miejsce w Brukseli, gdzie pracowałem przez kilka miesięcy.
Długo szukaliśmy tam mieszkania, a gdy wreszcie wprowadziliśmy się do pewnego lokum, okazało się, że na dole mieszka para „chainsmokerów”. Czyli ludzi odpalających jednego papierosa od drugiego. Wychodzili nie na balkon, lecz do małego ogródka na parterze i palili, palili, palili. Zostawiali po sobie gigantyczne popielniczki, wypełnione petami, które opróżniali dopiero po jakimś czasie.
Otwarcie okna w sypialni praktycznie nie wchodziło w grę. A przecież zawsze i wszędzie do tej pory spaliśmy przy otwartym oknie. Byliśmy zrozpaczeni. Zmiana mieszkania byłaby bardzo kłopotliwa, podpisaliśmy bowiem umowę na dłuższy okres.
Na szczęście dość szybko pracodawca zrezygnował z moich usług i mogliśmy spokojnie wrócić do Polski. Od kilku lat mieszkamy na wsi, gdzie nikt w okolicy nie pali papierosów. I jedynym zapachem, który czasem nas prześladuje, jest zapach obornika.
Kwestia zadymionych polskich balkonów nie dawała mi jednak spokoju. Poprosiłem o komentarz do sprawy adwokata Andrzeja Urbańskiego, partnera w kancelarii Rychłowski&Urbański.
„Można do tego podejść na dwa sposoby” – powiedział mój rozmówca. „Albo na płaszczyźnie administracyjnej, albo cywilnej”.
„Płaszczyzna administracyjna to wspomniana ustawa o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych. Jest w niej podpunkt, który mówi o »innych pomieszczeniach dostępnych do użytku publicznego«. To dość szeroka kategoria”.
„Nie mam wątpliwości, że balkon takim pomieszczeniem nie jest” – stwierdził adwokat. „Bo po pierwsze nie jest pomieszczeniem, po drugie nie jest do użytku publicznego. Ale już np. korytarz, czyli część wspólna nieruchomości – tutaj można by się zastanawiać. Na pewno jest to pomieszczenie, to bezsporne. Możemy też twierdzić, że jest ono do użytku publicznego, ponieważ korzysta z niego nie jedna, określona osoba, lecz także inni członkowie wspólnoty, a ponadto również najemcy czy goście. Tu jest więc dość mocny punkt zaczepienia”.
„Nie widziałem stanowiska Ministerstwa Zdrowia, natomiast absolutnie nie uważam, że nic się w tej kwestii nie da zrobić” – ciągnął mecenas Urbański.
„Dym papierosowy jest bez wątpienia szkodliwy. Ponadto bycie narażonym na nieustanne narażenie z powodu tego dymu jest – w rozumieniu prawa cywilnego – działaniem bezprawnym”.
„W związku z tym, stawiając się w sytuacji pani, która wniosła petycję, możemy myśleć dwóch narzędziach, jakie daje nam tu prawo cywilne.
Z jednej strony można mówić o bezprawnych immisjach – jest takie pojęcie w prawie cywilnym.
Bezprawne immisje, czyli naruszenie własności nie bezpośrednio, a chociażby dymem, hałasem, zapachem”.
„Dym tytoniowy można za coś takiego uznać w sytuacji, gdy ktoś pali w naszym otoczeniu stale. Jeśli nie ma to charakteru okazjonalnego. Np. raz na rok odbywa się jakaś impreza”.
„A drugie narzędzie to naruszenie dóbr osobistych. Czyli nasze zdrowie – prawo do oddychania czystym powietrzem. Jeśli uznamy, że to jedno z chronionych prawem dóbr osobistych, możemy domagać się ochrony. Ochrony czy to w postaci nakazania zaprzestania, czy też dokonania innych rzeczy koniecznych do usunięcia skutków naruszeń. To mogą być np. przeprosiny, ale też odszkodowanie, a także zadośćuczynienie. Tutaj katalog kodeksowy jest dosyć szeroki”.
Mecenas Urbański: „Reasumując, jeżeli palenie przybiera charakter uciążliwy dla sąsiada, takiemu sąsiadowi przysługuje ochrona na gruncie prawa cywilnego. Bądź w oparciu o przepis o immisjach, bądź o przepisy o ochronie dóbr osobistych”.
„Art. 144 Kodeksu cywilnego mówi nam, że właściciel nieruchomości przy wykorzystaniu swojego prawa powinien się powstrzymywać od działań, które by zakłócały korzystanie z nieruchomości sąsiednich ponad przeciętną miarę wynikającą ze społeczno-gospodarczego przeznaczenia nieruchomości i stosunków miejscowych.
„Więc interpretuję to tak, że biorąc pod uwagę szkodliwość dymy tytoniowego, palenie powinno się odbywać w taki sposób, aby inne osoby nie były narażone ponad normalną miarę na wpływ dymu. Czyli nie mogę nikomu zabronić palić w jego własnym mieszkaniu, ale jeśli chodzi o balkon, ze względu na to, iż możliwość wpływania na nieruchomości sąsiednie jest stamtąd większa, trzeba już być ostrożnym”.
„To samo dotyczy dóbr osobistych. W sytuacjach związanych z np. niedozwolonym hałasem korzysta się z obu podstaw prawnych – albo immisja, albo ochrona dóbr osobistych. Tutaj sądy dopuszczają obie podstawy ochrony. I w praktyce, ze spraw, jakie znam, powołuje się dla bezpieczeństwa na jedno i na drugie, pokazując alternatywne podstawy prawne roszczenia”.
„Sprawy dotyczące hałasu w praktyce się zdarzają. W przeciągu ostatniego roku widziałem dwie takie sprawy, które skończyły się pozytywnie dla osób dochodzących swoich roszczeń z tytułu naruszenia ich dóbr w związku z hałasem”.
„Ze sprawą cywilną dotyczącą tytoniu się jednak nie zetknąłem” – zaznacza adwokat. „Temat ten jest bardziej eksponowany, jeśli chodzi o wątek administracyjny, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby zająć się nim na płaszczyźnie cywilno-prawnej”.
Mecenas podkreśla, że wymaga to wytoczenia powództwa. „No i trzeba zobaczyć, jak sprawa wygląda dowodowo. Trzeba bowiem wykazać sam fakt naruszenia. Prawnik będzie w stanie podpowiedzieć, w jaki sposób to wykazać”.
Miejmy nadzieję, że ta porada pomoże autorce petycji i innym osobom, walczącym z paleniem tytoniu na balkonach.
Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.
Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.
Komentarze