0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Dawid Zuchowicz / Agencja GazetaDawid Zuchowicz / Ag...

Zacznijmy od konkluzji, czyli fałszometru OKO.press, który wymierza surową ocenę Dariuszowi Piontkowskiemu, kiedyś nauczycielowi w liceum, dziś wiceministrowi edukacji, a wcześniej - po Annie Zalewskiej a przed Przemysławem Czarnkiem - ministrowi (2018-2019). Powinien się lepiej znać. Ale może zwycięża w nim polityk, od czasów Porozumienia Centrum z Jarosławem Kaczyńskim.

PYT.: Ile zarabia np. polonista w podstawówce, w zawodzie od 10 lat? Jeżeli ma stopień nauczyciela dyplomowane, jego wynagrodzenie średnie ze wszystkimi dodatkami, to przeciętnie 6,8 - 6,9 tys. Oczywiście netto. Jeżeli ma nadgodziny, zdecydowanie więcej
Piontkowski zawyża nauczycielskie płace o co najmniej 1888 zł (38 proc). I to przy założeniu, że zarobki polonistki wynoszą tyle, ile średnia nauczyciela dyplomowanego, czyli 6796 zł (brutto) = 4962 zł netto. Źle też interpretuje nadgodziny
Sygnały dnia, Program I PR,24 sierpnia 2022

Uwaga! We wcześniejszych wersjach tego tekstu pojawił się błąd: zamiast nauczyciela dyplomowanego mowa była o mianowanym. Zwróciła mi uwagę pani Magda Rosiak, dziękuję. Grunt to pomoc czytelniczek i czytelników.

Co dokładnie powiedział Piontkowski?

Wypowiedzi wiceministra Piontkowskiego o zarobkach nauczycieli w środowych Sygnałach dnia wpisują się w rytualną opowieść o nauczycielskich zarobkach.

Na pytanie, jakie będą w tym roku podwyżki dla nauczycieli, Piontkowski mówił:

  • już je podwyższono od 1 maja o 4,4 proc.;
  • od września nauczyciele rozpoczynający pracę dostaną znaczącą podwyżkę, stażysta - nawet o 20 proc.;
  • 4,4 proc. to niewielka kwota, "też chciałbym, żeby była wyższa";
  • "ale decyzja Sejmu i rządu była taka, a nie inna", minister edukacji może tylko postulować;
  • brak większych podwyżek to wina związków zawodowych, które odrzuciły propozycję ministerstwa (wzrost płac o ponad 30 proc. w połączeniu ze zwiększeniem pensum). Na zarzut, że była to manipulacja, bo podwyżka byłaby równa wynagrodzeniom za obecne nadgodziny, zaprzeczył: "to wcale nie było bezkosztowe, wymagało dopłacenia z budżetu ok. 10 mld zł).

Przeczytaj także:

Następny fragment jest już twórczym wkładem Piontkowskiego.

Jedynka: Ile zarabia w tej chwili nauczyciel, taki np. polonista w podstawówce, w zawodzie od 10 lat?

Piontkowski: Jeżeli jest to stopień nauczyciela dyplomowanego, jego wynagrodzenie średnie ze wszystkimi dodatkami, to jest przeciętnie około 6,8 czy 6,9 tys. zł

To jest na rękę?

To jest oczywiście na rękę, ale to jest łącznie z dodatkami za wychowawstwa, staż pracy. Jeżeli ma nadgodziny, to jego wynagrodzenie może być zdecydowanie wyższe.

A rozpoczynający pracę?

Ponad 4 tys. zł. Oczywiście nie jest to dużo, ale ten zawód daje perspektywę awansu także finansowego i ma pewne zalety, np. dwumiesięczne wakacje.

Wyjaśnijmy po kolei: jakie były podwyżki i jakie mają być, o jakich zarobkach mówimy, czyli czym się różnią zarobki podstawowe od średnich. Jak się do tego mają nadgodziny. I co z tego wynika dla oceny wypowiedzi Piontkowskiego.

Zarobki podstawowe (bez dodatków i nadgodzin)

Kwestia nauczycielskich zarobków jest przedmiotem sporu między rządem a opozycją i związkami zawodowymi. Te drugie skupiają uwagę na wynagrodzeniu gwarantowanym (minimalnym) na kolejnych szczeblach awansu nauczycielskiego - bez żadnych dodatków i oczywiście nadgodzin.

Rząd przedstawia znacznie wyższe tzw. wynagrodzenia średnie opisane w Karcie Nauczyciela.

Zasadnicze albo minimalne wynagrodzenia nauczycieli regulowane są przez ministrów. Tabela do najnowszego rozporządzenia Czarnka wygląda tak:

Zmiany zasadniczego wynagrodzenia w porównaniu ze średnią krajową i płacą minimalną przedstawiamy na wykresie obejmującym okres od 2005 roku aż do stycznia 2023, na kiedy zapowiadana jest podwyżka o 9 proc. Uwzględniamy tylko dwa z czterech (obecnie trzech) szczebli nauczycielskiego awansu:

Jak widać, zarobki nauczycielskie w 2022 roku wzrosły faktycznie raz, w maju i to jedynie o 4.4 proc., co wobec wysokiej inflacji oznacza pauperyzację tego zawodu. Taka "minipodwyżka" obejmuje nauczycieli dyplomowanych, którzy stanowią aż 60,4 proc. wszystkich (na wykresie oznaczeni kolorem ciemnozielonym) oraz 18,9 proc. mianowanych (nie przedstawiamy ich na wykresie).

Nauczyciele kontraktowi (16,2 proc.) oraz stażyści (zaledwie 4,5 proc. - oznaczeni kolorem jasnozielonym) - połączeni obecnie w jedną kategorię "początkujących" dostali dodatkowe podwyżki we wrześniu i ich podstawowe zarobki wynoszą 3424 zł. W przypadku stażysty oznacza to podwyżkę w skali roku (łącznie z majową) z poziomu 2949 zł na 3421 zł, czyli o 16 proc.

Wrześniowa podwyżka nie jest - wbrew deklaracjom - gestem wobec młodych, zachętą do zawodu etc. To konieczność, bo wynagrodzenie minimalne, które dostaje każdy i każda nauczycielka (bez dodatków, które nie zawsze są) nie może być mniejsze niż płaca minimalna.

Tymczasem jak podał rząd, od 1 stycznia 2023 najniższa pensja ma wynieść 3 383 zł, a od lipca wzrośnie do 3 450 zł.

Jak zwracał uwagę Sławomir Broniarz, przedstawiając 9 lutego 2022 inicjatywę „Godne płace i wysoki prestiż nauczycieli” (powiązanie zarobków ze średnim wynagrodzeniem w gospodarce), już teraz, od stycznia 2022 roku, część nauczycieli otrzymuje dodatek wyrównawczy, bo ich pensja jest niższa od wynagrodzenia minimalnego

Zarobki średnie: czy to propagandowy konstrukt ....

Teraz uwaga, przechodzimy do tzw. średnich wynagrodzeń, które wbrew nazwie nie są podsumowaniem realnych zarobków. Jak tłumaczyła OKO.press Magdalena Kaszulanis z ZNP, to raczej "konstrukt, w którym do wynagrodzenia zasadniczego danej kategorii awansu dolicza się uśrednione dodatki do pensji, których jest kilkanaście (m.in. stażowy, funkcyjny, za wychowawstwo, za pracę w trudnych warunkach, za pracę w nocy, za godziny ponadwymiarowe, a także nagrody).

Dlatego średnie stawki okazują się wyższe od minimalnego wynagrodzenia, od kilkuset złotych dla stażysty do nawet 2,3 tys. dla dyplomowanego. Jak wskazują związkowcy, przeciętny nauczyciel zarabia mniej niż średnia, bo nie dostaje wszystkich dodatków. A rząd podając "średnie" zawyża zarobki i wprowadza w błąd opinię publiczną.

Zgodnie z art. 30 p. 3 Karty Nauczyciela średnie wynagrodzenie nauczycieli stanowi ustalony odsetek tzw. kwoty bazowej, określanej corocznie w ustawie budżetowej. W 2022 roku wyniosła ona 3 537,80 zł (tyle samo co w 2021 roku). Po majowej podwyżce (o 4,4 proc.) średnie zarobki brutto wynosiły na 4 stopniach awansu:

  • nauczyciel stażysta – 3 694 zł,
  • nauczyciel kontraktowy – 4 100 zł,
  • nauczyciel mianowany – 5 319 zł,
  • nauczyciel dyplomowany – 6 796 zł.

23 czerwca Sejm znowelizował jednak Kartę Nauczyciela. Po pierwsze, zredukował liczby szczebli awansu zawodowego z czterech na trzy, łącząc „stażystę” z „kontraktowym” w kategorię „początkującego”.

Po drugie, podniósł od września zarobki „początkującego” z wyjściowych 100 do 120 proc. bazy.

Średnie zarobki dotychczasowego stażysty i kontraktowego rosną do 4 432,8 zł. Oznacza to, że nauczycielki i nauczyciele stażyści w 2022 roku dostali dwie podwyżki - od 2949 zł do 3694 zł, czyli razem o 25 proc. W przypadku kontraktowych podwyżka w 2022 wyniosła już tylko 13 proc. (z 3538 zł na 4432,8 zł).

Dwie najwyższe grupy awansu - 79 proc. wszystkich nauczycieli i nauczycielek - miały tylko jedną podwyżkę, o 4,4 proc.

... czy prawdziwy wyznacznik nauczycielskich zarobków?

Ogłaszanie średnich wynagrodzeń ma w założeniach chronić zarobki nauczycielskie. Zgodnie z art. 30 a Karty Nauczyciela stanowi ono od 2009 roku podstawę do wypłacania wyrównania (samorządy zaskarżyły ten zapis do Trybunału Konstytucyjnego - bezskutecznie).

Ustawę z 21 listopada 2008 r. o zmianie ustawy Karta Nauczyciela wprowadziła obowiązek dokonywania przez jednostki samorządu terytorialnego szczegółowych wyliczeń, obowiązki sprawozdawcze oraz obowiązek wypłaty jednorazowego dodatku uzupełniającego. Regulacja ta spotkała się z krytyką jednostek samorządu terytorialnego, które zaskarżyły przepisy do Trybunału Konstytucyjnego, ale TK – wyrokiem z 16 lipca 2013 r. (sygn. akt K 13/10) – orzekł o zgodności art. 30a ust. 3 Karty Nauczyciela z Konstytucją.

Jak to działa? Organ prowadzący szkoły (gmina lub powiat) podlicza w styczniu każdego roku, ile powinien w poprzednim roku wydać na wynagrodzenia (mnoży liczbę osób na każdym etapie awansu zawodowego razy średnie zarobki na tym etapie) i porównuje z tym, ile wydał (zobacz przykład takich wyliczeń w Krakowie).

Jeżeli wydał mniej, różnicę dopłaca „w formie jednorazowego dodatku uzupełniającego ustalanego proporcjonalnie do okresu zatrudnienia oraz osobistej stawki wynagrodzenia zasadniczego nauczyciela”. Tak by „zapewnić osiągnięcie średnich wynagrodzeń na poszczególnych stopniach awansu zawodowego”.

Tyle zapis ustawowy, ale czy on realnie działa? I w jaki sposób?

Jak mówi OKO.press Marcin Litwinowicz, zastępca dyrektorki warszawskiego Biura Edukacji, w większych miastach nie zdarza się, żeby zarobki w danej gminie były poniżej „średnich wynagrodzeń”. Zwłaszcza, że

średnie zarobki nauczycielek/li w gminie liczy się razem z nadgodzinami, co – dodajmy – wydaje się sprzeczne z pilnowaniem, by zarobki nauczycielskie na pełnym etacie nie były poniżej średniej.

Także Ewa Radanowicz, wieloletnia dyrektorka eksperymentalnej szkoły na terenach po PGR-owskich w Radowie Małym (zachodniopomorskie), a obecnie dyrektorka Wydziału Edukacji, Kultury i Sportu w gminie Goleniów, mówi, że wypłacanie wyrównań w styczniu niemal się nie zdarza.

Dyrekcje szkół i gmin dbają o to, by spełniać na bieżąco kryteria średnich zarobków, np. dając więcej nadgodzin. „Lepiej i uczciwiej, zwłaszcza przy takiej inflacji, by nauczyciele od razu zarabiali tyle, ile trzeba, niż by dostawali wyrównania z rocznym opóźnieniem” - mówi Radanowicz.

Ile zatem średnio zarabia nauczyciel?

Odpowiedź nie jest prosta, prawdziwą można by uzyskać jedynie licząc realne zarobki, a takich danych nie ma. Na pewno realne zarobki są wyższe niż przywoływane przez opozycję i związki zawodowe wynagrodzenie zasadnicze. Co nie znaczy, że nie zdarzają się tak niskie zarobki, gdy ktoś nie ma żadnych dodatków.

Średnie wynagrodzenie gwarantuje, że nauczycielki i nauczyciele nie zarabiają średnio w placówce mniej niż kwoty, które eksponuje z kolei ministerstwo edukacji, ale - niestety dla nauczycielek - owo średnie wynagrodzenie nie dotyczy jednego nauczycielskiego etatu z obowiązującym pensum 18 godzin.

Kluczowe znaczenie ma fakt, że rozliczając się z zarobków swoich nauczycieli organy prowadzące liczą wynagrodzenia razem z nadgodzinami.

Piontkowski pomylił się zatem podwójnie

Ile zatem zarabia nauczyciel, a właściwie nauczycielka (bo stanowią ponad 80 proc. kadry) - polonistka z podstawówki, o którą pytany był Piontkowski?

Jej wynagrodzenie zasadnicze wynosi 4224 zł, czyli 3210 zł netto (dwa razy mniej niż powiedział Piontkowski). Oczywiście polonistka zarabia więcej, bo dochodzą dodatki.

Organ prowadzący jej szkołę musi wypłacić swoim wszystkim nauczycielom dyplomowanym średnio 6 796 zł brutto, czyli 4996 zł netto, czyli o 1888 zł mniej niż mówi Piontkowski.

Ale pomyłka Piontkowskiego jest większa, bo mechanizm średniego wynagrodzenia stoi na straży zarobków razem z nadgodzinami, a to oznacza, że nasza polonistka ma zagwarantowane 4996 zł netto tylko wtedy, gdy weźmie średnią dla swojej szkoły liczbę nadgodzin.

Tymczasem Piontkowski zakłada, że średnie wynagrodzenie obowiązuje szkoły dla zarobków bez godzin dodatkowych. Wiceminister stwierdza, że owe 6,8-6.9 tys. netto nauczycielka dostałaby za sam etat z dodatkami, bez pracy ponadwymiarowej.

Powtórzmy. Według Piontkowskiego za pracę w wymiarze 18-godzinnego pensum polonistka zarabia 6850 zł netto, czyli 9654 zł brutto.

Z godzinami dodatkowymi, które zgodnie z ustawą mogą wynieść nawet połowę pensum (w jednej placówce, bo przy pracy w kilku limit nie obowiązuje) polonistka według kalkulacji Piontkowskiego mogłaby wręcz gonić wiceministra.

Według deklaracji majątkowej w 2021 roku Piontkowski zarobił w ministerstwie 172 tys. zł, czyli 14,3 tys. miesięcznie (oczywiście brutto). Od połowy 2021 - dzięki rozporządzeniu prezydenta (czyli jednej z podwyżek, które politycy dali samym sobie) - zarabia 16,0 tys. miesięcznie. Brutto.

Wyłączną odpowiedzialność za wszelkie treści wspierane przez Europejski Fundusz Mediów i Informacji (European Media and Information Fund, EMIF) ponoszą autorzy/autorki i nie muszą one odzwierciedlać stanowiska EMIF i partnerów funduszu, Fundacji Calouste Gulbenkian i Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego (European University Institute).

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze