Państwo jedną ręką rozdaje, drugą zbiera coraz więcej informacji o obywatelach. Nasyła urzędników, zagląda pod pierzynę. 500+ czy zasiłki dla matek rodzących chore dzieci to nie tylko transfery finansowe, ale też nowe narzędzia nadzoru. Jednak nie jesteśmy bezradni - pisze szefowa Fundacji Panoptykon
Przez cały rok OKO.press sprawdza wypowiedzi, weryfikuje informacje, punktuje tych, którzy mówią nieprawdę, docenia prawdomównych. Trzymamy się faktów. Z okazji Świąt i nowego roku wyjątkowo pozwalamy sobie na spekulacje.
Zapytaliśmy kilkoro autorów: co się wydarzy w 2017 roku? Jakie wnioski wyciągają z wydarzeń 2016? Opublikowaliśmy już teksty: Edwina Bendyka („Przyszłość sama nie nadejdzie”), Jarosława Makowskiego („PiS będzie tracił poparcie, ale niewiele dobrego z tego wyniknie”), Aleksandry Przegalińskiej („Koniec sztucznej inteligencji, koniec Appla, koniec prawdy”), Krzysztofa Ostaszewskiego („Likwidacja ochrony zdrowia”) i Jakuba Majmurka („Drgawki dobrej zmiany”).
Po wszystkich politycznych zaskoczeniach, jakie w Polsce i na świecie przyniósł 2016, aż strach snuć przewidywania na kolejny. Na horyzoncie raczej ciemne chmury, więc trudno o optymizm. Spróbuję spojrzeć na nadchodzący rok tak, jakby był nie tylko zagrożeniem, ale też szansą; szansą na odzyskanie podmiotowości tam, gdzie władza nam ją odebrała albo gdzie sami ją zaprzepaściliśmy.
Prawdopodobnie nie musimy się obawiać dalszego zaostrzania prawa w sferze inwigilacji. Najważniejsze – z perspektywy kontrolującej władzy – bastiony zostały już zdobyte.
Policja, ABW, CBA i inne służby (w tym kontrola skarbowa) utrzymały to, na czym najbardziej im zależało: niekontrolowany przez sądy bezpośredni dostęp do billingów i danych lokalizacyjnych, które właśnie w tym celu przechowują operatorzy telekomunikacyjni.
Dzięki tzw. ustawie inwigilacyjnej ze stycznia 2016 r. służby mogą się domagać podobnych ułatwień w dostępie do metadanych, jakie o swoich klientach przetwarzają firmy internetowe. Rodzajów metadanych w sieci są dziesiątki, ale łączy je to, że idealnie się nadają do profilowania ludzi - metadane ujawniają kontakty, preferencje, nawyki i słabości. W 2017 przekonamy się zapewne, co z tego morza danych służby rzeczywiście są w stanie wyciągnąć.
Ustawa antyterrorystyczna dała ABW jeszcze szersze uprawnienia w stosunku do cudzoziemców i osób utrzymujących z nimi kontakty. Dzięki temu
możemy się spodziewać medialnych spektakli z domniemanymi terrorystami i podejrzanymi przedstawicielami mniejszości etnicznych (szczególnie tych, które stereotypowo wyznają islam) w rolach głównych.
Może się okazać, że w ramach szeroko zakrojonej operacji antyterrorystycznej złapała się w sieć kompromitująca, choć zupełnie prywatna rozmowa niewygodnego polityka czy dziennikarza, a jej treść z akt sprawy przeciekła do mediów. Być może spędzimy cały rok, grając w grę służb i węsząc na każdej granicy zagrożenie terrorystyczne.
Ale oprócz zagrożenia jest też szansa: być może sędziowie zaczną aktywniej korzystać z prawa do żądania wyjaśnień w sprawie każdego pobranego billingu. Jest nadzieja, że przynajmniej w tych sprawach, które trafią pod ich kontrolę, sędziowie nie będą „klepać” wniosków podsłuchowych bez rzetelnego sprawdzenia. Sądy nadal mogą stawać w obronie tych, którym tajne działania służb odbierają podmiotowość.
Ekspresowe reformy prawa PiS w wielu sferach doprowadziły do tego, że polskie standardy negatywnie wyróżniają się na tle europejskich. Ale pod koniec 2016 r. Trybunał Sprawiedliwości UE wydał przełomowy wyrok w sprawie szwedzkiego operatora Tele2, który odmówił przechowywania danych (w tym billingów) swoich klientów. Sąd przyznał spółce rację i bardzo jasno stwierdził, że prewencyjne gromadzenie danych telekomunikacyjnych na potrzeby służb jest niezgodne z Kartą Praw Podstawowych.
To szeroko otwarta furtka dla polskich sądów i organizacji broniących praw człowieka, by na forum europejskim podważać również polskie przepisy, np. ustawę inwigilacyjną.
Z pewnością znajdą się chętni by z niej skorzystać.
2016 przyniósł wiele momentów brutalnego otrzeźwienia tym, którzy jeszcze wierzyli w wolność słowa i prywatność w internecie. Nie po raz pierwszy okazało się, że w skomercjalizowanej i podzielonej między kilka imperiów przestrzeni cyfrowej granice naszych praw i wolności wyznaczają prywatne firmy, oglądając się tylko na swój zysk.
Jednak tym razem zareagowali wszyscy: od polskiego rządu i UOKiK-u, przez organizacje tradycyjnie broniące praw człowieka, po radykalną prawicę. Podobną dynamikę dało się zauważyć także poza Polską, szczególnie po tym, jak media ujawniły znaczący wpływ nieprawdziwych newsów (silnie promowanych przez internetowe algorytmy) na wyniki najgłośniejszych politycznych kampanii.
W 2017 przekonamy się, czy regulatorom i rządom, nie tylko w Polsce, uda się zmusić globalne, internetowe korporacje do większej odpowiedzialności. Akurat na tym froncie większa aktywność państwa mogłaby mieć pozytywny wpływ na nasze życie, o ile nie przerodzi się w zwykłą cenzurę (np. blokowanie treści, które dość duża liczba osób uznała za nieprawdziwe).
Rząd PiS zręcznie wykorzystał politykę socjalną, by skonsolidować lub nawet poszerzyć swój elektorat: 500 plus, mieszkanie plus, dodatkowe zasiłki dla matek rodzących ciężko chore dzieci…
Każda z tych polityk to nie tylko transfery finansowe, ale też nowe mechanizmy nadzoru. Państwo rozdaje ale i kontroluje: tworzy kategorie uprawnionych i wykluczonych, nasyła urzędników, zagląda pod pierzynę, domaga się wrażliwych informacji, a kiedy coś się „nie zgadza” – karze i odbiera.
W 2017 zobaczymy, czy wraz z topniejącymi środkami publicznymi kontrola nie stanie się główną funkcją nowych polityk społecznych.
A jeśli tak się stanie, zapewne również w elektoracie kupionym socjalną wizją państwa przebudzą się wkurzeni i rozczarowani obywatele. Jeśli takie kategoryczne „sprawdzam” wybrzmi ponad partyjnymi podziałami, 2017 będziemy kończyć lepszymi prognozami niż go rozpoczynamy.
Katarzyna Szymielewicz - szefowa Fundacji Panoptykon
Komentarze