"W moim przekonaniu partia rządząca korzysta z niemal nieograniczonej władzy i bardzo szerokich korzyści materialnych. Nie ma tylko jednego - przywileju uciszania swoich krytyków. Ten pozew jest próbą zagarnięcia jeszcze tego przywileju" - mówił w Sądzie Okręgowym prof. Wojciech Sadurski Relacjonujemy proces, który wytoczył mu PiS
"Użyłem sformułowania zorganizowana grupa przestępcza jako metafory do opisu działań wymagających synchronizacji i koordynacji akcji rozmaitych podmiotów politycznych i państwowych, które wedle konstytucji powinny być od siebie oddzielone, ale które w mojej opinii prowadziły skoordynowane działania prowadzące do zmiany ustroju demokratycznego na autorytarny.
Gdy np. prezes partii, która jest teraz stroną powodową, rzuca w kierunku parlamentarzystów opozycji słowa, przepraszam za wulgaryzm, cytuję, zdradzieckie mordy, to nie ma na pewno na myśli tego, członkowie mniejszości parlamentarnej są zdrajcami stanu w sensie kodeksowym,
ale ma zarówno w intencji mówcy jak i w odbiorze słuchaczy, dokonać metafory. Może ostrej i niesprawiedliwej, ale niemniej dopuszczalnej w dyskursie publicznym", bronił się dziś w sądzie prof. Wojciech Sadurski. Duże fragmenty jego obrony publikujemy poniżej.
27 listopada 2019 w Sądzie Okręgowym w Warszawie odbyła się pierwsza rozprawa w sprawie, którą PiS wytoczył prof. Wojciechowi Sadurskiemu za jego wpis na Twitterze.
W przeddzień Marszu Niepodległości 10 listopada 2018 roku Wojciech Sadurski, konstytucjonalista, profesor Wydziału Prawa Uniwersytetu w Sydney i Centrum Europejskiego Uniwersytetu Warszawskiego, znany krytyk „reformy” sądowniczej,
">napisał na Twitterze:
7 stycznia 2019 roku Prawo i Sprawiedliwość wniosło przeciwko Wojciechowi Sadurskiemu pozew za naruszenie dóbr osobistych partii.
Według PiS, użycie sformułowania „zorganizowana grupa przestępcza” narusza reputację tysięcy osób należących do partii i sugeruje, że popełniają przestępstwa. PiS utrzymuje, że cytowana wypowiedź przekracza granice dopuszczalnej krytyki w interesie publicznym. W pozwie przytoczonych jest też kilka innych publicznych wypowiedzi prof. Sadurskiego z 2018 roku, w czasie demonstracji w Warszawie i w programie telewizyjnym.
Prof. Wojciecha Sadurskiego bronią adwokaci Michał Wawrykiewicz i Sylwia Gregorczyk-Abram (współtwórcy Inicjatywy Wolne Sądy i Komitetu Obrony Sprawiedliwości KOS). Pełnomocnikiem Prawa i Sprawiedliwości jest adwokat Adrian Salus.
Sprawę rozstrzyga sędzia Anna Bonkowska, delegowana do Sądu Okręgowego w Warszawie. OKO.press dotarło do informacji, że sędzia złożyła wniosek do nowej KRS w procedurze awansowej.
Prof. Sadurski komentował dla OKO.press po wyjściu z sali sądowej: "Po tej rozprawie mam uczucia takie, że strona powodowa, partia Prawo i Sprawiedliwość, chciałaby przewekslować całą dyskusję, czy z punktu widzenia techniczno-prawnego można partię uznać za zorganizowaną grupę przestępczą, czy nie. W moim przekonaniu nie to jest istotą dzisiejszej sprawy.
Istotą dzisiejszej sprawy są granice wolności słowa. Wszyscy rozsądni ludzie wiedzą, że użycie sformułowania zorganizowana grupa przestępcza na określenie partii dotyczy sposobu działania podstawowych ogniw władzy wykonawczej w Polsce skoncentrowanych wokół partii.
Pytanie, czy ta właśnie partia ma wyznaczać granice wolności słowa, czy te granice wolności słowa powinny być zdeterminowane przez Europejską Konwencję Praw Człowieka i Konstytucję RP.
Moim zdaniem to Konwencja i Konstytucja określają, że maksymalna swoboda krytyki władzy jest częścią uprawnień, jakie my, obywatele, mamy. A z dzisiejszej rozprawy wynika, że rządząca partia chciałaby nam to uprawnienie bardzo drastycznie ograniczyć".
Poniżej publikujemy obszerne fragmenty mowy prof. Sadurskiego, który odpowiadając na oskarżenia przeciwko sobie, w trakcie rozprawy wygłosił mowę oskarżycielską przeciwko władzy politycznej rządzącej Polską.
Pełnomocnik Prawa i Sprawiedliwości adwokat Adrian Salus utrzymywał, że proces prof. Wojciecha Sadurskiego nie jest w państwie demokratycznym niczym niezwykłym, zaledwie jednym z wielu procesów o ochronę dóbr osobistych partii politycznych. Podkreślał, że pozwanemu przysługują tylko takie uprawnienia, jak każdemu innemu obywatelowi - a nie większe ze względu na jego pozycję profesora i osoby znanej.
Argumentował, że to partia Prawo i Sprawiedliwość jest "podmiotem najbardziej atakowanym w dyskusji publicznej w Polsce". Adwokat Salus ocenił, że "chyba ciężko jest znaleźć podmiot, który jest poddawany cięższej krytyce w domenie publicznej. Krytykę tę znosi".
Przyznał, że wobec polityków i środowisk politycznych krytyka może być ostrzejsza niż w stosunku do jednostek, ale ocenił, że "krytyka nie jest wartością bezwzględną" i nie może górować nad dobrami osobistymi podmiotów takich jak partie polityczne.
"To nie powód (Prawo i Sprawiedliwość - przyp.red.) zmusza pozwanego (Wojciecha Sadurskiego - przyp. red.) do zaangażowania się politycznie, opowiedzenia się po jednej stronie konfliktu politycznego" - podnosił pełnomocnik PiS.
Adwokat Salus pytał też, co gdyby to w stosunku do prof. Sadurskiego formułowano w debacie publicznej tak ostre oceny, jakie formułuje on względem partii rządzącej.
Prowokował sąd do odpowiedzi na pytanie: "czy wyobrażamy sobie sytuację, żeby prezes Jarosław Kaczyński powiedział, że dana partia polityczna to organizacja przestępcza. Jakie larum by się podniosło?".
Podnosił też konieczność dbania zwłaszcza przez profesorów filozofii prawa o język debaty publicznej.
Te argumenty odpierał pełnomocnik prof. Wojciecha Sadurskiego adwokat Michał Wawrykiewicz. Mówił, że "partia PiS nie dopuszcza krytyki", że "krytyka wzbudza w niej alergiczne reakcje", czego dowodem wytoczone prof. Sadurskiemu powództwo.
Podkreślił też, że konstytucyjna i konwencyjna ochrona wolności poglądów pozwala jednostkom w sposób jednoznaczny i dosadny krytykować władzę; że przywilejem obywateli i dziennikarzy jest zintensyfikowana krytyka władzy, wyrażana nawet w sposób bardzo dosadny i zdecydowany.
„Z jednej strony mamy sforę wilków, z drugiej - owcę. Owcy wolno beknąć głośniej na wilki, ale wilkom nie można pożreć owcy" - mówił Wawrykiewicz.
Pełnomocnik prof. Sadurskiego powoływał się na przełomowe orzeczenie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawie Handyside przeciwko Wielkiej Brytanii z 1976 roku, w którym strasburski Trybunał ustanowił standard ochrony wolności wypowiedzi, obejmujący także wypowiedzi, które oburzają czy szokują społeczeństwo.
Na koniec przekonywał sąd, że w Polsce rządzonej przez Prawo i Sprawiedliwość więcej powinno być można powiedzieć obywatelowi, prof. Sadurskiemu, niż prezesowi partii rządzącej Jarosławowi Kaczyńskiemu.
Sędzia poprosiła, aby oskarżony rozwinął, jakie działania strony powodowej - partii Prawo i Sprawiedliwość - porównuje do działań zorganizowanej grupy przestępczej.
Prof. Wojciech Sadurski, zeznając we własnej sprawie, wygłosił mowę oskarżycielską przeciwko władzy Prawa i Sprawiedliwości. Publikujemy jej obszerne fragmenty.
"Użyłem pojęcia zorganizowana grupa przestępcza dla wyrażenia mojej opinii dla modus operandi elity władzy w Polsce, w której centrum stoi strona dowodowa. Dokonałem tej oceny zarówno na podstawie swojej wiedzy naukowej, jak i odczuć i emocji jako obywatel.
Jeśli chodzi o moją wiedzę naukową, dotyczy ona prawa konstytucyjnego porównawczego. Od kilkudziesięciu lat zajmuję się studiowaniem zagadnień konstytucjonalizmu, demokracji i praworządności.
Jako obywatel, od końca roku 2015 byłem już głęboko wzburzony pewnym schematem działań władzy w Polsce, w centrum których to działań stoi partia Prawo i Sprawiedliwość.
Użyłem sformułowania zorganizowana grupa przestępcza jako metafory do opisu działań wymagających synchronizacji i koordynacji akcji rozmaitych podmiotów politycznych i państwowych, które wedle konstytucji powinny być od siebie oddzielone, ale które w mojej opinii prowadziły skoordynowane działania prowadzące do zmiany ustroju demokratycznego na autorytarny".
Dalej prof. Sadurski mówił o zaobserwowaniu tego schematu działania na przykładzie przejęcia kontroli nad Trybunałem Konstytucyjnym w 2015 roku, a następnie w latach kolejnych w związku z pakietem ustaw sądowniczych, zmieniających sposób funkcjonowania i obsadzenie KRS, SN i sądów powszechnych. Jako przykład podał też zmianę ustroju służby publicznej i mediów publicznych jako kluczowych elementów polskiej demokracji.
"W centrum tych działań w moim przekonaniu stał prezes rządzącej partii Prawo i Sprawiedliwość" - mówił prof. Sadurski.
Odniósł się też do kontekstu swojego wpisu na Twitterze, który opublikował w przeddzień Marszu Niepodległości w 2018 roku, przed rocznicą stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości.
"Uznałem za oburzający sposób, w jaki główne instytucje Polski de facto współdziałały z organizacjami skrajnymi, nie ukrywającymi tego, że zamierzają symbolicznie dominować na tym marszu, co traktowałem jako zjawisko wysoce niebezpieczne".
"Wszystko, co się dalej wydarzyło po dokonaniu tego wpisu tylko potwierdziło trafność mojej diagnozy" - kontynuował.
Prof. Sadurski mówił o Prokuraturze Generalnej, która w jego ocenie stała się instytucją chroniącą zwolenników władzy przed odpowiedzialnością i używaną przeciwko tym, którzy władzę krytykują.
Wspominał też o relacjach między Ministrem Sprawiedliwości a sędziami, w szczególności zastosowaniu systemu dyscyplinarnego do kontroli orzecznictwa.
Zauważył również, że w jego ocenie, wysoce niepokojące były doniesienia o ulokowaniu na szczytach Ministerstwa Sprawiedliwości grupy "hejterskiej", która kluczową postać w tej grupie nazywała "hersztem", a jego współpracowników "żołnierzami'.
Dostrzegł także "niebywały wręcz rozkwit pazerności osób władzy na dobra materialne, pazerności wręcz graniczącej ze zjawiskami korupcyjnymi. W instytucjach takich jak KNF, NBP, NIK, Marszałek Sejmu, również w obsadzeniu spółek skarbu państwa obsadzonych osobami kojarzonymi z partią rządząca".
Obserwacja tych zjawisk, kontynuował prof. Sadurski, "dała asumpt do stwierdzania, że sposób działania, modus operandi elity władzy, przypomina zorganizowaną grupę przestępczą".
Prof. Sadurski zastrzegł, że "używając tego pojęcia, nie miałem na myśli normatywnego pojęcia kodeksowego, ale używałem typowego i rozpowszechnionego zabiegu polegającego na użyciu pojęć, które w prawie mają bardzo określone znaczenie normatywne, w szerszym znaczeniu metaforycznym".
Ocenił, że nie jest odosobniony w użyciu takiej ekstrapolacji z pojęć normatywnych na metaforyczne.
"Gdy np. prezes partii, która jest teraz stroną powodową, rzuca w kierunku parlamentarzystów opozycji słowa, przepraszam za wulgaryzm, cytuję, zdradzieckie mordy, to nie ma na pewno na myśli tego, członkowie mniejszości parlamentarnej są zdrajcami stanu w sensie kodeksowym, ale ma zarówno w intencji mówcy jak i w odbiorze słuchaczy, dokonać metafory. Może ostrej i niesprawiedliwej, ale niemniej dopuszczalnej w dyskursie publicznym.
Gdy prezes tej partii i także jej wiceprezes rzucają w kierunku swoich oponentów politycznych słowa, cytuję, komuniści i złodzieje, to zarówno w intencjach mówców, jak i w powszechnym odbiorze nie mają na myśli, że adresaci tych słów dokonali bezprawnego zaboru nienależącego do nich mienia w rozumieniu kodeksu karnego, tylko w sposób metaforyczny ocenia ich stosunek np. do dóbr materialnych.
Podobnie mówiąc o nich komuniści, nie ma zapewne na myśli tego, że są propagatorami zbrodniczej ideologii zabronionej w Polsce, ale raczej to, że głęboko nie aprobuje ich ideologii i światopoglądu".
"A zatem, Wysoki Sądzie, użycie przez mnie słów zorganizowana grupa przestępcza nie dla określenia partii, ale dla oddania pewnej metafory owego modus operandi, jest całkowicie uprawnioną opinią. Oczywiście z tą opinią można się nie zgadzać. Strona powodowa ma prawo się z nią nie zgadzać.
Jest to jednak opinia o sprawach kluczowych, nie o sprawach marginalnych czy trywialnych. Ale o czymś absolutnie kluczowym dla państwa. I jako taka mieści się w centrum ochrony wolności słowa, zarówno pod rządami Europejskiej Konwencji Praw Człowieka (art. 10) obowiązującej w Polsce, jak i pod rządami Konstytucji (art. 54). A zatem, wyrażając tę opinię, ostrą, do której miałem prawo, korzystałem zarówno z konwencyjnej, jak i konstytucyjnej ochrony wolności słowa.
Z taką oceną można się nie zgadzać. Można przyjąć, że wszystko z praworządnością i demokracją w Polsce jest idealnie. Można przyjąć, że skupienie całej władzy w rękach prezesa PiS jest rzeczą dla Polski dobrą, gdyż jest on osobą nieskończenie mądrą i szlachetną. Ale można też tę opinię odrzucać. I na tym polega wolność słowa.
W moim przekonaniu partia rządząca korzysta z niemal nieograniczonej władzy i bardzo szerokich korzyści materialnych. Nie ma tylko jednego. Nie ma ochrony przed swoimi krytykami. Nie ma przywileju uciszania swoich krytyków. Ten pozew jest próbą zagarnięcia jeszcze tego przywileju.
I gdyby ten pozew został zaaprobowany, dopełniłby procesu uciszania krytyków. A więc paradoksalnie, potwierdziłoby słuszność mojej diagnozy", stwierdził prof. Sadurski.
Wyrok sądu pierwszej instancji zostanie ogłoszony 16 grudnia o godz. 14:00 w Sądzie Okręgowym w Warszawie.
Pisze o praworządności, demokracji, prawie praw człowieka. Współzałożycielka Archiwum Osiatyńskiego i Rule of Law in Poland. Doktor nauk prawnych.
Pisze o praworządności, demokracji, prawie praw człowieka. Współzałożycielka Archiwum Osiatyńskiego i Rule of Law in Poland. Doktor nauk prawnych.
Komentarze