Maria Pankowska
Maria Pankowska
Politycy PiS zapewniają, że flagowa inwestycja rządu - węglowa elektrownia Ostrołęka C - upadła przez proekologiczną politykę UE. Ale do zarządzania inwestycją zamiast ekspertów oddelegowali lokalnych działaczy partyjnych i ich akolitów, by napchali kieszenie
W kampanii wyborczej w 2015 roku 50-tysięczną Ostrołękę odwiedzili najważniejsi politycy partii Jarosława Kaczyńskiego, z nim samym włącznie. To tutaj “sprawczość” PiS miała stawić czoła “imposybilizmowi” PO.
“Elektrownia. Tutaj w Ostrołęce. Która powstawała za czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości. A jej budowę przerwano w 2012 roku. Dzisiaj na tym placu budowy hula wiatr. [...] Jest zbrodnią, że porzucono [tę - red.] inwestycję” - wykrzykiwał Andrzej Duda w lutym 2015.
“Tutaj miała być piękna, wspaniała elektrownia. Dzisiaj mamy działkę, która jest porośnięta krzakami. [...] Na tej działce powinna powstać nowa elektrownia w Ostrołęce i ja państwu deklaruję, że powstanie” - mówiła kilka miesięcy później Beata Szydło.
Politycy PiS wytykali rządowi PO-PSL, że zarzucił projekt Ostrołęki C, czyli kolejnego bloku na węgiel w tamtejszej elektrowni. A tym samym zmarnował 400 mln złotych wydane na przygotowania do budowy.
Partia Kaczyńskiego inwestycję wznowiła.
I po sześciu latach jej rządów bilans strat związanych z Ostrołęką C sięga już 1,35 mld zł.
Teraz politycy PiS powtarzają, że nie mają sobie nic do zarzucenia, a projekt upadł z przyczyn niezależnych od nich - głównie przez antywęglową politykę UE. W rzeczywistości, wskrzeszając go, od początku lekceważyli opinie ekspertów i kierowali się politycznymi korzyściami. A do realizacji projektu oddelegowali ludzi “sprawdzonych” politycznie, ale albo nieprzygotowanych do tej roli, albo szukających okazji, by ubić własne interesy.
Mózgiem tej operacji był ostrołęcki poseł Arkadiusz Czartoryski - szara eminencja w mieście i gorący zwolennik powstania elektrowni (do niedawna w PiS, obecnie w Partii Republikańskiej Adama Bielana).
W latach 2016-2020 pod okiem Czartoryskiego do zarządzania Ostrołęką C oddelegowano jego zaufanych ludzi:
Cała ostrołęcka elektrownia stała się tratwą, na której lokalny układ polityczny dryfował po przegranych wyborach samorządowych. Przy okazji inkasując pokaźne pensje. Na energetyce dorobiło się co najmniej kilkanaście osób powiązanych z ostrołęckim PiS.
W 2016 roku, z rekomendacji posła Czartoryskiego, prezesem spółki Elektrownia Ostrołęka, powołanej do budowy bloku C - zostaje Edward S.
Na tym etapie warto wyjaśnić, że ostrołęcka elektrownia to nie jeden podmiot, lecz cztery spółki zarządzane przez Energę. Poza Elektrownią Ostrołęka, są to jeszcze:
Edward S. przez wiele lat był związany ze starą elektrownią, a wcześniej długo był wiceprezesem OPEC. W latach 2007-2009 kierował spółką EEO, a później - w latach 2011-2012 - spółką Energa Serwis.
Okazało się, że S., oprócz doświadczenia w branży, ma też niepokojącą tendencję do szemranych biznesów.
W 2019 roku “Dziennik Gazeta Prawna” ujawnił, że dekadę wcześniej, za zgodą Edwarda S., stara elektrownia kupowała rosyjski węgiel po zawyżonych cenach. Już w 2010 roku o sprawie informował prokuraturę Krzysztof Majkowski - były senator PiS i wieloletni pracownik EEO. Postępowanie zostało jednak umorzone.
W kolejnych zawiadomieniach Majkowski pisał do prokuratury m.in., że prywatna firma synów Edwarda S. - Eko Energetyka i Ciepłownictwo (dalej: "Eko EiC") - otrzymywała zlecenia od Energi Serwis, czyli spółki, której prezesem do listopada 2012 był Edward S.
On sam w rozmowie z “Dziennikiem Gazetą Prawną” tłumaczył, że synowie uruchomili biznes już po tym, jak odwołano go z zarządu Energi Serwis. A udział firmy w pracach na rzecz elektrowni był “nieznaczny”.
Rzeczywiście Eko EiC zarejestrowana została dopiero w maju 2013. I być może dla Energi Serwis nie była znaczącym wykonawcą. Ale, jak wynika ze sprawozdań Eko EiC, dla niej państwowa spółka była w kolejnych latach klientem kluczowym i w dużej mierze dzięki niej osiągała zyski.
Po tym jak w 2019 roku “DGP” publikuje artykuł o Eko EiC, Edward S. traci fotel prezesa Elektrowni Ostrołęka.
We wrześniu 2020 CBA zatrzymuje Edwarda S., jego syna Bartosza oraz współpracownika Krzysztofa S. (pracownika "Eko"), a także wicedyrektora spółki PGE Dystrybucja Tomasza B.
Ta ostatnia spółka należy do kontrolowanej przez państwo grupy PGE. Śledztwo dotyczy zamówień, które składała w Eko EiC, wcześniej dzieląc się z tą firmą informacjami potrzebnymi do wygrania przetargu - relacjonował TVN24. Prokuratura Regionalna w Białymstoku postawiła w tej sprawie Edwardowi S. i trzem pozostałym mężczyznom zarzuty korupcyjne. Śledztwo jest w toku.
Odejście Edwarda S. z Elektrowni Ostrołęka to jednak dopiero początek kadrowych roszad.
W marcu 2019 fotel prezesa przejmuje Adam Galanek (ur. 1980), od lat związany z PiS, kilkakrotny kandydat w wyborach samorządowych. I syn znajomego Arkadiusza Czartoryskiego - Józefa Galanka, radnego i biznesmena. Przed laty, dzięki tej znajomości Adam Galanek dostał pracę w urzędzie marszałkowskim.
W 2007 roku, gdy PiS wygrał wybory w Ostrołęce i prezydentem został Janusz Kotowski, Adam Galanek objął stanowisko wiceprezesa w Ostrołęckim Towarzystwie Budownictwa Społecznego. Od 2014 do 2016 roku był prezesem OTBS.
Wspomniany już wcześniej Krzysztof Majkowski, który w 2021 roku przez kilka miesięcy pracował jako audytor w OTBS, uważa, że w czasie swojego urzędowania Galanek oszukiwał spółkę.
W 2011 roku złożył wniosek o przydział 38-metrowego mieszkania. Dostał je w ekspresowym tempie - dwa dni po złożeniu wniosku. Według ustaleń Majkowskiego, Galanek wynajął komuś mieszkanie, choć regulamin TBS zabrania podnajmu. W dodatku przez kilka lat zalegał z wpłatą kaucji partycypacyjnej (ponad 30 tys. zł). Choć powinien wpłacić kaucję do grudnia 2011 roku, ostatnią ratę uregulował dopiero w listopadzie 2016 roku, gdy nie pracował już w OTBS.
Choć Galanek nie miał żadnego doświadczenia w energetyce, w 2016 roku został wiceprezesem Energa Elektrownie Ostrołęka, czyli spółki zarządzającej starą elektrownią. W czerwcu 2017 roku przeniósł się na fotel wiceprezesa Energa Wytwarzanie w Pruszczu Gdańskim (obecnie Energa OZE).
Zarabia coraz lepiej - w 2017 roku jego dochody to już 580 tys. złotych.
W TBS płaci cały czas preferencyjną stawkę czynszu - choć na jego konto wpływa kwota trzykrotnie przewyższająca limit uprawniający do płacenia za mieszkanie niższej stawki. W złożonej 30 sierpnia 2018 deklaracji o dochodach dla TBS Galanek nie wykazuje swojej pokaźnej pensji, zasłaniając się “klauzulą o zachowaniu poufności”. I dalej płaci za mieszkanie preferencyjną stawkę.
Reflektuje się dopiero na początku 2019 roku, wkrótce po wyborczej porażce prezydenta Janusza Kotowskiego, gdy nowy prezydent zaczyna czyszczenie miejskich spółek - w tym OTBS - z ludzi PiS. Ostatecznie od lutego 2019 spółka podnosi mu czynsz o 197 proc. We wrześniu 2021 prezydent Łukasz Kulik informuje prokuraturę w Ostrołęce o ustaleniach Krzysztofa Majkowskiego ws. czynszu i kaucji Galanka. Według informacji, którą uzyskaliśmy w prokuraturze, sprawa nadal jest badana.
Ale w międzyczasie - w listopadzie 2019 - Adam Galanek, zostaje prezesem Elektrowni Ostrołęka. Spółka ma już wówczas poważne problemy finansowe, a Galanek nie jest wybitnym ekspertem ani zarządzania, ani energetyki.
Funkcję prezesa Ostrołęki C pełni do dziś. Bo choć projekt w lutym 2020 został zamknięty, spółka Elektrownia Ostrołęka wciąż działa - do końca roku ma rozliczyć węglową porażkę. Ale Galanek ma już też nowe miejsce pracy: należącą do Energi spółkę CCGT, która ma w miejscu wyburzonego bloku C wybudować elektrownię gazową.
Najpierw został jej prezesem, a od września 2021 jest członkiem zarządu.
Chcieliśmy porozmawiać z Adamem Galankiem o jego kontaktach z politykami PiS, nieprawidłowościach związanych z OTBS i karierze w spółkach energetycznych. W sekretariacie Elektrowni Ostrołęka usłyszeliśmy jedynie, że Galanek w sprawach biznesowych poleca nam kontakt z rzecznikiem Energi, a “prywatnych” nie chce komentować. Na pytanie o powody zatrudnienia Galanka w CCGT, Energa odpowiada, że “nie komentuje spraw kadrowych”.
W tym samym roku co Galanek - czyli w 2019 - do zarządu chwiejącej się Ostrołęki C trafia Janusz Kotowski. To zaufany człowiek Arkadiusza Czartoryskiego i wieloletni prezydent Ostrołęki z ramienia PiS. Z wykształcenia katecheta i niedoszły ksiądz.
W 2018 roku zasłynął na cały kraj zakazując pokazywania filmu “Kler” Wojciecha Smarzowskiego w jedynym kinie w mieście. Potem tłumaczył, że decyzję podjął samorząd, a nie on sam.
Jesienią 2018 Kotowski przegrał walkę o fotel prezydenta z niezależnym kandydatem Łukaszem Kulikiem. Kilka miesięcy później - w maju 2019 - trafił do zarządu Ostrołęki C. Pracował w niej do 31 sierpnia 2020. Według wyliczeń portalu "Moja Ostrołęka" w ciągu 15 miesięcy urzędowania zarobił tam między 675 tys. zł a 1,1 mln zł. Dziś jest p.o. dyrektora w ostrołęckim Muzeum Żołnierzy Wyklętych.
Po wyborczej przegranej Kotowskiego z urzędu i gminnych spółek zwolnionych zostało wielu jego ludzi. Ale i oni szybko znaleźli przystań w ostrołęckiej elektrowni. Roszady na stanowiskach szczegółowo opisywały lokalne media, w tym m.in. portale “Moja Ostrołęka”, eOstroleka.pl oraz “Tygodnik Ostrołęcki”.
Część ludzi Kotowskiego i Czartoryskiego trafiła do elektrowni jeszcze przed jego wyborczą porażką, za to po wygranej PiS w wyborach ogólnokrajowych.
W spółkach elektrowni ludzie Kotowskiego i Czartoryskiego zarabiali setki tysięcy złotych rocznie. Wielu z nich musiało jednak pożegnać się z lukratywnymi posadami, gdy w 2020 roku Energę przejął Orlen.
Nie oznacza to jednak, że w ostrołęckiej energetyce nie pracują już ludzie związani z PiS. W 2021 roku wiceprezeską EEO została radna powiatu ostrołęckiego Beata Kalinowska, była dyrektorka mazowieckiego oddziału Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. W latach 2019-2021 zasiadała w zarządzie Inowrocławskich Kopalń Soli SOLINO.
Dziś - gdy po 120-metrowych pylonach Ostrołęki C nie ma śladu - część ludzi Arkadiusza Czartoryskiego i Janusza Kotowskiego piastuje posady w innych państwowych spółkach lub prowadzi własne biznesy. Działalność niektórych bada prokuratura.
Jako oficjalny powód fiaska projektu PiS wskazuje “zmianę uwarunkowań regulacyjnych i gospodarczych, m.in. polityki klimatycznej Unii Europejskiej”. Których rząd, jak twierdzi, po prostu nie mógł przewidzieć.
Co ciekawe, choć projekt Ostrołęki C został pogrzebany w 2020 roku, spółka Elektrownia Ostrołęka wciąż działa.
W 2020 roku zatrudniała 42 osoby z różnych branż, w tym czteroosobowy zarząd z Adamem Galankiem włącznie. Na wynagrodzenia pracowników, wraz z pochodnymi, wydała 11,3 mln złotych.
Wyniki za 2021 rok będą publicznie znane dopiero w połowie przyszłego roku. Rzecznik Energi odmówił nam ujawnienia stanu zatrudnienia i wydatków na pensje w 2021 roku. Wyjaśnił tylko, że rozliczenie nieudanej elektrowni wymaga “utrzymania optymalnego stanu zatrudnienia inżynierów i specjalistów”.
Poza wewnętrznymi rozliczeniami, w spółce trwa audyt Najwyższej Izby Kontroli. W czerwcu 2021 prezes NIK Marian Banaś mówił, że kontrolerzy kończą prace. Zapowiedział, że Izba złoży do prokuratury zawiadomienie w sprawie niegospodarności.
“Tam są duże nieprawidłowości. Inwestycja nie została zakończona, a wydano ogromne pieniądze. Koszty są na barkach obywateli. Pytanie jest, kto za to odpowiada” - komentował Banaś w radiu TOK FM.
No właśnie, kto?
Arkadiusz Czartoryski mówi nam przez telefon, że on odpowiedzialności nie czuje. Jest natomiast “zawiedziony”, że blok C nie powstanie.
Afery
Ekologia
Gospodarka
Władza
Andrzej Duda
Jarosław Kaczyński
Jacek Sasin
Beata Szydło
Krzysztof Tchórzewski
Ministerstwo Aktywów Państwowych
Ministerstwo Energii
Arkadiusz Czartoryski
elektrownia Ostrołęka
energetyka
energetyka węglowa
katastrofy inwestycyjne PiS
Ostrołęka
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Komentarze