0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

Po ataku homofobów na Marsz Równości w Białymstoku - o którym OKO.press i inne media informowały obszernie (naszą relację można znaleźć tutaj) - rząd PiS i sprzyjające mu media mówią jednym głosem.

Mają jednak skomplikowane przesłanie - z jednej strony potępiają przemoc, z drugiej - starają się obciążyć nią obie strony, podkreślają swoją niechęć do gejów i lesbijek oraz używają naznaczającego ich (oraz je) języka.

Politycy PiS uznali najwyraźniej, że obrazy agresywnych homofobów w „odzieży patriotycznej”, które wielu Polaków mogło zobaczyć w telewizji i w mediach społecznościowych, mogą przynieść ich partii polityczne straty.

Sprawa stała się tym bardziej palącym problemem, że - jak ustaliło radio TOK FM - wśród blokujących marsz byli lokalni politycy PiS. Prezydent Białegostoku skierował w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury.

„Wiadomości” znów manipulują

W przekazie partii i jej mediów najpierw dominuje więc przesłanie: nie będzie tolerancji dla łamania prawa.

Przekazały to najpełniej „Wiadomości” TVP w materiale wyemitowanym o 19:30 w niedzielę 21 lipca.

W materiale - jak się to często zdarza w programach TVP - znalazł się szereg manipulacji.

  • Kto atakował Marsz Równości? „Przeciwnicy środowiska LGBT” oraz „chuligani”. „Chuligani” nie są motywowani ideologicznie - po prostu korzystają z okazji, żeby wziąć udział w „zamieszkach”. Nie ma mowy o homofobii i skrajnie prawicowych sympatiach środowiska kibiców, które zmobilizowało się do ataku.
  • Odpowiedzialna policja chroniła uczestników. To nieprawda: jak pisaliśmy, policja często nie reagowała na przemoc wobec uczestników marszu i przyglądała się jej biernie.

„Zadaniem policji jest zapewnienie bezpieczeństwa […] wszystkim obywatelom, bez względu na to, jakie mają poglądy, światopogląd i przekonania” - mówiła „Wiadomościom” minister spraw wewnętrznych Elżbieta Witek. To zapewnienie zostało potraktowane całkowicie serio - wbrew faktom.

„Wiadomości” podkreśliły również - o czym pisały także inne media prorządowe, takie jak portal „wPolityce” - że aresztowano 25 „zadymiarzy”. Dużą część materiału zajęło przekonywanie widzów, że przemoc potępił Episkopat Polski - zacytowano rzecznika oraz wywiad abp. Gądeckiego dla tygodnika „Niedziela”.

TVP pośrednio broni w ten sposób hierarchów, oskarżanych często o homofobiczne wystąpienia i podsycanie agresji: te oskarżenia padały zwłaszcza wobec metropolity białostockiego Tadeusza Wojdy, który w liście pasterskim na początku lipca pisał, że „marsz środowisk związanych z LGBT sprzyja dyskryminacji innych, szydzi z wiary i deprawuje najmłodszych”. O takich komunikatach ze strony Kościoła „Wiadomości” naturalnie się nie zająknęły.

Sam abp. Wojda, co warto dodać, potępił przemoc, uznając, że "była nie do pogodzenia z postawą chrześcijanina". Nie odciął się jednak od swoich wcześniejszych wypowiedzi - zachował się tak, jak gdyby nigdy nie padły.

Minister potępia przemoc, politycy PiS milczą

O ile jednak minister spraw wewnętrznych potępiła przemoc, reszta najważniejszych polityków prawicy milczała.

Agresja homofobów w Białymstoku nie oburzyła ich wystarczająco mocno, żeby chociaż wypowiedzieć się na Twitterze.

Nie ma śladu potępienia na twitterze premiera Mateusza Morawieckiego, wicepremiera Jarosława Gowina. Gowin - starannie kultywujący wizerunek człowieka bardziej umiarkowanego od głównego nurtu PiS - podał dalej twitta z wypowiedzią wiceministra Marcina Ociepy w TOK FM rano w poniedziałek 22 lipca.

„W zachowaniu osób, które dokonały fizycznej agresji na uczestników marszu w Białymstoku, nie było ani Boga, ani honoru, ani ojczyzny, na które się powoływali. Popełnili grzech przeciwko tym wartościom”

Sam Gowin jednak nie napisał nic - nawet tyle, że się z Ociepą zgadza.

Na oficjalnym twiterze partii PiS jest wyłącznie kampania wyborcza - zdjęcia premiera i prezesa ze szczęśliwymi, uśmiechniętymi wyborcami z małych miast i wsi.

View post on Twitter

Media prorządowe: spisek i agresja ze strony… LGBT

W praktyce PiS mówi jednym językiem z biskupami. Rzecznik Episkopatu potępił przemoc, ale równocześnie odesłał wiernych do wywiadu z abp. Gądeckim w tygodniku „Niedziela” (dostępnym w sieci od 17 lipca).

„Nie można dialogować ze środowiskami, które nie chcą dialogu, depczą świętości, bluźnią Bogu i deprawują człowieka. Prawdą jest też to, że Kościół otrzymał zadanie głoszenia Ewangelii wszystkim, i nikt nie powinien być wyłączony z możliwości usłyszenia Dobrej Nowiny. Także osoby przynależące do wspomnianych środowisk mają to prawo”

- odpowiadał biskup na pytanie dziennikarza o „organizacje, które w nazwie mają tolerancję, a naprawdę pogardzają chrześcijaństwem”. Sens jasny: Kościół rozmawia z gejami, ale po to, żeby usłyszeli jego "Dobrą Nowinę", a więc zrozumieli swój życiowy błąd.

Także ze strony mediów prorządowych płynęło - obok zapewnień o potępieniu przemocy - przesłanie pełne wrogości i pogardy.

Portal „wPolityce” opublikował materiał o kamerzyście „Mediów Narodowych”, który dostał kamieniem w głowę podczas marszu. Pisał także, iż uczestnicy kontrmanifestacji zostali obrzuceni jajkami. Była to sugestia, niezgodna z prawdą, że agresja i przemoc była po obu stronach. (Tymczasem wystarczy obejrzeć relacje OKO.press i poczytać relacje uczestników, żeby się przekonać, że po jednej stronie szedł pokojowy marsz - a po drugiej była homofobiczna agresja).

„wPolityce” opublikowało też wywiad z dr. Rafałem Brzeskim, przedstawianym jako „specjalista w dziedzinie wojny informacyjnej”. Dr Brzeski twierdzi, że obronił doktorat w Wielkiej Brytanii; trudno jest znaleźć jakiekolwiek ślady jego działalności akademickiej. W internetowych archiwach uniwersytetu w Aberdeen, na którym podobno studiował, nie ma żadnego śladu jego doktoratu. Na przełomie lat 70. i 80. pisał popularne książeczki o wojnie i walce wywiadów, wydawane przez peerelowskie Ministerstwo Obrony Narodowej. Był dziennikarzem i korespondentem w Wielkiej Brytanii, obecnie zaś jest ekspertem chętnie cytowanym przez prawicowe media.

Brzeski nazwał wspólnotę LGBT „dewiantami” i rozwinął przed czytelnikami „wPolityce” teorię spiskową:

„Dzisiaj Białystok, jutro Tokio, pojutrze Los Angeles. Tęczowe parady stały się zjawiskiem globalnym i są wykorzystywane do pełzającego demontażu struktur społecznych, stanowiących fundament państwa narodowego. W przypadku Polski mają przyczynić się do rozchwiania społeczeństwa, czego nie potrafiła dotychczas dokonać skłócona i więdnąca opozycja”

- mówił. Proponował też np. zakładanie portali z listą „LGBT naszego miasta”.

„Na przykład portal »LGBT naszego miasta« ze zdjęciami i stosownym informacyjnym profilem. Łatwiej byłoby w ten sposób ustalić, czy uczestnicy parady są autentyczni i lokalni, czy też zostali dowiezieni, czy istnieje krajowy aktyw, itp. Nie chodzi przy tym o piętnowanie, czy stygmatyzowanie, ale o informację, o zimną analizę zjawiska”.

Ten sam prorządowy portal opublikował także wywiad z prof. Mieczysławem Rybą, wykładowcą KUL, publicystą mediów o. Rydzyka i wiceprzewodniczącym sejmiku województwa lubelskiego z ramienia PiS.

„Łączy się to z taktyką lewackich kręgów, które chciałyby wprowadzić cenzurę zakazującą krytykowania ideologii LGBT. Niektóre środowiska twierdzą, że krytyka LGBT jest mową nienawiści. A od mowy nienawiści do zamieszek jest według nich prosta droga” - mówił prof. Ryba.

We wszystkich tych publikacjach znalazł się pełny arsenał chwytów retorycznych używanych przez polityków PiS i ich media wobec wspólnoty LGBT. Nazwijmy je jeszcze raz:

  • Przedstawia się bycie gejem lub lesbijką jako „wybór”, „światopogląd” czy „ideologię”;
  • Minimalizuje się przemoc, oskarżając pokojową demonstrację o agresję oraz przedstawiając sytuację tak, jak gdyby akty agresji były po obu stronach i były równorzędne;
  • Podkreśla się obcość postulatów ruchu LGBT wobec „narodowych wartości” i to, że są one sterowane przez obce, wrogie Polsce siły.

PiS ma długą historię ataków na społeczność LGBT. Zdominowały one kampanię wyborczą do Parlamentu Europejskiego na wiosnę. Partia rządząca przedstawiała postulaty ruchów LGBT - np. równość małżeńską - jako zagrożenie dla rodziny i tożsamości narodowej. Rozmaite władze lokalne uchwalały swoje terytoria (nielegalnie, jak o tym pisaliśmy w OKO.press) "strefami wolnymi od LGBT". Sam Jarosław Kaczyński wołał do gejów i lesbijek w marcu 2019 "wara od naszych dzieci", a w kwietniu mówił, że "LGBT zagraża Polsce".

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze