Komisja Europejska ogłosiła, że pozywa Polskę, Czechy i Węgry za odmowę przyjęcia uchodźców z tzw. procedury relokacyjnej. To już ostatni – trzeci – etap procedury dyscyplinującej za złamanie prawa unijnego, czyli decyzji Rady Europejskiej z 2015 roku. Grożą nam ogromne kary finansowe
Decyzję o przeniesieniu części uchodźców z Włoch i Grecji do pozostałych państw członkowskich UE podjęła jesienią 2015 roku Rada Europejska, czyli najwyższy organ władzy w UE. Rada składa się z szefów rządów i głów państw. Decyzja Rady Unii Europejskiej (każda decyzja Rady staje się obowiązującym prawem) została podjęta na podstawie art. 78.3 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej. Dotyczy on pomocy krajom członkowskim, które znajdują się w sytuacji kryzysowej. W tym wypadku kryzys został spowodowany gwałtownym napływem uchodźców z Syrii, Iraku i Afganistanu. Samo przenoszenie uchodźców nazwano relokacją.
W imieniu polskiego rządu w Radzie Europejskiej brała udział premier Ewą Kopacz. Jej rząd PO-PSL był bardzo niechętny przyjmowaniu uchodźców i w końcu zgodził się na przyjęcie ponad 6 tys. osób. I to ta liczba - według Komisji Europejskiej - obowiązuje Polskę.
Według danych Komisji Europejskiej z 9 listopada 2017, państwa członkowskie przyjęły w ramach relokacji 31 tys. osób (10 tys. z Włoch i 21 tys. z Grecji).
Konfliktu z Komisją Europejską i pozwu można by uniknąć, gdyby polski rząd zgodził się przyjąć chociaż kilkudziesięciu uchodźców - twierdzą brukselscy eksperci. Nie zostały pozwane inne kraje, które przyjęły mniej - czasami znacznie mniej - uchodźców, niż zadeklarowały. Tymczasem politycy PiS uparcie powtarzają, że uchodźcy z relokacji byliby zagrożeniem dla bezpieczeństwa Polski i nie przyjęli ani jednego. OKO.press wielokrotnie tłumaczyło, że uchodźcy z relokacji byliby najstaranniej prześwietlonymi cudzoziemcami przekraczającymi granice Polski bo:
Oczywiście, zawsze jest ryzyko, że do Polski trafiłby terrorysta – ale równie wysokie jest ryzyko, że taka osoba przyleci do Polski samolotem jako turysta.
We wrześniu 2017 polski rząd dostał ostatnią szansę, żeby wypełnić swoje zobowiązania. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej oddalił wtedy skargę Słowacji i Węgier przeciwko mechanizmowi relokacji. Uznał, że procedura relokacji jest prawomocna i proporcjonalna, co oznacza, że wszystkie państwa muszą wypełnić wynikające z niej zobowiązania i przyjąć uchodźców z Włoch i Grecji.
Kilka godzin po ogłoszeniu wyroku komisarz ds. migracji Dimitris Avramopulos zapowiedział, że jeśli Polska, Czechy i Węgry nie zmienią swojego postępowania „w nadchodzących tygodniach”, Komisja jest gotowa skierować sprawę do Trybunału Sprawiedliwości. Wszystkie trzy państwa zignorowały ten apel.
Podstawą prawną procedury dyscyplinującej jest artykuł 258 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej. Procedura składa się z dwóch etapów – przedsądowego i sądowego. W pierwszym etapie wysyłany jest list z zarzutami, tj. formalne ostrzeżenie – w przypadku Polski, Węgier i Czech ten etap został rozpoczęty 15 czerwca 2017 roku. Następnie wystosowywana jest tzw. uzasadniona opinia. Komisja wysłała ją 26 lipca.
W drugim etapie (sądowym), jeśli dany kraj nie zmienia swojego postępowania i dalej łamie unijne prawo, Komisja może pozwać jego rząd przed Trybunał Sprawiedliwości UE. I to właśnie się stało dziś.
Wyrok TS jest wiążący.
Jeśli kraj się do niego nie zastosuje, Trybunał może na wniosek Komisji nałożyć karę finansową na podstawie art. 260 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej.
Otwarcie mówi się w Brukseli o tym, że procedura relokacyjna okazała się nieskuteczna – mało który kraj przyjął taką liczbę uchodźców, do jakiej się zobowiązał (ale tylko Polska, Czechy i Węgry nie przyjęły ani jednej osoby). W sumie objęła 31 tys. uchodźców.
Do tego obowiązkowy charakter relokacji bardzo wzmocnił nastroje populistyczne i ksenofobiczne w naszej część Europy, i posłużył jako polityczne paliwo prawicowym politykom. A kryzys migracyjny wcale się nie skończył.
Według danych UNHCR, w 2017 roku do Europy drogą morską dotarło 160 tys. osób, a w Morzu Śródziemnym utonęło już ponad 3 tysiące osób (stan na 5 grudnia 2017).
Nadal największy ciężar kryzysu spada na Grecję i Włochy – pierwsze kraje, do których docierają migranci i gdzie w związku z tym muszą składać wniosek o azyl (przewiduje to rozporządzenie tzw. Dublin III).
W wyniku umowy UE-Turcja i Włochy-Libia znacznie spadła liczba migrantów, którzy przypływają do Europy – straż przybrzeżna w Turcji i Libii za europejskie pieniądze pilnuje granic i zawraca łódki z migrantami. Nie jest to jednak długoterminowe rozwiązanie, Europa w ten sposób kupuje sobie (tymczasowy i relatywny) spokój.
Ceną za relatywny spokój w Europie jest przymknięcie oczu na rażące łamanie praw człowieka w Turcji i Libii. Migranci przebywający w zamkniętych ośrodkach w Libii są bici, gwałceni i torturowani.
Przedstawiciel ONZ ds. uchodźców nazwał umowę z Libią „nieludzką”, a 15 listopada 2017 CNN opublikował film ze współczesnego „targu niewolników” w Libii, na którym migranci sprzedawani są za 400 dolarów od głowy.
Ponadto, w związku z zamknięciem szlaku bałkańskiego tysiące uchodźców nadal przebywają w obozach przejściowych we Włoszech (116 tys. osób) i Grecji (30 tys. osób, w tym 13 tys. na wyspach – dane UNHCR), często w namiotach, pomimo zbliżającej się zimy.
Poza tym większość osób przypływających do Włoch pochodzi z Afryki subsaharyjskiej i ucieka przed biedą i beznadzieją, a nie wojną i bezpośrednim zagrożeniem życia. W związku z tym nie obejmuje ich procedura relokacji.
Unia Europejska próbuje na różne sposoby poradzić sobie z kryzysem. Podczas ostatniego szczytu Unia Afryka Estonia, która w tym półroczu przewodzi Radzie Unii Europejskiej, zaproponowała 29 listopada 2017 dobrowolną zamiast obowiązkowej relokacji.
Nadal jest aktualna także propozycja Komisji Europejskiej z 2016 r. – stały rozdzielnik (czyli obowiązkowej liczby uchodźców, którą powinien przyjąć każdy kraj członkowski) z karą 250 tys. euro za każdego nieprzyjętego uchodźcę.
Przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk deklaruje, że ostateczną decyzję przywódcy państw członkowskich podejmą na szczycie w czerwcu 2018.
Oprócz zbiorowego pozwu przeciwko Polsce, Węgrom i Czechom, Komisja Europejska prowadzi trzy inne procedury dyscyplinujące przeciwko Węgrom:
Komisja przeszła do drugiego etapu procedury. Zdaniem Komisji, ustawa ta jest w sprzeczności z wolnym przepływem kapitału: bardzo ogranicza bowiem możliwość węgierskich NGO-sów do korzystania z zagranicznych grantów. Każda organizacja, która rocznie dostaje powyżej 24 tys. euro, musi oznaczyć się jako "organizacja wspierana przez zagranicę" i publicznie udostępnić szczegółowe informacje o tym, kto i ile pieniędzy wpłacił.
Dodatkowo Komisja argumentuje, że nowe prawo narusza wolność zgromadzeń, prawo do prywatności i ochrony danych wrażliwych, zawartych w Karcie Praw Podstawowych.
Komisja złożyła w tej sprawie pozew do Trybunału Sprawiedliwości. Jej zdaniem, nowe zasady działania uniwersytetów znacząco ograniczają ich autonomię i są niezgodne z prawem europejskim. Głównie nowe prawo jest skierowane przeciw Uniwersytetowi Środkowo-Europejskiemu, założonemu przez fundację Open Society George'a Sorosa.
Zdaniem Komisji, zasady te są niezgodne z trzema europejskimi dyrektywami: 2013/32/UE w sprawie wspólnych procedur udzielania i cofania ochrony międzynarodowej, 2013/33/UE z dnia 26 czerwca 2013 roku w sprawie ustanowienia norm dotyczących przyjmowania wnioskodawców ubiegających się o ochronę międzynarodową, oraz 2008/115/EC w sprawie deportacji nielegalnie przebywających na terytorium obywateli państw trzecich.
Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.
Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.
Komentarze