Spór o Apel Poległych 1 września to coś więcej niż przepychanka polityczna. To wyraz fundamentalnego konfliktu między autorytarnym i ultrakonserwatywnym państwem, a aspiracjami miasta. Samorządowe nieposłuszeństwo i wojna kulturowa w obronie otwartości rodzi śmiertelne zagrożenie dla PiS. Stąd propagandowa furia ataku na Adamowicza
Minister obrony Mariusz Błaszczak skandalicznie skomentował decyzję prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, by to harcerze wygłosili Apel Poległych 1 września na Westerplatte.
"Na nowo pisze historię naszego kraju, wpisując się w kłamstwa i retorykę, tych którzy na Polskę napadli, a dziś jest retoryką tych, którzy próbują postawić znak równości pomiędzy sprawcami a ofiarami. Tych, którzy próbują zatrzeć swoje zbrodnie i pamięć o tym, czego złego dokonali" - powiedział Błaszczak.
OKO.press zastanawia się, kim są ci, którzy napadli na Polskę, a teraz uprawiają retorykę, by zatrzeć swoje zbrodnie. W każdym razie muszą mieć grubo ponad 100 lat, więc powinni być łatwi do zidentyfikowania.
Spór o uroczystości rocznicowe 1 września 2018 roku na Westerplatte od strony prawnej jest raczej klarowny. Gospodarzem jest samorząd i to prezydent Gdańska Paweł Adamowicz decyduje o ich przebiegu. To on zaprasza "najwyższe władze państwowe, prezydenta, premiera i marszałków", co zrobił.
"Od ministra obrony narodowej zależeć będzie, czy wojsko weźmie udział w uroczystościach" - mówi Adamowicz.
Strona rządowa domaga się, by Apel Pamięci - wraz z akapitem o ofiarach katastrofy smoleńskiej, dopisany przez poprzedniego ministra obrony Antoniego Macierewicza - odczytał wojskowy. Adamowicz zdecydował, że zrobi to harcerz.
Prezydent Gdańska uparł się ponieważ - jak twierdzi - został oszukany podczas zeszłorocznych obchodów. Przedstawiciele MON złamali umowę i nie dopuścili do odczytania apelu przez harcmistrza Artura Lemańskiego.
Adamowicz opowiadał, że wtedy poszedł na kompromis "włącznie z dołączeniem [do Apelu] akapitu smoleńskiego, choć co mają wspólnego ofiary wypadku lotniczego z obroną Westerplatte".
Na filmie z 1 września 2017 faktycznie widać, jak przedstawiciel MON (z parasolem) blokuje harcmistrzowi drogę do mikrofonu, a przedstawicielka MON wydaje komendę "Proszę stać!".
Efektem sporu będzie zapewne nieobecność na Westerplatte obrażonego ministra Błaszczaka, Wojska Polskiego, a także prezydenta Dudy, który już zapowiedział, że pojedzie na obchody rocznicy wybuchu II wojny światowej do Tczewa. I tym samym obniżenie rangi i sensu uroczystości na Westerplatte.
Prezydent Gdańska decyduje się na jednoznaczny ruch polityczny i nie ma tu większego znaczenia, ile w tym kalkulacji przed wyborami samorządowymi 2018. Podkreśla autonomię władz lokalnych i stwierdza, że "nie ma zaufania do partyjnego kierownictwa MON".
To przykład "samorządowego nieposłuszeństwa". Nie pierwszy.
Prezydent Gdańska - jako właściciel 6 działek na Półwyspie Westerplatte - bierze udział w sporze z władzami PiS, które dokonały zamachu na Muzeum II Wojny Światowej. Ostatecznie rząd doprowadził do połączenia go z (wirtualnym) Muzeum Westerplatte i Wojny 1939 roku, odwołał dyrektora prof. Pawła Machcewicza stawiając mu całą serię zarzutów, których nie potwierdził sąd.
Muzeum pod nowym kierownictwem żąda odebrania miastu działek na Westerplatte.
Adamowicz broni własności miasta i zarazem protestuje przeciw polityce historycznej PiS. Odmawia nawet spotkania z nominatem PiS na stanowisko dyrektora Muzeum II Wojny.
Adamowicz był jednym z inicjatorów deklaracji gdańskiej z czerwca 2017 prezydentów 11 miast Unii Metropolii Polskich, która zapowiadała przyjmowanie imigrantów i uchodźców, wyraźnie w opozycji do antyuchodźczej retoryki rządu.
"Wspólnie jesteśmy w stanie wypracować odpowiednią kulturę przyjęcia migrantów, co pomoże rozwijać nasze miasta, czynić je bardziej innowacyjnymi i konkurencyjnymi" - napisali prezydenci.
Paweł Adamowicz wygłosił też niezwykle otwarte - jak na polski mainstream polityczny - przemówienie podczas Trójmiejskiego Marszu Równości 2017: "Jak słyszycie, że ktoś jest zboczony, że ktoś jest zepsuty, to powiem tak: ten jest zboczony, który sieje nienawiść,
ten jest zepsuty, który odnosi się do drugiego z wrogością, który mówi złe słowa, złą energię wysyła do drugiego człowieka, ten jest, przepraszam, zboczony. My jesteśmy najnormalniejsi na świecie".
Te słowa nawróconego - jak sam przyznaje - konserwatysty nabierają politycznego znaczenia, gdy porównać je z wypowiedzią głównego obecnie antagonisty Adamowicza, ministra Mariusza Błaszczaka o poznańskim Marszu Równości 2018:
"W Poznaniu kolejna parada sodomitów, którzy próbują narzucić swoją interpretację praw i obowiązków obywatelskich. Ważne było to, że motorniczy tramwajów nie zgodzili się na to, żeby ich tramwaje były z flagami homoseksualistów. Jednak w narodzie polskim jest pewność, że to wszystko, co jest skonstruowane po Bożemu, to jest normalne. A jeżeli ktoś próbuje nam narzucić coś, co normalne nie jest, to wtedy spotyka się z oporem".
Spór Adamowicza z PiS wykracza poza awanturę typu "kto kogo". Wpisuje się w zawłaszczanie przez państwo PiS tego, co samorządowe, i w obronę pozycji polskich metropolii z ich prozachodnimi postawami (jak w ujęciu Benjamina Barbera, czy teorii klasy kreatywnej Richarda Floridy; z której zresztą częściowo się wycofał).
Na tle tak zarysowanego konfliktu politycznego i kulturowego, bardziej zrozumiała jest furia, z jaką na spór o Apel Pamięci zareagowali rządzący. Na czele z min. Mariuszem Błaszczakiem, który w najgorszym stylu propagandy komunistycznej podważył narodową lojalność Adamowicza:
"Są tacy, którym przeszkadza obecność Wojska Polskiego na Westerplatte. Nawet przed II wojną, gdy Gdańsk był Wolnym Miastem zdominowanym przez Niemców, na Westerplatte stacjonowało Wojsko Polskie. Prezydent Gdańska jest słynny z tego, że podejmuje inicjatywy zadziwiające – jedno z rond nosi nazwę Ronda Granicznego Wolnego Miasta Gdańska, jeden z tramwajów został nazwany imieniem hitlerowskiego naukowca.
Prezydent Gdańska na nowo pisze historię naszego kraju, wpisując się w kłamstwa i retorykę, tych którzy na Polskę napadli, a dziś jest retoryką tych, którzy próbują postawić znak równości pomiędzy sprawcami a ofiarami. Tych, którzy próbują zatrzeć swoje zbrodnie i pamięć o tym, czego złego dokonali".
Powstaje pytanie, kim są ci, którzy na napadli na Polskę, a teraz uprawiają retorykę, by zatrzeć swoje zbrodnie. W każdym razie
muszą mieć grubo ponad 100 lat, więc powinni był łatwi do zidentyfikowania.
Błaszczak jest trudny do przebicia, ale próbowali mu dorównać politycy w reżimowym programie "Woronicza 17" w niedzielę 12 sierpnia. Doszło tam do licytacji na zaklęcia patriotyczne i antyniemiecka ksenofobię.
"Nawet w czasach komunistów nikt nie grał Westerplatte. Każdy Polak wie, jakie to ma znaczenie. Pan Adamowicz wikła w to harcerzy. On zhańbił to miejsce" - mówił wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik (zastępca Zbigniewa Ziobry).
Licytowała też Joanna Lichocka (kiedyś dziennikarka TVP, dziś posłanka PiS): "Adamowicz jest jednym z polityków, którego system postkomunistyczny wyniósł do władzy. Widać, że układ gdański ma zamiar promować pana Adamowicza. Westerplatte to wielki polski symbol - to symbol polskiego wojska, jego bitności i rycerskich cnót.
Próba niszczenia tego wpisuje się w niepolską rację stanu".
Poseł Adam Andruszkiewicz (narodowiec, Wolni i Solidarni) poszedł dalej: "Wycofaniem wojska pan Adamowicz dobrze zrobiłby niemieckiej armii. Niektórzy nawet zastanawiali się, czy Adamowicz nie chce zaprosić niemieckiego wojska. Albo on zwariował, albo realizuje plan niemieckiej dominacji na ziemiach zachodnich. Być może pan Adamowicz liczy na jakąś pracę w Niemczech?".
Odwołanie się do takich prymitywnych odruchów antyniemieckich jest standardowym postępowaniem, gdy PiS czuje się szczególnie zagrożony. np. podczas blamażu partii na brukselskim szczycie w marcu 2017, gdy polska delegacja próbowała zablokować wybór Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej.
Kaczyński i jego ludzie prześcigali się w odbieraniu polskości Tuskowi. Szczególną inwencją popisał się wiceprezes PiS Joachim Brudziński opisując go w telewizji publicznej jako "niemieckie popychle".
Propagandowe natręctwo antyniemieckie PiS i jego mediów używane w walce politycznej może - niestety - kształtować szersze postawy społeczne. Wskazują na to wyniki sondażu zaufania do narodów świata CBOS z lutego 2018.
Sympatia do wszystkich narodów - w porównaniu z 2017 rokiem - spadła, ale najwyraźniej wobec Niemców (aż o 0.61 pkt na sześciopunktowej skali od plus 3 do minus 3). Sympatia wobec Niemców wróciła do niskiego poziomu z początku transformacji.
Paweł Adamowicz
Mariusz Błaszczak
Joachim Brudziński
Jarosław Kaczyński
II wojna światowa
polityka historyczna
Westerplatte
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze