Politycy manipulują w sieci na masową skalę i za wielkie pieniądze. Staje się to polityczną normą – także w Polsce. A zajmujące się nią zespoły (cyber troops) coraz bardziej się profesjonalizują.
To ustalenia najnowszego raportu „Industrialized Disinformation: 2020 Global Inventory of Organized Social Media Manipulation”, opracowanego przez badaczy działających w ramach Computational Propaganda Project Uniwersytetu w Oxfordzie.
Porównanie wcześniejszych raportów tych samych naukowców z najnowszym pokazuje, że sieciowa manipulacja wciąż się rozwija.
W Polsce podmioty polityczne używają coraz większej liczby narzędzi, służących do takich działań, eksperymentują z kolejnymi strategiami, współpracują z licznym gronem influencerów i mediów, by osiągnąć oczekiwany skutek.
Badacze zaliczyli nasz kraj do grupy państw, która posiada średniej wielkości zorganizowane zespoły do manipulacji sieciowej. Oprócz Polski w tym samym gronie znalazły się między innymi: Białoruś, Węgry, Syria, Czechy, Gruzja, Brazylia, Austria, Azerbejdżan, Korea Północna.
Dwa lata temu w raporcie należeliśmy do krajów z zespołami niewielkimi, działającymi jedynie tymczasowo, głównie podczas kampanii wyborczych.
Możemy się jedynie pocieszać, że i tak mamy lepszą sytuację niż np. Wenezuela, gdzie zorganizowano zespoły dezinformacyjne na wzór struktury wojskowej: każda osoba mogła zarządzać 23 kontami sieciowymi i była częścią większej, dziesięcioosobowej drużyny, a te łączyły się w pięćdziesięcioosobowe firmy. Każda firma nadzorowała 1150 kont w mediach społecznościowych.
Rynek usług cyber troops
Kampanie manipulacyjne na zlecenie polityków coraz częściej realizują prywatne firmy. Naukowcy tylko w ciągu ostatniego roku znaleźli 48 takich przypadków, a od 2018 r. zidentyfikowali 65 firm, które oferują kampanie propagandowe i dezinformacyjne jako jedną z wielu usług.
Liczba państw, w których wynajmuje się prywatne firmy, wzrosła z dziewięciu w 2017 do 48 w 2020 roku. Firmy te często tworzą fałszywe sieci kont, identyfikują grupy odbiorców w celu mikrotargetowania reklam, używają też botów lub innych narzędzi do sztucznego wzmacniania konkretnych treści.
„Kontrakty z podmiotami politycznymi mogą być bardzo lukratywne: od 2009 roku wydano w tym celu prawie 60 mln dolarów” – piszą autorzy raportu. – „Kwotę tę wyliczono na podstawie potwierdzonych raportów: podejrzewamy, że rzeczywista kwota jest znacznie wyższa”.
Kampanie Archimedesa na trzech kontynentach
Jako przykłady podają: izraelską firmę Archimedes, która przeprowadziła kilka kampanii w Afryce, Ameryce Łacińskiej i Azji Południowo-Wschodniej, oraz hiszpańską firma Eliminalia, która wykorzystała cyfrową propagandę do wspierania swoich politycznych klientów podczas wyborów samorządowych w Kolumbii oraz w kampaniach w Ekwadorze i na Dominikanie.
Badacze znaleźli dowody na używanie mediów społecznościowych do rozpowszechniania propagandy i dezinformacji na temat polityki w 81 państwach.
Ich liczba wzrosła w porównaniu z zeszłorocznym raportem, w którym naukowcy wskazali na 70 państw. Przy czym mowa tu tylko o tych krajach, w których znaleziono konkretne dowody na tego rodzaju aktywność, zlecaną przez podmioty państwowe, w tym agencje rządowe, oraz partie polityczne. Prawdopodobnie rzeczywista skala zjawiska jest znacznie większa.
Raport przygotowała trójka badaczy z Uniwersytetu w Oxfordzie: Samantha Bradshaw, Hannah Bailey i Philip N. Howard. Od 2016 roku monitorują oni działalność podmiotów, działających na zlecenie polityków, których zadaniem jest manipulowanie opinią publiczną w internecie.
Polityczna hipokryzja
Na świecie trwa właśnie dyskusja nad negatywnym oddziaływaniem platform społecznościowych na demokrację. Nie pierwsza zresztą, tego rodzaju debat odbyło się już kilka – i niewiele konkretnego z nich wynikło, chociaż dowody na szkodliwość niektórych działań sieciowych są powszechnie znane.
Styczniowy szturm na Kapitol w Stanach Zjednoczonych to tylko jeden z najgłośniejszych ostatnio przykładów. Inne, to choćby ingerencja Rosjan w wybory prezydenckie w USA w 2016 roku, w wybory prezydenckie we Francji, czy afera z mikrotargetowaniem reklam politycznych przez brytyjską firmę Cambridge Analytica.
Dlaczego politycy w wielu państwach, mimo publicznych zapowiedzi, nie są zainteresowani jak najszybszym wprowadzeniem regulacji prawnych, dotyczących treści platformach społecznościowych?
Być może odpowiedź zawarta jest w raporcie Computational Propaganda Project: wynika z niego, że politycy intensywnie korzystają z platform społecznościowych do rozpowszechniania propagandy i dezinformacji, a co za tym idzie – do osiągania za pomocą tego rodzaju nieetycznych środków – własnych, politycznych celów.
To się dzieje na całym świecie, także w Unii Europejskiej, także w Polsce.
Lektura brytyjskiego raportu pokazuje, że mamy do czynienia z polityczną hipokryzją: z jednej strony politycy chętnie obarczają winą platformy społecznościowe za „psucie demokracji” i nieskuteczne moderowanie treści, z drugiej – sami korzystają z negatywnych możliwości, które dają media społecznościowe.
A jednak w trwającej dyskusji publicznej nie pojawia się wątek, iż do przywrócenia równowagi niezbędne są zmiany w prowadzonych kampaniach wyborczych, czyli w aktywności partii i podmiotów rządowych.
Dziesiątki tysięcy fałszywych kont
Tę polityczną hipokryzję doskonale obrazują liczby, podane w raporcie. W ciągu ostatnich dwóch lat Facebook usunął ponad 10 tys. fałszywych kont rozpowszechniających treści polityczne, 12,5 tys. fanpage’y, 603 grupy i 1 556 kont na Instagramie.
Twitter usunął 294 tys. „upolitycznionych” kont. Jednocześnie Facebook poinformował, że na wykupowane w tym medium reklamy polityczne na świecie podmioty polityczne wydały prawie 10 milionów dolarów.
Zaś według ustaleń brytyjskich naukowców
od 2009 roku rządy podpisały umowy z prywatnymi firmami na stosowanie manipulacji w sieci na kwotę ponad 60 mln dolarów.
Jasno widać, że na dezinformacji korzystają politycy. Wprowadzenie regulacji dla platform społecznościowych może okazać się więc sprzeczne z ich interesami.
Kto manipuluje w Polsce?
Jednak politycy radzą sobie także bez firm zewnętrznych. W 62 krajach znaleziono dowody na wykorzystywanie manipulacji sieciowej i propagandy bezpośrednio przed podmioty państwowe (w tym także wojsko czy policję).
W 61 państwach udowodniono używanie tego rodzaju działań przez partie polityczne lub konkretnych polityków startujących w wyborach. Dodatkowo cyber-zespoły często współpracują z organizacjami pozarządowymi, kolektywami hakerów, niszowymi, sieciowymi grupami, influencerami i ich sympatykami.
Dowody na formalną koordynację między środowiskami obywatelskimi a państwem czy partiami politycznymi, lub przynajmniej na oficjalne sankcjonowanie takich działań przez państwo lub polityków, znaleziono w 23 państwach; dowody na współpracę z influencerami – w 51 krajach.
A teraz najciekawsze:
Polska została wskazana jako jedno z nielicznych w tym raporcie państw, w których udowodniono, że manipulacja internetowa używana jest na każdy z wymienionych sposobów.
Poza naszym krajem tak szerokie (jeśli chodzi o formę organizacyjną) stosowanie manipulacji pojawia się jeszcze w: USA, Wielkiej Brytanii, Izraelu, Rosji, na Filipinach, w Malezjii, Libii i Kuwejcie.
W 57 państwach, w tym w Polsce, do kampanii politycznych użyto botów, czyli zautomatyzowanych siatek kont, które służą głównie do wzmacniania treści lub zagłuszania innych, oraz do masowego nękania użytkowników.
Najciekawiej było w Hondurasie – okazało się, że boty są tworzone tam przez liczne instytucje publiczne, w tym państwową telewizję. Wszystkie te automatyczne konta były przypisane do jednego numeru IP, co oznacza, że za całą akcję technicznie odpowiadał jeden podmiot.
„Coraz powszechniejsze jest też korzystanie z kont zarządzanych przez ludzi, które jednocześnie mogą wykorzystywać automatyzację, ale też angażować się w rozmowy, publikując komentarze lub tweety” – podkreślają autorzy raportu.
Trolling i nękanie politycznych przeciwników
Naukowcy przyjrzeli się również strategiom stosowanych kampanii. Okazało się, że:
- 90 proc. badanych krajów prowadziło kampanie, które w sposób sztuczny wzmacniały komunikaty propagandowe prorządowe i partyjne;
- 94 proc. badanych krajów prowadziło kampanie, których celem był tzw. efekt mrożący, czyli stłumienie aktywności sieciowej osób o „niewłaściwych” poglądach, za pomocą trollingu lub nękania, jak choćby w Chinach, które używają mediów społecznościowych do prowadzenia kampanii oszczerstw przeciwko protestującym w Hongkongu;
- 73 proc. krajów prowadziło kampanie, za pomocą których atakowano opozycję i prowadzono kampanie oszczerstw wobec polityków lub aktywistów obywatelskich;
- 48 proc. krajów prowadziło kampanie dezinformacyjne, których celem było pogłębienie podziałów społecznych.
Zaznaczono, że zespoły cybernetyczne coraz częściej stosują nękanie, by uciszyć polityczne sprzeciwy, obywatelskie protesty i ograniczyć wolność mediów.
„Obserwujemy także, że populistyczne partie polityczne wykorzystują narracje w mediach społecznościowych, by pogłębiać podziały i polaryzować obywateli” – alarmują naukowcy. „Przykładem niech będą wykryte niedawno farmy trolli w Nigerii, które prawdopodobnie powiązane są z rosyjską fabryką trolli Internet Research Agency. Te konta szerzą dezinformację i narracje spiskowe dotyczące kwestii społecznych, aby polaryzować debatę online. Ponadto w 59 krajach znaleźliśmy dowody wykorzystywania trolli do atakowania przeciwników politycznych, aktywistów lub dziennikarzy w mediach społecznościowych”.
W zestawieniu na temat Polski uwzględniono oczywiście prowadzenie działań sztucznie wzmacniających propagandę prorządową i partyjną, atakowanie opozycji, trolling oraz kampanie nękania.
Sytuacja w Polsce coraz gorsza
Dla osób, obserwujących sytuację w Polsce od wewnątrz, tego rodzaju ustalenia na temat naszego kraju nie zaskakują. Brytyjski raport prezentuje jednak zewnętrzny punkt widzenia, a jego twórcy opierali się na zgromadzonych dowodach.
To dobitne świadectwo tego, że w Polsce mamy do czynienia z systemowym, masowym, zróżnicowanym pod względem stosowanych strategii i technik, politycznym wykorzystywaniem manipulacji internetowej do wpływania na nastroje i postawy społeczne.
Z jednej strony jest typowa propaganda, z drugiej – dezinformacja, czyli rozsiewanie nieprawdziwych informacji, z trzeciej – nękanie przeciwników.
Kiedy porównamy najnowszy raport z tym sprzed dwóch lat, okazuje się, że sytuacja w Polsce się pogarsza. W 2018 roku naukowcy nie znaleźli podstaw do stwierdzenia, że w naszym państwie organizowane są kampanie nękania przez internetowe trolle – dziś już takie dowody mają. Dużo mniej wyraźne było wówczas także sztuczne wzmacnianie prorządowej propagandy w internecie. W tym zakresie także sytuacja zmieniła się na gorsze.
„Platformy społecznościowe mogą stanowić ważny element demokracji. Silna demokracja wymaga przestrzeni, w której obywatele mogą gromadzić się, aby debatować, dyskutować, rozważać, współczuć, iść na ustępstwa i pracować na rzecz konsensusu. Istnieje wiele dowodów na to, że media społecznościowe można wykorzystać do tego celu. Jednak w corocznym monitoringu znajdujemy znaczące dowody na to, że w coraz większej liczbie krajów platformy społecznościowe udostępniają dezinformację na żądanie głównie rządów, partii politycznych i firm public relations” – podsumowują brytyjscy naukowcy.
Nie przejmować się, kłamać dalej.
III Wojna Światowa wybuchnie na Twitterze :/
Mamy czas ogłupiania on ludzi. Dostarczanie olbrzymiej ilości sprzecznych informacji skutkuje właśnie ogłupieniem bo nie jest łatwo dokonać właściwego wyboru.
Mamy c
Sorry. Bardzo, bardzo przepraszam za oszybkę.
Pani Aniu, raport przeczytalem (26 stron). Sporo ogolnikow ale w miare ok. Polska raczej pozytywnie wypada w tym raporcie szczegolnie w porownaniu z Niemcami czy Czechami. Nie znalazem potwierdzenia w raporcie pani tezy:
“Kiedy porównamy najnowszy raport z tym sprzed dwóch lat, okazuje się, że sytuacja w Polsce się pogarsza. W 2018 roku naukowcy nie znaleźli podstaw do stwierdzenia, że w naszym państwie organizowane są kampanie nękania przez internetowe trolle – dziś już takie dowody mają. “
Myślę, że chodziło o informację w tab.2. " automated accounts" W
raporcie z 2018 ich nie ma http://comprop.oii.ox.ac.uk/wp-content/uploads/sites/93/2018/07/ct2018­.pdf Jeśli chodzi o porównanie z Czechami i Niemcami to wypadamy gorzej ponieważ w tych krajach w manipulację nie są zaangażowane agencje rządowe (tab.1)
I jeszcze jedno – z tych narzedzi korzysta lewica i prawica. Ten raport mowi o wszyskich.
Manipulacje dotyczą nie tylko spraw politycznych.
I co gorsza, czasem są robione nie do końca świadomie.
Przedwczoraj zobaczyłam wypowiedź statystyczki, że tylko szczepienia dają odporność populacyjną. Podpierała się swoim autorytetem, bo jest naukowczynią, więc wie.
Aha. Czyli tak samo na pewno zna się na budowie mostów pontonowych oraz badaniach kości dinozaurów. W końcu naukowiec to naukowiec, kij z tym, że kompletnie z innej dziedziny. Ile osób uwierzy w taką manipulację? Ile osób uwierzy też w bzdurę, że szczepienia to jedyne źródło odporności populacyjnej?
P.S. Oczywiście tak samo jest multum bzdur i manipulacji, na przykład że ingeruje się w kod genetyczny, przemilczając zgrabnie fakt, że mRNA i DNA to nie to samo. Ale te manipulacje się wytyka. I słusznie! Tych proszczepionkowych (których jest też całkiem sporo) już nie.
Tzn statystyczka nie może wyliczyć "odporności populacyjnej" nie będąc epidemiologiem? Bzdura i nieuctwo. Co ma do tego wiedza o budowie mostów pontonowych i wiedza o badaniach kości dinozaurów? Łączenie tych dziedzin nauki w takim kontekście to bzdura i nieuctwo
„Najbardziej boję się ludzi małych, niezdolnych, nieutalentowanych. (…) Sądzę, że każdy może znaleźć swoje miejsce, że może się spełnić w swoim życiu. Otóż najbardziej boję się tych, którzy nie mając predestynacji, zajmują stanowiska, do których nie są powołani. Bo w tych ludziach małych rodzi się właśnie nikczemność, rodzi się największy obszar nikczemności. (…)”
Politycy, ale nie tylko kłamią i posługują się oszustwem, ponieważ na to my obywatele pozwalamy. Swego czasu George Orwell napisał cyt. "W czasach powszechnego fałszu mówienie prawdy jest aktem rewolucyjnym". Pytanie czy to już nie jest czas rewolucyjny? To, że politycy kłamią staje się prawdą powszechnie znaną. Mało tego, że kłamią to jeszcze na dodatek instruują innych, jak to robił publicznie pan Antoni Macierewicz cyt. „Im bardziej sprzeczne z prawdą jest kłamstwo, tym jest skuteczniejsze. Ono nie może być bliskie prawdy. Ono musi być skrajnie, brutalnie przeciwne prawdy.” https://twitter.com/i/status/1284120171322527744 Można powiedzieć, że w tych słowach określił motto polityki zjednoczonej prawicy. Chociaż pozostali z innych partii nie są wcale lepsi. Dwóch moim zdaniem bardzo mądrych ludzi kiedyś wypowiedziało się na temat polityki. I tak Arystoteles uważał, że polityka jest rozumiana jako rodzaj sztuki rządzenia państwem, której celem jest dobro wspólne. Drugim był Jerzy Giedroyć, który stwierdził, że polityka jest najbardziej niemoralną i paskudną formą ludzkiej aktywności. Patrząc na naszą scenę polityczną bardziej pasują słowa pana Jerzego Giedroycia. Pytanie, dlaczego tak się dzieje? Moim skromnym zdaniem dlatego, że wyborcy głosują na tych polityków, którzy są najbardziej podobni do ich samych pod względem osobowości. Z tego wychodzi jaka część naszej populacji, bo nie społeczeństwa ma przewagę.
Od kiedy mafiosi to politycy? W tym cyrku już wszyscy mają pomieszanie z poplątaniem.