„PiS ułatwia nam sytuację, mobilizuje nam elektorat. Nasi wyborcy widzą, że to nie działa w ten sposób, że PiS zniknie po przegranych wyborach” – mówi OKO.press członek rządu z Platformy Obywatelskiej. Co słychać w sejmowych kuluarach? Czy Bodnar ma poparcie całej koalicji rządzącej?
Obrady Sejmu w innej sali – to jeden ze scenariuszy, na jaki szykowała się we wtorek Kancelaria Sejmu i partie koalicji rządowej. Inny scenariusz: obrady w słuchawkach. Gdyby posłowie PiS nie przestawali krzyczeć, posłowie większości mieli im nie przeszkadzać i przystąpić do prac parlamentarnych ze słuchawkami na uszach.
Plany dotyczyły też tego, co robić, jeśli PiS zablokuje nie mównicę, ale jakieś inne miejsca na sali plenarnej lub w budynku Sejmu. Drzwi? Korytarze? Gabinety? Straż Marszałkowska została wzmocniona i czekała w gotowości. „Rozważaliśmy dziesiątki scenariuszy” – opowiadają OKO.press trzy osoby uczestniczące w tych rozmowach.
Okazało się jednak, że nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło – przynajmniej na razie, bo trwa dopiero drugi dzień sejmowych obrad w tym tygodniu.
PiS pokrzyczał, pogroził i odpuścił.
Wtorek, 17 stycznia, godzina 10:00 rano.
Zaczyna się posiedzenie Sejmu. To samo, które przed tygodniem marszałek Szymon Hołownia przełożył z obawy przed rozróbą z udziałem skazanych polityków PiS. W międzyczasie Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik trafili najpierw do Pałacu Prezydenckiego, a później do więzienia. Marszałek Hołownia ogłosił, że ich mandaty wygasły, a PiS – że wcale nie.
Na salę plenarną wchodzi poseł PiS Radosław Fogiel. Niesie tekturowe plansze z napisem „Solidarni z Kamińskim i Wąsikiem” i czarno-białymi wizerunkami tych dwóch polityków. Jedną tekturę przejmuje poseł Rafał Bochenek i usadawia na miejscu 443 w rzędzie piątym od końca. Drugą – Fogiel niesie do drugiego rzędu. Na miejscu numer 376 siedział dotąd Mariusz Kamiński. Plansza się chwieje, opiera, opada, w końcu wspólnym wysiłkiem posłów Fogla i Tchórzewskiego oraz posłanki Czerwińskiej udaje się ją usadzić na miejscu Kamińskiego. Obok siada Antoni Macierewicz.
Na sejmowej galerii już wcześniej zasiadły żony polityków PiS – Barbara Kamińska i Roma Wąsik.
Posiedzenie się rozpoczyna. Posłowie Kaczyńskiego klaszczą, skandują „Uwolnić posłów”, zagłuszają przemawiających, śpiewają hymn. Marszałek Hołownia ogłasza przerwę.
A po przerwie PiS-owi jakby baterie się rozładowały. Posiedzenie Sejmu biegnie dalej normalnym trybem. PiS wychodzi i pozostawia plansze z Kamińskim i Wąsikiem w sejmowych ławach. A reszta debatuje nad ustawą okołobudżetową.
Tektury tkwiły w osamotnieniu w ławach Prawa i Sprawiedliwości również podczas debaty nad powołaniem komisji śledczej ds. Pegasusa. Tej, która będzie badać, jak, po co i kogo podsłuchiwali Kamiński z Wąsikiem. W internecie pojawiły się żarty, że tekturowi posłowie będą głosować na cztery ręce, bo przecież na miejscu każdego posła siedzą po dwie czarno-białe głowy.
Większość polityków PiS wróci po godzinie 19:00, by wziąć udział w głosowaniach. Wbrew wcześniejszym pogłoskom opozycja nie zdecydowała się na zerwanie obrad ani zablokowanie mównicy.
Odegrali przedstawienie i sobie poszli.
Przestraszyli się? A może zrealizowali swój plan?
„Jesteśmy absolutnie zdeterminowani, żeby przyjąć budżet” – przyznaje ważna osoba z zaplecza koalicji rządzącej. To nie rozgrywka wokół Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika jest bowiem najważniejszą polityczną stawką koalicji rządzącej w tym tygodniu. Jest nią uchwalenie ustawy budżetowej. Do 29 stycznia ustawa musi trafić na biurko prezydenta. Jeśli rząd tego terminu nie dotrzyma, prezydent ma prawo skrócić kadencję Sejmu i zarządzić nowe wybory. Mówi o tym art. 225 Konstytucji.
I właśnie w związku z tym koalicja rządząca była przygotowana, że PiS będzie próbował zagrozić uchwaleniu ustawy.
„Wiedzieliśmy, że będą robić awanturę” – mówi zgodnie kilkoro naszych rozmówców. To właśnie stąd spotkania przed posiedzeniem Sejmu i rozważanie, co PiS może zrobić i jak sobie z tym poradzić.
„Było spokojniej niż się spodziewaliśmy” – przyznaje jeden z członków rządu.
Najbardziej skrajne i fantastyczne scenariusze się nie sprawdziły. PiS nie tylko przerwał swoje przedstawienie, ale nawet nie próbował storpedować ustawy budżetowej, zgłaszając setki poprawek.
W rozmowach z przedstawicielami większości rządowej można wyczuć nutę schadenfreude wobec posłów PiS. W poprzednich dwóch kadencjach politycy, którzy dziś są u władzy, sami przynosili na sejmową salę różne transparenty i banery. Symbole zastępowały realną władzę i przykrywały bezsilność.
„Co jeszcze mogliby dziś wymyślić? Po tym, co my robiliśmy w poprzedniej kadencji. I po tym, co sami robili?” – polityk Koalicji Obywatelskiej przypomina niesławne głosowanie w sali kolumnowej bez obecności 100 posłów.
„Zabija ich nasz spokój” – mówi pół żartem, pół serio ważny polityk większości. Tylko Szymon Hołownia wdaje się w utarczki z PiS-em, reszta polityków nie reaguje.
Jeden z naszych rozmówcy z większości rządowej jest zaskoczony, że PiS tak konsekwentnie broni Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Jednak większość zdziwiona nie jest. „PiS się niesamowicie trzyma władzy” – słyszymy.
„Nie sądzili, że pójdziemy tak na ostro. Nie docenili Tuska” – powtarzają politycy z Koalicji 15 października. Identyczne słowa słyszy od polityków PiS dziennikarz Onetu Andrzej Gajcy: „Nie doceniliśmy Tuska. To był nasz największy błąd”.
„Najważniejsze jest dzisiaj uwolnienie Mariusza i Maćka. Na tym skupiamy całą naszą energię i działania” – powiedzieli Gajcemu rozmówcy z PiS. Brzmi to, jakby bronili kolegów z podwórka, tymczasem chodzi o polityków najcięższej wagi. Oraz o symbole i morale tych, co na wolności.
Bo skoro obecnej władzy udało się wsadzić do więzienia byłego szefa specsłużb, to w Polskę idzie sygnał, że to samo może spotkać urzędników, ministrów, czy nawet premiera rządu PiS. Temu ostatniemu grożą zarzuty choćby za udział w organizacji tzw. wyborów kopertowych. Dla posłów PiS to, co się dzieje, stanowi sygnał ostrzegawczy: nie będzie taryfy ulgowej. Podpisywaliście dokumenty? Przekraczaliście uprawniania? Łamaliście procedury? Będzie sąd, a może i więzienie.
Czego broni PiS? „Już tylko swojej legendy” – ocenia poseł Koalicji Obywatelskiej. A co dla PiS-u będzie najgroźniejsze z całej listy zapowiedzianych działań? „Audyty w ministerstwach” – odpowiada bez wahania polityk KO spoza rządu.
Już teraz co parę godzin opinia publiczna dostaje wiadomości o kolejnych nieprawidłowościach, przekrętach – słyszymy choćby o zaprzyjaźnionych politycznie z byłą władzą beneficjentach Funduszu Sprawiedliwości i o horrendalnych stawkach za występy w TVP prawicowych publicystów.
„Ułatwiają nam sytuację. Nasi wyborcy widzą, że to nie jest tak, że wygraliśmy wybory i PiS znika” – przyznaje członek rządu z Platformy Obywatelskiej. Gorące wydarzenia wokół Kamińskiego i Wąsika oraz prokuratury karmią oczekiwania twardego elektoratu rządzącej większości, zwłaszcza Platformy Obywatelskiej. Jeśli PiS zdoła zmobilizować tłumy na kolejne marsze i będzie prowadził obstrukcyjne działania w Sejmie, to przekona wyborców Koalicji 15 października, że wciąż jest się czego bać.
A poparcie społeczne jest tym ważniejsze, że pierwsi ministrowie, którzy przystąpili do porządkowania państwa po PiS, jadą po bandzie. „Tusk w kilku sprawach poszedł na rympał” – słyszę w Polsce 2050.
„Nie mam wątpliwości w sprawie odsunięcia Prokuratora Krajowego. Adam Bodnar działał zgodnie z prawem” – powiedział OKO.press w poniedziałek były minister sprawiedliwości, a obecnie senator Krzysztof Kwiatkowski. Czy inni politycy rządzącej większości też nie mają wątpliwości w sprawie działań Bodnara?
Na to pytanie odpowiadają tak samo jak Donald Tusk: Bodnar wie, co robi. Skoro to robi, to znaczy, że jest to zgodne z prawem. W końcu to Adam Bodnar – autorytet, były Rzecznik Praw Obywatelskich, profesor poważany przez cały przekrój środowisk prawniczych. Ale to również minister, na którym spoczywa w rządzie największa odpowiedzialność. Bartłomiej Sienkiewicz otworzył jeden front – z Telewizją Polską, Bodnar ma tych frontów kilka – Kamiński, Wąsik, prokuratura, a za chwilę KRS i Trybunał Konstytucyjny.
„Działa na granicy prawa. Nie mówię, że ją przekracza. Ale jest na granicy” – przyznaje jeden z naszych rozmówców. Jednocześnie dodaje, że Bodnar nie mógł pozostawić prokuratury w rękach ziobrystów. Bo widoczna na sali sejmowej obstrukcja to tylko jedno z utrudnień, jakie stosuje PiS. Inne to na przykład wezwania przed oblicze ziobrowskiej prokuratury.
„Na razie jesteśmy jak jedna pięść” – przyznaje ważny polityk Lewicy. „To jest moment zwarcia szyków” – dodaje rozmówca z zaplecza Polski 2050. Mimo wątpliwości co do poszczególnych ruchów w koalicji jest generalnie zgoda, że najbliższe miesiące to „zaoranie terenu”.
Jednocześnie część naszych rozmówców nie kryje zaniepokojenia długoterminowymi skutkami obecnych konfliktów. „Jesteśmy w sytuacji głębokiego rozdarcia w państwie” – mówił Szymon Hołownia na wtorkowej konferencji prasowej.
To zaniepokojenie wyrażają przede wszystkim politycy Trzeciej Drogi. Słyszymy, że zagrożeniem jest państwo, którym nie da się kierować, bo będzie dziurawe. Część instytucji nie będzie funkcjonowała, część osób będzie odmawiała uznania niektórych władz czy instytucji (sądów, Trybunału).
Trzecia Droga podtrzymuje swoją strategię z kampanii wyborczej w 2023 – chce walczyć o głosy (w przyszłości) i poparcie (już dziś) tych, którzy są zaniepokojeni gorącą atmosferą. „Musimy walczyć o elektorat umiarkowany” – słyszymy.
„Nie jest łatwo mieć wciąż nowe pomysły” – żartuje ważny polityk większości. Jeszcze niedawno jeden z polityków PiS mówił mi tak: „Na pewno nie będziemy konstruktywną opozycją. To konstrukt rodem z czasów Unii Wolności”.
We wtorek okazało się, że PiS jeszcze nie nie chce albo jeszcze nie umie być opozycją totalną na 120 proc. Czy ma jakiś inny pomysł? Próbuje być opozycją z recyclingu – przejmuje część haseł opozycji z lat 2015-2023 („Wolne media!”, „Konstytucja!”) i część form działania. Jarosław Kaczyński próbował jeszcze grać groźbą przyspieszonych wyborów, acz robił to bez większego przekonania. Głównie dlatego, że było to groźba dla niego samego.
Choć i po stronie koalicyjnej pomysł wcześniejszych wyborów nie budzi entuzjazmu. Powodów jest kilka. Względy praktyczne – kolejna kampania wyborcza w krótkim czasie (zwłaszcza w przeddzień wyborów samorządowych i europejskich) byłaby dla partii wyczerpująca finansowo i organizacyjnie. Wielu popularnych polityków trafiło do Rady Ministrów. Mieliby teraz odrywać się od prac w swoich resortach i znów organizować wiece i rozdawać ulotki?
Na sejmowych korytarzach, jeśli politycy rozmawiają o wyborach, to o wyborach samorządowych.
PSL i Polska 2050 ogłosiły, że powtórzą koalicję z wyborów parlamentarnych i w wyborach samorządowych wystartują ponownie jako Trzecia Droga. To nie tylko deklaracja współpracy tych dwóch partii, ale też gest uprzedzający wobec Donalda Tuska. Gdyby nawet chciał tworzyć szeroki front, jedną listę w wyborach do sejmików wojewódzkich, to już wie, że nie ma chętnych. Czy w tej sytuacji Tusk zdecyduje się na koalicję z Lewicą? I czy Lewica będzie chciała? To ma się rozstrzygnąć na początku lutego.
Opozycja
Władza
Szymon Hołownia
Jarosław Kaczyński
Mariusz Kamiński
Donald Tusk
Maciej Wąsik
Koalicja 15 października
Koalicja Obywatelska
Nowa Lewica
Polska 2050
Prawo i Sprawiedliwość
Sejm X kadencji
wybory
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze