0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: oprac. graf. Weronika Syrkowska / OKO.pressoprac. graf. Weronik...

Mentalnie w naszym kraju są same oblężone twierdze. Czasem to budynki publicznych mediów, czasem siedziba parlamentu. Przestawiamy tylko odgradzające barierki z jednej ulicy na drugą. Nie ma za to miejsc, które łączą: przestrzeni bezpiecznych spotkań, wspólnych stołów, prawdziwych mostów.

Zamykamy się. Nie chcemy Żydów, ciapatych, trans, homo ani muzułmanów.

To zamknięcie sprawia, że gdyby dziś chłopiec imieniem Jezus urodził się w naszym kraju, sporo Polaków uznałaby, że stajenka to dla niego i tak za dobre miejsce. Cierpiącej Maryśce nikt nie pomógł? Dobrze jej tak, po co się puszczała! Rodzina nie znalazła miejsca w gospodzie, kołatali od drzwi do drzwi, nikt ich nie wpuścił? Czyli wszystko jak należy. Bo niby jak Żydów do domu zapraszać? Niech się cieszą, że ich nikt za granicę nie wyrzucił. A mógł.

Czego się pchają do Polski, niech wracają do swego kraju!

Gdyby podczas tułania się od drzwi do drzwi z prośbą o nocleg Maria została pobita, usłyszałaby zapewne: „Jakby się nie podłożyła, to by i nie dostała”. A wszystko dlatego, że Józef, Maria i Jezus to Żydzi. Należą do „obślizgłego narodu”, który „ma krew na rękach”.

Te frazy wzięte w cudzysłowy to cytaty. Pochodzą z komentarzy, napisanych na Facebooku na dziesięć dni przed świętami Bożego Narodzenia.

Tuż przed powszechnym celebrowaniem urodzin małego Żyda imieniem Jezus.

Potwór antysemityzmu rozpełza się po Polsce

Po agresywnym ataku Grzegorza Brauna w Sejmie na świecznik zapalony w żydowskie święto Chanuki po raz kolejny z niewidocznych na co dzień szczelin wypełznął potwór antysemityzmu. Jakby ktoś usunął tamę ze zbiornika z nienawiścią. Ten sączący się, toksyczny jad wybija na powierzchnię w Polsce zawsze, gdy nadarzy się ku temu okazja.

Przeczytaj także:

Nie trzeba nawet kibicować Grzegorzowi Braunowi za jego akcję z gaśnicą. Wystarczy mieć dosyć „parchów”. Marzyć o „Polsce dla Polaków”, bo przecież „tu jest Polska, a nie polin!”. A jak się już tę Polskę oczyści, można będzie w spokoju sumienia świętować Boże Narodzenie – po katolicku, rodzinnie, zgodnie z tradycją. Dzieląc się opłatkiem i życząc sobie wzajemnie łask bożych.

13 grudnia, dzień po ataku posła Grzegorza Brauna w Sejmie, warszawska „Gazeta Wyborcza” udostępniła na swoim profilu na FB link do rozmowy z Magdaleną Gudzińską-Adamczyk. To lekarka Żydówka, która próbowała powstrzymać Brauna od zgaszenia świec chanukowych. Dostała prosto w twarz proszkiem z gaśnicy.

„Uderzył mnie ręką w klatkę piersiową i powiedział, że nie jestem kobietą” – „Wyborcza” zacytowała w poście jej słowa. Poinformowała też, że kobieta straciła przytomność i trafiła do szpitala. W artykule wyraźnie wskazano, że straciła przytomność dopiero w samochodzie, gdy już wyjechała z Sejmu. Tego momentu nie uwieczniono na nagraniach, nie widać go na zdjęciach z parlamentarnego korytarza, a jednak miał miejsce.

42 tysiące wyśmiewających reakcji

Gudzińska-Adamczyk choruje na astmę. Spryskanie proszkiem z gaśnicy mogłoby się wtedy skończyć dla niej tragicznie. A tak „jedynie” zemdlała, zaś atak wywołał zaostrzenie choroby.

Ten post warszawskiej „Wyborczej” jest jednym z najpopularniejszych wpisów, dotyczących ataku Grzegorza Brauna.

Po trzech dniach od publikacji było pod nim prawie 46 tysięcy reakcji. Z tego 42 tysiące to emotikonki w postaci śmiejących się buziek, obśmiewające wypowiedzi kobiety.

Do tego ponad 17 tysięcy komentarzy, w większości o podobnym wydźwięku.

Zrzut ekranu, Facebook

W tych komentarzach lekarka została uznana za:

  • Agresorkę, która zaatakowała posła („To ona go zaatakowała i kopnęła!”; „Nic nie dało jej prawa do tego, by go szarpać, napluć na niego czy w końcu kopnąć”; „Powinna zostać ukarana za naruszenie jego nietykalności cielesnej!”);
  • Oszustkę („Kłamie ordynarnie ta baba… na filmie widać, że podbiega pod gaśnicę jak opętana”), która „lansuje się na ofiarę”;
  • A jeśli nawet coś jej się stało, i tak jest to jej wina, bo „gdyby się nie podłożyła, to i by nie dostała”.

Bo jest Żydówką?

Gudzińska-Adamczyk jest Żydówką. A to według komentujących wpis prawdopodobnie oznacza, że można sobie wobec niej pozwolić na więcej, bo – jak wynika z wpisów pod postem – Izrael jest zły i Żydzi też są źli.

Kamil: „No niestety z takim obślizgłym narodem mamy do czynienia. Zawsze my i inni źli, a oni są aniołkami”.

Syl San: „Niech stanie w obronie mordowanych dzieci w Palestynie, a nie świeczek”.

Kamil: „Jak Izrael wyrzucał naszego ambasadora, przez co stosunki dyplomatyczne z nimi nie istnieją, to była cisza. Jak wypowiadają się o nas jako o antysemitach i twierdzą, że podczas wojny Polacy mordowali Żydów w »polskich« obozach śmierci i do tego uczą tego w szkołach, zero reakcji. Mordują w kilka miesięcy kilkukrotnie więcej cywilów niż Putin w dwa lata wojny w Ukrainie to (…) zero oburzenia. A niech tylko Braun weźmie gaśnicę, to wszystkim odwala”.

Widzę na Facebooku 8122 polubienia tego komentarza. Iza zapewnia Kamila: „Zrobiłeś mi swoim wpisem dzień!”.

Świece chanukowe nie, krzyż tak

Gudzińska-Adamczyk zareagowała na przemocowe zachowanie Brauna.

Stanęła w obronie swoich wartości, ale też ładu publicznego i z tego powodu stała się ofiarą agresora. A jednak dla komentujących post „Wyborczej” to ona jest winna, to z niej można się śmiać.

Można też robić memy – tak „zabawnie” wyglądała przecież z proszkiem z gaśnicy rozpylonym na twarz i włosy. Tych memów w internecie jest naprawdę dużo. W dyskusji pod jednym z nich czytam: „Ona kłamie jak Żydówka”.

W komentarzach pod postem „Gazety Wyborczej” ujawniła się też zaskakująco liczna grupa osób, popierających lewicowy postulat „świeckiego państwa”. Tyle że popierają go wyłącznie w kontekście „wyzwolenia Sejmu” od chanukowych świec. Od chrześcijańskiego krzyża już nie.

Stanisław: „Sejm nie powinien być wykorzystywany do tego, aby kultywować święto chanukowe!”.

Wirunia Kwiatek: „Z jakiej racji w polskim Sejmie jest obchodzone święto chanukowe czy w Izraelu też tak świętują nasze?”.

Cezary: „To jest Sejm RP, a nie synagoga, kneset… Na modły jest inne miejsce!”.

Jednak gdy kilka dni później w Sejmie chór śpiewa kolędy bożonarodzeniowe, na kontach tych samych użytkowników nie ma wpisów ze sprzeciwem wobec kultywowania religijnych tradycji w Sejmie. Kiedy jedna z dyskutujących zauważa, że w parlamencie, jeśli ma być naprawdę świecki, nie powinno być też krzyża, wywołuje oburzenie. Bo krzyż jest „nasz”, a świece chanukowe są „ich”.

Narodowy bohater z gaśnicą

Najprościej byłoby uznać, że te wpisy to dzieło rosyjskich trolli, które jak zawsze chcą Polaków podzielić, zepsuć ich wizerunek i zniszczyć więzi społeczne. Tyle że to nieprawda.

Sprawdziłam konta kilkudziesięciu autorów najpopularniejszych komentarzy pod opisywanym postem warszawskiej „Wyborczej”. Sześć z nich wyglądało na konta nieautentyczne.

Reszta to zwykli ludzie, Polacy. Wrzucający na Facebooku zdjęcia z rodzinami i przyjaciółmi, informujący o swoich miejscach pracy, wyjazdach wakacyjnych, ślubach, pogrzebach. Nie ma na kogo zrzucić odpowiedzialności. Atakowanie kobiety, ofiary agresora (którym akurat był poseł) między innymi za to, że jest Żydówką – to polskie dzieło.

Pod postem jest jeszcze jedna grupa komentarzy – wychwalających posła Brauna za jego czyn. „Brawo dla Posła!”, „Niewątpliwie mamy nowego Narodowego Bohatera! Brawo panie pośle!”, „Brawo Grzegorz!”.

Gdy zespół Letni przerobił znany przebój zespołu Myslovitz „O Peggy Brown, kto ciebie ukochać będzie umiał” na „O Grzegorz Braun, kto zgasić świece tak będzie umiał”, radczyni prawna z grona współpracowników posła napisała na Twitterze, że z refrenu tej piosenki przygotują dzwonek na telefon. Każdy będzie mógł go sobie pobrać. Chętni się znajdą – nie mam co do tego wątpliwości.

Nienawidzić Żydów, świętować narodziny Żyda

Mamy jako naród silnie rozwiniętą umiejętność odcinania się od kłopotliwych faktów. Wyrzucamy z pamięci to, co nam pasuje, zachowując wyłącznie to, co potwierdza nasze poglądy. Prowadzimy równoległe narracje, nie łącząc w żaden sposób ich wątków. Rozdzielamy je starannie od siebie, dbając, by nigdy się nie zetknęły. To sprawia, że nie widzimy własnej hipokryzji ani sprzeczności w swoim sposobie myślenia.

Dzięki temu jesteśmy w stanie – my jako wspólnota, nie jako jednostki – nienawidzić Żydów oraz co roku obchodzić narodziny żydowskiego chłopca.

Wyrzucać Żydów z polskiego parlamentu i celebrować święto narodzin Żyda, który za największe przykazanie uznał przykazanie miłości. Użalać się nad biednym małym Jezuskiem rodzącym się w stajence i nie współczuć imigranckim „dzieciom z Michałowa”.

Mamy na to wszystko proste wyjaśnienie. Bo przecież Jezus, który za chwilę znów się narodzi, to będzie „nasz” Jezus. A żydowska lekarka, która straciła przytomność po ataku Brauna, była „ich”. Braun też jest „nasz” i wyzwolił „od nich” „nasz” Sejm. Więc jest bohaterem, który swoim fanom rozdaje autografy na przeciwpożarowych gaśnicach. A niemal każde swoje wystąpienie zaczyna od słów: „Szczęść Boże”.

Tego nie zmieni rodzinna celebra

Tyle że Jezus „z urodzenia” należał „do nich”, a nie „do nas”. Jego pochodzenie nie pasuje do czarno-białej wizji świata, dlatego usuwamy ten fakt z pamięci. Doskonale pokazuje to filmowy dialog z serialu „Ranczo”, w którym Solejukowa z Wilkowyi zapytana przez księdza, jakiej narodowości była Matka Boska, odpowiada, że polskiej, bo przecież „Matka Boska Częstochowska”. To kwintesencja procesu spolszczania i udomowiania rodziny Jezusa.

Funkcja tego mechanizmu jest oczywista – chodzi o oswojenie boskiej historii i zidentyfikowanie się z nią. Równoległe z oswajaniem postępuje jednak w Polsce zamykanie się na innych, z którymi się nie identyfikujemy. Nie chcemy Żydów, ciapatych, trans, homo ani muzułmanów.

Mentalnie budujemy kraj, w którym są same oblężone twierdze. Nie ma zaś rynków, wspólnych stołów ani mostów. Nie ma tego, co łączy.

Jeśli ktoś szukałby przyczyn epidemii samotności, może je znaleźć właśnie tutaj. A jeśli ktoś chciałby zrzucić winę na PiS – cóż, to trwa znacznie dłużej, niż PiS istnieje.

Tego polskiego zamknięcia nie zmieni rodzinna celebra, z sałatką jarzynową, barszczem (lub grzybową) i makowcem. Ani nawet pójście na pasterkę. Ani tym bardziej drogie prezenty pod choinką. Choć zmiana jest możliwa. Tylko czy rzeczywiście jej chcemy? Czy wpuścilibyśmy w Wigilię do domu ciężarną Żydówkę?

;

Udostępnij:

Anna Mierzyńska

Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press

Komentarze