0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Sławomir Kamiński / Agencja GazetaSławomir Kamiński / ...

Przegrana 27:1 w głosowaniu podczas wyboru przewodniczącego Rady Europejskiej stała się wyzwaniem dla polityków PiS i sprzyjających im mediów. Próbowano ją tłumaczyć na różne sposoby: jako moralne zwycięstwo, jako taktyczną porażkę, jako śmiały polityczny manewr (analizowaliśmy te wyjaśnienia w OKO.press tutaj).

14 marca prezes PiS Jarosław Kaczyński udzielił na ten temat wywiadu zaprzyjaźnionemu portalowi "wPolityce.pl". O feralnym dla PiS głosowaniu powiedział m.in.:

Państwo, które potrafi postawić się wszystkim, także Niemcom, w bardzo ważnej dla nich sprawie, to jest państwo o wysokim statusie. O bardzo wysokim statusie. Być może nikt inny w Europie nie mógłby dziś poważyć się na coś podobnego.

wywiad dla portalu "wPolityce.pl",14 marca 2017

Sprawdziliśmy

Fałsz i nonsens. Inne kraje "stawiały" się Niemcom, a prestiż Polski spadł

Dodał też: "I prestiż Polski, i prestiż premier Beaty Szydło, wzrósł".

Prawdziwość wypowiedzi prezesa PiS jest zawsze trudna do zweryfikowania - chętnie ucieka on albo w trudne do jednoznacznego sprawdzenia ogólniki (jak tym razem), albo w mętne i bardzo szczegółowe insynuacje (jak np. w czerwcu 2016 r., kiedy fałszywie nazwał swojego brata Lecha "pierwszym niekomunistycznym prezydentem", co było insynuacją wymierzoną w prezydenta Lecha Wałęsę).

Jest jednak faktem, że Polska nie jest "jedynym krajem, który może postawić się Niemcom". Niemcy rzeczywiście są najpotężniejszą gospodarką Unii Europejskiej i zarazem całego kontynentu, ale nie znaczy to, że autorytarnie rządzą Europą, i nikt - cytując Kaczyńskiego - "nie może się im postawić".

Przykładów jest wiele - jednego z najbardziej wymownych dostarcza pogrążona w kryzysie Grecja, która wielokrotnie sprzeciwiała się niemieckim planom oszczędnościowym,

a nawet publicznie wystąpiła w sierpniu 2016 r. o reparacje wojenne (hitlerowska III Rzesza okupowała Grecję w latach 1940-1941).

Przeczytaj także:

Wielokrotnie polityce Niemiec sprzeciwiał się także szef Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghi, a konflikt nabrzmiał tak bardzo, że parokrotnie (m.in. w 2014 r. i 2016 r.) stawał się publiczny. Ponieważ EBC ma ogromny wpływ na gospodarkę strefy euro, w tym Niemiec, sprawa była dla niemieckiego rządu priorytetowa. Ale musiał ustąpić.

Ten pogląd Kaczyńskiego uznajemy zatem za fałszywy. Niemcom w Europie "stawiały się" zarówno rządy, jak i instytucje międzynarodowe.

Prestiż czy polska huśtawka?

Pozostaje jeszcze sprawa prestiżu Polski i premier Szydło. Nie ma uniwersalnych miar prestiżu. Jest on kwestią opinii ludzi, w wypadku polityki zagranicznej - dyplomatów i komentatorów. Pod tym względem Polska dyplomacja w sprawie Tuska wypada źle. Według portalu Politico.eu premier Belgii Charles Michel po przegranej PiS mówił, że "nie był pod wrażeniem polskich huśtawek nastrojów" oraz ironizował, że premier Szydło "przeprowadziła bardzo dobrą kampanię na rzecz Tuska".

Ton komentarzy międzynarodowych był jednoznaczny - rząd Polski "eksportował za granicę drobną krajową kłótnię" oraz "zapędził się w kozi róg". Kraj, który przegrywa spektakularnie i robi to w złym stylu raczej nie zwiększa swojego prestiżu.

Państwo to ja

Kaczyński posłużył się jeszcze jednym retorycznym nadużyciem, powszechnym u polityków partii rządzącej. Utożsamił Polskę z rządami PiS. Powiedział:

"Otóż w tym haśle - 27:1 - zawiera się znakomita ilustracja stanu świadomości naszych przeciwników, czyli totalnej opozycji. Oni zupełnie zapomnieli, że ta jedynka to jest Polska. A przecież elementarna lojalność wobec własnego państwa jednak obowiązuje, i powinna to być lojalność silniejsza niż lojalność wobec jednostki".

Można być lojalnym wobec swojego kraju sprzeciwiając się jego rządowi - a niekiedy nawet dobro kraju tego wymaga (np. kiedy rząd zachowuje się w sposób szkodliwy dla interesu narodowego albo łamie zasady demokracji). Podczas sporu o Trybunał Konstytucyjny politycy PiS i media tej partii wielokrotnie zarzucały opozycji, że "krytykuje Polskę" na forum międzynarodowym.

Opozycja krytykowała rząd, a nie kraj. To w ogóle nie jest to samo.

To nie jest nic nowego, że rządzący - zwłaszcza ci o autorytarnych skłonnościach - utożsamiają kraj ze swoją partią czy ugrupowaniem.

OKO.press chciałoby przypomnieć prezesowi Kaczyńskiemu refleksję na ten temat, którą można znaleźć w "Dziennikach" wybitnego publicysty i pisarza Stefana Kisielewskiego. Kisielewski zaczął pisać dzienniki w 1968 r., kiedy z powodów swoich politycznych wystąpień podczas "wydarzeń marcowych" otrzymał od władz PRL zakaz druku i został skazany na publiczne nieistnienie - jego nazwiska nie wymieniano nawet w gazetach.

Pod datą 19 czerwca ("Dzienniki", Iskry, Warszawa 1996, s. 31) Kisielewski zanotował:

"Długo się niczym nie denerwowałem, więc kupiłem Współczesność. Jest tam artykulik o partyzantach, jak to oni wychowują naród, i drugi o patriotyzmie zaangażowanym — wszystko to absolutnie przypomina sanację i 1 Brygadę. Że też w Polsce, na różnych piętrach historycznej spirali zawsze muszą się powtarzać te same bzdury! A swoją drogą rozgoryczyłem się i roztkliwiłem nad sobą: toż ja właśnie jestem naprawdę zaangażowany i całe życie biorę za to w dupę, a ci cynicy, plotąc o zaangażowaniu, załatwiają po prostu swoje kariery, a istotę rzeczy mają w dupie. Tylko jak to komu udowodnić - chyba temu dzienniczkowi. (...) A co do patriotyzmu: jeśli uważam, że rząd źle rządzi, to patriotyzm każe mi go zwalczać — no nie? Komuniści, jak sanacja, uważają się za jedynych właścicieli i dysponentów patriotyzmu. Biedna Polska — zawsze czyjąś własnością. I jakże często — własnością pomyleńców".

;
Na zdjęciu Adam Leszczyński
Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze