Parlament Europejski wezwał w rezolucji do zorganizowania pełnowymiarowej misji obserwacji przez OBWE wyborów parlamentarnych w Polsce. Podczas poprzednich wyborów misja OBWE była ograniczona. Czym się różnią? Odpowiadamy
Rezolucja PE z 11 lipca 2023 r. wzywająca do kontroli wyborów w Polsce stwierdza, że zmiany w polskim kodeksie wyborczym są „głęboko niepokojące” – eurodeputowani podkreślili m.in., że zmiany mogą dyskryminować osoby głosujące zagranicą.
W rezolucji przypomniano również, że Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego, której zadaniem jest rozpatrywanie sporów wyborczych, „nie może być uznana za niezależny i bezstronny sąd”.
Europosłowie wzywają w związku z tym polskie władze, by dostosowały sposób przeprowadzania wyborów do zaleceń Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) oraz innych międzynarodowych zobowiązań i standardów demokratycznych. Parlament wzywa do zorganizowania przez OBWE pełnowymiarowej misji obserwacji polskich wyborów.
Eurodeputowani wezwali również polskie władze do uchylenia ustawy lex Tusk, lub przynajmniej do zawieszenia jej obowiązywania do czasu wydania przez Komisję Wenecką opinii na jej temat i odpowiedniej zmiany przepisów. Parlament Europejski po raz kolejny potwierdził również, że praworządność w Polsce pogarsza się w wyniku systematycznych działań obozu władzy PiS.
OBWE obserwowała już wybory parlamentarne w Polsce w 2019, ale wówczas była to tylko ograniczona misja obserwacyjna. Co nie zmienia faktu, że wnioski były bardzo niepokojące, opisywaliśmy je wówczas w OKO.press: wstępny raport z obserwacji wyborów mówił o niepokojącym rozmyciu granicy między państwem i partią, stronniczym przekazie TVP i wykorzystywaniu stanowisk w kampanii.
Za szczególnie martwiący uznano obecny w kampanii homofobiczny i nacjonalistyczny przekaz polityczny, płynący nawet z kościelnych ambon.
Czym ograniczona misja obserwacyjna OBWE różni się od pełnej misji obserwacyjnej?
Mają wiele cech wspólnych: monitorują, czy przekaz medialny dotyczący wyborów jest zbalansowany, analizują przepisy regulujące proces wyborczy, sprawdzają, czy przestrzegane są prawa obywateli do wolnego i nieskrępowanego wyboru, przedstawiają wstępny raport.
Różni je przede wszystkim jedno: podczas pełnej misji obserwatorzy kompleksowo monitorują również samą prawidłowość głosowania w dniu wyborów.
Mówiąc najprościej jak się da – podczas pełnej misji obserwacyjnej OBWE sprawdza, czy wybory nie zostały sfałszowane.
Już na początku czerwca tego roku szefowie największych grup politycznych Parlamentu Europejskiego zwrócili się do OBWE o przeprowadzenie pełnowymiarowej misji obserwacyjnej tegorocznych wyborów w Polsce.
List do Matteo Mecacciego, dyrektor Biura Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka OBWE, podpisali:
Pisma nie podpisała frakcja Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, do której należy PiS, oraz grupująca skrajną prawicę i założona przez Marine Le Pen frakcja Tożsamość i Demokracja.
Politycy europejscy w uzasadnieniu wskazali na przeprowadzone przez PiS zmiany w kodeksie wyborczym, kodeksie karnym i tzw. ustawę lex Tusk, która powołuje do życia komisję ds. wpływów rosyjskich w Polsce i w sposób oczywisty jest wymierzona w polityków opozycji i niezależne media.
„Oprócz tych zmian legislacyjnych obawiamy się, że strukturalny brak niezależności sądownictwa i mediów jeszcze bardziej zagrozi uczciwości nadchodzących wyborów w Polsce”
– napisali europejscy politycy.
I postulowali:
„Uważamy, że kluczowe byłoby prześledzenie wszystkich kluczowych aspektów polskiego procesu wyborczego w ramach pełnowymiarowej misji obserwacji wyborów:
Jak można się było spodziewać, politycy PiS na rezolucję Parlamentu Europejskiego zareagowali alergicznie.
„Domagając się misji obserwacyjnej OBWE w Polsce, PE rozpoczął nowy etap w pisaniu czarnej legendy o naszym kraju. W ten sposób polityczni sojusznicy Donalda Tuska przygotowują propagandowe wytłumaczenie jego zbliżającej się wielkimi krokami klęski. Dzięki ich niczym nie poskromionej arogancji wobec Polski organizacja skupiająca takie kraje jak Kazachstan, Turkmenistan, Tadżykistan czy Uzbekistan będzie nadzorować demokratyczne procesy w Polsce. Tego nie wymyśliłby nawet Monty Python” – to komentarz europosłanki Izabeli Kloc.
Patryk Jaki: „Nie mamy nic do ukrycia. Wszystkie dotychczasowe wybory, wbrew temu, co twierdzą w PE, przebiegały w Polsce w sposób wzorowy, czego nie można powiedzieć np. o Niemczech”.
Beata Szydło: „PE przyjął rezolucję przeciwko Polsce. Została przygotowana przez wszystkie te kluby, w których są europosłowie wybrani w Polsce z opozycji, którzy cały czas nakłaniają inne ugrupowania w PE, swoich kolegów, aby uderzać w Polskę”.
Przypomnijmy, że w 2014 roku – gdy PiS był jeszcze w opozycji – sam domagał się debaty o polskich wyborach w Parlamencie Europejskim, twierdząc, że mogło dojść do poważnych nieprawidłowości. Chodziło o wybory samorządowe, które rzeczywiście przeprowadzono w największym chaosie i bałaganie w historii III RP.
Podczas wieczoru wyborczego sondaż exit-poll Ipsos dla TVP Info, TVN24 i Polsatu wskazał, że w wyborach do sejmików wojewódzkich PiS uzyskał 31,5 proc. głosów, PO – 27,3 proc., a PSL – 17 proc. poparcia. Tymczasem, gdy PKW podała wynik wyborów, zszokowała całą Polskę: wynik PiS okazał się niższy o niemal 5 pkt. proc., natomiast PSL zdobył wynik wyższy aż o niemal 7 pkt. proc. niż wynikało to z badania przed lokalami wyborczymi.
Za to aż 17,5 proc. (2 mln 525 tys. 210) wszystkich głosów do sejmików okazało się nieważnych, do tego w noc wyborczą doszło do awarii systemu informatycznego PKW.
Rok po wyborach eksperci Fundacji Batorego stwierdzili, że „liczne błędy spowodowane były wprowadzeniem kart zbroszurowanych (tzw. książeczek) – wyborcy pracowicie zaznaczali po jednym kandydacie na każdej stronie, traktując pojedyncze strony jak odrębne karty wyborcze”. Stąd głównie tak duża liczba głosów nieważnych i znaczące zaniżenie wyników PiS.
Wtedy w Europie role były dokładnie odwrotne. PiS wnioskował o debatę na temat wyborów w Polsce w Parlamencie Europejskim oraz przyjęcie odpowiedniej rezolucji, a gdy wniosek został odrzucony, zorganizował w PE wysłuchanie publiczne na ten temat. Za to deputowani PO i PSL nazwali działanie PiS „bezprzykładnym atakiem godzącym w wizerunek Polski na świecie”.
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Komentarze