To, co obserwujemy w Argentynie, to neoliberalizm czerpiący z autorytarnej prawicy. I nie jest to zjawisko unikalne – podobne dynamiki widać w Europie i USA. Coraz częściej libertarianie i neoliberałowie łączą siły z etnonacjonalistami
Na zdjęciu: Prezydent Javier Milei podczas otwarcia wystawy rolniczej w Buenos Aires, 26 lipca 2025. Fot. Stringer/AFP
Krzysztof Katkowski, OKO.press: Jak opisałabyś sytuację w Argentynie? Szczególnie w świetle narracji, także obecnej w Europie – że mamy do czynienia z „cudem gospodarczym”?
Yanne Horas, badaczka polityki gospodarczej, regulacji i długu publicznego*: Sytuacja jest dość trudna. Prezydent Javier Milei realizuje program gospodarczy skupiony na dostosowaniu fiskalnym, kontrakcji monetarnej oraz stopniowym otwieraniu rachunku kapitałowego.
Co to znaczy?
Zniósł część ograniczeń dostępu do dolarów amerykańskich. Argentyna to gospodarka silnie zdolaryzowana, więc mimo że oficjalną walutą jest peso, dolar odgrywa tam wciąż ogromną rolę. Do niedawna nie było możliwe swobodne kupowanie ani sprzedawanie dolarów w Argentynie, ale Milei zlikwidował część tych ograniczeń – zarówno dla obywateli, jak i dla firm.
Te restrykcje nazywano El Cepo, co można przetłumaczyć jako „pułapka” – i to już pokazuje, jak były postrzegane. Początkowo kurs peso mógł swobodnie zmieniać się na rynku, jednak potem peso zostało powiązane stosunkowo stabilnym kursem względem dolara amerykańskiego, głównie dzięki interwencjom na rynku walutowym.
W tym samym czasie bank centralny zaczął podnosić stopy procentowe. To doprowadziło do umocnienia pozycji argentyńskiego peso wobec dolara – stąd często obecnie uważa się, że waluta jest wręcz przewartościowana.
Yanne, wszystko super – ale wyjaśnij to, proszę, osobie, która nie zna się na makroekonomii.
To, co robi Milei, wpisuje się w klasyczny cykl gospodarczy, który już wielokrotnie widzieliśmy. Jego podejście opiera się na trzech głównych filarach:
Po pierwsze, dostosowanie fiskalne. Oznacza to, że rząd próbuje wydawać mniej pieniędzy niż wcześniej, aby zmniejszyć deficyt budżetowy. W tym celu administracja Mileia tnie wydatki publiczne – szczególnie na programy społeczne, usługi publiczne i subsydia. Celem jest „zrównoważenie budżetu”, czyli wydawanie nie więcej niż się zbiera z podatków i innych źródeł.
Po drugie, kontrakcja monetarna. Chodzi o zmniejszenie ilości pieniądza w obiegu. Rząd Mileia robi to głównie poprzez podwyżki stóp procentowych. Celem jest obniżenie inflacji, która od lat jest poważnym problemem w Argentynie. Ale skutkiem ubocznym jest droższy kredyt i możliwe spowolnienie aktywności gospodarczej – przynajmniej w krótkim okresie.
Po trzecie, stopniowe otwieranie ruchu kapitałowego. Oznacza to zmniejszanie ograniczeń dla przepływów pieniężnych do i z kraju. Celem tej regulacji jest ułatwienie inwestycji zagranicznych w Argentynie i możliwości inwestowania za granicą przez Argentyńczyków. To część szerszego planu integracji z globalnymi rynkami finansowymi. Ale jeśli zrobi się to zbyt szybko, gospodarka może stać się podatna na szoki zewnętrzne, takie jak nagły odpływ kapitału czy kryzysy walutowe.
I dlaczego to jest tak istotne?
Jest to istotne, bo te polityki nieproporcjonalnie faworyzują upper middle class, która była w stanie utrzymać dochody mimo cięć budżetowych. Milei wielokrotnie podkreślał swój sprzeciw wobec państwa i ostro ciął usługi publiczne…
Tej konkretnej grupy siła nabywcza nawet wzrosła. Utrzymali poziom konsumpcji, a teraz stać ich na podróże zagraniczne czy towary importowane.
Spójrz: w ostatnich miesiącach wielu Argentyńczyków nagle zaczęło jeździć do Brazylii i innych krajów – przez kurs walutowy zrobiło się tam znacznie taniej. W pierwszych czterech miesiącach tego roku 8,4 miliona Argentyńczyków wyjechało za granicę. To wzrost o dwie trzecie w porównaniu do tego samego okresu rok wcześniej.
W przeciwieństwie do tego duża część społeczeństwa – emeryci, właściciele małych i średnich firm, pracownicy sektora publicznego jak nauczyciele czy osoby korzystające z pomocy społecznej – żyje w coraz trudniejszych warunkach. Bezrobocie rośnie, realne dochody spadają, a podstawowe wydatki stają się coraz trudniejsze do udźwignięcia.
Podsumowując: strukturalne problemy gospodarki Argentyny, takie jak wzrost, konkurencyjność i produktywność, wciąż nie zostały rozwiązane. Jednocześnie koszty produkcji są nadal wysokie, inflacja utrzymuje się w stosunku do podstawowych dóbr, a liberalizacja importu podważa konkurencyjność turystyki krajowej, handlu lokalnego i przemysłu, bo ludzie wolą teraz kupować rzeczy z zagranicy albo po prostu jechać na wakacje za granicę.
W swoich publikacjach piszesz o znaczeniu długu państwowym Argentyny. To również ma znaczenie?
Zadłużenie to od dekad poważny problem gospodarczy i społeczny Argentyny. To jeden z krajów, które najczęściej w historii nowożytnej ogłaszały niewypłacalność.
Ostatnia duża restrukturyzacja miała miejsce w 2020 roku i polegała na renegocjacji warunków długu, szczególnie tego zagranicznego. Ten dług często denominowany jest w walutach obcych, np. dolarach, i bywa emitowany pod obcą jurysdykcją prawną – zazwyczaj stanu Nowy Jork.
Co to znaczy, że dług jest „emitowany według prawa stanu Nowy Jork”? Nie rozumiem tego zupełnie.
To bardzo dobre pytanie. Dług publiczny to w gruncie rzeczy IOU – rodzaj zobowiązania [IOU – to skrót od angielskiego wyrażenia I owe you – jestem ci winien], które państwo wystawia. Może być denominowany w walucie krajowej (np. w peso czy w złotówkach) albo w obcej, najczęściej w dolarach.
Kiedy państwo emituje dług w walucie obcej, zwykle robi to na rynkach międzynarodowych, gdzie inwestorzy oczekują neutralnej i przewidywalnej jurysdykcji prawnej – stąd Nowy Jork czy Wielka Brytania.
To znaczy, że Argentyna pożycza pieniądze, sprzedając obligacje, które są denominowane w dolarach, i które podlegają prawu stanu Nowy Jork. Jeśli peso traci na wartości względem dolara, koszt spłaty tych obligacji gwałtownie rośnie.
To już wielokrotnie był problem. Część restrukturyzowanego długu z 2020 roku przypada na ten i kolejne lata. Argentyna będzie musiała spłacić duże kwoty w dolarach. Dlatego popyt na dolary w kraju gwałtownie rośnie.
Milei skupia się na osiągnięciu nadwyżki fiskalnej przez cięcia wydatków. Ale to samo w sobie nie rozwiąże problemu. Argentyna musi przywrócić wiarygodność długu w sposób, który nie pogłębia nierówności. Trzeba odbudować zaufanie do gospodarki – a nie tylko rozmontowywać usługi publiczne w nadziei, że kapitał sam napłynie.
Czyli… cud?
Nie, to dalekie od cudu. Nie obserwujemy żadnego przełomu gospodarczego, mimo że niektórzy libertarianie to zapowiadali. Pokładali dużą wiarę w tzw. wolny rynek, wierząc, że deregulacja automatycznie przyniesie wzrost i inwestycje. Ale jak dotąd, to się nie zmaterializowało.
To raczej życzeniowe myślenie – zwłaszcza w kraju takim jak Argentyna, mocno powiązanym z globalnym systemem finansowym i narażonym na jego wstrząsy. Także – nie, to nie cud. To bardzo ryzykowny eksperyment z poważnymi skutkami społecznymi.
Czy Milei nie miał wyboru?
Myślę, że sytuacja jest bardzo złożona. Argentyna od dawna zmaga się z głęboko zakorzenionymi problemami strukturalnymi. Dla przykładu – szacuje się, że około 277 miliardów dolarów amerykańskich znajduje się poza oficjalnym systemem bankowym kraju. Wiele osób oszczędza w dolarach, trzymając je dosłownie pod materacem albo na kontach bankowych w Urugwaju, w USA – w Miami, Szwajcarii…
Jedną z inicjatyw Mileia jest próba „repatriacji” tych dolarów. Ale trudno przekonać ludzi, by sprowadzili swoje pieniądze z powrotem do Argentyny, ponieważ historia pokazała, że sytuacja potrafi zmienić się z dnia na dzień. Ludzie są bardzo ostrożni.
Jeśli chodzi o alternatywy polityczne – obecnie nie ma wielu realnych opcji. Lewica parlamentarna jest rozdrobniona. Była prezydentka i główna postać opozycji, Cristina Fernández de Kirchner, została niedawno skazana za korupcję i objęta dożywotnim zakazem sprawowania urzędów publicznych. To dramatyczny rozwój wydarzeń…
Potrzebujemy rozsądnej polityki, która zwiększy produktywność, podniesie realne płace i zrezygnuje z tego finansowego hokus-pokus. Ale Milei i wielu libertarian ma obsesję na punkcie złota i kryptowalut. Nie wierzę, że to są poważne rozwiązania dla problemów, z którymi Argentyna zmaga się od dekad.
Mimo wszystko – działa wiele oddolnych ruchów, które wykonują prawdziwie sensowną pracę. To właśnie tam odnajduję nadzieję.
Może trochę z przymrużeniem oka: jak wytłumaczyłabyś dziecku, dlaczego ta obsesja na punkcie złota i kryptowalut nie ma sensu jako sposób prowadzenia kraju?
To bardzo dobre pytanie. Ta obsesja na punkcie złota i „twardych” walut wywodzi się z szerszej tradycji libertariańskiej. Pochodzi od myślicieli takich jak Ludwig von Mises, Friedrich Hayek, czyli tzw. szkoła austriacka. Milei jest bardzo mocno zanurzony w tej ideologii.
Pewnie słyszałaś o jego pięciu sklonowanych mastifach – nadał im imiona po Murrayu Rothbardzie, Miltonie Friedmanie i innych postaciach tego nurtu. To pokazuje, jak bardzo utożsamia się z tą ideologią. W jej rdzeniu kryje się głęboka nieufność wobec państwa. Ale z czasem przerodziło się to niemal w kult, obsesję na punkcie metali szlachetnych, monet itd.
Ale dlaczego to nie działa? Dlaczego to zły sposób na prowadzenie kraju?
Jeśli chodzi o kryptowaluty – one nie rozwiązały żadnych poważnych problemów w realnym świecie. Nie widzę, w jaki sposób mogą pomóc w radzeniu sobie ze złożonymi wyzwaniami gospodarczymi. A złoto – choć istnieje od wieków – ma podobne ograniczenia. Owszem, może służyć jako magazyn wartości, ale nie nadaje się do innych funkcji.
Pieniądz powinien być również środkiem wymiany i jednostką rozrachunkową. Nie chodzi tylko o gromadzenie – pieniądz musi znajdować się w cyrkulacji, krążyć.
W tej chwili słyszymy głównie o propozycjach Mileia. Czy są jakieś alternatywy w Argentynie? Co o tym sądzisz?
Powtórzę: rozmontowywanie państwa najbardziej uderza w najsłabszych. Osoby, które już wcześniej znajdowały się w trudnej sytuacji, teraz cierpią jeszcze bardziej. Obcięto finansowanie edukacji, opieki zdrowotnej i innych usług publicznych.
Polityka Mileia – ta symboliczna (i czasem dosłowna) piła łańcuchowa – to frontalny atak na państwo. I ma dramatyczne konsekwencje.
Znam osobiście osoby, które nie mają już dostępu do podstawowych leków, np. na nadciśnienie – bo państwo przestało je finansować. Organizacje oddolne próbują zapełniać te luki. Są obecne w przestrzeni publicznej, starają się podtrzymać edukację, opiekę zdrowotną i podstawowe systemy wsparcia społecznego.
Również społeczności queerowe w Argentynie są bardzo aktywne. Na przykład La Mostri Disidente. To właśnie w takich inicjatywach – ogólnych i queerowych – widzę dziś największą nadzieję.
Społeczność queer, w tym osoby transpłciowe, są mi bardzo bliskie. I widząc ten rodzaj aktywizmu, czuję prawdziwą nadzieję.
A więc, gdy państwo jest rozmontowywane, to właśnie ruchy oddolne utrzymują coś przy życiu…
… i dają nadzieję. W tych działaniach organizacyjnych jest prawdziwa energia – energia zbierania ludzi razem, by bronić przestrzeni zbiorowych, które są niezbędne do godnego życia.
Milei twierdzi, że jest liberałem albo libertarianinem, ale bardziej wydaje się to być wypaczona, ekstremalna wersja neoliberalizmu.
To, co obserwujemy, nie jest tylko neoliberalizmem – to neoliberalizm czerpiący bezpośrednio z autorytarnej prawicy. I nie jest to zjawisko unikalne dla Argentyny – podobne dynamiki widać w Europie i USA.
Coraz częściej libertarianie i neoliberałowie łączą siły z etnonacjonalistami. Ich wspólnym wrogiem jest tzw. agenda progresywna: różnorodność, równość, włączenie społeczne. W Argentynie to też się dzieje.
Ten kraj zalegalizował małżeństwa jednopłciowe w 2010 roku, aborcję w 2020 i ma jedne z najbardziej postępowych ustaw dotyczących praw osób transpłciowych w całym regionie – w tym uznanie tożsamości płciowej.
Ale dziś rząd Mileia otwarcie wrogo odnosi się do osób queerowych i próbuje cofać te prawa.
Czy mogłabyś opisać, jak wygląda ten demontaż? Czy rząd podejmuje działania prawne, czy to głównie retoryka? Jakieś przykłady?
W dużej mierze to retoryka – używanie prowokacyjnego języka, trollowanie, przesuwanie granic skandalu. Ale nie ogranicza się to tylko do słów.
Rząd Mileia podejmuje konkretne działania, np. usuwa odniesienia do przemocy ze względu na płeć z ustaw czy struktur opieki psychiatrycznej. Choć jeszcze nie doszło do pełnej, formalnej likwidacji praw osób LGBTQ+, zagrożenie jest realne.
Trzeba nieustannie przypominać o zdobytych prawach i je chronić – ale także bronić fizycznych przestrzeni, w których ludzie się spotykają.
To trochę jak w Europie: cięcia budżetowe dla instytucji kultury, centrów społecznych, organizacji wspierających mniejszości. Gdy kończy się finansowanie, prowadzenie tych miejsc staje się prawie niemożliwe. A więc zagrożenia mają charakter prawny, retoryczny i materialny.
I wracając do szerszej perspektywy – co twoim zdaniem wydarzy się w Argentynie? Czy rzeczywiście mamy do czynienia z likwidacją państwa? Czy to się kiedyś skończy? Czy może zobaczymy długofalowe skutki jak w Chile, gdzie reformy neoliberalne z lat 70. i 80. nadal wpływają na mobilność społeczną?
Jest takie powiedzenie przypisywane Nielsowi Bohrowi: „Prognozowanie jest trudne, zwłaszcza jeśli dotyczy przyszłości”. I moim zdaniem doskonale pasuje ono do jakiejkolwiek analizy gospodarczej!
Obecnie wiele uwagi skupia się na nadchodzących wyborach śródokresowych w październiku. Wiele obecnych polityk gospodarczych jest strategicznie zaprojektowanych, by przetrwać przynajmniej do tego momentu – utrzymać względnie silne peso, zapewnić pewien poziom siły nabywczej i zdobyć poparcie wyborcze.
Wybory obejmą część Izby Deputowanych i Senatu. Dużo dzieje się także na poziomie prowincji. Politycznie to bardzo dynamiczny moment.
Opozycja próbuje się przegrupować, ale wciąż jest zbyt wcześnie, by przewidzieć, w jakim kierunku to pójdzie. Mam poczucie, że program Mileia – w obecnej formie – nie jest długofalowo zrównoważony.
Prawdziwe rozwiązania będą wymagały zmierzenia się z produktywnością, nierównościami i fundamentalnymi problemami gospodarczymi – a nie tylko nadziei na to, że rynek wszystko sam naprawi.
*Yanne Horas – badaczka z ponad dziesięcioletnim międzynarodowym doświadczeniem w dziedzinie polityki gospodarczej, regulacji i długu publicznego. Pracuje w programie Economic Law and Policy w International Institute for Sustainable Development. Wykłada makroekonomię w Berlin School of Economics and Law. Ukończyła studia magisterskie na London School of Economics. Mieszka w Berlinie i w Buenos Aires.
Krzysztof Katkowski (ur. 2001) – socjolog, tłumacz, dziennikarz, poeta. Absolwent Universitat Pompeu Fabra w Barcelonie i Uniwersytetu Warszawskiego. Współpracuje z OKO.press, „Kulturą Liberalną”, „Dziennikiem Gazeta Prawna” i „Semanario Brecha”. Jego teksty publikowały m.in. „la diaria”, „Gazeta Wyborcza”, „The Guardian” „Jacobin”, , „Kapitàl noviny”, „Polityka”, „El Salto” czy CTXT.es.
Krzysztof Katkowski (ur. 2001) – socjolog, tłumacz, dziennikarz, poeta. Absolwent Universitat Pompeu Fabra w Barcelonie i Uniwersytetu Warszawskiego. Współpracuje z OKO.press, „Kulturą Liberalną”, „Dziennikiem Gazeta Prawna” i „Semanario Brecha”. Jego teksty publikowały m.in. „la diaria”, „Gazeta Wyborcza”, „The Guardian” „Jacobin”, , „Kapitàl noviny”, „Polityka”, „El Salto” czy CTXT.es.
Komentarze