0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Jakub Orzechowski / Agencja GazetaJakub Orzechowski / ...

6 października 2020 "Rzeczpospolita" poinformowała, że posłowie PiS z Komisji Petycji poparli projekt uzupełnienia kodeksu karnego w punktach dotyczących przestępstw z nienawiści o przesłanki płci, orientacji seksualnej i tożsamości płciowej. Jedna z interpretacji tego faktu głosi, że posłowie rządzącej partii niespodziewanie opowiadają się nie tylko za zakazem, ale wręcz karaniem, znieważenia gejów i lesbijek. Temat szybko podchwyciły prawicowe media, które pisały o niewątpliwej "pomyłce PiS". Jak jest naprawdę?

Przeczytaj także:

Co się stało na Komisji Petycji?

23 września 2020, 16-osobowy skład komisji debatował m.in. nad wnioskiem o podjęcie inicjatywy ustawodawczej ws. nowelizacji kodeksu karnego. Jak referował doradca Komisji Krzysztof Pater, celem nowelizacji ma być zapewnienie bardziej skutecznej ochrony przed przestępstwami motywowanymi uprzedzeniami z uwagi na płeć, tożsamość płciową, wiek, niepełnosprawność i orientacją seksualną. Ochrona miała by być identyczna jak w przypadku motywacji z uwagi na przynależność narodową, etniczną, rasową lub wyznaniową.

Poza uzupełnieniem art. 257 kodeksu karnego o nowe przesłanki, nowelizacja przewiduje też zaostrzenie sankcji. Maksymalny wymiar kary - dziś 3 lata więzienia - miałby zostać podniesiony do 5 lat.
"Kto publicznie znieważa grupę ludności albo poszczególną osobę z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, wyznaniowej albo z powodu jej bezwyznaniowości lub z takich powodów narusza nietykalność cielesną innej osoby, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3"

Po krótkim przedstawieniu projektu, głos zabrał przewodniczący Komisji Sławomir Piechota (KO):

"Dziękuję. Kto z państwa chciałby zabrać głos w tej sprawie? Nie widzę. Składam wniosek o przyjęcie projektu ustawy przedstawionego Komisji o zmianie ustawy – Kodeks karny. Czy jest akceptacja dla przedłożonego projektu? Jest akceptacja. Nie słyszę innych głosów, zatem uznaję, iż Komisja jednomyślnie przyjęła przedstawiony projekt".

W rozmowie z "Rzeczpospolitą" poseł PiS Grzegorz Wojciechowski tłumaczył, że projekt został jednogłośnie przyjęty, bo petycje w tej sprawie wielokrotnie trafiały do Komisji. Za to inny poseł PiS, który prosił o anonimowość, uważa, że zielone światło wynika z zamieszania. "Nasza komisja jest specyficzna. Rzadko zajmuje się drażliwymi tematami, więc sobie ufamy. Propozycje prezydium komisji z reguły są przyjmowane z dobrą wiarą" – tłumaczył.

PiS świadomie blokuje nowelizację kodeksu karnego

Czy świadomie czy też w wyniku zamieszania, przyjęcie tego wniosku nie ma żadnego znaczenia. Dlaczego?

Po pierwsze, projektem ustawy zajmie się teraz sejmowa Komisja Sprawiedliwości. Zajmie albo nie zajmie, bo prace legislacyjne zawsze można zamrozić. Na pewno nie dojdzie do pierwszego czytania czy dużej sejmowej debaty.

Po drugie, gdyby PiS chciał ruszyć temat skutecznego ścigania wszystkich przestępstw z nienawiści, mógłby to zrobić w każdej chwili.

W druku poselskim numer 138, który do marszałek Sejmu Elżbiety Witek trafił 12 grudnia 2019 roku, znajduje się bowiem bliźniaczy projekt nowelizacji kodeksu karnego autorstwa Koalicji Obywatelskiej. Jest on tylko szerszy, bo do przesłanek orientacji seksualnej, tożsamości płciowej, płci, niepełnosprawności i wieku, dodaje też ekspresję płciową i polityczną. W czerwcu 2020 roku projekt w tej sprawie złożyła też Lewica.

PiS konsekwentnie blokuje jednak prace nad pomysłami karania za znieważenie.

Po trzecie, Ministerstwo Sprawiedliwości już w listopadzie 2019 roku w odpowiedzi na interpelację poselską Krzysztofa Śmiszka z Lewicy, poinformowało, że w resorcie nie są i nie będą prowadzone żadne prace nad nowelizacją kodeksu karnego w tym zakresie, bo już dziś ochrona przed przestępstwami z nienawiści jest wystarczająca. I to pomimo że w 2017 roku na posiedzeniu Rady Praw Człowieka ONZ w Genewie rząd PiS – upomniany przez międzynarodową instytucję – zobowiązał się do nowelizacji kodeksu karnego.

I w końcu najważniejsze, gdyby PiS wprowadził zakaz publicznego znieważania osób LGBT, wybiłby zęby własnej strategii politycznej i naraził kilku prominentnych działaczy, a nawet najwyższych urzędników, na odpowiedzialność karną.

Z debaty publicznej musiałyby zniknąć wszelkie porównania osób LGBT do "zboczeńców", "pedofilów", "zoofilów", "ideologii", a tym bardziej nie byłoby w niej miejsca na słowa, których użył m.in. nowy minister edukacji Przemysław Czarnek, gdy stwierdził, że osoby LGBT nie są równe normalnym ludziom.

Możemy być więc pewni, że dopóki PiS potrzebuje polaryzować opinię publiczną wokół praw człowieka, a szczególnie osób LGBT, dopóty żadne nowe regulacje nie wejdą w życie. Zresztą polska prawica nie od dziś alergicznie reaguje na pomysły karania za homofobię nazywając je "cenzurą".

Udostępnij:

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Przeczytaj także:

Komentarze