0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Alexandros MichailidisAlexandros Michailid...

Nieskrywana radość polityków PiS we wtorkowy poranek (21 lipca 2020) sprawia, że czujemy się zagubieni. Skoro według rządzącej większości w Polsce problemów z praworządnością nigdy nie było, to dlaczego taki mechanizm miałby godzić w polskie interesy?

"W porozumieniu nie ma bezpośredniego połączenia pomiędzy praworządnością a środkami budżetowymi" - powiedział po zakończonym w Brukseli szczycie budżetowym premier Mateusz Morawiecki.

Najbardziej cieszy brak powiązania praworządności z wypłatą środków, dla Solidarnej Polski było to kluczowe.
Powiązanie praworządności z wypłatami z unijnego budżetu, choć osłabione, jest w konkluzjach brukselskiego szczytu.
PolskieRadio24.pl,21 lipca 2020

"Udało się zablokować szkodliwy pomysł polegający na tym, że w sposób uznaniowy będzie można niektóre kraje blokować w dostępie do środków, używając bardzo nieprecyzyjnego argumentu praworządności" - chwalił premiera szef KPRM Michał Dworczyk.

"M.in. we współpracy z Węgrami zablokowano arbitralne mechanizmy polityczne dot. ograniczania budżetu" - napisał na Twitterze rzecznik rządu Piotr Müller.

Gratulacjom i pochlebstwom nie ma końca. Politycy PiS - ale także Solidarnej Polski i Porozumienia - chwalą Morawieckiego za wynegocjowanie dla Polski dużych kwot z unijnego budżetu. Podkreślają, że polskiemu premierowi udało się wyrzucić z ostatecznej wersji ustaleń mechanizm powiązania funduszy unijnych z praworządnością.

Jest tylko jeden problem - ten mechanizm wciąż tam jest. Choć na razie został poważnie osłabiony, UE zostawiła sobie furtkę, by z czasem doprecyzować go i wzmocnić.

Praworządność wciąż w projekcie

Jak pisaliśmy w OKO.press projekt powiązania wypłat z budżetu UE z przestrzeganiem zasady rządów prawa narodził się w maju 2018 roku. Komisja Europejska przedstawiła wtedy pierwszy taki pomysł. W toku prac w kolejnych instytucjach Unii był raz wzmacniany, raz osłabiany.

W wersji, która trafiła na obrady na szczycie, przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel próbował nie alienować rządów Polski i Węgier. Zaproponował, by ew. zawieszenie wypłat środków UE było uzależnione od decyzji większości kwalifikowanej w Radzie UE. Projekt KE zakładał, że taka większość byłaby konieczna do odrzucenia wniosku.

Michel doprecyzował też, że w mechanizmie chodziłoby zwłaszcza o sytuację "bezpośredniego zagrożenia" dla interesów finansowych Unii. Tak skonstruowany zapis byłby wymierzony zwłaszcza w Węgry.

Ale choć Mateusz Morawiecki i Viktor Orbán zapewniali, że nie zgodzili się na żaden z wariantów, w konkluzjach szczytu Rada Europejska oficjalnie uznała, że takie rozwiązanie jest niezbędne.

"Interesy finansowe Unii powinny być chronione zgodnie z ogólnymi zasadami zawartymi w traktatach, a zwłaszcza wartościami w artykule 2 Traktatu o UE" - czytamy w art. 22 budżetowego porozumienia. Członkowie Rady podkreślają, że ochrona tych interesów oraz poszanowanie praworządności to sprawy dużej wagi.

W związku z tym w kolejnym artykule zapisano, że mechanizm chroniący budżet oraz Fundusz Odbudowy zostanie dodany do porozumienia. Propozycję takiego rozwiązania, które wymagać będzie akceptacji Rady UE większością kwalifikowaną, ma przedstawić KE. Rada Europejska "szybko wróci do sprawy".

W ramach ochrony budżetu i Funduszu Odbudowy przed "oszustwami i nieprawidłowościami" Komisja ma przedstawić także sposób na pozyskiwanie i porównywanie informacji o beneficjentach unijnych funduszy celem kontroli i audytu we współpracy m.in. z Europejskim Trybunałem Obrachunkowym i OLAFem (urzędem ds. zwalczania nadużyć finansowych).

Przeczytaj także:

Kompromis w imię jednomyślności

Fakt, że Unia wcale nie odpuściła Polsce i Węgrom kwestii praworządności podkreślali po szczycie unijni decydenci. Charles Michel mówił o "ambitnej decyzji", a przewodnicząca KE Ursula von der Leyen o "wzmocnieniu ochrony praworządności".

Decyzję o tym mechanizmie uzależniającym wypłaty od dostępnych środków decydenci odłożyli na sam koniec szczytu. Morawiecki i Orbán mieli przeciwko sobie nie tylko klub "oszczędnych" (Austrię, Holandię, Szwecję, Finlandię, Danię), ale też Francję. Kraje te głośno domagały się, by wypłaty z budżetu były możliwe tylko przy poszanowaniu rządów prawa.

Ale choć Polska i Węgry były w mniejszości, ich weto mogło zablokować przyjęcie konkluzji przez Radę Europejską. Dlatego, jak donosi z Brukseli dla "Deutsche Welle" Tomasz Bielecki, to Angela Merkel podjęła się znalezienia kompromisowego rozwiązania. Wspierał ją premier Łotwy Krisjanis Karins.

Ostateczne porozumienie przyjęto w poniedziałek 20 lipca 2020 wieczorem na osobnym spotkaniu. Wśród obecnych znaleźli się Morawiecki, Orbán, Merkel, Macron, Karnis, Von der Leyen oraz głowy państw "klubu oszczędnych" i Luksemburga. Przyjęte zapisy w dużej mierze odzwierciedlają propozycję Charlesa Michela z 10 lipca, choć nieco odkładają ją w czasie.

Wbrew nadziejom Orbána i Morawieckiego UE nie zamierza też rezygnować z procedury art. 7 TUE, która toczy się w Radzie UE wobec obydwu państw właśnie za naruszenie praworządności. Komisja nadal będzie także przyglądać się polskim "reformom" - w Trybunale Sprawiedliwości UE trwają postępowania m.in. w sprawie zmian w Sądzie Najwyższym.

Ostateczny kształt budżetu musi zaakceptować jeszcze Parlament Europejski. Eurodeputowani od dawna domagają się od Komisji i Rady, by poważniej potraktowała łamanie unijnych wartości przez Polskę. Ostatni miażdżący dla poczynań PiS raport komisja LIBE z PE przyjęła w połowie lipca.

Najwięcej pieniędzy w wyjątkowym roku

W sumie z Funduszu Odbudowy oraz tradycyjnego budżetu UE Polsce udało się wynegocjować w Brukseli ok. 125 mld euro dotacji. Oprócz tego możemy liczyć na ok. 34 mld euro tanich pożyczek.

"Sukces negocjacji budżetowych Premiera @MorawieckiM = 7 lat napływu największych, od czasu wejścia do UE, środków na rozwój gospodarczy; Polska na fali wznoszącej!" - komentował na Twitterze Krzysztof Szczerski, szef gabinetu prezydenta Dudy.

125 mld to rzeczywiście rekord, ale ciężko porównywać ten wynik z negocjacjami np. sprzed ośmiu lat, kiedy Unia nie mierzyła się z pandemicznym kryzysem i nie było mowy o Funduszu Odbudowy. Przypomnijmy: Fundusz to dodatkowe 750 mld euro, bez niego budżet UE byłby mniejszy niż ten na lata 2014-2020, także dla Polski.

W dodatku, zgodnie z przyjętą propozycją Michela, część wypłat z funduszu ma być wypłacana od 2023 roku i uzależniona od stanu gospodarki. Jeśli polskie PKB będzie tak odporne na koronakryzys, jak dotychczas, 8 mld z naszej puli może trafić do bardziej potrzebujących.

Premier Morawiecki cieszył się, że nie doszło do całkowitego powiązania wypłat z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji z przyjęciem celu neutralności klimatycznej do 2050 roku. Jak pisaliśmy w OKO.press, Polska jest ostatnim krajem, który się temu sprzeciwiał. W wersji przyjętej we wtorek powiązana została połowa Funduszu, ale także w "miękkiej" wersji. Aby mieć dostęp do całości, wystarczy, by neutralność obiecać "na poziomie całej Unii", nie zaś w poszczególnych krajach.

Rozmówcy korespondenta "Deutsche Welle" sugerowali, że polskie weto dla neutralności klimatycznej było przyczyną okrojenia całego Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. Polska straciła z niego ok. 3 mld euro. Głowy państw UE zadecydowały też, że 30 proc. unijnych funduszy członkowie Unii będą musieli wydawać na cele powiązane z Nowym Zielonym Ładem, czyli polityką klimatyczną.

Kompromis w Funduszu Odbudowy

Porozumienie budżetowe Charles Michel ogłosił we wtorek 21 lipca 2020 o godzinie 5.31, po kolejnej nocy obrad. Przypomnijmy: unijny szczyt trwał w Brukseli od piątku 17 lipca, do pobicia rekordu najdłuższych negocjacji z 2000 roku zabrakło tylko 25 minut.

W ostatecznej wersji dokumentu głowy państw członkowskich zgodziły się na kompromisową propozycję Michela z poniedziałku. To wtedy przewodniczący zaproponował, by Fundusz Odbudowy UE po koronakryzysie podzielić na 390 mld euro bezzwrotnych grantów i 360 mld euro pożyczek dla poszkodowanych członków Unii.

W pierwotnej wersji Komisji Europejskiej stosunek ten miał wynieść 500 do 250. Zmniejszenia kwoty dotacji, które UE będzie spłacała jako całość, domagały się kraje tzw. klubu oszczędnych. Czyli Austria, Holandia, Dania i Szwecja wspierane przez Finlandię.

To wokół tego podziału toczyły się na szczycie najbardziej zażarte dyskusje. "Oszczędni" skarżyli się, że już płacą do unijnego budżetu najwięcej i sprzeciwiali się kolejnym obciążeniom dla ratowania krajów południa. Domagali się także większych rabatów do swoich składek. Choć część krajów, w tym Polska, optowała na szczycie za ich zlikwidowaniem.

W ostatecznej, kompromisowej wersji rabaty jednak zostały, a dla Austrii są nawet większe. Holandia, która szczególnie ostro negocjowała warunki porozumienia, będzie natomiast mogła zachować 25 proc. unijnych ceł ściąganych w porcie w Rotterdamie.

Holenderski premier Mark Rutte domagał się także, by wszyscy członkowie UE jednomyślnie decydowali o zatwierdzeniu krajowych programów wykorzystania środków z Funduszu Odbudowy i ew. wypłatach tych środków. Ostatecznie potrzeba będzie decyzji większości.

;

Udostępnij:

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio.

Komentarze