Dokładnie rok temu Andrzej Duda wygłosił przed Zgromadzeniem Narodowym przemówienie, w którym powiedział o wszystkim, czego przez następny rok nie robił
„Dotrzymam zobowiązań wyborczych, które składałem, choć wielu dzisiaj w to wątpi. Ale ja jestem człowiekiem niezłomnym i jestem człowiekiem wiary” – mówił w orędziu 6 sierpnia 2015 roku piąty demokratycznie wybrany prezydent III Rzeczypospolitej. „Jestem człowiekiem, który ma swoje słowo za świętość” – dodał dzień później. Tuż po ogłoszeniu wyników 24 maja 2015 deklarował: „Andrzej Duda jest prezydentem wszystkich Polaków. Zrobię wszystko, by podziałów nie było”.
Te zapowiedzi brzmią dziś jak przechwałki. Mimo dziesiątek przemówień o potrzebie odbudowania wspólnoty po roku prezydentury Dudy Polska jest podzielona jak nigdy wcześniej. Duda wziął w tym czynny udział – w wojnie PiS z ustrojem Rzeczypospolitej Polskiej prezydent Duda nieodmiennie staje po stronie Jarosława Kaczyńskiego
Naraża się przez to na zarzut złamania przysięgi prezydenckiej, w której zobowiązał się „dochować wierności postanowieniom Konstytucji”, do czego zresztą ta Konstytucja go zobowiązuje: „Prezydent Rzeczypospolitej czuwa nad przestrzeganiem Konstytucji, stoi na straży suwerenności i bezpieczeństwa państwa oraz nienaruszalności i niepodzielności jego terytorium” (art. 126 § 2).
Prezydent zignorował obowiązek zaprzysiężenia trzech sędziów Trybunału Konstytucyjnego po objęciu urzędu oraz wyrok TK w tej sprawie, wydany w grudniu 2015 roku. Jego udział w kryzysie konstytucyjnym obejmuje także czynne działanie – podpisanie trzech już ustaw o Trybunale oraz przyjęcie w środku nocy z 2 na 3 grudnia 2015 r. przysięgi od piątki sędziów zaprzysiężonych przez większość parlamentarną Prawa i Sprawiedliwości.
Nadużyciem prawa było też udzielenie łaski Mariuszowi Kamińskiemu, wiceprezesowi PiS, a wcześniej szefowi CBA, którego skazano na trzy lata więzienia i dziesięcioletni zakaz pełnienia funkcji publicznych za prowokację służb w Ministerstwie Rolnictwa w 2007 roku. Prawnicy wyrażali zdumienie, że prawa łaski użyto wobec osoby skazanej nieprawomocnym wyrokiem sądu.
„Krokiem, który pozostał prezydentowi, to wydawanie aktów łaski in blanco. Nikt wcześniej tego nie zrobił” – drwił Zbigniew Ćwiąkalski w TVN24.
Regularnie wracają świadectwa podporządkowania prezydenta Jarosławowi Kaczyńskiemu. Ze zdjęć w „Fakcie” przedstawiających nocną wizytę głowy państwa w domu prezesa, opinia publiczna dowiedziała się, że po „dobrej zmianie” ważniejsza od porządku ustrojowego jest hierarchia partyjna.
Te sytuacje się powtarzały: a to prezydent biegł na powitanie prezesa, a to prezes nie podał mu ręki, a to nie wymieniono prezydenta w podziękowaniach. Miejsce w szeregu Kaczyński pokazał Dudzie także10 kwietnia 2016 podczas obchodów szóstej rocznicy katastrofy smoleńskiej, kiedy publicznie zrugał głowę państwa. Popołudniu Andrzej Duda mówił: „Wybaczmy to wszystko sobie wzajemnie”. Wieczorem odpowiedział mu Kaczyński: „Przebaczenie jest potrzebne, ale przebaczenie po przyznaniu się do winy i po wymierzeniu odpowiedniej kary. To jest nam potrzebne”.
Jeszcze dziwniejsze jest to, że prezydent właściwie nic nie dostał od PiS w zamian. Nie zbudował pozycji politycznej, nie pokazał, że ma jakikolwiek pomysł na prezydenturę poza realizacją programu Prawa i Sprawiedliwości. W efekcie w ciągu roku Andrzej Duda nie osiągnął niczego.
Podczas kampanii wyborczej PiS podzieliło obietnice wyborcze na „prezydenckie” i „partyjne”. Duda stał się twarzą zapowiedzi podniesienia kwoty wolnej od podatku, pomocy „frankowiczom” i dbałości o pozycję na arenie międzynarodowej. Wspólny dla prezydenta i partii jest plan obniżenia wieku emerytalnego.
Po roku jedyną spełnioną przez prezydenta obietnicą jest zapowiedź złożenia w Sejmie dwóch projektów ustaw: obniżającej wiek emerytalny do 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn oraz podnoszącej kwotę wolną od podatku. Rzeczywiście – zrobił to.
Tyle że PiS potraktowało te działania z lekceważenie. Podniesienie kwoty wolnej od podatku już zostało odłożone przez PiS na wieczne nigdy, a projekt ustawy cofającej reformę emerytalną przez ponad pół roku leżał w Sejmie. Obietnicę wyborczą Dudy otwarcie krytykowali wyraźnie silniejsi politycznie Mateusz Morawiecki i Paweł Szałamacha, którzy chcą wpisania do nowej ustawy emerytalnej wymagania kilkudziesięcioletniego stażu pracy.
Przed złamaniem obietnicy wyborczej Dudę – oraz PiS – uchronił Jarosław Kaczyński, który publicznie stwierdził: „Padają propozycje, których, nie ukrywam, nie akceptuję. Powiedzieliśmy 60/65 i musi być 60/65. Trzeba dotrzymywać słowa”.
Nieodwołalnie złamana została jednoznaczna obietnica przewalutowania kredytów dana frankowiczom. Kancelaria prezydenta wycofała się z niej po niemal rocznym kluczeniu. Projekt ustawy wymuszający przewalutowanie kredytów hipotecznych w walutach obcych nie miał poparcia politycznego i okazał się za drogi, by dało się go zrealizować.
Także zapowiedź większych gwarancji bezpieczeństwa w NATO nie została zrealizowana. Warszawski szczytu Sojuszu nie przyniósł nic ponadto, co prezydent Bronisław Komorowski i minister Tomasz Siemoniak (PO) przywieźli z poprzedniego szczytu w walijskim Newport w 2014 roku. Zapowiedzi z prezydenckiego orędzia tzw. pakietu Newport Plus (stałych, a nie rotacyjnych baz NATO w Polsce) okazały się niemożliwe do realizacji.
Naprzeciw tym planom stanęła nie tylko zmiana sytuacji międzynarodowej, ale również awantura o Trybunał Konstytucyjny, za którą rząd PiS jest krytykowany przez państwa NATO. W Warszawie prezydent Duda musiał 8 lipca 2015 wysłuchać, że prezydent Obama jest zaniepokojony sytuacją w Polsce. Żeby uzyskać to, co NATO obiecało w 2014 roku Platformie, Andrzej Duda musiał podpisać decyzję o wysłaniu polskich żołnierzy na misję przeciwko tzw. Państwu Islamskiemu.
Ostatnią, niewdzięczną rolą Andrzeja Dudy jest świecenie twarzą na forum międzynarodowym – prezydent jako-tako jest przyjmowany tylko w krajach regionu. W Europie, a tym bardziej w USA i Kanadzie polscy politycy są obecnie lekceważeni, przede wszystkim za ataki na Trybunał Konstytucyjny i ignorowanie opinię Komisji Weneckiej w tej sprawie.
Po roku prezydentury Andrzeja Dudy widać, że ma on wszelkie szanse stać się kozłem ofiarnym Prawa i Sprawiedliwości przed następnymi wyborami.
Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.
Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.
Komentarze