0:00
0:00

0:00

Zaatakowana Pegasusem prokuratorka Ewa Wrzosek zrobiła senatorom z komisji nadzwyczajnej i publiczności obywatelski wykład z tego, dlaczego użycie cyberbroni wobec niepokornych obywateli jest groźne dla wszystkich. I dlaczego jest całkowicie nielegalne.

27 stycznia 2022 spotkała się z nadzwyczajną komisją. Jest jedną z pierwszych ujawnionych ofiar Pegasusa w Polsce. Dowiedziała się o tym najpierw od firmy Apple'a potem od ekspertów Citizen Lab. Należy do stowarzyszenia Lex Super Omnia (LSO), które domaga się niezależności śledczych i odpolitycznienia prokuratury.

Przeczytaj także:

Z komisją podzieliła się nie tylko doświadczeniem zaatakowanej przez państwo obywatelski, ale i prokuratorki, która wie wiele o przepisach i mechanizmach, z których korzystają służby specjalne.

W miejscach innych niż publiczne - czyli w publicznych NIE

Najpierw było ABC praworządności:

"Organy władzy publicznej, organy państwa, mogą działać tylko na zasadach i w granicach prawa - przypomniała.

Zasada »Co nie jest zakazane, jest dozwolone«, nie dotyczy organów państwowych. Dotyczy obywateli".

Ustawa o CBA mówi tymczasem, że "obraz i dźwięk rejestrowany podczas kontroli operacyjnej osób, pomieszczeń, środków transportu, może być utrwalany w miejscach innych niż publiczne".

A zatem nie daje podstaw prawnych do takiej działalności CBA "w miejscach publicznych". Pegasus zaś działa w miejscach publicznych, bo taka jego natura. Jest więc nielegalny - nie ma podstawy prawnej.

Kontrola operacyjna prowadzona jest niejawnie i polega na: (…)

2) uzyskiwaniu i utrwalaniu obrazu lub dźwięku osób z pomieszczeń, środków transportu lub miejsc innych niż miejsca publiczne

Podobne zapisy są w ustawach o innych służbach. One zatem też nie mogą używać Pegasusa.

Mariusz Kamiński - tłumaczyła dalej prok. Wrzosek - może mówić, że za każdym razem na kontrolę operacyjną przy użyciu Pegasusa dawał mu zgodę sąd. Rzecz w tym, że sąd wydając zgodę na "kontrolę operacyjną" nie może zalegalizować narzędzia, które łamie ustawę. Sąd nie wie zresztą, jakie narzędzie techniczne zostanie użyte. Sprawdzenia tego nie przewiduje procedura - więc nie można się na nią powoływać i mówić, że wszystko było OK.

Pegasus rejestruje wszystkich i wszędzie. Bez opamiętania

Ten zakaz "utrwalania obrazu i dźwięku podczas kontroli operacyjnej" w miejscach publicznych wynika z prostego faktu: w przestrzeni publicznej inwigilacja mogłaby objąć osoby postronne i naruszać ich prywatność bez jakiegokolwiek powodu i podstawy. No i bez zgody sądu. Więc jeśli już trzeba o kimś zbierać dane w przestrzeni publicznej, to w sposób "ukierunkowany": rejestrować tylko obraz i dźwięk tylko tej jednej osoby. Nie wolno zbierać danych o otoczeniu, o innych ludziach - tłumaczyła prok. Wrzosek.

Pegasus nie jest w stanie tego zrobić.

"Jest to narzędzie tak totalnej inwigilacji, że powoduje, że obiektem kontroli jest każda osoba z otoczenia inwigilowanego. Każde miejsce, w którym ona się znajduje, każda przypadkowa rozmowa na ulicy, w sklepie, w kościele, podczas spowiedzi".

I właśnie z tego powodu jest w Polsce nielegalny.

"Przepis, że kontrola operacyjna nie może być wykonywana w miejscach publicznych, w mojej ocenie wyłącza możliwość stosowania Pegasusa".

Dalej prok. Wrzosek mówiła: Funkcjonariusze mogą twierdzić, że wykorzystają tylko informacje o osobie, która ich interesuje. Ale trudno sobie wyobrazić, że zamkną oczy i popatrzą tylko na wybrany fragment ekranu czy też będą słuchać głosu tylko jednej osoby.

Senatorom zależało na mocnych efektach, więc upewniali się, czy Pegasus może zaatakować osoby obecne w kościele, jeśli jest tam ofiara Pegasusa. Prokurator Wrzosek powiedziała:

Pegasus zaatakował nie tylko mnie, ale każdą osobę, z którą się widziałam, i każde miejsce, w którym byłam.

Jeśli przechodziłeś obok Pegasusa, to Twoich danych się już nie usunie

Prok. Wrzosek zwróciła uwagę na jeszcze jedną rzecz: teoretycznie materiały pozyskane w toku kontroli operacyjnej, a nieużywane, powinny zostać zniszczone.

Ale przepisy mamy analogowe - dotyczą dokumentów papierowych czy taśmy. Niszczyło się je w niszczarce i była absolutna pewność, że zniszczone zostały definitywnie.

Danych informatycznych nie da się tak zniszczyć. "Można niszczyć nośnik, można usunąć plik z komputera, ale te dane pozostają".

Nie ma żadnej gwarancji, że ktoś ich kiedyś nie odzyska. Mogą to być i osoby prowadzące inwigilację, i hakerzy.

"To jest bardzo istotny problem, który w mojej ocenie wymaga pilnej regulacji" - powiedziała Wrzosek.

Wniosek na NN? Nie ma abonentów NN w Polsce!

Pytana przez senatorów, jak wytłumaczyć atak Pegasusem na osoby publiczne, wobec których nie toczy się żadne postępowanie, prok. Wrzosek przypominała ogólne zasady kontroli operacyjnej. Nie można robić bez udokumentowania, że inne czynności operacyjno-rozpoznawcze były bezskuteczne. I można to uczynić również wyłącznie tzw. przestępstw katalogowych. Każda ze służb ma w ustawie wyliczone przestępstwa, w których może podejmować działania operacyjno-rozpoznawcze, w tym również kontrolę operacyjną.

“Do tego, jeśli służby występują o kontrolę wobec osoby NN, już powinna się zapalić czerwona lampka, że jest to przekroczenie uprawnień przez funkcjonariuszy wnioskujących o taką kontrolę.

Dziś bowiem służby bez najmniejszego trudu mogą ustalić, do kogo należy dany numer telefonu, czyniąc to bezpośrednio u operatora telefonii komórkowej. Także w przypadku tzw. telefonów na kartę osoba w ten sposób nabywająca kartę musi przecież podać swoje dane".

Pochopne zgody na podsłuchy to zatem poważny problem. W czasach Pegasusa — bardzo poważny.

Legalna inwigilacja przykrywką dla Pegasusa?

Dlaczego tak ważne jest pilnowanie zgód na tradycyjne podsłuchy? Jeśli służby dostaną zgodę na taki podsłuch, mogą sobie używać Pegasusa, a potem legalizować uzyskane informacje. Taka praktyka mogła się w Polsce rozwinąć, jeśli służby wierzyły, że Pegasus jest całkowicie niewykrywalny.

Prokurator Wrzosek tłumaczyła, jak to może wyglądać: sąd może wydać zgodę na tzw. PTK, czyli podsłuch telefonii komórkowej. A dodatkowo - i bez zgód - służby zaatakują człowieka Pegasusem. Zhakują mu np. terminarz na telefonie i wiedząc o jakimś interesującym je spotkaniu, zrobią w tym momencie przeszukanie albo "przypadkową" kontrolę drogową. A w aktach pojawią się informacje ustalone w zupełnie legalny sposób, dzięki prawdziwej robocie policyjnej.

"Oczywiście chciałabym wykluczyć taką możliwość, czyli nieudokumentowanie prowadzonych kontroli operacyjnych, bądź też prowadzenie dwóch równoległych kontroli, przy czym jedną w sposób zupełnie nielegalny.

Jednak moje doświadczenie i zawodowe jako prokuratora wskazuje, że jeżeli służby działają bez jakiejkolwiek realnej kontroli, jeśli kiedy na czele tych służb stoją osoby wcześniej skazane (choć nieprawomocnie) za przekroczenie uprawnień w tym obszarze, to mogło się to tym skończyć. Zwłaszcza uwzględniając możliwości Pegasusa, a więc jego niewykrywalność i nienamierzalność" - powiedziała prokurator Ewa Wrzosek.

Relacje z poprzednich przesłuchań przed senacką komisją można przeczytać tu:

;

Udostępnij:

Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022

Komentarze