0:00
0:00

0:00

Wycinka drzew w pasie, w którym ma powstać kanał rozpoczęła się zaskakująco szybko.

W piątek 15 lutego 2019 zapadła decyzja wojewody pomorskiego Dariusza Drelicha, który nadał jej rygor natychmiastowej wykonalności. Jeszcze tego samego dnia Urząd Morski w Gdyni - główny inwestor przekopu - podpisał umowę z Lasami Państwowymi i harvestery znane z Puszczy Białowieskiej wjechały na mierzeję. Pracują w trybie całodobowym, drzew ubywa w ekspresowym tempie.

Pośpiech jest konieczny, bo wycinka musi zakończyć się zanim rozpocznie się okres lęgowy ptaków, tj. przed 1 marca. Wykonawcom pozostało więc niewiele czasu.

Jest jednak pewien problem. Decyzja o jej rozpoczęciu zapadła bezprawnie - przed wydaniem ostatecznej zgody środowiskowej na budowę kanału. Zdaniem aktywistów ze Stowarzyszenia Ekologicznego EKO-UNIA złamano także przepisy prawa europejskiego i krajowego, które chronią obszary Natura 2000 znajdujące się na trasie "flagowej inwestycji" rządu PiS.

Niewykluczone, że rządzący szykują nam kolejną Białowieżę. Sprawą zainteresowała się już bowiem Komisja Europejska. W piśmie, które trafiło do rządu 10 stycznia zaapelowała, by wstrzymać się z rozpoczęciem prac. KE chciała najpierw przeanalizować decyzję środowiskową pod kątem zgodności z przepisami UE.

Rząd prośbę Komisji zignorował, a na pismo odpowiedział 16 stycznia. Jak zapewnił rzecznik KE, odpowiedź zostanie "należycie przeanalizowana".

"Demolka"

"Rząd udaje, że to nie wpływa na ochronę środowiska. A chce zrobić kompletną demolkę w trzech obszarach Natura 2000" - ubolewa w rozmowie z OKO.press Radosław Gawlik, prezes EKO-UNII.

Na budowie kanału ucierpią liczne gatunki ptaków, ryb i ssaków, w tym chronione i coraz mniej liczne ssaki morskie - morświn i foka.

Zniszczony zostanie unikalny ekosystem, bo przekop doprowadzi do zwiększenia zasolenia w basenie Zalewu Wiślanego.

"PiS, który jest taki bardzo godnościowy i narodowy, nie uwzględnia, że Mierzeja Wiślana i jej walory przyrodnicze to polskie dobro narodowe. Cud natury" - dodaje Gawlik.

W odpowiedzi na działania władz w poniedziałek 18 lutego powstała inicjatywa "Obóz dla Mierzei Wiślanej". Jej aktywiści nawiązali kontakt z mieszkańcami z Krynicy Morskiej, wraz z którymi zorganizowali pierwszą demonstrację na terenie Mierzei. Planowane są kolejne pikiety i działania.

"Potrzebne jest wsparcie ludzkie. Dlatego jeśli ktoś ma czas wesprzeć działania, zapraszamy na Mierzeję" - piszą aktywiści.

Przeczytaj także:

Wbrew odwołaniom

Przychylną dla projektu opinię środowiskową Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Olsztynie wydała 5 grudnia 2018 roku. Spośród kilku wariantów przebiegu przekopu wybrano ten zlokalizowany w miejscowości Nowy Świat, pomiędzy Przebrnem i Skowronkami.

"Z przeprowadzonej analizy oddziaływania planowanej inwestycji na środowisko wynika, że (...) realizacja przedsięwzięcia nie powinna znacząco negatywnie oddziaływać na środowisko" - napisała w uzasadnieniu opinii olsztyńska RDOŚ.

Innego zdania byli ekolodzy ze stowarzyszenia EKO-UNIA, którzy 2 stycznia 2019 roku odwołali się do Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Zdaniem EKO-UNII w decyzji RDOŚ pominięto negatywne oddziaływanie inwestycji na obszary Natura 2000 "Zalew i Mierzeja Wiślana".

Prowadzenie inwestycji o negatywnym wpływie na obszary Natury 2000 reguluje art. 34 ustawy o ochronie przyrody. Ustawodawca dopuszcza je jedynie w wypadku, gdy "przemawiają za tym konieczne wymogi nadrzędnego interesu publicznego, w tym wymogi o charakterze społecznym lub gospodarczym" przy jednoczesnym braku rozwiązań alternatywnych.

Art. 34 Zezwolenie na realizację przedsięwzięć o negatywnym oddziaływaniu na obszar Natura 2000

1. Jeżeli przemawiają za tym konieczne wymogi nadrzędnego interesu publicznego, w tym wymogi o charakterze społecznym lub gospodarczym, i wobec braku rozwiązań alternatywnych, właściwy miejscowo regionalny dyrektor ochrony środowiska, a na obszarach morskich - dyrektor właściwego urzędu morskiego, może zezwolić na realizację planu lub działań, mogących znacząco negatywnie oddziaływać na cele ochrony obszaru Natura 2000 lub obszary znajdujące się na liście, o której mowa w art. 27 projekt listy obszarów Natura 2000, ust. 3 pkt 1, zapewniając wykonanie kompensacji przyrodniczej niezbędnej do zapewnienia spójności i właściwego funkcjonowania sieci obszarów Natura 2000. 2. W przypadku gdy znaczące negatywne oddziaływanie dotyczy siedlisk i gatunków priorytetowych, zezwolenie, o którym mowa w ust. 1, może zostać udzielone wyłącznie w celu:

1) ochrony zdrowia i życia ludzi; 2) zapewnienia bezpieczeństwa powszechnego; 3) uzyskania korzystnych następstw o pierwszorzędnym znaczeniu dla środowiska przyrodniczego; 4) wynikającym z koniecznych wymogów nadrzędnego interesu publicznego, po uzyskaniu opinii Komisji Europejskiej.

RDOŚ w Olsztynie nie zbadała, czy warunki te zostały spełnione. Z góry założono bowiem, że przekop nie przyczyni się w znaczącym stopniu do destrukcji przyrody.

EKO-UNIA złożyła także zażalenie na postanowienie RDOŚ z 12 grudnia 2018 o nadaniu opinii z 5 grudnia rygoru natychmiastowej wykonalności. Ekolodzy podkreślają, że doszło do naruszenia przepisów kodeksu postępowania administracyjnego.

Naciski polityczne

Działacze EKO-UNII nie mają wątpliwości, że decyzje RDOŚ w Olsztynie zapadły w wyniku politycznych nacisków.

"RDOŚ raz już w październiku 2018 odmówiło przyznania sprawie rygoru natychmiastowej wykonalności, stwierdzono brak przesłanek. Za drugim razem decyzja pozytywna zapadła niezwykle szybko - w ciągu jednego dnia. Żadna przesłanka się nie zmieniła, to niezrozumiałe" - mówi Radosław Gawlik.

Jak podkreśla Gawlik, ekolodzy nie spodziewali się, że prawo będzie łamane wprost:

"Nie zakładaliśmy, że decyzja GDOŚ będzie po naszej myśli, ale liczyliśmy, że postępowanie będzie się toczyć, że mamy czas. Nic z tego. Musiały tu być naciski polityczne na dyrektor olsztyńskiej RDOŚ. Nauczona pewnie przez przykład z Gdańska, w trosce o miejsce pracy, złamała prawo. Tylko tak potrafię to wyjaśnić".

Jak pisaliśmy w OKO.press negatywną opinię środowiskową wydała w czerwcu 2018 roku była już dyrektorka RDOŚ w Gdańsku Danuta Makowska. Wkrótce potem musiała pożegnać się ze stanowiskiem. Zastąpił ją Radosław Iwiński, który o flagowym projekcie rządu PiS nie miał już do powiedzenia nic złego.

Druga Białowieża

O działaniach rządu stowarzyszenie ekolodzy postanowili też zawiadomić Komisję Europejską. 17 lutego zwrócili się do komisarza ds. środowiska, gospodarki morskiej i rybołówstwa Karmenu Velli z prośbą o pilną interwencję w polskiej sprawie.

"Przepisy o ochronie obszarów Natura 2000 stanowią transpozycję dyrektyw UE (tzw. dyrektywy ptasiej i dyrektywy siedliskowej), dlatego ich naruszenie stanowi jednocześnie naruszenie prawa unijnego" – podkreśliła Ewa Sufin-Jacquemart z Fundacji Strefa Zieleni.

KE od jakiegoś czasu przygląda się planom budowy kanału. 10 stycznia 2019 roku media obiegła wiadomość o dwóch pismach, które Bruksela skierowała do polskiego rządu w grudniu. Chciała, by prace nad przekopem zostały wstrzymane, do czasu aż przeanalizuje decyzję środowiskową RDOŚ w Olsztynie.

"To europejskie obszary Natura 2000 i rząd powinien był uzgodnić to z KE. Zamiast tego udają, że inwestycja nie ma negatywnego wpływu na gatunki i siedliska. Z naszych ekspertyz wynika, że ma i to znaczące. Złamane zostały polskie i unijne przepisy, a wiemy, co to oznacza. PiS szykuje sobie i nam kolejny konflikt jak o Puszczę Białowieską. Mam nadzieję, że Bruksela nie będzie zwlekać" - mówi Radosław Gawlik.

"Dziwi mnie, że minister Gróbarczyk, były europoseł, który świetnie zna unijne procedury, zdecydował się na ten karkołomny krok" - dodaje.

16 stycznia KE poinformowała, że otrzymała odpowiedź polskich władz i zamierza należycie ją przeanalizować. Nie wiadomo, kiedy się do niej odniesie.

Sztandarowy projekt PiS

Przekop przez Mierzeję Wiślaną od lat obiecują wyborcom politycy Prawa i Sprawiedliwości. Dyskutowano o tym jeszcze w 2007 roku. Niedługo po przejęciu władzy rząd PiS podjął w tym celu uchwałę.

Na początku 2017 roku do Sejmu trafił projekt specjalnej ustawy - parlament przyjął go znakomitą większością głosów, w tym posłów opozycji. Protestowali tylko nieliczni. Posłanka Ewa Lieder z Nowoczesnej argumentowała, że

realizacja przekopu na drodze specustawy to wybieg pozwalający ominąć konsultacje społeczne, głosy ekologów.

"PO powinna teraz przeprosić za tamto głosowanie. Przyznać, że ta inwestycja jest kompletnie nietrafiona" - uważa Radosław Gawlik.

Ustawa weszła w życie w kwietniu 2017, rok później została znowelizowana. Temat powrócił przed wyborami samorządowymi. W październiku 2018 Jarosław Kaczyński sfotografował się na plaży podczas wbijania łopaty w piasek - miał to być symboliczny początek obiecanego przekopu.

Specustawa obliguje rząd do zakończenia inwestycji w 2022 roku. Prace miały rozpocząć się już kilka miesięcy temu, powstały więc pierwsze opóźnienia. Politycy PiS zdają sobie sprawę z politycznej ceny, jaką przyszłoby im zapłacić za niedotrzymanie wyborczej obietnicy. Zwłaszcza, że zbliżają się kolejne wybory. Stąd pośpiech w działaniu.

Aby spacyfikować przeciwników, rząd chętnie używa w dyskusji o przekopie argumentu "rosyjskiego". W optyce partii Kaczyńskiego każdy, kto jest niechętny inwestycji, reprezentuje interesy Kremla.

Kto za, a kto przeciw

Przekop Mierzei to sprzeczne wizje - obrońców przyrody i osób, które dostrzegają w inwestycji potencjał gospodarczy, szansę na rozwój dla Warmii i Mazur, stworzenie miejsc pracy i uczynienie z Elbląga portu o "dużym znaczeniu". Eksperci są jednak bezlitośni - nic nie wskazuje, by miało się to udać.

To także skłócone samorządy. Marszałek pomorski Mieczysław Struk, a także miasto Krynica Morska sprzeciwiają się budowie kanału. Podnoszą argumenty natury przyrodniczej, zagrożenia dla potencjału turystycznego, ale nie tylko. Marszałek Struk wielokrotnie podkreślał, że przekop jest po prostu nieopłacalny, a jego koszty (specustawa zakłada ich wysokość na 880 milionów złotych) niedoszacowane.

Inwestycję wspierają natomiast mocno władze Elbląga i sejmik Województwa Warmińsko-Mazurskiego.

"Politycy chcą zbudować konkurencję dla portów w Szczecinie i Trójmieście, a te porty nie są dziś w pełni wykorzystane. To zupełny nonsens. Lokalni mieszkańcy są za inwestycją, bo słyszą jedną argumentację: miejsca pracy, rozwój. To piękna opowieść. Ale zostali oszukani. Urząd Marszałkowski Województwa Pomorskiego w kwietniu 2018 roku wykazał, że projekt jest ekonomicznie wątpliwy, powstał w oparciu o nieaktualne, fałszywe przesłanki" - podkreśla Radosław Gawlik.

"Nie będzie miejsc pracy - będzie zniszczenie przyrody i stracone pieniądze. Zarobią firmy wykonawcze i nie wątpię, że PiS da zarobić swoim" - dodaje.

;

Udostępnij:

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.

Komentarze