0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Jakub Porzycki / Agencja Wyborcza.plFot. Jakub Porzycki ...

Jak informuje nas we wtorek 5 grudnia 2023 Magdalena Kaszulanis, stanowisko Związku Nauczycielstwa Polskiego jest jasne: „Trzymamy Donalda Tuska za słowo. Złożył obietnicę podniesienia wynagrodzenia zasadniczego o 30 proc. ale nie mniej niż 1500 zł. I nauczyciele ją zapamiętali”. Takie stanowisko ZNP zaprezentuje podczas specjalnej konferencji zapewne w środę 6 grudnia. W rozmowie z OKO.press Kaszulanis podkreśla, że w przeszłości władze nie podawały podwyżek w kwotach, a tylko w procentach, ale tym razem z ust przyszłego premiera padła suma 1500 zł i należy się jej trzymać.

Chodzi wypowiedź Tuska z prezentacji „100 konkretów KO” w Tarnowie 9 września 2023. Mówił: „W ciągu pierwszych 100 dni każdy nauczyciel, każda nauczycielka* dostaną podwyżkę [moment zawahania] do zasadniczego o minimum 1500 zł, co znaczy 30 proc. podwyżki dla wszystkich nauczycieli”. Potem nastąpiła ogromna owacja.

W spisanych „100 konkretach” mowa już tylko o „podniesieniu wynagrodzeń nauczycieli o co najmniej 30 proc., nie mniej niż 1500 zł brutto podwyżki dla nauczyciela. Wprowadzimy stały system automatycznej rewaloryzacji".

Nie pada kluczowe słowo – wynagrodzeń zasadniczych.

W umowie koalicyjnej mowa tylko ogólnikowo o „pilnej potrzebie podwyżek dla nauczycieli (...) stosowne akty prawne zostaną przedłożone w ciągu pierwszych stu dni rządów”.

Sprawa podwyżek nauczycielskich będzie zapewne przedmiotem negocjacji, a może nawet sporu między związkowcami z ZNP a rządem. Wszyscy się zgadzają, że podwyżka wyniesie 30 proc. i że będzie wpłacona z wyrównaniem od 1 stycznia 2024.

Sprawą sporną może być to, o które zarobki chodzi: o płace zasadnicze czy średnie. I dla których uwzględniać warunek minimum 1500 zł.

Magdalena Kaszulanis zapowiada też, że związek będzie domagał się uwzględnienia zapisów obywatelskiego projektu ustawy przygotowanej przez ZNP i wprowadzającej powiązanie nauczycielskich wynagrodzeń z przeciętnym wynagrodzeniem w gospodarce. Po dwóch latach w PiS-owskiej zamrażarce projekt został skierowany przez marszałka Szymona Hołownię do pierwszego czytania. Szczegóły tego powiązania pozostają do ustalenia, zwłaszcza że umowa koalicyjna także je przewiduje.

*Uwaga! W tekście używam częściej określenia „nauczycielki” niż „nauczyciele”, bo kobiety stanowią 82,3 proc. szkolnej kadry. Podobnie z „dyrektorkami” (ponad 70 proc.).

(3.) Jednym z najważniejszych zadań Koalicji będzie wspieranie zawodów kluczowych dla funkcjonowania państwa i przyszłości naszych dzieci.

Strony Koalicji potwierdzają pilną potrzebę podwyżek dla nauczycieli, pracowników służby publicznej, w tym administracji, sądów i prokuratury. Niskie zarobki wypychają z zawodu ludzi zapewniających ciągłość działania naszego państwa oraz edukację dzieci i młodzieży. Powstrzymamy i odwrócimy ten proces. Stosowne akty prawne zapewniające podwyżki zostaną przedłożone w ciągu pierwszych stu dni rządów.

(5.) Dobra edukacja to inwestycja w przyszłość naszych dzieci, ale także realny zysk w postaci wyższego PKB, bo każda złotówka przeznaczona na edukację wraca z nawiązką.

Efektywnie zwiększymy wydatki budżetowe na edukację. Zadbamy o zdrowe wyżywienie dzieci w szkołach. „Odchudzimy” i zmienimy podstawę programową, tak aby szkoły uczyły kompetencji przyszłości, związanych z rozwojem nowych technologii, zdolności syntetycznego myślenia i współpracy w grupie, a dzieci po podstawówce płynnie posługiwały się językiem angielskim. Ograniczymy obowiązki związane z zadawaniem prac domowych, tak by czas po szkole był przeznaczony tylko dla rodziny i rozwijania swoich pasji.

W każdej szkole będzie dostępna opieka psychologiczna.

Wyprowadzimy politykę ze szkół, zwiększymy ich autonomię, pamiętając jednocześnie, że powinny przekazywać wartości nowoczesnego patriotyzmu, otwartości i praw człowieka oraz bogactwo polskiej kultury.

Na czym polega różnica między zasadniczym a średnim?

Nie nauczycielom należy się wyjaśnienie, na czym polega ta różnica i zarazem potencjalny przedmiot sporu.

Wynagrodzenia zasadnicze, zapisywane corocznie w rozporządzeniu ministra edukacji jako „minimalne stawki wynagrodzenia zasadniczego” to gwarancje dla nauczycielek, że na danym stopniu awansu (początkujący, mianowany, dyplomowany) nie zarobią „mniej niż” podane kwoty.

Wynagrodzenie średnie uwzględnia po pierwsze liczne dodatki:

  • za wysługę lat (1 proc. wynagrodzenia zasadniczego za każdy rok od czwartego, maks. 20 proc.);
  • motywacyjny (w dyspozycji dyrektorki, maks. połowa wynagrodzenia zasadniczego);
  • funkcyjny, w tym za wychowawstwo (określony kwotowo w Karcie Nauczyciela, obecnie to 300 zł), a także „dyrektorski” (od 10 aż do 100 proc. wynagrodzenia zasadniczego);
  • za warunki pracy (m.in. „wiejski” – 10 proc. wynagrodzenia zasadniczego) itp.

Po drugie, nauczycielki pracują więcej niż 18-godzinne pensum. Dostają więc:

  • wynagrodzenie za godziny ponadwymiarowe, które zgodnie z Kartą Nauczyciela mogą sięgać połowy pensum (czyli 9 godzin lekcyjnych).

A de facto więcej, bo ministerstwo Czarnka poluzowało to ograniczenie dla szkół ponadpodstawowych, nie obejmuje ono także zajęć z dziećmi z Ukrainy, a praca nauczycielek w różnych szkołach pozwala omijać limit.

To wszystko liczy się do średnich wynagrodzeń (więcej o tym, jak zarobki średnie regulują realne – na końcu tekstu).

Stanowisko ZNP. Jaka ma być podwyżka płac zasadniczych?

Rzecz w tym, że wbrew słowom Tuska podwyżki o 1500 zł płacy zasadniczej nie oznaczają 30 proc. wzrostu zarobków, ale znacznie więcej. Nawet w przypadku najlepiej zarabiających nauczycielek i nauczycieli dyplomowanych (stanowią większość – 56,8 proc. wg GUS), podwyżka o 30 proc. byłaby o 135 zł mniejsza niż 1500 zł.

Gdyby zastosować zasadę 1500 zł podwyżki płac zasadniczych rosłyby one:

  • dla nauczycieli początkujących – z obecnych 3690 zł brutto do 5190 zł (co daje wzrost aż o 40,7 proc.);
  • mianowanych – z 3890 zł do 5390 zł (wzrost o 38,6 proc.);
  • dyplomowanych – z 4550 zł do 6050 zł (wzrost o 33 proc.).

Różnicę pokazujemy na wykresie. Są tam obecne stawki wynagrodzenia zasadniczego oraz podwyżki zapowiadane przez nowe władze w dwóch wariantach 30 proc. i „1500 zł”. I dla porównania podwyżki zgodne z budżetem PiS.

Donald Tusk zapewne nie zdawał sobie sprawy, że jego wypowiedź oznacza znacznie większą podwyżkę dla nauczycielek i nauczycieli niż 30 proc.

W ciągu pierwszych 100 dni każdy nauczyciel, każda nauczycielka dostaną podwyżkę do zasadniczego o minimum 1500 zł, co znaczy 30 proc. podwyżki dla wszystkich nauczycieli

Konwencja wyborcza KO w Tarnowie,09 września 2023

Sprawdziliśmy

Podwyżka o 1500 zł oznaczałaby znacznie większy wzrost wynagrodzeń zasadniczych: dla nauczycielek początkujących – o 41 proc., mianowanych – o 39 proc., dyplomowanych – o 33 proc. W konsekwencji takie same wzrosty płac średnich

Domański: 30 proc. kwoty bazowej, czyli mniej

Wypowiedzi polityczek i polityków przyszłej koalicji w mediach zwykle nie są precyzyjne, zwłaszcza że dziennikarki i dziennikarze raczej nie dopytują, o jakie wynagrodzenie chodzi.

Jasna była natomiast deklaracja posła (jeszcze wtedy elekta) KO Andrzeja Domańskiego, prawdopodobnego ministra finansów w rządzie Donalda Tuska. W „Faktach po faktach” TVN 10 listopada 2023 powiedział: "Podwyżka nie ulega wątpliwości. Jest naszym priorytetowym zadaniem,

żeby płace nauczycieli podnieść jak najszybciej o 30 proc.

To powinny być podwyżki, które wejdą od 1 stycznia [2024 roku], to będzie uwzględnione w ustawie budżetowej".

Z całą pewnością Domański ma na myśli podniesienie o 30 proc. tzw. kwoty bazowej, która tym samym zwiększy się z obowiązujących w 2023 roku 3 982 zł do 5 177 zł (w projekcie budżetu PiS było 4 471 zł).

Na podstawie kwoty bazowej wylicza się opisane wyżej średnie wynagrodzenie, w sposób zdefiniowany w art. 30 Karty Nauczyciela:

  • nauczyciel początkujący ma zarobić 120 proc. kwoty bazowej, czyli według zapowiedzi Domańskiego w 2024 roku – 6 211 zł (o 1433 zł więcej niż w 2023);
  • mianowany – 144 proc. kwoty bazowej, czyli 7 454 zł (o 1720 zł więcej);
  • dyplomowany – 184 proc. kwoty bazowej, czyli 9 525 zł (o 2198 zł więcej).

Jak widać, nawet w tym wyliczeniu podwyżka dla nauczycielek początkujących nie spełnia opisanego w „100 konkretach” kryterium „nie mniej niż 1500 zł” – brakuje 67 zł.

Domański nie wspomniał o warunku 1500 zł, więc nie wiadomo, czy rząd będzie chciał ten niewielki brak skorygować.

Na wykresie poniżej przedstawiamy „podwyżki Domańskiego” w wersji 30 proc. wynagrodzenia średniego (bez warunku minimum 1500 zł) w zestawieniu planowanymi w budżecie Morawieckiego podwyżkami o 12,3 proc.

Na uchwalenie budżetu z nową kwotą bazową i w ogóle – jak to ujęła Paulina Hennig-Kloska z Polski 2050 – „remont generalny” budżetu PiS, rząd Donalda Tuska będzie miał czas do 28 stycznia 2024. Wisi nad nim (i nad wszystkimi demokratami) bowiem art. 225 Konstytucji RP, przy pomocy którego złośliwy prezydent mógłby nawet rozwiązać parlament.

Art. 225 Konstytucji stanowi, że „jeżeli w ciągu 4 miesięcy od dnia przedłożenia Sejmowi projektu ustawy budżetowej nie zostanie ona przedstawiona Prezydentowi do podpisu, Prezydent może w ciągu 14 dni zarządzić skrócenie kadencji Sejmu”.

Morawiecki przedłożył ustawę Sejmowi 29 września, co oznacza, że budżet trzeba przyjąć w nowym Sejmie, a następnie w Senacie do 28 stycznia i tego samego dnia przekazać go prezydentowi do podpisu, a lepiej mieć dzień czy dwa zapasu.

Zbyt dużym ryzykiem byłoby poleganie na interpretacji, że ustawa budżetowa jest objęta tzw. zasadą dyskontynuacji po zmianie rządu, co oznacza, że projekt budżetu „przepada” i można prace nad nim zacząć od początku. Niekoniecznie byłoby to zresztą dobre dla wymowy omawianej tu kwestii, bo na zasadzie prowizorium budżetowego weszłyby w życie podwyżki płac Morawieckiego o 12,3 proc. i podwyżka Tuska wyglądałaby mniej imponująco (wyniosłaby już tylko 15,8 proc. – to nie błąd, podstawa byłaby większa niż obecnie).

„30 proc.” oznacza o kilkaset złotych mniej niż „1500 zł”

Jak wyjaśnia OKO.press spec od finansowania edukacji Grzegorz Pochopień**, planując budżet, przyjmuje się zwykle, że podwyżkom średnich płac (regulowanych przez kwotę bazową) odpowiadają takie same (w procentach) podwyżki płac zasadniczych. Procenty tu i tu odpowiadaj sobie. Tę równowagę zaburza jednak warunek 1500 zł.

Gdyby trzymać się zasady, że wzrost płac zasadniczych przekłada się na taki sam (procentowo) wzrost wynagrodzeń średnich (przypomnijmy – z dodatkami i nadgodzinami), to średnie (całkowite) zarobki nauczycielek i nauczycieli w 2024 r. wynosiłyby:

  • dla nauczycieli początkujących wzrost o 40,7 proc. do kwoty 6723 zł (o 512 zł więcej niż wynikałoby z podwyżki o 30 proc.);
  • mianowanych o 38,6 proc. do kwoty 7946 zł (o 492 zł więcej);
  • dyplomowanych o 33 proc. do kwoty 9745 zł (o 221 zł więcej).

I co z tym dalej zrobić?

Spór wisi w powietrzu, teoretycznie możliwości są trzy.

Przyszły rząd może trzymać się wersji 30 proc. i już

Takie stanowisko w tekście OKO.press zajmowała Katarzyna Lubnauer – mówiła po prostu o podwyżkach dla nauczycieli 30 proc. W Programie „Polska i świat” w TVN 15 listopada użyła jednak określenia płace zasadnicze. Dorota Łoboda w „Faktach” TVN 13 listopada opowiedziała się za podwyżkami stawek zasadniczych.

Aby trzymać się 30 proc., Donald Tusk musiałby wyjaśnić, że wyraził się nieprecyzyjnie i jakoś udobruchać związki zawodowe, argumentując, że podwyżki są i tak ogromne (bo są).

Druga wersja to przyjąć podwyżkę płac zasadniczych o 1500 zł i konsekwentnie dać większe procentowo zarobki średnie

Przyjęcie zasady „nie mniej niż 1500 zł” dla wynagrodzeń zasadniczych oznaczałoby (patrz ostatni wykres) podwyżki płac zasadniczych o znacznie wyższe odsetki niż 30 proc.

Jak już wskazaliśmy wyżej, gdyby trzymać się zasady, że wzrost płac zasadniczych przekłada się na taki sam (procentowo) wzrost wynagrodzeń średnich (przypomnijmy – z dodatkami i nadgodzinami), to średnie zarobki (całkowite) nauczycielek i nauczycieli musiałyby w 2024 roku wynosić:

  • dla nauczycieli początkujących – 6723 zł (o 512 zł więcej niż wynikałoby z podwyżki o 30 proc.);
  • mianowanych – 7946 zł (o 492 zł więcej);
  • dyplomowanych – 9745 zł (o 221 zł więcej).

Trzecia opcja. Zachować wyższe podwyżki płac zasadniczych (o 1500 zł) i utrzymać 30 proc. podwyżki zarobków średnich (całkowitych). Mało realne.

To by oznaczało pewien rozjazd w rządowych papierach. Rozporządzenie ministry edukacji (na 100 proc. będzie to kobieta) podawałoby podwyżki płac zasadniczych o 1500 zł, ale kwota bazowa (i tym samym zarobki średnie) rosłaby nadal o 30 proc.

Dr Pochopień mówi OKO.press, że trudno ocenić, na ile realistyczny jest taki wariant, nie znając szczegółowych danych o udziale poszczególnych dodatków i nadgodzin w całkowitym wynagrodzeniu nauczycieli.

Ale rzut oka na zarobki nauczycielek początkujących pokazuje, że trudno byłoby utrzymać taki „kompromisowy” wariant. Ich zarobki zasadnicze w wariancie podwyżki o 1500 zł (5190 zł) byłyby już bardzo zbliżone do wynagrodzenia średniego (6211 zł), wynikającego z 30 proc. podwyżki kwoty bazowej. „Ta grupa nie dostaje jeszcze dodatku za wysługę lat, ale dostaje inne dodatki, np. motywacyjny, czy za pracę na wsi, a przede wszystkim ma nadgodziny” – mówi Pochopień. Spodziewa się, że średnio daje to więcej niż 1021 zł.

Z drugiej strony, takie rozwiązanie mogłoby umożliwić samorządom zmniejszenie dopłacania do oświaty poprzez zmniejszanie wypłacanych nauczycielom dodatków – przede wszystkim motywacyjnego, ale też np. za wychowawstwo (często podwyższanego powyżej minimum, obecnie – 300 zł).

10. Organy prowadzące szkoły będące jednostkami samorządu terytorialnego mogą zwiększać środki na wynagrodzenia nauczycieli, w tym podwyższać minimalne stawki wynagrodzenia zasadniczego, ustalone w przepisach wydanych na podstawie ust. 5 pkt 1, oraz minimalną wysokość dodatku z tytułu sprawowania funkcji wychowawcy klasy określoną w art. 34a ust.

Organy prowadzące mogą ponadto upoważniać dyrektorów szkół, w indywidualnych przypadkach oraz w granicach ustalonego planu finansowego szkoły, do przyznawania minimalnej stawki wynagrodzenia zasadniczego nauczyciela wyższej od ustalonej w przepisach wydanych na podstawie ust. 5 pkt 1 lub podwyższonej przez organ prowadzący.

10a. Podwyższenie minimalnych stawek wynagrodzenia zasadniczego oraz minimalnej wysokości dodatku z tytułu sprawowania funkcji wychowawcy klasy określonej w art. 34a ust. 2 następuje w trybie określonym w ust. 6.

10b. Zwiększenie środków na poszczególne składniki wynagrodzenia dla nauczycieli ponad poziom określony w ust. 3 może odbywać się wyłącznie z dochodów własnych jednostek samorządu terytorialnego lub ze środków pochodzących z budżetu Unii Europejskiej.

Wszystko to oczywiście przy założeniu, że koszty podwyżek dla nauczycieli – jakie by ostatecznie nie były – weźmie na siebie budżet państwa, odpowiednio zwiększając subwencje na uczniów i dotacje na przedszkola. Warto jednak zauważyć, że do tej pory tak się nie dzieje. Subwencja nie pokrywa kosztów edukacji i aby zapełnić tzw. lukę oświatową, samorządy dokładają środki z innych przychodów, rezygnując przede wszystkim z inwestycji. Ta tzw. luka oświatowa rośnie z roku na rok.

Jak wyliczał dr Pochopień, z budżetu centralnego w 2022 roku na edukację przeznaczono 57,8 mld zł, ale wydatki na edukację ogółem wyniosły 98,6 mld. Oznacza to, że samorządy dopłaciły 40,2 mld (0,6 mld dopłacili rodzice w opłatach za przedszkole, w tym wyżywienie.

Wydatki z budżetu państwa na edukację w 2022 roku:

  • subwencja 55,9 mld
  • dotacje – 1,6 mld
  • dopłaty do podręczników – 0,3 mld
  • RAZEM 57,8 mld

PKB – według rządowych „wytycznych” – wyniosło 3 078 mld. Oznacza to, że wydatki państwa na edukację w 2022 roku wyniosły 1,88 proc. PKB.

Samorządy dołożyły 40,2 mld, czyli 1,3 proc. PKB

Przeczytaj także:

Jaki koszt dla budżetu, w dwóch wariantach?

Operując dostępnymi nam danymi, policzmy teraz koszty dla budżetu państwa, o który troszczyć się będzie prawdopodobnie Andrzej Domański.

Policzmy najpierw, tylko dla orientacji (bo takiej propozycji nie ma), koszty podwyżki 1500 zł dla każdej nauczycielki i nauczyciela. Każde z nich dostaje na początku miesiąca kopertę z taką sumą.

Koszt dla budżetu – wynosi 11,2 mld rocznie.

Taka podwyżka oznaczałaby oczywiście spłaszczenie płac nauczycielskich. Będzie ona dla nas tylko punktem odniesienia dla dwóch realnych wariantów – nazwijmy je wariantem rządowym i wariantem związkowym. Warto zauważyć, że każdy z nich będzie bardziej kosztowny.

Skąd taki wynik w miliardach? Według danych GUS w roku szkolnym 2022/23 pracowało w placówkach oświatowych 512 102 nauczycielek i nauczycieli, z tego najwięcej w szkołach podstawowych (265 tys.) i przedszkolach (109 tys.). Dokładniej – GUS podaje tzw. liczbę nauczycieli przeliczoną na etaty (osób zatrudnionych było ponad 700 tys., bo wiele nauczycielek i nauczycieli pracuje na część etatu).

Podwyżka o 1500 zł brutto oznacza dla pracodawcy większy koszt roczny w wysokości: 1500 zł x 12 miesięcy = 18 tys. Do każdej podwyżki płac nauczycielskich trzeba doliczyć po stronie kosztów organu prowadzącego ok. 22 proc. składek i innych kosztów, jakie musi ponieść.

  • 19,64 proc. tzw. pochodnych od wynagrodzeń po stronie pracodawcy, głównie składki emerytalnej i rentowej;
  • 0,8 proc. miesięcznie odpisu na doskonalenie zawodowe nauczycieli
  • wzrost odpisu na ZFŚS (Zakładowy Fundusz Świadczeń Socjalnych), który jest wyliczany na podstawie kwoty bazowej i wynosi 110 proc. rocznie, czyli 9,2 proc. miesięcznie (tyle samo dla każdego nauczyciela). Wzrost kwoty bazowej o 30 proc. oznacza, że odpis rośnie o 2,75 proc. kwoty bazowej, co uśredniając i biorąc pod uwagę proporcje trzech szczebli awansu, oznacza około 1,64 proc. zarobków „przeciętnego nauczyciela”.
  • Razem daje to średnio 22,08 proc.

Koszt podwyżek dla 512,1 tys. nauczycieli wyniósłby zatem w wariancie 1500 zł dla każdej i każdego ok. 11 mld 246 mln zł.

521,1 tys. nauczycieli x 18 tys. podwyżki brutto rocznie x 1,22 = 11 245 716 tys.

Gdyby przyjąć „wariant rządowy” – 14,5 mld

sugerowany przez przyszłego ministra Domańskiego", czyli podwyżkę płac (zarówno zasadniczych, jak i średnich) o 30 proc., koszty budżetu wyniosłyby ok. 14,5 mld.

Liczymy. Nauczyciele dyplomowani stanowią wg GUS w roku 2022/2023 58,6 proc. wszystkich, czyli 300,1 tys. osób.

Pozostałe dwie grupy nie są wyszczególnione za rok 2022/2023, ale na podstawie wcześniejszych danych GUS szacujemy, że stanowią:

  • początkujący – 21,2 proc., czyli 108,6 tys.
  • mianowani – 20,2 proc., czyli 103,4 tys.

GUS podaje liczbę nauczycieli (etatów) w 2021, kiedy jeszcze były cztery stopnie awansu nauczycielskiego:

  • stażyści – 20 227;
  • kontraktowi – 89 046;
  • mianowani – 104 338;
  • dyplomowani – 356 078

Ponieważ dwie pierwsze grupy zostały połączone w kategorię początkujących, liczymy łącznie ich udział wśród wszystkich – wynosi on 19,2 proc. Mianowanych jest 18,3 proc., a dyplomowanych aż 62,5 proc., czyli sporo więcej niż w roku 2022/2023. Mianowanych jest 1,05 raza więcej niż stażystów i kontraktowych i tę proporcję przenosimy na obecne realia

Liczymy teraz wzrost płac brutto zarobków i towarzyszących mu ok. 22 proc. dodatkowych opłat dla:

  • nauczycieli początkujących (108,6 tys. osób x 1433 zł x 12 miesięcy x 1,22) = 2 mld 278,3 mln;
  • nauczycieli mianowanych (103,4 tys. osób x 1720 zł x 12 miesięcy x 1,22) = 2 mld 603,7 mln;
  • nauczycieli dyplomowanych (300,1 tys. osób x 2198 zł x 12 miesięcy x 1,22) = 9 mld 656,8 mln;
  • RAZEM daje to 14 mld 538,8 mln.

Kwota ogromna, ale koszty 800 plus są ponad cztery razy większe (na samo powiększenie 500 plus do 800 z budżetu wydamy blisko dwa razy więcej).

Gdyby przyjąć wariant ZNP, koszt rośnie do ok. 17 mld

Gdyby przyjąć podwyżkę płac zasadniczych o 1500 zł dla każdego szczebla awansu i o taki sam odsetek dla każdej z trzech nauczycielskich grup zwiększać zarobki średnie, koszty operacji rosną, bo zarobki średnie rosną ponad 30 proc. (patrz wyżej).

I tak:

  • dla nauczycieli początkujących (108,6 tys. osób x 1945 zł x 12 miesięcy x 1,22) = 3 mld 092,3 mln;
  • dla nauczycieli mianowanych (103,4 tys. osób x 2213 zł x 12 miesięcy x 1,22) = 3 mld 350 mln;
  • nauczycieli dyplomowanych (300,1 tys. osób x 2418 zł x 12 miesięcy x 1,22) = 10 mld 623,3 mln;
  • RAZEM daje to 17 mld 065,6 mln.

Inne koszty pochodne dla budżetu

Patrząc z perspektywy budżetu, do powyższych kosztów trzeba doliczyć:

  • podwyżki i nowe zatrudnienia specjalistów (logopedów, psychologów, pedagogów itd.), zatrudnianych na etatach nauczycielskich;
  • rosnące jako pochodne wzrostu zarobków nauczycielskich dotacje do przedszkoli (inna rzecz – że są obecnie skandalicznie małe);
  • rosnące także dotacje do szkół niepublicznych.

W budżecie Morawieckiego subwencja oświatowa została powiększona na 2024 rok o 12 mld. Trzeba będzie znacznie zwiększyć tę kwotę.

Jak zarobki średnie zamieniają się w prawdziwe

Na koniec warto rozjaśnić kwestię, czym są średnie zarobki. Wbrew narracji związków zawodowych nie są tylko teoretycznym konstruktem, który niczego nauczycielom nie daje, a władzom służy do mydlenia oczu opinii publicznej, stanowią one byt w miarę realny,

bo na ich straży stoi ustawowy mechanizm ochronny.

Jeśli nauczycielka nie uzyska średniej na swoim szczeblu awansu, powinna na mocy z art. 30 a Karty Nauczyciela dostać od samorządu prowadzącego szkołę „jednorazowy dodatek uzupełniający”, czyli – z pewnym uproszczeniem – wyrównanie do średniego wynagrodzenia (samorządy zaskarżyły ten zapis do Trybunału Konstytucyjnego – bezskutecznie).

Średnie nauczycielskie nie są – wbrew nazwie – matematyczną średnią realnych zarobków (tak jak np. wyliczana przez GUS średnia krajowa). Jak tłumaczyła OKO.press Magdalena Kaszulanis z ZNP, to raczej „konstrukt, w którym do wynagrodzenia zasadniczego dolicza się uśrednione dodatki do pensji. Jest ich kilkanaście, m.in.: stażowy, funkcyjny, za wychowawstwo, pracę w trudnych warunkach, za pracę w nocy, godziny ponadwymiarowe, a także nagrody”.

Związkowcy chętnie argumentują, że średnie zafałszowują obraz na korzyść rządu, bo typowy nauczyciel nie osiąga takich wynagrodzeń. Nie dostaje przecież tych wszystkich dodatków.

Nie mają jednak racji. Średnie wynagrodzenia z grubsza odpowiadają realiom.

Trudniej oczywiście wyrobić średnią nauczycielom początkującym (dostają mniej dodatków) i nauczycielkom nauczania początkowego (trudniej im o nadgodziny). Występują też znaczące różnice regionalne, samorządy biedniejsze dają niższe dodatki niż zamożniejsze, np. w dużych miastach, gdzie konkurencja na rynku pracy jest duża. I wreszcie, więcej zarabiają nauczycielki przedmiotów, których jest więcej w siatce godzin, zwłaszcza gdy brakuje danych przedmiotowców.

Wbrew tym różnicom działa jednak ustawowy mechanizm ochronny. Ma on kadrze nauczycielskiej „zapewnić osiągnięcie średnich wynagrodzeń”.

Jeśli nauczycielka nie uzyska średniej na swoim szczeblu awansu, powinna na mocy z art. 30 a Karty Nauczyciela dostać od samorządu prowadzącego szkołę „jednorazowy dodatek uzupełniający”, czyli – z pewnym uproszczeniem – wyrównanie do średniego wynagrodzenia (samorządy zaskarżyły ten zapis do Trybunału Konstytucyjnego – bezskutecznie).

Jak to już opisywałem, organ prowadzący szkoły (gmina lub powiat) podlicza w styczniu każdego roku, ile powinien w poprzednim roku wydać na wynagrodzenia (mnoży liczbę osób na każdym etapie awansu zawodowego razy średnie zarobki na tym etapie) i porównuje z tym, ile wydał (zobacz przykład takich wyliczeń w Krakowie).

Jeżeli wydał mniej, różnicę dopłaca nauczycielkom „w formie jednorazowego dodatku uzupełniającego ustalanego proporcjonalnie do okresu zatrudnienia oraz osobistej stawki wynagrodzenia zasadniczego nauczyciela”. Tak by „zapewnić osiągnięcie średnich wynagrodzeń na poszczególnych stopniach awansu zawodowego”.

Organy prowadzące (samorządy) zwracają uwagę, by nauczycielskie zarobki nie schodziły poniżej średniej, z czym w znacznej większości przypadków nie mają kłopotów, bo do finansowania swoich nauczycieli i szkół dokładają sporo własnych środków.

Jak mówił OKO.press Marcin Litwinowicz, zastępca dyrektorki warszawskiego Biura Edukacji, w większych miastach nie zdarza się, żeby zarobki były poniżej „średnich wynagrodzeń”. Zwłaszcza że – jak już nie raz podkreślaliśmy – średnie zarobki nauczycielek/li w gminie liczy się razem z nadgodzinami, co – dodajmy – wydaje się sprzeczne z pilnowaniem, by zarobki nauczycielskie na pełnym etacie nie były poniżej średniej.

Także Ewa Radanowicz, wieloletnia dyrektorka eksperymentalnej szkoły na terenach po PGR-owskich w Radowie Małym (zachodniopomorskie), a obecnie dyrektorka Wydziału Edukacji, Kultury i Sportu w gminie Goleniów, mówiła OKO.press, że wypłacanie wyrównań w styczniu niemal się nie zdarza.

Dyrekcje szkół i gmin dbają o to, by spełniać na bieżąco kryteria średnich zarobków, np. dając więcej nadgodzin. „Lepiej i uczciwiej, zwłaszcza przy takiej inflacji, by nauczyciele od razu zarabiali tyle, ile trzeba, niż by dostawali wyrównania z rocznym opóźnieniem” – tłumaczyła Radanowicz.

**Grzegorz Pochopień pracował zarówno w ministerstwie finansów, jak i edukacji, był autorem ustawy o finansowaniu zadań oświatowych. Dziś jest ekspertem „SOS dla Edukacji”.

;
Na zdjęciu Piotr Pacewicz
Piotr Pacewicz

Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze