0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Jakub Włodek / Agencja Wyborcza.plFot. Jakub Włodek / ...

„Polka – wyjątkowa Europejka” – mówi nam kancelaria premiera w najnowszym spocie. Skoro udostępniła go KPRM, a nie PiS, klip udaje, że nie jest związany z wyborami, ale kontekst jest jasny.

W minutę i trzynaście sekund dowiadujemy się, że kobiety w państwie PiS są silne, przedsiębiorcze i osiągają sukcesy.

„Polski rząd dba o zdrowie i bezpieczeństwo kobiet i wspiera ich rozwój” – mówi w klipie lektor, gdy widzimy Mateusza Morawieckiego idącego wśród grupy pięciu nieznanych nam kobiet i minister Marleny Maląg.

Nie będziemy w tym tekście zajmować się zdrowiem, w tym zdrowiem reprodukcyjnym. O tym, jak PiS utrudnił dostęp do bezpiecznej aborcji, piszemy w OKO.press regularnie.

Skupmy się tutaj na kwestii rynku pracy.

Łatwo wrócić do aktywności zawodowej?

„Kobiety mogą również łatwo wrócić do aktywności zawodowej po urodzeniu dziecka” – słyszymy. Czy rzeczywiście w ciągu ostatnich ośmiu lat polityka państwa diametralnie zmieniła się w tej kwestii?

Zapytaliśmy o to prof. Igę Magdę ze Szkoły Głównej Handlowej.

„Ważna zmiana nastąpiła w ostatnim czasie – rząd wprowadził zmiany dotyczące urlopu rodzicielskiego – wprowadził dodatkowe 9 tygodni urlopu rodzicielskiego, którego nie można przenieść na matkę, niewykorzystany przez ojca przepada” – mówi nam prof. Magda. Ale zaraz uściśla: „Nie jest to inicjatywa rządu, a wdrożenie unijnej dyrektywy work-life balance. A ta została wdrożona z ponad półrocznym opóźnieniem. I w najmniejszym wymaganym przez dyrektywę wymiarze”.

Unijna dyrektywa określa tylko minimalne wymagania dotyczące urlopów dla ojców. Polska nie zdecydowała się na ambitniejsze podejście do tej kwestii. Problem polega między innymi na tym, że pierwszy rodzic może otrzymać 81,5 proc. swojego wynagrodzenia na urlopie macierzyńskim. Prawie zawsze jest to matka, choć istnieje możliwość, by tę częśc zasiłku rodzicielskiego przejął ojciec dziecka. Drugi rodzic (zwykle ojciec) w trakcie 9 tygodni swojego urlopu mogą otrzymać jedynie 70 proc. swojej pensji. Prof. Magda uważa, że to spore zagrożenie – może sprawić, że rodziny mniej chętnie będą korzystać z urlopu ojca. Szczególnie że mężczyźni wciąż zarabiają w Polsce więcej, więc urlop ojcowski oznacza większą utratę środków. A świadomość, że większą część zasiłku może też przejąć ojciec, jest wciąż niska.

Przeczytaj także:

Złobków więcej, ale za mało

Dużym problemem jest też brak odpowiedniej liczby żłobków. A te są niezbędne, by kobiety w miarę szybko po urodzeniu mogły wrócić do pracy.

Prof. Magda: „Użłobkowienie rośnie, ale powoli. Rząd kontynuuje dofinansowania żłobków prywatnych, ale program Maluch+ zapewnia wsparcie tylko na okres trzech lat. A z tego, co obserwuję dookoła siebie, czasem oznacza to, że taki żłobek po trzech latach upada, bo przegrywa konkurencję z tymi, które jeszcze dofinansowanie otrzymują. To jest zjawisko, które wymaga bliższej obserwacji. Niedostępność miejsc opieki nadal jest barierą powrotu kobiet do zatrudnienia”.

Użłobkowienie rzeczywiście w Polsce rośnie – w 2015 roku było to 12,4 proc., dziś zbliża się do 30 proc. Ale problemem jest nierównomierny rozwój – mamy niezłą sytuację w miastach i często tragiczną na prowincji. Nie wszystko też w programie Maluch+, czyli dofinansowaniu budowy żłobków, działa tak, jak powinno.

Maluch+ to za mało

Zdaniem premiera Morawieckiego programy 500+ i Maluch+ wywołały w Polsce „rewolucję godnościową”. W sobotę 20 maja premier zapowiedział, że w nowej odsłonie programu Maluch+ powstanie 100 tys. żłobków.

Problem w tym, że w pierwszej odsłonie nie wszystko działa tak, jak powinno. Z finansowaniem dotychczasowych inwestycji w żłobki są problemy. „Dziennik Gazeta Prawna” opisuje przypadek Ciechanowa. Tam dwukrotnie organizowano już przetarg na budowę żłobka dla setki dzieci. I dwukrotnie go odwoływano. Najtańsza oferta miała kosztować 16 mln zł. Tymczasem państwo daje zaledwie 4 mln.

Działania rządu są konserwatywne

„Polityka tego rządu wobec kobiet na rynku pracy jest dosyć konserwatywna” – podsumowuje prof. Magda – „To z resztą w Polsce pewna stała wartość, nie inaczej było za rządów PO-PSL. Wówczas próby reformowania urlopów rodzicielskich i większego nacisku na urlop dla ojców spotykały się z dużym oporem”.

Badaczka uważa, że zmiany na rynku pracy idą w dobrą stronę, ale w wolnym tempie, i w dużej mierze siłą rozpędu, a nie dlatego, że rząd ma jakąś konkretną wizję, którą realizuje.

„Weźmy chociaż pracę z domu i elastyczne zatrudnienie dla matek. To się poprawia, ale kluczowym czynnikiem była tutaj pandemia. To ona z dnia na dzień zamknęła nas w domach i okazało się, że można efektywnie pracować zdalnie. Ale praca zdalna czy możliwość elastycznego zatrudnienia nie dotyczą wszystkich zawodów. Jest więc jeszcze dużo do zrobienia”.

Co z tą luką płacową?

„W ubiegłym roku padł rekord zatrudnienia w Polsce, a luka płacowa wciąż maleje” – słyszymy też w spocie.

Rzeczywiście, według danych Eurostatu luka płacowa w ostatnich latach zmalała. W Eurostacie zdefiniowana jest następująco:

„Luka płacowa ze względu na płeć to różnica pomiędzy średnimi stawkami godzinowymi brutto, które otrzymują kobiety i mężczyźni. Oblicza się ją na podstawie wynagrodzeń wypłacanych bezpośrednio pracownikom przed odliczeniem podatku dochodowego i składek na ubezpieczenie społeczne. Pod uwagę brane są tylko firmy zatrudniające przynajmniej 10 osób”.

Ta rzeczywiście jest w ostatnich dwóch latach stosunkowo niska – w 2020 i 2021 roku wynosiła 4,5 proc. Ale taka sama była w 2010 roku.

Spada, bo kobiety są coraz lepiej wykształcone

„Spadek nieskorygowanej (surowej) luki może wynikać z kilku rzeczy” – tłumaczy dla OKO.press dr Paweł Bukowski z University College of London, badacz nierówności. I wylicza:

  1. „Zmniejsza się dyskryminacja płciowa.
  2. Kobiety mają coraz korzystniejsze cechy relatywnie do mężczyzn (np. wykształcenie, doświadczenie, lepsze zawody).
  3. Zmniejsza się liczba kobiet zatrudnionych na część etatu względem mężczyzn”.

Są to wnioski spójne z tym, co wyżej mówi prof. Magda – zmiany następują, ale nie dzięki staraniom władz, a siłą dziejących się zmian kulturowych, jak to, że mamy coraz więcej wykształconych kobiet.

Warto natomiast zaznaczyć, że pod względem nieskorygowanej luki płacowej Polska rzeczywiście ma jedno z lepszych miejsc w UE. W 2021 roku było to czwarte miejsce z 4,5 proc., za Luksemburgiem, Rumunią i Słowenią. Ale nie jest to nowa sytuacja – w 2015 roku Polska była na piątym miejscu, z 7,3 proc. A na przykład w 2010 roku – drugie miejsce, za Słowenią.

Po korekcie – gorszy wynik

Niestety, przyzwoite wyniki Polski w tej statystyce niekoniecznie mówią nam o tym, że kobiety na tych samych stanowiskach zarabiają prawie tyle samo i mamy coraz mniejszą dyskryminację płacową.

To pozwala nam określić skorygowana luka płacowa. Ta jest jednak znacznie trudniejsza do obliczenia, nie ma jednego standardu i Eurostat nie prowadzi takiej statystyki. Według opracowania „Nierówności płacowe kobiet i mężczyzn” Instytutu Badań Strukturalnych z 2015 roku skorygowana luka płacowa w Polsce jest ponad dwukrotnie wyższa niż nieskorygowana.

Najnowsze dane Komisji Europejskiej dotyczące skorygowanej luki płacowej pochodzą z 2018 roku. W nieskorygowanej luce byliśmy na piątym miejscu (8,5 proc.). Po skorygowaniu to środek stawki, 15. miejsce (12,2 proc.). To pokazuje, że rozmowa o luce płacowej jest bardziej skomplikowana, niż chce tego PiS.

Pamiętajmy też, że mówimy tutaj tylko o osobach, które osiągają jakieś dochody. Tymczasem w Polsce mamy ogromną liczbę osób nieaktywnych zawodowo. Czyli takich, które nie pracują i wcale pracy nie szukają.

Jeśli do kalkulacji różnicy w dochodach włączymy wszystkie osoby bez pracy, luka się powiększy. Według najnowszego Badania Aktywności Ekonomicznej Ludności GUS w czwartym kwartale 2022 roku mieliśmy 4 mln biernych zawodowo mężczyzn w wieku 15-74 lat i ponad 6 mln kobiet w tej samej grupie.

Wskaźnik zatrudnienia

25 maja w Sejmie debatowano nad sytuacją kobiet w czasach PiS. W debacie poruszano pełne spektrum tematów – rynek pracy, edukację seksualną, aborcję, in vitro czy bezpieczeństwo kobiet. Tutaj skupmy się na rynku kobiet.

Debatę otworzyła wiceminister Barbara Socha z Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej.

Podała dwa wskaźniki, powołując się na Eurostat – wskaźnik zatrudnienia i wskaźnik aktywności zawodowej.

W pierwszym wypadku mówiła o 56 proc. w 2015 roku i 65 proc. w 2022 roku.

Przypomnijmy – wskaźnik zatrudnienia określa, jaki odsetek ludności w wieku od 15. do 64. roku życia pracuje zawodowo.

Pani minister Socha w zasadzie podaje dobre dane – porównuje pierwszy kwartał 2015 roku do pierwszego kwartału 2022 roku, poprawnie zaokrąglając.

Pozycja Polek w UE bez zmian

Problem w tym, że nie zmienia to naszej pozycji w Unii (dla porównywalności za każdym razem bierzemy pod uwagę 27 krajów obecnej Unii, czyli bez Wielkiej Brytanii, a z Chorwacją), wzrost jest spójny z tym w całej wspólnocie.

Pod względem wskaźnika zatrudnienia kobiet w pierwszym kwartale 2015 roku byliśmy na ósmym miejscu od końca, w pierwszym kwartale 2022 – na siódmym.

Wzrost jest również zbieżny z tym, który udało się osiągnąć w podobnych do nas krajach. Weźmy tutaj najnowsze dane dla podobnego okresu, czyli między czwartym kwartałem 2015 roku a czwartym kwartałem 2022 roku. W tym okresie w Polsce wskaźnik zatrudnienia kobiet wzrósł w Polsce o 15,7 proc., na Słowacji i na Węgrzech – o 20 proc. Warto natomiast odnotować, że średni unijny wzrost to 10 proc., więc Polska ma wynik lepszy od wielu krajów.

Ale PiS buduje swoją opowieść o sukcesie w kontraście do poprzedniego rządu. Tymczasem gdyby pani minister Socha podała również dane z czasów PO-PSL, wnioski nie byłyby tak spektakularne. W analogicznym okresie dla czasów PO-PSL (czwarty kwartał 2007 – czwarty kwartał 2014) wzrost wskaźnika zatrudnienia u kobiet silniej przekraczał średni wzrost w UE (2,4 proc.) i wyniósł 8,7 proc.

Wniosek z tych danych? Wzrost wskaźnika zatrudnienia kobiet w żaden sposób nie jest argumentem za tym, że PiS świetnie aktywizuje kobiety, a PO sobie z tym nie radziła. Wzrost przez ostatnie 15 lat jest prawie jednostajny. I podobny do tego, co widzimy na Węgrzech czy w Czechach.

Współczynnik aktywności zawodowej

Minister Socha podała kolejne liczby: współczynnik aktywności zawodowej. W 2015 roku wynosił 60 proc., w 2022 roku – 66 proc. Tutaj dane minimalnie się nie zgadzają. Być może różnice wynikają z tego, że nie podała grupy wiekowej. My analizujemy liczby dla standardowej grupy 15-64 lat. 2015 to 61,2-61,7 proc., 2022 to 66,8 proc. w pierwszym kwartale, 68,1 proc. w ostatnim.

Współczynnik aktywności zawodowej pokazuje coś nieco innego. Mówi o odsetku osób aktywnych zawodowo (pracujących i poszukujących pracy – bezrobotnych) wśród całej populacji.

Trendy dla ostatnich 15 lat wyglądają niemal identycznie:

Sytuacja kobiet na rynku pracy w Polsce rzeczywiście się poprawia. Dzieje się tak jednak od dłuższego czasu, cezurą nie jest tutaj 2015 rok. Słowa z klipu i triumfalizm wobec polityki poprzedniej ekipy rządzącej to głównie radosna propaganda.

Udostępnij:

Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze