Nieskrywana radość polityków PiS we wtorkowy poranek (21 lipca 2020) sprawia, że czujemy się zagubieni. Skoro według rządzącej większości w Polsce problemów z praworządnością nigdy nie było, to dlaczego taki mechanizm miałby godzić w polskie interesy?
„W porozumieniu nie ma bezpośredniego połączenia pomiędzy praworządnością a środkami budżetowymi” – powiedział po zakończonym w Brukseli szczycie budżetowym premier Mateusz Morawiecki.
Najbardziej cieszy brak powiązania praworządności z wypłatą środków, dla Solidarnej Polski było to kluczowe.
fałsz. Powiązanie praworządności z wypłatami z unijnego budżetu, choć osłabione, jest w konkluzjach brukselskiego szczytu.
„Udało się zablokować szkodliwy pomysł polegający na tym, że w sposób uznaniowy będzie można niektóre kraje blokować w dostępie do środków, używając bardzo nieprecyzyjnego argumentu praworządności” – chwalił premiera szef KPRM Michał Dworczyk.
„M.in. we współpracy z Węgrami zablokowano arbitralne mechanizmy polityczne dot. ograniczania budżetu” – napisał na Twitterze rzecznik rządu Piotr Müller.
Gratulacjom i pochlebstwom nie ma końca. Politycy PiS – ale także Solidarnej Polski i Porozumienia – chwalą Morawieckiego za wynegocjowanie dla Polski dużych kwot z unijnego budżetu. Podkreślają, że polskiemu premierowi udało się wyrzucić z ostatecznej wersji ustaleń mechanizm powiązania funduszy unijnych z praworządnością.
Jest tylko jeden problem – ten mechanizm wciąż tam jest. Choć na razie został poważnie osłabiony, UE zostawiła sobie furtkę, by z czasem doprecyzować go i wzmocnić.
Praworządność wciąż w projekcie
Jak pisaliśmy w OKO.press projekt powiązania wypłat z budżetu UE z przestrzeganiem zasady rządów prawa narodził się w maju 2018 roku. Komisja Europejska przedstawiła wtedy pierwszy taki pomysł. W toku prac w kolejnych instytucjach Unii był raz wzmacniany, raz osłabiany.
W wersji, która trafiła na obrady na szczycie, przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel próbował nie alienować rządów Polski i Węgier. Zaproponował, by ew. zawieszenie wypłat środków UE było uzależnione od decyzji większości kwalifikowanej w Radzie UE. Projekt KE zakładał, że taka większość byłaby konieczna do odrzucenia wniosku.
Michel doprecyzował też, że w mechanizmie chodziłoby zwłaszcza o sytuację „bezpośredniego zagrożenia” dla interesów finansowych Unii. Tak skonstruowany zapis byłby wymierzony zwłaszcza w Węgry.
Ale choć Mateusz Morawiecki i Viktor Orbán zapewniali, że nie zgodzili się na żaden z wariantów, w konkluzjach szczytu Rada Europejska oficjalnie uznała, że takie rozwiązanie jest niezbędne.
„Interesy finansowe Unii powinny być chronione zgodnie z ogólnymi zasadami zawartymi w traktatach, a zwłaszcza wartościami w artykule 2 Traktatu o UE” – czytamy w art. 22 budżetowego porozumienia. Członkowie Rady podkreślają, że ochrona tych interesów oraz poszanowanie praworządności to sprawy dużej wagi.
W związku z tym w kolejnym artykule zapisano, że mechanizm chroniący budżet oraz Fundusz Odbudowy zostanie dodany do porozumienia. Propozycję takiego rozwiązania, które wymagać będzie akceptacji Rady UE większością kwalifikowaną, ma przedstawić KE. Rada Europejska „szybko wróci do sprawy”.
W ramach ochrony budżetu i Funduszu Odbudowy przed „oszustwami i nieprawidłowościami” Komisja ma przedstawić także sposób na pozyskiwanie i porównywanie informacji o beneficjentach unijnych funduszy celem kontroli i audytu we współpracy m.in. z Europejskim Trybunałem Obrachunkowym i OLAFem (urzędem ds. zwalczania nadużyć finansowych).
Kompromis w imię jednomyślności
Fakt, że Unia wcale nie odpuściła Polsce i Węgrom kwestii praworządności podkreślali po szczycie unijni decydenci. Charles Michel mówił o „ambitnej decyzji”, a przewodnicząca KE Ursula von der Leyen o „wzmocnieniu ochrony praworządności”.
Decyzję o tym mechanizmie uzależniającym wypłaty od dostępnych środków decydenci odłożyli na sam koniec szczytu. Morawiecki i Orbán mieli przeciwko sobie nie tylko klub „oszczędnych” (Austrię, Holandię, Szwecję, Finlandię, Danię), ale też Francję. Kraje te głośno domagały się, by wypłaty z budżetu były możliwe tylko przy poszanowaniu rządów prawa.
Ale choć Polska i Węgry były w mniejszości, ich weto mogło zablokować przyjęcie konkluzji przez Radę Europejską. Dlatego, jak donosi z Brukseli dla „Deutsche Welle” Tomasz Bielecki, to Angela Merkel podjęła się znalezienia kompromisowego rozwiązania. Wspierał ją premier Łotwy Krisjanis Karins.
Ostateczne porozumienie przyjęto w poniedziałek 20 lipca 2020 wieczorem na osobnym spotkaniu. Wśród obecnych znaleźli się Morawiecki, Orbán, Merkel, Macron, Karnis, Von der Leyen oraz głowy państw „klubu oszczędnych” i Luksemburga. Przyjęte zapisy w dużej mierze odzwierciedlają propozycję Charlesa Michela z 10 lipca, choć nieco odkładają ją w czasie.
Wbrew nadziejom Orbána i Morawieckiego UE nie zamierza też rezygnować z procedury art. 7 TUE, która toczy się w Radzie UE wobec obydwu państw właśnie za naruszenie praworządności. Komisja nadal będzie także przyglądać się polskim „reformom” – w Trybunale Sprawiedliwości UE trwają postępowania m.in. w sprawie zmian w Sądzie Najwyższym.
Ostateczny kształt budżetu musi zaakceptować jeszcze Parlament Europejski. Eurodeputowani od dawna domagają się od Komisji i Rady, by poważniej potraktowała łamanie unijnych wartości przez Polskę. Ostatni miażdżący dla poczynań PiS raport komisja LIBE z PE przyjęła w połowie lipca.
Najwięcej pieniędzy w wyjątkowym roku
W sumie z Funduszu Odbudowy oraz tradycyjnego budżetu UE Polsce udało się wynegocjować w Brukseli ok. 125 mld euro dotacji. Oprócz tego możemy liczyć na ok. 34 mld euro tanich pożyczek.
„Sukces negocjacji budżetowych Premiera @MorawieckiM = 7 lat napływu największych, od czasu wejścia do UE, środków na rozwój gospodarczy; Polska na fali wznoszącej!” – komentował na Twitterze Krzysztof Szczerski, szef gabinetu prezydenta Dudy.
125 mld to rzeczywiście rekord, ale ciężko porównywać ten wynik z negocjacjami np. sprzed ośmiu lat, kiedy Unia nie mierzyła się z pandemicznym kryzysem i nie było mowy o Funduszu Odbudowy. Przypomnijmy: Fundusz to dodatkowe 750 mld euro, bez niego budżet UE byłby mniejszy niż ten na lata 2014-2020, także dla Polski.
W dodatku, zgodnie z przyjętą propozycją Michela, część wypłat z funduszu ma być wypłacana od 2023 roku i uzależniona od stanu gospodarki. Jeśli polskie PKB będzie tak odporne na koronakryzys, jak dotychczas, 8 mld z naszej puli może trafić do bardziej potrzebujących.
Premier Morawiecki cieszył się, że nie doszło do całkowitego powiązania wypłat z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji z przyjęciem celu neutralności klimatycznej do 2050 roku. Jak pisaliśmy w OKO.press, Polska jest ostatnim krajem, który się temu sprzeciwiał. W wersji przyjętej we wtorek powiązana została połowa Funduszu, ale także w „miękkiej” wersji. Aby mieć dostęp do całości, wystarczy, by neutralność obiecać „na poziomie całej Unii”, nie zaś w poszczególnych krajach.
Rozmówcy korespondenta „Deutsche Welle” sugerowali, że polskie weto dla neutralności klimatycznej było przyczyną okrojenia całego Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. Polska straciła z niego ok. 3 mld euro. Głowy państw UE zadecydowały też, że 30 proc. unijnych funduszy członkowie Unii będą musieli wydawać na cele powiązane z Nowym Zielonym Ładem, czyli polityką klimatyczną.
Kompromis w Funduszu Odbudowy
Porozumienie budżetowe Charles Michel ogłosił we wtorek 21 lipca 2020 o godzinie 5.31, po kolejnej nocy obrad. Przypomnijmy: unijny szczyt trwał w Brukseli od piątku 17 lipca, do pobicia rekordu najdłuższych negocjacji z 2000 roku zabrakło tylko 25 minut.
W ostatecznej wersji dokumentu głowy państw członkowskich zgodziły się na kompromisową propozycję Michela z poniedziałku. To wtedy przewodniczący zaproponował, by Fundusz Odbudowy UE po koronakryzysie podzielić na 390 mld euro bezzwrotnych grantów i 360 mld euro pożyczek dla poszkodowanych członków Unii.
W pierwotnej wersji Komisji Europejskiej stosunek ten miał wynieść 500 do 250. Zmniejszenia kwoty dotacji, które UE będzie spłacała jako całość, domagały się kraje tzw. klubu oszczędnych. Czyli Austria, Holandia, Dania i Szwecja wspierane przez Finlandię.
To wokół tego podziału toczyły się na szczycie najbardziej zażarte dyskusje. „Oszczędni” skarżyli się, że już płacą do unijnego budżetu najwięcej i sprzeciwiali się kolejnym obciążeniom dla ratowania krajów południa. Domagali się także większych rabatów do swoich składek. Choć część krajów, w tym Polska, optowała na szczycie za ich zlikwidowaniem.
W ostatecznej, kompromisowej wersji rabaty jednak zostały, a dla Austrii są nawet większe. Holandia, która szczególnie ostro negocjowała warunki porozumienia, będzie natomiast mogła zachować 25 proc. unijnych ceł ściąganych w porcie w Rotterdamie.
Holenderski premier Mark Rutte domagał się także, by wszyscy członkowie UE jednomyślnie decydowali o zatwierdzeniu krajowych programów wykorzystania środków z Funduszu Odbudowy i ew. wypłatach tych środków. Ostatecznie potrzeba będzie decyzji większości.
Podajecie Państwo, że wypracowanie mechanizmów wiążących wypłatę środków z praworządnością "wymagać będzie akceptacji Rady UE większością kwalifikowaną". Zupełnie mija się to z głosami naszej ekipy wracającej z Brukseli, która podkreśla, że – cytując ministra Szymańskiego – "mamy zobowiązanie, że w tej sprawie Rada Europejska ma się wypowiedzieć w trybie jednomyślności. "
.
To zasadnicza różnica. Uprzejmie proszę o źródło Państwa rewelacji, bo sprawa rozbija się właśnie o ten niuans. Macie niepowtarzalną okazję, by wytknąć władzy jawne kłamstwo i zetrzeć te diabelskie uśmieszki z twarzy panów Morawieckiego i Orbana. No chyba, że – uprzejmie przepraszam, że w ogóle to musiałem napisać – to Wy kłamiecie…
.
Pozdrawiam
To przecież jasne, że Morawiecki et consortes będą pokrętnie interpretować nie do końca pomyślne rozstrzygnięcia, czyli np. kwalifikowaną większość przedstawią jako "tryb jednomyślności". Na tej samej zasadzie totalną porażkę 1:27 w sprawie reelekcji Tuska przedstawiono jako bezprzykładny sukces, a Kaczyński witał Broszkę wielkim bukietem kwiatów na Okęciu… Oni zdają sobie sprawę, że statystyczny widz "Wiadomości" w TVP nie będzie takich rewelacji weryfikował w innych źródłach.
Panie Janie, nie wyobrażam sobie, by tak istotna w UE kwestia jak praworządność nie została precyzyjnie wyartykułowana w "posoborowej" dokumentacji. "Supermajority" i "unanimity" to jednoznaczne wyrażenia, które decydują o istocie zawartych porozumień. Przedstawianie tej kwestii jako pola do miękkich interpretacji przez kogokolwiek będzie jaskrawo nieuczciwe, bo sprawa należy do rzadkich zero-jedynkowych przypadków.
.
Pozdrawiam
Jeszcze raz to napiszę i tutaj – w Unii nikt nie będzie blokował funduszy z powodu praworządności. Te zapisy są tylko po to by Holandia, Francji Niemcy mogły wyjść z twarzą. Doprecyzowanie będzie polegało na tym, by się tego nie dało użyć. Nikt w Europie a szczególnie Niemcy nie są zainteresowane poza mówieniem realnymi działaniami w tym zakresie. Nikt nie chce wojny z Polską, i nikt nie poprze zastosowania tego wobec Polski, bo będą się bali że będą następni. Wiele krajów ma mniejszy i większy bród za paznokciami. Mówić można, i papier wszystko przyjmie, ale działanie to co innego.
Jak ktoś myśli, że po prawie 6 latach artykułu 7, rożnych prób KE, wyroków TSUE , gdzie więcej się mówi że się robi, niż się faktycznie robi, teraz się za Polskę zabiorą to jest naiwny jak 6 latek.
Unii się nie podoba to co się dzieję w Polsce, na Węgrzech, ale ma nadzieję, że partie w końcu przegrają w swoich krajach i problem sam się rozwiąże.
Pełna zgoda.
.
Pozdrawiam
Witam Panie Słonimski. Tym razem będzie krótko. Nie znoszę Pańskich wywodów, ale tym razem – z nieukrywanym żalem – przyznaję Panu rację. Nawet, co do diabelskiego uśmieszku Morawieckiego i jego wice.
Panie Edwardzie, niezmiernie się cieszę, że łączy nas zatem umiłowanie prawdy, którą w tym przypadku można i należy jednoznacznie zweryfikować.
.
Pozdrawiam
Panowie, mam złe wiadomości. Sprawa rozbiła się o błędne tłumaczenie pani Redaktor, która – zapewne w niezamierzonej euforii – pomyliła działającą w trybie jednomyślności European Council z głosującą w trybie większości kwalifikowanej Council of the European Union. Można się rozejść.
.
Pozdrawiam
Szanowny Panie, w tekście porozumienia czytamy: "Based on this background, a regime of conditionality to protect the budget and Next Generation EU will be introduced. In this context, the Commission will propose measures in case of breaches for adoption by the Council by qualified majority. The European Council will revert rapidly to the matter". "The Council" odnosi się do Rady Unii Europejskiej. Zawsze, gdy mowa jest o Radzie Europejskiej (czyli instytucji, w której zasiadają głowy państw), w unijnych dokumentach napisane jest "the European Council". Maria Pankowska
Tak to jest, gdy na siłę zaprzecza się faktom. Prztaczanie tu tekstów angielskich jest śmieszne i prowincjonalne. Właściwym by było wycofanie całego w zamian za skrócony, bardziej przemyślany tekst.
Szanowna Pani, jak zatem interpretować ostatnie zdanie z przywołanego przez Panią cytatu, które mówi wprost, że sprawa finalnie trafi pod obrady Rady Europejskiej, w której wymagana jest jednomyślność?
.
Pozdrawiam
Dokładnie o ten fragment sprawa się rozbija. Za POLITICO: "That fuzzier wording allowed some officials to argue that EU leaders will have veto powers over the mechanism, while others say that an effective rule-of-law mechanism could still be agreed in the Council of the EU using qualified majority, in a procedure that Hungary and Poland alone could not block. One official with knowledge of the process said the ambiguity was deliberate. “The point of the new rule-of-law text was to unclarify it enough so that Orbán could save face but make it clear enough — ‘will be introduced’ — that they cannot hold it hostage anymore,” the official said." Zobaczymy, co PE na to powie.
Proszę zauważyć, że cały tekst można również bez problemu odczytywać jako drastyczny opis groźnego lwa, z którym zostaną zamknięci w klatce panowie Morawiecki i Orban, z drobnym zastrzeżeniem, że nie zostanie do niej wpuszczony bez ich zgody.
.
Swoją drogą, o ja naiwny – byłem przekonany że to jeden z tych cudownych przypadków, w których nie ma miejsca na sprzeczne interpretacje.
.
Pozdrawiam
To, że Rada Europejska podyskutuje o tym na kolejnym szczycie, nie oznacza jeszcze, że cokolwiek zostanie zmienione. Dziś u nas kolejny tekst na ten temat. /Maria Pankowska
Maciej Słonimski "cały tekst można również bez problemu odczytywać jako drastyczny opis groźnego lwa"
Nie rozumie Pan angielskiego. Przetłumaczę dla Pana:
"the Commission will propose measures in case of breaches for adoption by the Council by qualified majority. The European Council will revert rapidly to the matter".
"Komisja zaproponuje środki, w przypadku naruszeń, do przyjęcia przez kwalifikowaną wiekszość Rady. Rada Europejska podejmie tę sprawę szybko".
W tekście są linki do całego dokumentu ze wskazaniem, w których punktach rzeczone zapisy się znalazły. W konkluzjach ze spotkania jest zapis: "22. The Union's financial interests shall be protected in accordance with the general principles embedded in the Union Treaties, in particular the values of Article 2 TEU.
The European Council underlines the importance of the protection of the Union's financial interests. The European Council underlines the importance of the respect of the rule of law. 23. Based on this background, a regime of conditionality to protect the budget and Next Generation EU will be introduced. In this context, the Commission will propose measures in case of breaches for adoption by the Council by qualified majority.
The European Council will revert rapidly to the matter."
Zatem żadna jednomyślność – kwalifikowana większość. Co się rzeczywiście znajdzie w tych zapisach to juz inna dyskusja. Niemniej twierdzenie, że Polska może to zablokować jest kłamstwem.
Zasady liczenia takiej większośći są opisane na stronie UE: https://www.consilium.europa.eu/pl/council-eu/voting-system/qualified-majority/
Czy słonimski już zrozumiał, czy trzeba przetłumaczyć na pisiaty? Będzie ciężko, bo to bardzo trudny dialekt,często niezrozumiały nawet dla osób go na codzień używających.
Oj, Olku – to jeden z tych Twoich bezwstydnie obranych z wartości merytorycznej postów, które z rozpaczliwą konsekwencją kierujesz pod moim adresem. Może wykorzystasz swój czas bardziej produktywnie i zbadasz oraz zwięźle zreferujesz Czytelnikom Oka różnice pomiędzy Radą Unii Europejskiej, a Radą Europejską?
.
Pozdrawiam Cię serdecznie!
Posłuchaj sobie oceny Michała Broniatowskiego z Politico. Może zrozumiesz.
Pani Patrycjo, ten tekst oznacza przecież, że Rada UE będzie większością kwalifikowaną przyjmować konkretne mechanizmy proponowane przez KE. Sprawa (w konkretnym, dopracowanym przez Radę UE kształcie) wróci jednak na wokandę Rady Europejskiej (nie mylić z Radą UE; ach ta brukselska biurokracja), która przecież podejmuje decyzje w trybie jednomyślności. Chyba, że sugeruje Pani, że będzie to cudowny przypadek, w którym jednomyślność w tym gremium nie będzie wymagana?
.
Pozdrawiam
dwa organy wystarczy porównać kompetencje i zapisy tekstu
Council of the European Union
European Council
Sprawa dotyczy zapisów tych dwóch punktów cyt.
“22. Interesy finansowe Unii będą chronione zgodnie z zasadami ogólnymi zawartymi w Traktatach Unii, w szczególności zgodnie z wartościami określonymi w artykule 2 Traktatu UE. Rada Europejska podkreśla znaczenie ochrony interesów finansowych Unii. Rada Europejska podkreśla znaczenie poszanowania rządów prawa.
23. Na tej podstawie wprowadzony zostanie system warunkowości mający na celu ochronę budżetu i funduszu odbudowy (Next Generation UE). W tym kontekście Komisja zaproponuje środki na wypadek naruszenia, które zostaną przyjęte przez Radę większością kwalifikowaną. Rada Europejska szybko powróci do tej kwestii.”
I w tym stwierdzeniu zostało zawarte faktyczne uzależnienie wypłaty środków. KE zaproponuje a RE większością kwalifikowaną zatwierdzi. Ostatnie zdanie nie mówi o zatwierdzaniu decyzji przez RE w procedurze konsensusu. W ten sprytny sposób KE wraz z szefem RE przesunęła cały ten obszar poza traktatowy (konsensus) sposób przyjmowania decyzji przez RE. Mam wrażenie, że pan Morawiecki nie wiedział co podpisał i teraz próbuje trochę w sposób prymitywny sprawę odkręcać. Podobnie było z Traktatem Lizbońskim.
Trudno tu znaleźć potwierdzenie tezy, że brak praworządności został ukarany ograniczeniem funduszy. Kiepsko to widzę. Dla wielu Polaków członkowstwo w UE dawało nadzieję na wdrożenie w Polsce cywilizowanych wzorców sprawowania władzy. Te nadzieję zaczynają się rozpływać w gadulstwie i hipokryzji dominujących członków UE. Jak dla mnie stają się co raz bardziej zrozumiałymi przyczyny wyjścia Wlk Brytani i co raz mniej zrozumiałymi powody tolerancji UE dla polskich odstępstw od wiodących idei tej organizacji.
Rozumiem, że interpretujecie to w ten sposób, że wnioski KE są przyjmowane przez RE większością kwalifikowaną. Jednak musicie pamiętać, że sprawa dotyczy wieloletnich ram finansowych UE, więc jako taka podlega jednomyślności… Oczywiście zdaję sobie sprawę, że brukselscy biurokraci, będą chcieli to interpretować po swojemu, ale taki akt, by osłabił UE. Na przykładzie. Sprawa wymaga jednomyślności. Kraj A jest przeciwny, więc grozi wetem. Nie ma czasu na wypracowanie nowego porozumienia, ale jest mnóstwo kolejnych zapisów, co do których mamy konsensus. Oprócz tej jednej. By nie storpedować szczytu, zostaje uzgodnione, że sporna sprawa zostanie odłożona na potem. Kraj A się zgadza, bo wie, że to będzie ciąg dalszy tego samego. I nagle biurokraci mówią, to coś nowego i tu nie potrzeba jednomyślności. Więc mamy dwa efekty. Pierwsze. Kraj A i jego mieszkańcy czują się oszukani i stają się sceptyczni wobec projektu europejskiego, może nawet rozważają opuszczenie go, w innych krajach też wzrośnie liczba sceptyków. I drugie. Za następnym razem, każdy inny kraj w takiej sytuacji się zastanowi i zamiast kompromisu wybierze weto… Polityka nie jest dla dzieci, takich jak wy OKO.press. Nikt nie oszuka Polski i Węgier, bo to by miało olbrzymie konsekwencje dla stabilizacji UE.
Czyli straszak praworządnością będzie groźnie wyglądającym zwierzęciem, ale bezzębnym, łagodnym jak baranek. Tak się robi dobrą politykę, win win, wszyscy moją poczucie, że wygrali. Wiem, że zaraz odezwie się moralista, pouczający o zapisach w traktatach, grążący palcem, to nie po europejsku itd. Najważniejsze, byśmy z kryzysu wyszli szybko, bez strat, może nawet na nim zarobili. Polska ma się rozwijać i korzystać z każdej okazji sprzyjającej wzrotowi.
W Polsce ten ma racje, kto ma tubę, a nie trąbkę . Ma rację Jan Helak pisząc : " Oni zdają sobie sprawę, że statystyczny widz "Wiadomości" w TVP nie będzie takich rewelacji weryfikował w innych źródłach.
Sprawa jest oczywista, a fundusze zostały w istocie uzależnione od praworządności. Rozumiem, że rządzący mydlą oczy i rozwadniają przepisy tak jak już robili to wielokrotnie przy okazji ustaw o SN. To by zadziałało, gdyby uzależnienie było zależne od nich. (Nie)stety Unia Europejska będzie działać dalej, a teraz otworzyła sobie furtkę, by wprowadzić efektywny mechanizm bez konieczności osiągnięcia jednomyślności. To tyle w temacie i żadna ilość tweetów lub komentarzy naszych polityków już tego nie zatrzyma.
Tak? To przedstaw jakbyśmy ś z warunków, które musi spełnić jakieś państwo. Podaj przykład, w jaki sposób wypłaty będą ograniczone. Nie możesz? Właśnie. Jest zapis, by chronić budżet przed korupcją czy niewłaściwym wykorzystaniem środków, jest też opis jak to będzie wyglądało ogólnie. Gdy jakieś państwo złamie jeden z warunków, to wtedy RE może większością kwalifikowaną nałożyć sankcje. Ale jakie i jaki to mają być warunki do spełnienia, to musi określić RE wcześniej i jednomyślnie. Ogólnie to znaczy, że nie będzie możliwości grillowania Polski i Węgier, bo się nie zgodzimy na lewackie pomysły w tej sprawie!
Na podstawie doświadczeń z ostatnich kilku lat kompletnie straciłem wiarę w determinację UE w kwestii praworządności. Jedyne na co UE stać to wyrazy oburzenia i potępiające rezolucje, które w PIS od razu lądują w folderze SPAM.
Aż korci żeby zacytować słowa Lenina: "Kapitaliści sprzedadzą nam sznurek, na którym ich powiesimy"
Neville Chamberlain w 1938 też "prowadził dialog" z wiadomymi skutkami.
Unii można wiele zarzucić.
Jeśli u jednych rozgoryczenie braku jej wpływów, w przypadku polityki wewnętrznej suwerennych państw członkowskich sprawia, że wiara w jej skuteczność niknie, to u drugich wprost proporcjonalnie wzrasta krytyka biurokracji Unii, spowodowanej właśnie, jej dobrowolnym uszanowaniem różnorodności, wewnętrznych struktur i praw tychże odmiennych państw członkowskich.
Morawiecki, może dalej opowiadać o sukcesach, jak opowiadał o milionie zasadzonych drzew. Od realizacji doczesnych marzeń polskiej władzy, ma ona w Brukseli doskonale wyselekcjonowaną grupę interwencyjną, która przecież bardzo sprawnie działa. Słynni europosłowie z ramienia polskiej władzy, cieszący się tak liczną i powszechną sympatią Marine Le Pen i Viktora Orbana, dzięki ich odważnemu sittingowi lub ryzykownemu obrotowi tyłem podczas hymnu UE, już sobie dalej poradzą, w typowym dla nich, rutynowo profesjonalnym stylu polityków z kraju, w którym zniesiono jakikolwiek polityczny dyskurs, bez zbędnych precyzyjnych regulacji prawnych. To oni są awangardą, która swą dyplomatyczną klasą i doświadczeniem politycznym, załatwi polskiej władzy miejsce w Europie, o które od lat tak intensywnie się stara.
PiS udowodnil juz od dawna ze zna sie tak wspaniale na polityce dyplomatycznej ze ZAWSZE wygrywa. Teraz wygrali tak ze moga byc przeglosowani i ich zysk skrocony co nie jest koncem bo te zwyciestwo ktore uprawia UE do skrocenia etatu przez niepraworzadnosc Polski moze byc w kazdym momencie zaostrzone przez artykul 7. Wcale bym sie nie dziwil by istnialy tajne umowy na przyklad z Luxemburgiem by ich zadanie w taki sposow w blirzszym czasie wykonac. Ale PiS wygralo:)) 27:1 po raz ktorys…
Nie wnikając w detale, premier otwarcie mówi że dla aktualnie rządzących Polską najważniejsze nie jest dobro Polaków, ale swoboda w popełnianiu przestępstw przez rządzących. Przeraża najbardziej fakt że większość Obywateli Rzeczypospolitej chętnie to akceptuje.
Ludzie to co wy piszecie, to jedna bzdurka – Polska jest nie zależnym i niepodległym krajem i mamy swoją chociaż niedoskonałą Konstytucję, a ona stanowi jasno, że jest aktem nadrzędnym nad wszelkimi innymi prawami UE, ONZ, itp. – praworządność, o której tak szumnie piszecie wreszcie pomału zaczyna działać, tylko sądownictwo, jak się samo w części określa uprzywilowaną kastą nie zostało jeszcze zreformowane i oczyszczone po 1989 (nadal ok. 746 sędziów dostało nominację od tzw. rady państwa, podporządkowanej w całości od ZSRR) – myślę, że to wiecie.
A, gdzie jest praworządność we Francji, jak pałują i wsadzają do więzienia strajkujących pracowników, jak muzułmanie gwałcą kobiety w krajach tzw. starej unii, jak socjalistyczny rząd Hiszpanii zabiera ludziom mieszkania, jak wyznawcy Allacha palą świątynie, jak są prześladowani i mordowani chrześcijanie w Europie i na świecie – tego nie widzicie !!!
Wnuki esesmanów i gestapowców będą decydować o polskiej praworządności – paradne.
Tak popieram Panią – należy tylko dodać, że chodzi o niemieckich faszystów, bo już niektórzy nie wiedzą, że esesmani i gestapo – to są Niemcy, którzy nad dogadują się z Rosją Putina, postkomunistami Stalina, budują rurociągi itp. i układają podobne przeciw Wolnej Polsce niecne przedsięwzięcia – my mówimy dość dyktaturze tych krajów i wtrącania się w nasze wewnętrzne sprawy !!!