0:000:00

0:00

Na zdjęciu: Lech Wałęsa, przywódca strajku w Stoczni Gdańskiej, po podpisaniu z przedstawicielami rządu Porozumień Sierpniowych 31 sierpnia 1980 roku. Foto AIPN

Sam Lech Wałęsa oświadczył, że nie przyjdzie na tegoroczne obchody 42. rocznicy Porozumień Sierpniowych.

31 sierpnia 1980 roku to on podpisał w imieniu strajkujących w całej Polsce porozumienie z rządzącymi, które stało się początkiem związku zawodowego „Solidarność” oraz pierwszym aktem upadku komunizmu w naszym kraju.

Po raz pierwszy Wałęsy nie było pod bramą nr 2 Stoczni Gdańskiej.

„Postanowiłem nie brać już więcej udziału w rocznicowych obchodach. Zrobiłem wszystko, na ile miałem sił i mądrości dla Polski”

- mówił w „Faktach” TVN 30 sierpnia. Dodał, że czuje się „zmęczony i chory”.

W przyszłym roku dawny przywódca opozycji w PRL, a później prezydent RP, skończy 80 lat.

„Czuje się rozgoryczony, zdradzony” — mówiła „Faktom” jego żona Danuta Wałęsa. „On walczył, a inni zbierają profity (…) Teraz rząd zniszczył Solidarność i chce wygumkować Wałęsę”. Obecne władze związku "Solidarność" Wałęsy nie zapraszają.

„Histeryzuje 73-latka” - tak skomentował jej wypowiedź prorządowy portal wPolityce.pl.

Przeczytaj także:

Rządzący wolą wspominać Lubin

Oficjalne obchody 42. rocznicy podpisania porozumień gdańskich miały bardzo kameralny charakter.

Przedstawiciele PiS woleli mówić o „zbrodni lubińskiej” - tragedii, do której doszło w Lubinie 40 lat temu (31 sierpnia 1982). Wówczas, w czasie protestów przeciwko stanowi wojennemu (wprowadzono go 13 grudnia 1981) milicja otworzyła ogień do protestujących. Trzech zostało zabitych, 11 rannych. W 2003 roku, po trwającym wiele lat procesie, dwóch milicjantów skazano — jednego na 15 miesięcy, a drugiego na 2,5 roku więzienia.

„Dziękujemy za wolność. Dziękujemy za odwagę. Dziękujemy za niezłomność. Dziękujemy za to, że w tamtym najtrudniejszym momencie nie bali się wyjść, bo właśnie dzięki temu udało się komunistów złamać, załamać i pokonać już bez wystrzałów, bez przelewu krwi kilka lat później” — mówił Duda.

Skierował także „przesłanie” adresowane do uczestników strajków i założycieli związków zawodowych.

„Już 17 września 1980 roku zgromadzeni w Gdańsku przedstawiciele robotników z całego kraju powołali do życia Niezależny Samorządny Związek Zawodowy »Solidarność«. Uczynili to w 41. rocznicę ataku Związku Sowieckiego na Polskę broniącą się przed naporem III Rzeszy. Czytelna symbolika tej daty wskazywała na patriotyczną, niepodległościową motywację działaczy, którzy wkrótce pociągnęli za sobą blisko 10 milionów rodaków” — pisał prezydent.

Nie wymienił nikogo z nazwiska — ani Wałęsy, ani Kaczyńskich, którzy wówczas byli działaczami z trzeciego szeregu, ale których rolę w „Solidarności” zdarzyło mu się już wyolbrzymiać.

Premier mówi o „łajdactwach” i „manipulacjach”

Dwukrotnie na Facebooku o zbrodni w Lubinie napisał także premier Mateusz Morawiecki. Napisał o sobie.

„Swój egzamin z dojrzałości zdawałem w czasie ciemnej nocy stanu wojennego, a 31 sierpnia 1982 r. był dniem, który utwierdził mnie w przekonaniu, że walka podjęta w podziemiu, jest potrzebna, aby obalić system zła, jakim był komunizm.

Tamte zbrodnie komunistyczne nie zostały osądzone. Po 1989 roku starano się wyciszać głosy wołające o sprawiedliwość dla rodzin pomordowanych. Odwoływano się do sumień i wiary chrześcijańskiej, która nakazuje, by wybaczać. Ale jak można wybaczyć komuś, kto nie czuje się winnym, kto manipuluje, wybiela swój udział w tamtych zbrodniach?”.

Jak zazwyczaj w podobnych wypadkach, premier nie powiedział wprost, kto konkretnie „starał się wyciszać głosy wołające o sprawiedliwość” (śledztwo w sprawie zbrodni prowadzono od 1991 roku).

Przesunięcie ciężaru obchodów z podpisania porozumień gdańskich w 1980 roku — które było wielkim triumfem politycznym opozycji — na zbrodnię popełnioną przez milicję w czasie stanu wojennego zapewne nie jest przypadkowe.

Rządzący od dawna starają się przedstawiać historię w czarno-białych barwach — wychwalając walkę czynną z komunizmem (do której przyznawał się, nieco na wyrost, także sam Morawiecki), a nie polityczną (chociaż to ta ostatnia naprawdę doprowadziła do zwycięstwa).

Przy okazji łatwiej jest także przemilczeć kluczowe postaci „S” — a duża część z jeszcze żyjących, z Wałęsą na czele, nie popiera PiS.

31 sierpnia premier Morawiecki wystąpił także w Gdańsku. „Trzeba było mieć w sobie dużo odwagi” — mówił. „Przed 42 laty powstał ruch, jeden z największych na świecie, który przyczynił się do obalenia systemu”. Mówił o „robotnikach Sierpnia”, chwalił ich odwagę, ale kim byli ci ludzie — nie wspominał.

Żadnych wzmianek o Wałęsie

Obchody 42. rocznicy porozumień sierpniowych w Gdańsku organizował Instytut Pamięci Narodowej. Miały — poza mszą — dwa główne punkty: odsłonięcie tablicy upamiętniającej gdańskich portowców oraz uroczystość wręczenia odznaczeń — Krzyży Wolności i Solidarności — dawnym działaczom.

Pośmiertnie otrzymał odznaczenie ks. Sylwester Zych, który zmarł w tajemniczych okolicznościach 11 lipca 1989 roku. Propaganda PRL twierdziła, że się zapił. Opozycja podejrzewała skrytobójstwo SB.

Krzyże wręczał w imieniu prezydenta prezes IPN, dr Karol Nawrocki. W oficjalnych materiałach opublikowanych przez IPN z tej okazji nie ma śladu wzmianki o tym, kto wówczas „S” zakładał. Podobnie zresztą nie wspominali o tym ani Morawiecki, ani Duda.

Zainteresowanych IPN odsyła do serwisu „Polskie miesiące”, w którym można przeczytać krótkie teksty opisujące powstanie „S”. Pod artykułem o Sierpniu podpisany jest dr Łukasz Kamiński, b. prezes IPN, obecnie dyrektor wrocławskiego Ossolineum.

Wałęsa pojawia się w tym artykule tylko dwa razy: czytelnik/czka dowie się, że był „działaczem WZZ, zwolniony ze stoczni w 1976 r.” oraz że w kluczowym momencie ogłosił zakończenie protestu i tylko pod naciskiem innych działaczy zgodził się na jego kontynuację. Oba zdania są technicznie prawdziwe — ale zabrakło wzmianki, że był charyzmatycznym przywódcą strajku i to on kierował negocjacjami porozumień z władzą, a potem je podpisał.

O Wałęsie milczą także niżsi rangą działacze obozu rządzącego. We wtorek 30 sierpnia Radio Gdańsk wyemitowało koncert piosenek Jacka Kaczmarskiego. Jeden z pomysłodawców koncertu, Marek Dudziński, szef gabinetu politycznego Ministra Zdrowia, powiedział (cytujemy za PAP): „Dzisiaj możemy cieszyć się muzyką Jacka Kaczmarskiego, świętować, oddawać cześć naszym bohaterom Sierpnia ’80 – państwu Joannie i Andrzejowi Gwiazdom, panu Andrzejowi Kołodziejowi i innym. Właśnie 42 lata temu w tej sali zaczęła się droga do wolności, którą dzisiaj możemy się cieszyć”.

W tej wypowiedzi Dudziński wymienił różnych działaczy z tamtych lat — zbiegiem okoliczności, dziś popierających PiS — ale nie Wałęsę.

Tupet „Wiadomości”

W „Wiadomościach” TVP o 19:30 „hołd dla bohaterów naszej wolności” był przedmiotem pierwszego materiału.

„Wiadomości” mówiły o wysiłku setek tysięcy Polaków, „wybuchu wolności” i „podpisaniu porozumień” — ale ani słowem nie zająknęły się, kto je podpisał.

„Przywódcami strajku byli: Lech Wałęsa, jak się później okazało, tajny współpracownik SB o pseudonimie »Bolek«, który zrezygnował z uczestniczenia w obchodach, a także Anna Walentynowicz, dzięki której 16 sierpnia, kiedy komuniści zapowiedzieli podwyżkę płac, strajk nie zakończył się”.

Dalej była mowa o represjach i katolickiej nauce Kościoła.

O Wałęsie widz się dowiedział tylko tyle, że był agentem — co byłoby skandalem, gdyby nie fakt, że do podobnych manipulacji TVP przyzwyczaiła widzów już od lat.

Przywódcami strajku byli: Lech Wałęsa, jak się później okazało, tajny współpracownik SB o pseudonimie »Bolek«, który zrezygnował z uczestniczenia w obchodach (...)
Fałsz i manipulacja. Wałęsa nie był agentem SB w 1980 r. Przemilczano, że był przywódcą całego strajku (i „S")
"Wiadomości" TVP o 19:30,31 sierpnia 2022
Wyłączną odpowiedzialność za wszelkie treści wspierane przez Europejski Fundusz Mediów i Informacji (European Media and Information Fund, EMIF) ponoszą autorzy/autorki i nie muszą one odzwierciedlać stanowiska EMIF i partnerów funduszu, Fundacji Calouste Gulbenkian i Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego (European University Institute).

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Przeczytaj także:

Komentarze