Posłowie PiS ekspresowo uchwalili nowelizację ustawy o SN, która pomoże przejąć kontrolę nad trzema starymi, legalnymi Izbami Sądu Najwyższego. Prezydent Duda wprowadzi do nich swoich „komisarzy”, a prezes SN dostanie wpływ na najważniejsze orzeczenia.
Przejęcie kontroli nad starymi Izbami SN umożliwi uchwalona w czwartek 25 lutego 2021 roku nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym. To projekt prezydenta Andrzeja Dudy, który zapowiadano wcześniej jako pomoc dla obywateli, by mogli zaskarżać do SN stare, niesprawiedliwe wyroki.
Ale była to tzw. zasłona dymna, by odwrócić uwagę od prawdziwego celu tego projektu i znajdujących się w nim tzw. wrzutek legislacyjnych.
Te wrzutki mają pomóc zneutralizować „starych”, legalnych sędziów, którzy teraz w Sądzie Najwyższym są w większości.
Uchwalona w Sejmie przez PiS nowelizacja ustawy o SN - już 11 z rzędu - nie jest długa. To tylko dwie strony z kilkoma nowymi przepisami. Kluczowe są dwie nowe regulacje określające wybór nowych prezesów starych, legalnych Izb SN i sposób wyznaczania składów orzekających do wydawania uchwał dotyczących interpretacji prawa w ważnych dla obywateli i władzy sprawach. Takie uchwały mają potem wpływ na orzecznictwo sądów powszechnych.
Prezydent i PiS śpieszyli się z przyjęciem tej nowelizacji, bo w najbliższych miesiącach w Sądzie Najwyższym będą wybory prezesów starych Izb SN oraz będą decydować się losy nowych sędziów Sądu Najwyższego wybranych przez nową, upolitycznioną KRS.
Dlatego w uchwalonej nowelizacji prezydent Andrzej Duda dostał uprawnienie do wprowadzenia do starych Izb SN swoich „komisarzy”. Czyli tymczasowych prezesów (wykonujących obowiązki prezesa i zaprowadzających nowe porządki), którzy będą kierować pracą Izb do czasu wyboru nowych prezesów.
W Sądzie Najwyższym są trzy stare Izby - Karna, Cywilna oraz Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych. „Starzy” sędziowie mają w nich większość. Na czele tych Izb - jako prezesi - stoją „starzy” sędziowie SN.
W sierpniu 2021 roku kończy się jednak kadencja prezesa Dariusza Zawistowskiego (byłego przewodniczącego starej, legalnej KRS), który kieruje Izbą Cywilną i prezesa Józefa Iwulskiego, który kieruje Izbą Pracy i Ubezpieczeń Społecznych.
Obie te Izby są kluczowe w SN, bo to orzekający w nich sędziowie zadali najwięcej pytań prejudycjalnych do TSUE dotyczących oceny „reform” PiS w wymiarze sprawiedliwości.
Nowelizacja prezydenta ma zaś zapewnić kontrolę nad wyborem nowych prezesów tych Izb. Dlatego jeśli do upływu kadencji obecnych prezesów nie uda się powołać następców Zawistowskiego i Iwulskiego, prezydent będzie mógł powołać swoich „komisarzy”.
Powołani do Izb „komisarze” będą mogli pracować bezterminowo. Dzięki temu prezydent będzie mógł wywierać presję na starych sędziów SN, by dali mu trzech kandydatów na nowego prezesa (tak mówi znowelizowana wcześniej przez PiS ustawa o SN), a nie tylko jednego popieranego przez większość sędziów.
Kandydatów na prezesa Izby wybiera Zgromadzenie Sędziów danej Izby. W Izbie Cywilnej nowych sędziów SN jest na razie 7 - w tym prezes SN Małgorzata Manowska - więc mogą oni wystawić swojego kandydata, którego powoła potem prezydent. W Izbie Pracy na razie jest tylko jeden nowy sędzia. Ale może się to zmienić, bo prezes Manowska (powołał ją prezydent Andrzej Duda) może przesunąć do tej Izby, nowych sędziów.
I rolą „komisarzy” prezydenta w starych Izbach będzie m.in. dopilnowanie, by Zgromadzenia Sędziów przedstawiły trzech kandydatów do wyborów i by na tej liście znaleźli się nowi sędziowie SN. Bo to oni mają największe szanse, by zastąpić Zawistowskiego i Iwulskiego.
Jak w praktyce może wyglądać praca nowych „komisarzy” pokazali już „komisarze”, którzy kierowali całym Sądem Najwyższym po upływie kadencji I prezes SN Małgorzaty Gersdorf.
Najpierw w rolę "komisarza" wcielił się Kamil Zaradkiewicz, gdy został p.o. prezesa SN. Jego głównym zadaniem było zorganizowanie wyboru nowego prezesa. Ale skorzystał z okazji i zdekomunizował galerię prezesów SN (wyrzucił z niej portrety prezesów z okresu PRL), odmroził pracę nielegalnej Izby Dyscyplinarnej (którą zawiesił TSUE) i chciał pomóc Izbie Dyscyplinarnej przejąć precedensowe pozwy (wrócimy do nich w dalszej części tekstu).
Zaradkiewicz rozpoczął też procedurę wyboru kandydatów na nowego prezesa SN. Na Zgromadzeniu Sędziów SN lekceważył jednak wnioski i głos „starych” sędziów SN. W końcu zrezygnował z funkcji. Zastąpił go Aleksander Stępkowski, jeden z założycieli Ordo Iuris i dokończył wybór kandydatów, spośród których prezydent wybrał Małgorzatę Manowską, choć nie miała ona poparcia większości sędziów SN. Starzy sędziowie większością głosów wskazali na sędziego Włodzimierza Wróbla.
„Komisarze” w Izbach Cywilnej i w Izbie Pracy będą mieli podobne zadanie - dać pewność, że w gronie kandydatów na prezesów Izb będą nowi sędziowie SN. A jeśli prezydent ich nie dostanie, może w nieskończoność przedłużać pracę „komisarzy”, bo ustawa o SN nie reguluje okresu, w jakim mają przeprowadzić wybór nowych prezesów Izb.
Sędziowie obawiają się, że „komisarze” będą mieli jeszcze jedno zadanie w SN. W Izbie Pracy są precedensowe pozwy niezależnych sędziów, głównie z stowarzyszenia Iustitia. Domagają się oni by SN orzekł, że nowi sędziowie nie są legalnymi sędziami SN. Na kanwie tych pozwów sędziowie z Izby Pracy zadali pytania prejudycjalne do TSUE, by ten powiedział czy SN może ustalić status nowych sędziów.
I są obawy, że „komisarz” w Izbie Pracy przekaże te pozwy do Izby Dyscyplinarnej, a tam zostaną zneutralizowane, co pomoże zalegalizować nowych sędziów SN. Próby przejęcia tych pozwów już były. Pomóc w tym Izbie Dyscyplinarnej próbował już Kamil Zaradkiewicz.
Są ponadto obawy, że instytucja „komisarzy” może służyć do szybszego przejęcia Izby Pracy, bo IPN chce uchylić immunitet sędziemu Józefowi Iwulskiemu. Izba Dyscyplinarna może o tym zdecydować w kwietniu 2021 roku. Jeśli uchyli immunitet i zawiesi Iwulskiego w obowiązkach sędziego, to może być próba odsunięcia go też od pracy jako prezesa.
Przyjęta przez PiS nowelizacja ustawy o SN daje też potężne narzędzie I prezes SN Małgorzacie Manowskiej. Będzie ona mogła wybierać sędziów, którzy będą ustalać linię orzecznictwa w ważnych dla władzy i obywateli sprawach. Do tej pory jeśli pojawiało się ważne zagadnienie prawne i wymagało rozstrzygnięcia w poszerzonym składzie SN, to z wnioskiem o to - oprócz sędziów - mógł wystąpić I prezes SN lub prezesi Izb. Ale o przydziale spraw decydował prezes danej Izby.
Po nowelizacji to prezes Małgorzata Manowska będzie decydować, kto rozpozna ważne zagadnienia prawne, mające wpływ na orzecznictwo sądów.
To ona będzie bowiem wyznaczać składy w sprawach z jej wniosku oraz z wniosków Prokuratora Generalnego, Rzecznika Praw Obywatelskich oraz innych uprawnionych organów jak Prezes Prokuratorii Generalnej, czy Rzecznik Praw Dziecka.
Prawnicy obawiają się, że to furtka do manipulowania składami w ważnych sprawach, by wchodzili do nich nowi sędziowie SN.
„To może być narzędzie do skutecznego zwalczania orzecznictwa unijnego i być atakiem wyprzedzającym w ważnych sprawach, które będą trafiać do SN. Na przykład w sprawach ograniczeń epidemicznych wprowadzanych przez rząd w rozporządzeniach, a te sprawy obywatele wygrywają w sądach powszechnych. Czy w sprawach odszkodowań przedsiębiorców za zamknięcie firm w czasie epidemii” - mówi OKO.press osoba znająca kulisy pracy SN. I dodaje: „Szykuje się dokończenie »reformy« SN".
Nowelizacja ustawy o SN trafi teraz do Senatu.
Zapytaliśmy o komentarz do nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym szefa największego w Polsce stowarzyszenia niezależnych sędziów Iustitia sędziego Krystiana Markiewicza.
„Zdarzenia z ostatnich dni pokazują, że działalność prezes SN Małgorzaty Manowskiej wpisuje się w nurt działań politycznych. Bo wydaje się, że wniosek prezydenta o zmianę ustawy o SN i wniosek Manowskiej do TK dotyczący informacji publicznej [zmierza on w kierunku ograniczenia prawa obywateli i mediów do informacji o tym, co robi władza – red.] są zsynchronizowane” - mówi Markiewicz.
Pisaliśmy o tym wniosku do TK w OKO.press:
Markiewicz podkreśla, że „inicjatywa prezydenta to dalsza próba postawienia kropki nad i w procesie przejęcia przez polityków kontroli nad SN": "Obecnie Izby merytoryczne SN (tzw. stare) nie są jeszcze zarządzane przez neo-sędziów, czyli sędziów powołanych w politycznych konkursach. W tych Izbach są rozstrzygane ważne sprawy dla wszystkich Polaków dotyczące ich życia codziennego, ale są też sprawy przesądzające o tym czy neo -sędziowie jak Małgorzata Manowska są sędziami, czy nie są”.
Prezes Iustitii mówi, że znowelizowana ustawa ma jeden cel:
„Chodzi o to, kiedy i w jakim składzie zostaną podjęte najważniejsze uchwały w SN, które są inicjowane przez prezes SN. Do tej pory decydowali o tym prezesi Izb, a teraz ma decydować osoba wybrana niezgodnie z prawem na stanowisko I prezes i ma przejąć nad tym pełną kontrolę. I jeśli mamy jakieś wątpliwości, czego takie sprawy mogą dotyczyć, można odwołać się do wniosku jaki Manowska złożyła do TK.
Jak będzie miała uprawnienia, które da jej ta ustawa, zamiast składać wnioski do Trybunału Julii Przyłębskiej, będzie sama mogła zainicjować podjęcie uchwały w SN z mocą zasady prawnej, którą rozstrzygną neo-sędziowie i to poza kolejnością. To co zaczyna się dziać w SN, przypomina to, co działo się w TK. Pamiętamy, jak prezes TK Julia Przyłębska eliminowała starych sędziów TK, byli oni pomijani w składach w ważnych sprawach”
- mówi OKO.press Krystian Markiewicz.
Prezes Iustitii w rozmowie z OKO.press mówi również, po co są potrzebni w Izbach nowi „komisarze”. Mają oni pomóc wybrać nowych, „swoich” prezesów Izb.
Markiewicz: „Mniejszość, czyli ci wadliwie powołani neo-sędziowie SN, mają wyłonić swojego kandydata na prezesa Izby. I będzie powtórka z wyboru nowego prezesa SN. Manowska też nie miała największego poparcia i prezydent ją wybrał na I prezesa. Zapewne teraz będzie podobnie, np. Kamil Zaradkiewicz zostanie prezesem Izby Cywilnej”.
Prezes Iustitii dodaje: „To by oznaczało całkowity koniec niezależności SN. Pamiętać trzeba, że lada tydzień będzie opinia rzecznika TSUE w sprawach statusu nowych sędziów SN. W tej sprawie pytania zadali sędziowie z Izby Pracy. To dotyczy tego czy neo-sędziowie są sędziami. Jeżeli te sprawy po orzeczeniu TSUE wrócą do Izby Pracy, a będą nią już kierować osoby, których te pytania dotyczą, to przy jednoczesnym powiększeniu uprawnień I prezesa SN wiadomo, jaki będzie finał.
Sprawy te zostaną odebrane starym sędziom. Taki scenariusz ma mocne oparcie w niedawnych wnioskach prezes Manowskiej, która już wniosła o wyłączenie starych sędziów z rozpoznania tych spraw. A jak będzie nowy prezes Izby, to wskaże skład, który rozpozna takie wnioski o wyłączenie”.
Prezes Iustitii prof. Krystian Markiewicz.
Krystian Markiewicz ostrzega jeszcze, że znowelizowana ustawa o SN doprowadzi do spacyfikowania pytań prejudycjalnych, które w sprawie „reform” PiS w sądach zadali starzy sędziowie SN. Chodzi też o spacyfikowanie niekorzystnych dla PiS orzeczeń TSUE w tych sprawach.
„Celem jest całkowite przejęcie SN, a koniecznym narzędziem do tego jest zlikwidowanie skutków wszystkich orzeczeń TSUE. Bo jeśli TSUE powie, że coś jest niezgodne z prawem, to ostatecznie ma to przesądzić sąd krajowy, których zadał pytania prejudycjalne.
Po wyborze nowych prezesów Sądu Najwyższego, będzie mogło dojść do wymiany wszystkich składów orzekających, które zadały pytania do TSUE. Poza tym I prezes SN będzie mogła uznać, że po orzeczeniu TSUE istnieje zagadnienie prawne, który musi rozstrzygnąć większy skład SN i wyznaczy do niego sędziów, którzy rozstrzygną to w »odpowiedni« sposób” – podkreśla szef Iustitii.
I na koniec stwierdza: „Toczy się bój o to, czy będziemy jeszcze państwem praworządnym, z niezależnym Sądem Najwyższym, czy analogicznie do Trybunału Przyłębskiej Sąd Najwyższy stanie się po prostu Sądem Manowskiej”.
Analizę skutków nowelizacji ustawy o SN autorstwa prezydenta opracowała Iustitia.
Sądownictwo
Władza
Andrzej Duda
Małgorzata Manowska
Sąd Najwyższy
Sejm IX kadencji
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze