0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Nelson ALMEIDA / AFPFot. Nelson ALMEIDA ...

Warszawscy radni z klubu Prawa i Sprawiedliwości złożyli projekt uchwały, który zobowiązuje prezydenta miasta Rafała Trzaskowskiego do "wystąpienia m. st. Warszawy z międzynarodowego zrzeszenia C40 Cities Climate Leadership Group". Zrzeszenie C40 istnieje od 2005 roku i obecnie grupuje 96 miast — oprócz Warszawy m.in. Rzym, Pekin, Lizbonę, Kuala Lumpur, Paryż, Nairobi, Johannesburg. Organizacja ma stanowić „globalną sieć łączącą władze miast, podejmujących pilne działania w celu stawienia czoła kryzysowi klimatycznemu i stworzenia przyszłości, w której każdy może się rozwijać".

Samo uczestnictwo (lub jego brak) Warszawy w zrzeszeniu C40 dla zwykłego mieszkańca miasta nie ma szczególnego znaczenia. Nie niesie za sobą żadnych namacalnych pozytywnych lub negatywnych konsekwencji. W tym sensie wniosek radnych PiS jest wnioskiem z gatunku błahych i czysto symbolicznych.

Ale ma dwa ważne znaczenia poza kontekstem lokalnym: polityczne w kampanii wyborczej do Sejmu i propagandowe w sferze debaty publicznej.

Inicjatywa Prawa i Sprawiedliwości związana jest z najnowszą narracją polityczną obozu władzy, wykorzystującą raport z rekomendacjami grupy C40 dotyczącymi walki z katastrofą klimatyczną do ataku na prezydenta Trzaskowskiego i Platformę Obywatelską.

Co C40 Cities rekomenduje miastom członkowskim?

To propozycje działań, które mogłyby pomóc nam w ograniczeniu globalnego ocieplenia na poziomie 1,5 stopnia Celsjusza. Taki wzrost globalnej temperatury upraszczając można uznać za „w miarę bezpieczny". Tak przynajmniej twierdzą naukowcy z Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu (IPCC). Lokalnie ta granica jest już przekroczona – w Polsce w ostatnich latach temperatury odchylają się od wieloletnich norm o 1,6 stopnia.

Dlatego wiele gremiów – w tym IPCC – proponuje ograniczenie emisji gazów cieplarnianych poprzez ograniczenie lub zmianę przyzwyczajeń dotyczących konsumpcji i rozwój czystych źródeł energii. W ten sposób do atmosfery dostawać się będzie mniej metanu czy dwutlenku węgla, które — opisując obrazowo — działają jak bariera zatrzymująca ciepło blisko powierzchni ziemi. W propozycjach C40 nie znajdziemy żadnych nowości dotyczących sposobów ograniczenia emisji.

Co dokładnie zawierają? Przede wszystkim zalecenia dotyczące ograniczenia konsumpcji, w tym tej codziennej. Chodzi między innymi o:

  • spożywanie najwyżej 16 kg mięsa na osobę rocznie, w ambitnym wariancie wykluczenie jej z diety,
  • ograniczenie spożycia nabiału do 90 kg na osobę – i znowu, w ambitnym wariancie wykluczenie go z diety,
  • zmniejszenie liczby samochodów na 1000 mieszkańców do najwyżej 190,
  • wydłużenie żywotności aut do 20 lat,
  • wydłużenie życia urządzeń elektronicznych do 7 lat,
  • ograniczenie dziennego spożycia do 2,5 tys. kcal w przypadku mężczyzn oraz 2 tys. kcal w przypadku kobiet,
  • skrócenie łańcuchów dostaw, postawienie na zakupy od lokalnych wytwórców.

Rekomendacje są, jednak urzędnicy, a ostatecznie mieszkańcy każdego z miast muszą sami zdecydować, czy i jak wprowadzić je w życie – twierdzą przedstawiciele C40 Cities.

Przeczytaj także:

Wedle tej opowieści niezobowiązujące rekomendacje — dotyczące działań np. na rzecz ograniczenia indywidualnej konsumpcji — są de facto nakazami, a do tego nakazami stanowiącymi program polityczny PO, polegający na wprowadzeniu reglamentacji mięsa, nabiału i ubrań.

W tym sensie z całą pewnością głosowanie nad uchwałą dotyczącą opuszczenia grupy C40 PiS będzie przedstawiał jako plebiscyt dotyczący konsumpcji:

  • ci, którzy opowiedzą się za, będą przedstawiani jako zwolennicy jedzenia mięsa przez Polaków,
  • a ci, którzy będą przeciw — jako zwolennicy odejmowania przeciętnemu Polakowi kotleta schabowego od ust.

Świadczy o tym kuriozalne uzasadnienie projektu uchwały.

"Włodarze blisko stu miast, w tym Warszawy, podpisali się pod raportem C40 Cities, w którym przedstawiono rekomendacje mające służyć przeciwdziałaniu kryzysowi klimatycznemu.

Według rekomendacji należy zmniejszyć posiadanie samochodów osobistych w miastach, znacząco wydłużyć okres ich użytkowania i wydajność materiałową. 28 proc. aut osobistych miałoby do 2030 roku zniknąć z ulic miast, zaś do 2050 redukcja wynosiłaby 39 proc. Redukcja posiadania nowych ubrań miałaby osiągnąć 39 proc. do 2030 roku, zaś do 2050 byłoby to już 66 proc.

Tak samo sytuacja wygląda w raporcie w obszarze żywienia. Twórcy rekomendacji zalecają zmniejszenie spożycia kalorii nabiału i mięsa, docelowo w dłuższym terminie najlepiej do zera. Redukcja naszej diety miałaby osiągnąć rozmiary 36 proc. do 2030 roku, zaś do 2050 roku już 60 proc.

Wielu Polaków pamięta jeszcze czasy komunizmu, gdzie pewne dobra były zagwarantowane tylko dla jakiejś określonej, niewielkiej grupy osób, natomiast gros społeczeństwa musiał spotykać się z ograniczeniami.

W działalności władz Warszawy widać początki realizacji wspomnianej agendy, na przykład w postaci zwężania dróg, wprowadzania strefy tempo 30 oraz strefy czystego transportu. Jak widać, wspomniane cele Warszawa chce osiągnąć, stosując bezpośrednio środki przymusowo-nakazowe. Musi to budzić sprzeciw społeczeństwie, które jeszcze pamięta czasy komunistycznej reglamentacji.

W związku z powyższym opuszczeniem wspomnianej organizacji jest konieczne".

Uzasadnienie_uchwaly_PiS

Przypomnijmy dla porządku, że raport "The Future of Urban Consumption in a 1.5°C World" powstał w 2019 roku, przy tworzeniu rekomendacji dotyczących ograniczeniu wzrostu globalnej temperatury uczestniczyli m.in. naukowcy z uniwersytetu w Leeds.

Trzaskowski nie zmusi cię do porzucenia mięsa

Radni PiS w uzasadnieniu do uchwały przyznają zgodnie z prawdą, że rekomendacje dotyczące ograniczenia konsumpcji w kontekście walki z katastrofą klimatyczną to tylko propozycje, a nie przymus i nakaz. Ale jednocześnie używają karkołomnego wnioskowania, by dojść do niezgodnej z prawdą konkluzji, że władze Warszawy dążą do wprowadzenia takiego przymusu.

Wspomniane cele [z rekomendacji raportu grupy C40] Warszawa chce osiągnąć, stosując bezpośrednio środki przymusowo-nakazowe
Nie ma żadnych przesłanek, by twierdzić, że rekomendacje z raportu grupy C40 będą wprowadzane w sposób "przymusowo- nakazowy"
Fragment projektu uchwały warszawskich radnych PiS ,24 lutego 2023

"Wielu Polaków pamięta jeszcze czasy komunizmu, gdzie pewne dobra były zagwarantowane tylko dla jakiejś określonej, niewielkiej grupy osób, natomiast gros społeczeństwa musiał spotykać się z ograniczeniami" - czytamy w uzasadnieniu wniosku radnych PiS.

To kalka argumentacji z wywiadu prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego dla tygodnika "Sieci"

Lider obozu władzy mówił tam tak: "Z tych projektów wynika, że każdy mógłby zjeść rocznie maksymalnie 16 kg mięsa. To mniej niż w czasie stanu wojennego i mniej niż później dostawali pracownicy umysłowi, bo na kartkach od Jaruzelskiego było po 2,5 kg na miesiąc, czyli 30 kg rocznie".

Porównywanie propozycji z raportu C40 do reglamentacji z czasów PRL nie ma oczywiście najmniejszego sensu poza propagandowym.

Warto przypomnieć zwłaszcza młodszym czytelniczkom i czytelnikom, że reglamentacja towarów w schyłkowym okresie Polski Ludowej (w latach 1976-89) nie wynikała z potrzeby ograniczenia nadmiernej konsumpcji, tylko z niedoboru: nabiału, mięsa, cukru, etc. Inaczej mówiąc, limitowanie konsumpcji np. mięsa poprzez system kartek z przydziałami dla każdego mieszkańca wynikał z tego, że mięsa nie było, a nie dlatego, że Polacy jedli za dużo.

Stąd porównanie propozycji ograniczenia konsumpcji w celu walki z katastrofą klimatyczną do reglamentacji z czasów gospodarki niedoboru jest wprost absurdalne.

To tak jakby porównać sytuację człowieka, któremu lekarz zalecił dietę (do czego pacjent może się zastosować lub nie) i sytuację osoby, której nie stać na zakup jedzenia.

Radni PiS piszą też, co następuje:

"W działalności władz Warszawy widać początki realizacji wspomnianej agendy, na przykład w postaci zwężania dróg, wprowadzania strefy tempo 30 oraz strefy czystego transportu. Jak widać, wspomniane cele Warszawa chce osiągnąć, stosując bezpośrednio środki przymusowo-nakazowe. Musi to budzić sprzeciw społeczeństwie, które jeszcze pamięta czasy komunistycznej reglamentacji".

Te zdania to również wynik rozumowania pozbawionego elementarnego logicznego sensu.

W ten sam sposób można byłoby dowodzić, że skoro podczas rządów PiS na szczeblu centralnym obowiązują zarówno rekomendacje Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego, by ograniczyć jedzenie mięsa czerwonego, jak i obowiązują przepisy karzące za zrzut ścieków do rzek, to znaczy, że PiS chce wprowadzić przepisy nakładające kary za jedzenie mięsa czerwonego. Absurd.

Podsumowując, nie na najmniejszych przesłanek, że "cele [raportu C40] Warszawa chce osiągnąć, stosując bezpośrednio środki przymusowo-nakazowe".

Przypomnijmy również, że:

  • W raporcie C40 czytamy, że przy wprowadzaniu zmian konieczne jest "wczesne zbadanie pełnych skutków społeczno-gospodarczych, a także zaangażowanie podmiotów przemysłowych i grup pracowniczych w szeroki dialog społeczny".
  • Wg rzecznika C40 Rolfa Rosenkrantza "ostatecznie to ludzie decydują, jaki rodzaj żywności jedzą i jakie robią zakupy, aby uniknąć marnowania żywności w gospodarstwach domowych". "To także każda jednostka indywidualnie decyduje, ile nowych ubrań kupić lub czy chce posiadać własny samochód oraz ile lotów wykona" – mówił rzecznik portalowi Smoglab.
  • Warszawski ratusz przypomina natomiast, że "rekomendacje z raportu mogą być inspiracją dla członków C40. Decyzja o tym, jaki zakres emisji jest uwzględniany przez miasto w ramach inwentaryzacji emisji gazów cieplarnianych, należy każdorazowo do poszczególnych miast".
;
Wyłączną odpowiedzialność za wszelkie treści wspierane przez Europejski Fundusz Mediów i Informacji (European Media and Information Fund, EMIF) ponoszą autorzy/autorki i nie muszą one odzwierciedlać stanowiska EMIF i partnerów funduszu, Fundacji Calouste Gulbenkian i Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego (European University Institute).

Udostępnij:

Michał Danielewski

Wicenaczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi

Komentarze