0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Agata Grzybowska / Agencja GazetaAgata Grzybowska / A...

Panel obywatelski to jedno z nowoczesnych narzędzi demokracji. Polega na tym, że władze przekazują w ręce losowo wybranej i reprezentatywnej grupy obywatelek i obywateli decyzję w ważnej sprawie. Eksperci i ekspertki dostarczają ludziom wiedzę. Facylitatorzy tak układają dyskusję, by wszystkie głosy były wysłuchane a wątpliwości rozwiane. Ostatecznie grupa podejmuje decyzję metodą bliską konsensusowi – zwykle większością 80 proc. głosów. Politykom i urzędnikom pozostaje już tylko wdrożyć decyzje.

Panel obywatelski może również dotyczyć tego, jak radzić sobie z globalnym ociepleniem, np. jak zmniejszać emisje. Takie obywatelskie panele klimatyczne odbyły się już w Warszawie i Wrocławiu. Trwają prace nad organizacją kolejnych w stolicach Małopolski i Wielkopolski.

Są poważne wątpliwości co do efektów paneli w Warszawie i Wrocławiu. W Poznaniu może być jeszcze gorzej.

Przeczytaj także:

Poznań będzie deliberował nie na temat?

W Poznaniu politycy zdecydowali, że panel klimatyczny będzie miał dwa tematy. Pierwszy to adaptacja lasów i zieleni miejskiej do skutków zmian klimatu. W adaptacji nie chodzi o zapobieganie, ale o leczenie samych skutków. Oznacza to dbałość o to, by miejskie parki nie zmarniały, jeśli nie zrobimy nic, by w porę zatrzymać emisje gazów cieplarnianych.

Oczywiście dbanie o zieleń miejską to temat ważny. Ale nie jest to pierwszy i najważniejszy krok, by uniknąć katastrofy klimatycznej.

Drugi z tematów wygląda bardziej obiecująco: chodzi o to, czy wycofać z użycia w Poznaniu piece węglowe. Ma to sens, bo w końcu spośród paliw kopalnych węgiel emituje najwięcej gazów cieplarnianych, a do tego zanieczyszcza powietrze.

Problem jednak w tym, że władze miasta nie mogą niczego w tej sprawie zrobić. Przyjęcie wiążącej uchwały w tej sprawie leży w kompetencjach Sejmiku Wojewódzkiego.

Mamy więc sytuację, w której prezydent Poznania zleca zorganizowanie panelu, by obywatele Poznania poprosili inny organ samorządowy, na który prezydent ma mały wpływ, o zrobienia czegoś w tej sprawie. Dalekie to od ideału oddania prawdziwej decyzji w ręce ludzi. Od efektywnej ochrony klimatu też.

Warto sobie zadać pytanie o to, czy naprawdę potrzebujemy wielkiej deliberacji, by zdecydować się na tak zdroworozsądkowy krok, jakim jest odejście od węgla w ogrzewaniu domów i kamienic? Małopolski Sejmik Wojewódzki pod naciskiem Krakowskiego Alarmu Smogowego i innych organizacji przyjął takie rozwiązanie już w 2013 roku. W 2017 roku podobną decyzję ogłoszono dla Wrocławia, później dla Sopotu.

Są więc szybsze i tańsze niż panel obywatelski sposoby na wycofanie pieców węglowych z użycia.

Legitymizowanie status quo aktywistami

Koniec poznańskiego panelu przewidziany jest na lato 2021 roku – dwa lata od początku starań Extinction Rebellion w tej sprawie. Inicjatywę wsparło wiele grup proklimatycznych, w tym poznańska część ruchu Extinction Rebellion, Młodzieżowy Strajk Klimatyczny, Zazieleń Poznań i Obóz Dla Klimatu.

Przypomnę, że oficjalnym postulatem Extinction Rebellion jest redukcja emisji gazów cieplarnianych do zera netto w 2025 roku. Młodzieżowy Strajk Klimatyczny chce tego do roku 2040. Tymczasem w rozmowie z radiem TOK.fm Iwona Matuszczak-Szulc z poznańskiego ratusza bez ogródek wymieniała edukację jako główny powód podjęcia tej inicjatywy przez Urząd Miasta. Zaraz potem przechodziła do stwierdzenia, że każdy z nas może chronić klimat indywidualnie.

Nie do końca też wiadomo, o edukowanie kogo chodzi. Edukowanie tych kilkudziesięciu osób zasiadających w panelu? Ale wtedy 200 tys. złotych budżetu inicjatywy to zdecydowanie za dużo.

Mglista opowieść o edukacji i przerzucanie odpowiedzialności na obywateli i obywatelki przesłania brak działań oraz brak odwagi politycznej, by podjąć radykalne kroki w stronę głębokiej przebudowy naszej infrastruktury.

Łatwiej zorganizować panel na tematy poboczne

Inna ścieżka jest możliwa. Władze miejskie mogą przerzucić większe środki na transport publiczny i infrastrukturę rowerową, ograniczyć emisyjny transport indywidualny, inwestować w energetykę odnawialną na budynkach miejskich, czy rozpocząć program głębokiej termomodernizacji. Mogą, ale wolą nie narażać się grupom interesu oraz części mieszkańców.

Łatwiej zorganizować panel obywatelski na tematy poboczne, zrobić sobie dobry PR i sfotografować się z przedstawicielkami ruchów klimatycznych, którzy potem chętnie zasiadają w ciałach nadzorujących przedsięwzięcie, dodatkowo je legitymizując.

Działacze i działaczki z Extinction Rebellion dali się nabrać na szeroki uśmiech urzędników miejskich. Gorliwie weszli więc we współpracę i wymianę uprzejmości. W najlepszym scenariuszu, parę miesięcy później i po wydaniu 200 tys. złotych z budżetu miejskiego otrzymamy rezultaty, które każdy specjalista od klimatu i energii napisałby na serwetce w kawiarni jako pierwszy krok działań klimatycznych, a wiele samorządów w Polsce już wdraża bez panelu. Tymczasem lokalnym urzędnikom udało się uniknąć tych "niekomfortowych" manifestacji, z których słynie ruch na świecie.

We Wrocławiu się nie da

Z kolei wrocławski panel klimatyczny wpadł w inną pułapkę. Zaczęło się od dobrych pytań o transport publiczny i ograniczenie ruchu samochodów. Jednak, koniec końców, i wbrew wcześniejszym obietnicom prezydenta Jacka Sutryka,

podlegli mu urzędnicy odmówili realizacji najważniejszych decyzji panelu.

W budżecie na 2021 roku nie znalazły się środki na projekty linii tramwajowych, które wsparło 90 proc. osób. Symboliczny jest los budowy nowych przystanków i zwężenia jezdni dla samochodów na ulicy Świdnickiej w centrum miasta. Zdaniem panelistów miało to nastąpić jeszcze w 2021 roku. Urzędnicy odpowiedzieli, że się nie da. Ich zdaniem niemożliwe jest również składanie kwartalnych sprawozdań z postępu prac nad budową nowych linii tramwajowych.

"Władze miasta mówią dziś, że panel potwierdził kierunki ich polityki. W rzeczywistości było inaczej. Panel zaproponował zmianę polityki transportowej, ale głos mieszkańców został zignorowany" – mówi Jakub Nowotarski z wrocławskiej Akcji Miasto.

W Warszawie po panelu cisza

W Warszawie w tematach panelu nie zmieścił się transport – najważniejszy z sektorów odpowiadających za emisje gazów cieplarnianych, na który miasto może istotnie wpłynąć. Rozmawiano o oszczędzaniu i o odnawialnych źródłach energii. Na ekranach reklamowym znajdujących się w każdym autobusie miejskim przeczytamy, że panel zakończył się sukcesem. Z reklamówki nie dowiemy się jednak o szczegółach żadnej z 49 rekomendacji panelu.

Nie dowiemy się również od organizacji Miasto Jest Nasze, która panel wspierała. „Nie komunikujemy tego, bo rekomendacje nie przyniosły żadnego przełomu. Panel obywatelski jako narzędzie się sprawdził. Czekamy na kolejny, który podejmie bardziej kontrowersyjny temat" – tłumaczy Jan Mencwel przewodniczący organizacji.

"Panel to dobre narzędzie do dyskutowania najbardziej kontrowersyjnych tematów. Jednak urzędnicy miejscy zupełnie nie rozumieją jego potencjału. W ten sposób marnowana jest energia mieszkańców" – podsumowuje Jakub Nowotarski.

Można inaczej

W Irlandii panel odegrał ważną rolę w zmianie konstytucji legalizującej zabieg aborcji. We Francji 150 osób starało się odpowiedzieć na pytanie o to, jak zredukować emisje w całym kraju o 40 proc. do 2030 roku. Panel włącza do dyskusji głosy tych, którzy często są z dyskusji wyłączeni. Zmniejsza podatność na lobbying. Pozwala unikać polaryzacji.

Jednak nie każdy panel obywatelski jest dobry dla klimatu i nie każdy mikro-kroczek, czy szczytna deklaracja są adekwatne wobec skali i pilności wyzwań.

Nie jest zaskoczeniem, że siły broniące status quo będą dalej udawały, że coś robią. Warto, by ruchy klimatyczne im w tym chociaż nie pomagały.

Udostępnij:

Piotr Trzaskowski

Działacz i innowator społeczny. Pomysłodawca i były dyrektor Akcji Demokracji. Współtworzył Obóz dla Klimatu. Związany z Pracownią na rzecz Wszystkich Istot, Kooperatywą Spożywczą Dobrze i wschodnioeuropejską siecią organizacji pozarządowych CEE Bankwatch Network.

Komentarze