0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Adam Stepien / Agencja GazetaFot. Adam Stepien / ...

5 lipca 2023 Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia uniewinnił dwie osoby oskarżone o „udział w zbiegowisku” podczas Tęczowej Nocy. Chodzi o wydarzenia z 7 sierpnia 2020, do których doszło na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. Protesty w obronie aktywistki Małgorzaty „Margot” Szutowicz zakończyły się wówczas brutalnymi represjami ze strony policji.

Widżet projektu Aktywni Obywatele - Fundusz Krajowy, finansowanego z Funduszy EOG

„Policjant przygniótł głowę butem do ziemi. Krwawiła, ale nie reagowali”, „Kilku ją trzymało, jeden podniósł sukienkę, drugi odchylił majtki, a trzeci dotknął miejsc intymnych”, „Zatrzymywali ich wybiórczo, bez żadnych podstaw” – tak w relacjach świadkowie opisywali zachowanie służb.

Wiele pokrzywdzonych skarżyło się na przemoc fizyczną, psychiczną i seksualną.

Krajowy Mechanizm Prewencji Tortur wskazywał wprost, że doświadczyły one poniżającego, a w części przypadków – nieludzkiego traktowania.

Jeden z funkcjonariuszy policji przed sądem potwierdził, że cała akcja była pokazem siły; celową łapanką wymierzoną w społeczność LGBT+. „Otrzymaliśmy polecenie zatrzymania wszystkich osób oznakowanych barwami LGBT, niezależnie od tego, w jaki sposób się zachowywali. Polecenie to traktowaliśmy jako rozkaz, który należy wykonać” – zeznawał.

Przeczytaj także:

Sąd: działania policji prowokacyjne

Policja zatrzymała wówczas 49 osób, ale tylko wobec sześciu wniosła akt oskarżenia. Postawiła im zarzuty czynnego udziału w zbiegowisku, którego celem był gwałtowny zamach na osobę lub mienie (art. 254 kodeksu karnego).

Wyrok z 5 lipca dotyczy dwóch oskarżonych osób. Sąd w całości odrzucił zarzuty prokuratury, stwierdzając, że nie ma mowy ani o występku chuligańskim, ani zbiegowisku. „To było spontaniczne zgromadzenie, do którego doszło w związku z zatrzymaniem osoby, która kojarzona jest ze społecznością LGBT+, która występowała w obronie osób, które z tym środowiskiem się identyfikują” – stwierdziła w ustnym uzasadnieniu sędzia Justyna Koska-Janusz.

Sędzia zwróciła też uwagę na szerszy kontekst społeczny protestu. "W kraju działania przeciwko osobom nieheteronormatywnym są dość częste i akceptowane przez rządzących.

Najbardziej dotkliwa wypowiedź to była wypowiedź prezydenta, że »to nie ludzie, tylko ideologia«.

W takiej atmosferze trudno nie mieć zrozumienia dla zachowań osób, które w sposób pokojowy manifestują dążenie do zapewnienia równego traktowania wszystkim obywatelom. To obowiązek spoczywający przedstawicielach władzy i obywatelach. O tym stanowi Konstytucja. Niezależnie od orientacji seksualnej, każda osoba ma równe prawa" – uznał sąd.

Sąd przyznał też, że działanie policji było „prowokacyjne”, a zeznania policjantów podczas procesu – opisujące członków zgromadzenia jako agresywny tłum – nie znalazły potwierdzenia w nagraniach.

„Zbiegowisko charakterystyczne jest raczej dla grup, które można określić kolokwialnie jako kiboli, którzy rzucają kostki brukowe, przewracają ławki. Tutaj doszło do spontanicznego zgromadzenia w obronie zatrzymanej osoby. Materiał dowodowy nie daje podstaw do innych wniosków niż uniewinnienie” – mówiła sędzia Justyna Koska-Janusz.

„Czasami trafiają się przyzwoite osoby”

„Cieszę się, że sprawa po trzech latach wreszcie się skończyła” – mówi OKO.press Zośka Marcinek, jedna z dwóch uniewinnionych dziś osób. "Szczególnie cieszy mnie uzasadnienie wyroku, bo sąd uznał to, o czym próbowaliśmy mówić w zasadzie od początku. 7 sierpnia byliśmy na Krakowskim Przedmieściu, żeby walczyć o swoje prawa;

żeby pokazać, że mierzymy się z nasilającą się agresją i homofobią.

Wyszliśmy na ulice w geście solidarności wobec osoby, która została ukarana za to, że próbowała walczyć o bezpieczeństwo – swoje i nas wszystkich. A zachowanie policji tego dnia było naznaczone wysokim poziomem agresji i nieuzasadnionej przemocy".

Marcinek dodaje, że dobrze jest usłyszeć, że ma się prawo do szacunku i bezpieczeństwa. „Nie mam jednak poczucie, że państwo i jego instytucje nas chronią. Patrząc na wyroki wobec aktywistów i aktywistek w ostatnich miesiącach mam świadomość, że wszystko zależy od tego, na jakiego sędziego trafisz. Ja miałam szczęście, że sędzia w tej sprawie kierowała się literą prawa i duchem czasu. Są jednak sprawy, gdzie orzeka się bez uwzględnienia szerszego kontekstu” – mówi. – „Czasem trafiają się przyzwoite osoby, ale nadal żyjemy we wrogim środowisku”.

Adwokatka Karolina Gierdal reprezentowała oskarżonych razem z radczynią prawną Agatą Bzdyń. „Sam zarzut udziału w nielegalnym zbiegowisku stanowił wyraz pogardy dla osób, które brały w nim udział. Jeśli coś jest zbiegowiskiem, to znaczy, że jest przypadkową zbieraniną agresywnych ludzi, którzy bez celu demolują miasto” – tłumaczy Gierdal.

„W ten sposób prokuratura próbowała przekreślić motywacje ludzi, którzy wyszli 7 sierpnia na ulice. Cieszę się z uzasadnienia, ale przykro mi, że w ogóle do tego musiało dojść. Żaden wyrok nie zrekompensuje cierpienia, przez które przeszły zatrzymane wówczas osoby”.

Ogrom solidarności, trochę więcej odwagi

Od wydarzeń, które wstrząsnęły społecznością LGBT+ minęły niemal trzy lata. Co zostało po Tęczowej Nocy?

Dla Zośki Marcinek najważniejsze są dwa hasła: oddolne wsparcie i solidarność. „Swojej nazwy doczekała się prężnie działająca oddolna sieć pomocy prawnej, czyli SZPILA, która do dziś interweniuje zawsze wtedy, gdy nie chroni nas państwo lub gdy to państwo nas prześladuje” – mówi.

Dodaje, że wiele też zmieniło się w myśleniu o formach protestu. „Kiedyś łatwiej było przypiąć nam łatkę agresora zawsze wtedy, gdy próbowaliśmy – często w desperacji – uderzać w status quo. Mam wrażenie, że dziś coraz więcej osób rozumie, że ugrzecznione zachowania służą tylko tym, którzy pragną nas uciszyć” – mówi.

„Na pewno z 7 sierpnia zostało nam sporo mobilizacji, trochę więcej odwagi i ogrom solidarności”.

„Mamy sporo orzeczeń o tym, czym jest wolność zgromadzeń i wolność słowa. Mamy uzasadnienia, takie jak to dzisiejsze, które w sposób otwarty opowiadają się za prawami osób LGBT+” – dodaje adwokatka Karolina Gierdal. „Ale dla mnie najważniejsze jest to, że wcieliliśmy w życie hasło »Nigdy nie będziesz szła sama«. To widać było we wsparciu kolektywu SZPILA, prawników i prawniczek, posłów i posłanek, które noc i dzień pomagały ustalać tożsamość zatrzymanych i miejsce ich pobytu”.

;
Na zdjęciu Anton Ambroziak
Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze