Warszawscy radni PiS złożyli projekt uchwały ws. wystąpienia miasta z organizacji C40. W uzasadnieniu czytamy o komunizmie i przymusowym wprowadzaniu regulacji dotyczących walki z katastrofą klimatyczną. To dezinformacja
Warszawscy radni z klubu Prawa i Sprawiedliwości złożyli projekt uchwały, który zobowiązuje prezydenta miasta Rafała Trzaskowskiego do "wystąpienia m. st. Warszawy z międzynarodowego zrzeszenia C40 Cities Climate Leadership Group". Zrzeszenie C40 istnieje od 2005 roku i obecnie grupuje 96 miast — oprócz Warszawy m.in. Rzym, Pekin, Lizbonę, Kuala Lumpur, Paryż, Nairobi, Johannesburg. Organizacja ma stanowić „globalną sieć łączącą władze miast, podejmujących pilne działania w celu stawienia czoła kryzysowi klimatycznemu i stworzenia przyszłości, w której każdy może się rozwijać".
Samo uczestnictwo (lub jego brak) Warszawy w zrzeszeniu C40 dla zwykłego mieszkańca miasta nie ma szczególnego znaczenia. Nie niesie za sobą żadnych namacalnych pozytywnych lub negatywnych konsekwencji. W tym sensie wniosek radnych PiS jest wnioskiem z gatunku błahych i czysto symbolicznych.
Ale ma dwa ważne znaczenia poza kontekstem lokalnym: polityczne w kampanii wyborczej do Sejmu i propagandowe w sferze debaty publicznej.
Inicjatywa Prawa i Sprawiedliwości związana jest z najnowszą narracją polityczną obozu władzy, wykorzystującą raport z rekomendacjami grupy C40 dotyczącymi walki z katastrofą klimatyczną do ataku na prezydenta Trzaskowskiego i Platformę Obywatelską.
Wedle tej opowieści niezobowiązujące rekomendacje — dotyczące działań np. na rzecz ograniczenia indywidualnej konsumpcji — są de facto nakazami, a do tego nakazami stanowiącymi program polityczny PO, polegający na wprowadzeniu reglamentacji mięsa, nabiału i ubrań.
W tym sensie z całą pewnością głosowanie nad uchwałą dotyczącą opuszczenia grupy C40 PiS będzie przedstawiał jako plebiscyt dotyczący konsumpcji:
Świadczy o tym kuriozalne uzasadnienie projektu uchwały.
Przypomnijmy dla porządku, że raport "The Future of Urban Consumption in a 1.5°C World" powstał w 2019 roku, przy tworzeniu rekomendacji dotyczących ograniczeniu wzrostu globalnej temperatury uczestniczyli m.in. naukowcy z uniwersytetu w Leeds.
Radni PiS w uzasadnieniu do uchwały przyznają zgodnie z prawdą, że rekomendacje dotyczące ograniczenia konsumpcji w kontekście walki z katastrofą klimatyczną to tylko propozycje, a nie przymus i nakaz. Ale jednocześnie używają karkołomnego wnioskowania, by dojść do niezgodnej z prawdą konkluzji, że władze Warszawy dążą do wprowadzenia takiego przymusu.
"Wielu Polaków pamięta jeszcze czasy komunizmu, gdzie pewne dobra były zagwarantowane tylko dla jakiejś określonej, niewielkiej grupy osób, natomiast gros społeczeństwa musiał spotykać się z ograniczeniami" - czytamy w uzasadnieniu wniosku radnych PiS.
Lider obozu władzy mówił tam tak: "Z tych projektów wynika, że każdy mógłby zjeść rocznie maksymalnie 16 kg mięsa. To mniej niż w czasie stanu wojennego i mniej niż później dostawali pracownicy umysłowi, bo na kartkach od Jaruzelskiego było po 2,5 kg na miesiąc, czyli 30 kg rocznie".
Porównywanie propozycji z raportu C40 do reglamentacji z czasów PRL nie ma oczywiście najmniejszego sensu poza propagandowym.
Warto przypomnieć zwłaszcza młodszym czytelniczkom i czytelnikom, że reglamentacja towarów w schyłkowym okresie Polski Ludowej (w latach 1976-89) nie wynikała z potrzeby ograniczenia nadmiernej konsumpcji, tylko z niedoboru: nabiału, mięsa, cukru, etc. Inaczej mówiąc, limitowanie konsumpcji np. mięsa poprzez system kartek z przydziałami dla każdego mieszkańca wynikał z tego, że mięsa nie było, a nie dlatego, że Polacy jedli za dużo.
Stąd porównanie propozycji ograniczenia konsumpcji w celu walki z katastrofą klimatyczną do reglamentacji z czasów gospodarki niedoboru jest wprost absurdalne.
To tak jakby porównać sytuację człowieka, któremu lekarz zalecił dietę (do czego pacjent może się zastosować lub nie) i sytuację osoby, której nie stać na zakup jedzenia.
"W działalności władz Warszawy widać początki realizacji wspomnianej agendy, na przykład w postaci zwężania dróg, wprowadzania strefy tempo 30 oraz strefy czystego transportu. Jak widać, wspomniane cele Warszawa chce osiągnąć, stosując bezpośrednio środki przymusowo-nakazowe. Musi to budzić sprzeciw społeczeństwie, które jeszcze pamięta czasy komunistycznej reglamentacji".
Te zdania to również wynik rozumowania pozbawionego elementarnego logicznego sensu.
W ten sam sposób można byłoby dowodzić, że skoro podczas rządów PiS na szczeblu centralnym obowiązują zarówno rekomendacje Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego, by ograniczyć jedzenie mięsa czerwonego, jak i obowiązują przepisy karzące za zrzut ścieków do rzek, to znaczy, że PiS chce wprowadzić przepisy nakładające kary za jedzenie mięsa czerwonego. Absurd.
Podsumowując, nie na najmniejszych przesłanek, że "cele [raportu C40] Warszawa chce osiągnąć, stosując bezpośrednio środki przymusowo-nakazowe".
Wicenaczelny OKO.press, redaktor, socjolog. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej". Pochodzi z Sieradza
Wicenaczelny OKO.press, redaktor, socjolog. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej". Pochodzi z Sieradza