0:000:00

0:00

Koniec z umiarkowanym wizerunkiem kandydata Dudy w kampanii prezydenckiej. 20 listopada na spotkaniu z wyborcami w Brojcach w powiecie gryfickim prezydent niemal wykrzyczał

">tyradę przeciwko sędziom Sądu Najwyższego. Sam w bojowym nastroju nastawiał zebranych przeciwko sądownictwu.

Zaczął od stwierdzenia, że należy "naprawić wymiar sprawiedliwości w Polsce, żeby ludzie nie mówili, że sądy w Polsce są niesprawiedliwe i nieuczciwe". Po czterech latach rządów PiS "reforma sądownicza" - odpowiedź na żądania obywateli - wciąż się nie dokonała, bo trzecia władza broni swojej uprzywilejowanej pozycji:

"Gdy jeden z trzech filarów władzy się chwieje, gdy jest nieuczciwy, to znaczy, że absolutnie wymaga fundamentalnej, gruntownej reformy" - mówił Duda.

I kontynuował:

"Ta reforma jest dziś robiona, choć wielu się to nie podoba. Zwłaszcza tym, którzy pośród środowiska sędziowskiego byli panami życia i śmierci innych".

Przeczytaj także:

To było tylko preludium do ataku na sędziów Sądu Najwyższego.

Duda za wrogów "reformy" uznał niesprecyzowanych z imienia i nazwiska "tamtych ludzi", którym rzekomo podobało się sprawowanie funkcji sędziego za komunizmu, a nie podoba za rządów "dobrej zmiany".

"Jest cały czas wśród tych ludzi jeszcze wielu sędziów, którzy swoje pierwsze legitymacje sędziowskie otrzymali jeszcze od komunistycznej władzy. Tamto im się podobało, teraz im się nie podoba."

"W Sądzie Najwyższym jest grupa sędziów, którzy nie tylko byli członkami komunistycznej partii przed 1989, ale są jeszcze wśród nich tacy, którzy splamili się tym, że byli funkcjonariuszami partyjnymi w stanie wojennym! Jako sędziowie, właśnie. Dzisiaj udają rzetelnych i uczciwych sędziów!

Powtórzę jeszcze raz i nie zawaham się tego powiedzieć: czas najwyższy, żeby tacy ludzie z naszego wymiaru sprawiedliwości odeszli raz na zawsze i nie straszyli już swoją obecnością ani obywateli Polski, ani naszych sąsiadów" - grzmiał Prezydent.

Ile jest sędziów z czasów PRL?

Wszyscy ci, którzy wiedzą o tym, że w Sądzie Najwyższym jest grupa sędziów, którzy nie tylko byli członkami komunistycznej partii przed 1989, ale są jeszcze wśród nich tacy, którzy splamili się tym, że byli funkcjonariuszami partyjnymi w stanie wojennym!
W SN zasiadają jeszcze sędziowie, którzy orzekali w stanie wojennym. Ale nie byli wiernymi funkcjonariuszami reżimu
Brojce,20 listopada 2019

Jak w OKO.press wyjaśniał prawnik i historyk Stanisław Zakroczymski, w PRL Sąd Najwyższy pozostawał pod pełną kontrolą PZPR. Właściwie nie można było być sędzią tej najwyższej instancji bez przynależności partyjnej. W 1990 zdecydowano się na dekomunizację SN.

Wygaszono przed terminem kadencję składu SN i powierzono Krajowej Radzie Sądownictwa powołanie zupełnie nowych sędziów. W efekcie w Izbie Karnej nie znalazł się ani jeden sędzia orzekający do tej pory, w Izbie Pracy i w Izbie Wojskowej – po jednym, a w Izbie Cywilnej – kilku. Prezesem SN został sędzia Adam Strzembosz.

Kluczowe role w Sądzie Najwyższym latami pełnili ludzie niezwykle zasłużeni dla przemian demokratycznych. Żaden z sędziów SN nie został nigdy skazany za złożenie niezgodnego z prawdą oświadczenia lustracyjnego.

Zakroczymski podaje, że w 2017 roku w SN zasiadało jednak 10 sędziów, którzy znajdowali się w IPN-owskim wykazie sędziów „posłusznie” orzekających w sprawach politycznych w stanie wojennym.

Z kolei wśród 23 sędziów, którzy w grudniu 2018 roku wrócili do SN dzięki postanowieniu Trybunału Sprawiedliwości UE, znajdowały się trzy osoby, które orzekały w stanie wojennym: Józef Iwulski, Waldemar Płóciennik i Andrzeja Siuchniński. Wszyscy wydali oświadczenia w związku z orzekaniem w tamtym czasie, a ich wyjaśnienia odbiegają od czarno-białej wizji historii przedstawianej przez Andrzeja Dudę.

Wyrok TSUE, czyli c.d. nagonki na sędziów SN

Duda występował w Brojcach dzień po wyroku Trybunału Sprawiedliwości w odpowiedzi na pytania prejudycjalne zadane przez Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego.

TSUE podał w nim szczegółowe kryteria oceny zarówno Izby Dyscyplinarnej w SN, jak i nowej KRS. Luksemburski Trybunał potwierdził, że kwestie niezawisłości i niezależności sądów należą do materii prawa unijnego.

Czołowi politycy PiS, KRS i Prezes Izby Dyscyplinarnej SN uznali wyrok TSUE za swoje zwycięstwo - niesłusznie. Zwłaszcza Minister Sprawiedliwości i Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro przyjął orzeczenie TSUE z entuzjazmem. Posłużył się metaforą, że najważniejszy sąd UE „przesunął piłeczkę na polskie podwórko”.

Metafora ministra była myląca. Po wyroku TSUE piłka jest po polskiej stronie boiska, ale arbiter wyraźnie powiedział, że gra toczy się według europejskich reguł. I precyzyjnie je opisał. Pozwoli to SN dokonać oceny Izby Dyscyplinarnej i KRS.

W połowie 2020 roku Trybunał Sprawiedliwości UE wyda wyrok w postępowaniu ze skargi Komisji Europejskiej dotyczącym modelu dyscyplinarnego dla sędziów. Oceni w nim m.in. Izbę Dyscyplinarną i KRS pod względem wymienionych w wyroku z 19 listopada kryteriów.

Entuzjazm Ministra Ziobry był zatem zdecydowanie przedwczesny, ale pozostaje wypowiedzią niemal kulturalną na tle tego, co mówił prezydent. Treść była podobna - TSUE odrzucił żądania sędziów-politykierów:

"Trybunał Sprawiedliwości UE powiedział, że de facto Polacy mają rozsądzać kwestie wymiaru sprawiedliwości u siebie. Proszę nam tutaj nie nie dawać do rozpoznania spraw politycznych, spraw które mają podtekst polityczny. Proszę nas nie mieszać w politykę w Polsce. I że kwestie polskiej, wewnętrznej polityki, zwłaszcza kiedy chodzi o kwestie funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości, Trybunał europejski do tych spraw wtrącał się nie będzie!" .

TSUE powiedział, że de facto Polacy mają rozsądzać kwestie wymiaru sprawiedliwości u siebie. "Proszę nam tutaj nie nie dawać do rozpoznania spraw politycznych, spraw które mają podtekst polityczny. Proszę nas nie mieszać w politykę w Polsce"
TSUE potwierdził, że niezależność sądownictwa jest materią prawa unijnego, co do których orzeka. Nic nie mówił o sporach politycznych w Polsce
Brojce,20 listopada 2019

Duda usiłował wprowadzić wyborców w błąd. TSUE potwierdził, że kwestie niezawisłości i niezależności sądów są objęte prawem traktatów i Kartą Praw Podstawowych, a zatem podlegają jego ocenie (zachęcamy Prezydenta Dudę do przeczytania Stanowiska 13 organizacji broniących praworządności w Polsce; eksperci wyjaśniają w nim znaczenie i konsekwencje wyroku luksemburskiego Trybunału).

Następnie Prezydent przeszedł do głównego ataku.

"Mam nadzieję, proszę państwa, że nikt nie odważy się wymiaru sprawiedliwości w Polsce dalej psuć i zostawiać go wymiarem sprawiedliwości postkomunistycznym, takim, jaki był do tej pory.

To oni, zwłaszcza Ci, którzy przez ostatnie dziesięciolecia zasiadali w Sądzie Najwyższym, to właśnie oni są przede wszystkim odpowiedzialni za to, że sądownictwo dyscyplinarne de facto było fikcją. Tak naprawdę w zasadzie go nie było".

Duda stwierdził, że dotychczasowi sędziowie, w tym kierownictwo Sądu Najwyższego, psuło wymiar sprawiedliwości, czym obraził prezesów SN po 1990 roku, profesorów Adama Strzembosza, Lecha Gardockiego, Stanisława Dąbrowskiego i Małgorzatę Gersdorf.

"Postkomunizm" to termin niezwykle pojemny. Historyk i dziennikarz OKO.press, prof. Adam Leszczyński zauważył, że gdy politycy PIS mówią o "postkomunizmie", mają na myśli po prostu swoich politycznych przeciwników.

Duda próbował też bronić zmian dotyczących modelu odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów. Ten model jest podstawą skargi Komisji Europejskiej na Polskę za naruszenie prawa unijnego.

Duda zachęca do szukania haków na sędziów

Prezydent Duda namawiał wyborców z Brojca do wyszukania w internecie informacji o aferach korupcyjnych w Sądzie Najwyższym.

Jak wyjaśniał tę kwestię portal TVN24, chodził o nagraną i opublikowaną w internecie rozmowę sędziego SN Henryka Pietrzkowskiego i sędziego NSA Bogusława Moraczewskiego, a także korespondencję między nimi. Rozmowy dotyczyły kasacji sprawy biznesmena Józefa Matkowskiego. Część mediów sugerowała, że rozmowa mogły mieć charakter korupcyjny.

Duda twierdził, że winą wcześniej obowiązującego modelu odpowiedzialności sędziów - oraz kierownictwa SN - było nierozwiązanie tej sprawy.

"To pokazuje jak bardzo chory jest wymiar sprawiedliwości tamtych ludzi. To się musi zmienić" - podsumował urzędujący prezydent.

"Trzeba naprawić wymiar sprawiedliwości w Polsce, żeby ludzie nie mówili, że sądy w Polsce są niesprawiedliwe i nieuczciwe.

To, że jeden z trzech filarów władzy się chwieje, że jest nieuczciwy, to znaczy, że absolutnie wymaga fundamentalnej, gruntownej reformy.

Ta reforma jest dziś robiona, choć wielu się to nie podoba. Zwłaszcza tym, którzy pośród środowiska sędziowskiego byli panami życia i śmierci innych.

Jest cały czas wśród tych ludzi jeszcze wielu sędziów, którzy swoje pierwsze legitymacje sędziowskie otrzymali jeszcze od komunistycznej władzy. Tamto im się podobało, teraz im się nie podoba.

Wszyscy ci, którzy wiedzą o tym, że w Sądzie Najwyższym jest grupa sędziów, którzy nie tylko byli członkami komunistycznej partii przed 1989, ale są jeszcze wśród nich tacy, którzy splamili się tym, że byli funkcjonariuszami partyjnymi w stanie wojennym! Jako sędziowie, właśnie. Dzisiaj udają rzetelnych i uczciwych sędziów!

Powtórzę jeszcze raz i nie zawaham się tego powiedzieć: czas najwyższy, żeby tacy ludzie z naszego wymiaru sprawiedliwości odeszli raz na zawsze i nie straszyli już swoją obecnością ani obywateli Polski, ani naszych sąsiadów.

Dla mnie osobiście wymiar tego orzeczenia, które zostało wydane przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, [sprowadza się do tego], że de facto Polacy mają rozsądzać kwestie wymiaru sprawiedliwości u siebie. Trybunał mówi: "Proszę nam tutaj nie nie dawać do rozpoznania spraw politycznych, spraw które mają podtekst polityczny. Proszę nas nie mieszać w politykę w Polsce". I że kwestie polskiej, wewnętrznej polityki, zwłaszcza kiedy chodzi o kwestie funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości, Trybunał europejski do tych spraw wtrącał się nie będzie.

Mam nadzieję, proszę państwa, że nikt nie odważy się wymiaru sprawiedliwości w Polsce dalej psuć i zostawiać go wymiarem sprawiedliwości postkomunistycznym, takim, jaki był do tej pory.

To oni, zwłaszcza Ci, którzy przez ostatnie dziesięciolecia zasiadali w Sądzie Najwyższym, to właśnie oni są przede wszystkim odpowiedzialni za to, że sądownictwo dyscyplinarne de facto było fikcją. Tak naprawdę w zasadzie go nie było.

Gdyby było, proszę państwa, to sądownictwo dyscyplinarne, to afera korupcyjna w Sądzie Najwyższym, o której jeszcze dzisiaj można przeczytać w internecie, kto w niej występował i jakie słowa padały w rozmowach telefonicznych nagranych przez CBA spowodowałyby rzeczywistą odpowiedzialność dyscyplinarną i wydalenie z zawodu sędziowskiego ludzi, którzy w tym procedurze uczestniczyli. Czy to nastąpiło? Nie nastąpiło. I to pokazuje jak bardzo chory jest wymiar sprawiedliwości tamtych ludzi. To się musi zmienić.

Jeżeli ktoś jeszcze nie czytał o i nie słyszał tej rozmowy telefonicznej z 2014 roku, to bardzo serdecznie zapraszam, proszę sobie wpisać w internecie hasło "korupcja w Sądzie Najwyższym". Zobaczycie tą poruszającą rozmowę i zobaczcie na co było stać niektórych sędziów Sądu Najwyższego."

Duda zrzucił kampanijne szaty umiarkowanego polityka

Duda piętnował sędziów SN już wcześniej. W grudniu 2018 roku w wigilijnym wywiadzie obrzucił SN obelgami. Perorował o sędziach "splamionych czasami komunizmu", którzy "zajmowali gabinety, łamiąc prawo". Działo się to jednak poza kampanią wyborczą.

Aż trudno uwierzyć, że uśmiechający się do zdjęć i noszący na rękach niemowlęta prezydent Andrzej Duda rzeczywiście mógł z taką pasją i butą oczerniać polskich sędziów.

Na szczęście całe wystąpienie Dudy w Brojcach zostało nagrane. Fragment dotyczący wymiaru sprawiedliwości i sędziów SN zaczyna się w 15 minucie 50 sekundzie nagrania.

Przez pierwszy kwadrans Andrzej Duda, formalnie bezpartyjny kandydat na prezydenta, wychwalał osiągnięcia ostatnich 4 lat rządów PiS. Obiecał też mieszkańcom powiatu gryfickiego konkretną pomoc finansową, podkreślając, że "nie jest to żart".

"Rzeczywiście postaramy się Państwa wesprzeć i myślę, że moi współpracownicy, którzy znają tę ziemię, są stąd, z zachodniopomorskiego, oni rzeczywiście pomogą, żebyście państwo te pieniądze dostali. Stoicie przed wielką szansą rozwojową" - obiecywał Duda.

Następnie zaapelował o pójście na wybory prezydenckie. Zastrzegł, że tak jak wcześniej w przypadku wyborów do europarlamentu i wyborów parlamentarnych nie będzie namawiał do głosowania na konkretną partię.

Andrzej Duda jest doktorem nauk prawnych. Tytuł obronił na Uniwersytecie Jagiellońskim. Specjalizował się w prawie administracyjnym. Był podsekretarzem stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości i Kancelarii Prezydenta RP. W 2014 został europosłem. Rok później wygrał wybory prezydenckie. W czasie swojej prezydentury wielokrotnie łamał konstytucję i inne przepisy polskiego prawa.

Nagranie ze spotkania Andrzeja Dudy z wyborcami w Brojcach 20 listopada 2019 roku.

;

Udostępnij:

Anna Wójcik

Pisze o praworządności, demokracji, prawie praw człowieka. Współzałożycielka Archiwum Osiatyńskiego i Rule of Law in Poland. Doktor nauk prawnych. Pracuje w Instytucie Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk. Stypendystka Fundacji Humboldta, prowadzi badania w Instytucie Maxa Plancka Porównawczego Prawa Publicznego i Międzynarodowego w Heidelbergu.

Komentarze