10 proc. najbogatszych posiada 60 proc. majątku w Polsce. Biedniejsza połowa zarabia 20 proc. ogólnego dochodu, najbogatszy procent - 15 proc. „W ciągu pokolenia z jednego z najrówniejszych krajów Europy stała się jednym z najmniej egalitarnych" - mówi ekonomista Marcin Wroński
Te dane pochodzą z najnowszego Inequality Report 2022, który został stworzony przez World Inequality Lab działającego w Paris School of Economics. To zespół badaczy, w którym współdyrektorami są tak znani badacze nierówności jak Thomas Piketty i Gabriel Zucman. Praca opiera się na badaniach kilkudziesięciu osób, a głównym autorem jest Lucas Chancel.
Najpierw uporządkujmy terminy. Ekonomiści zajmują się przede wszystkim dwoma rodzajami nierówności, które często są mylone lub zlewają się w jedno: to nierówności dochodowe i majątkowe. Nazwy jasno wskazują, o co chodzi: w pierwszym przypadku o rozkład dochodów w społeczeństwie, np. na przestrzeni roku, a w drugim o rozkład majątków, czyli tego, co ludzie posiadają i zgromadzili na przestrzeni swojego życia. To dwie róźne informacje.
I tak np. według Inequality Report 2022:
Nierówności dochodowe znacząco się różnią w zależności od regionu.
W Europie najbogatsze 10 proc. to 35 proc. dochodu, na Bliskim Wschodzie razem z Afryką Północną – 60 proc. I z drugiej strony, biedniejsza połowa w Europie zarabia prawie 20 proc. wszystkich dochodów, a na Bliskim Wschodzie, w Afryce Północnej, Afryce Subsaharyjskiej i Ameryce Południowej jest to zaledwie 10 proc. lub nawet mniej. Niektóre kraje potrafią silniej redukować te różnice, np. za pomocą progresywnego opodatkowania.
Te różnice znikają w przypadku majątków, tutaj nikt nie ma woli, by te różnice redukować. Wiemy doskonale, jak niepopularne są pomysły w stylu wysokiego podatku spadkowego. Wszędzie na świecie powtarza się jeden schemat: biedniejsza połowa nie ma prawie niczego. W każdym regionie odsetek ogólnego majątku posiadanego przed dolne 50 proc. jest niższy niż 5 proc.
Czego dowiemy się z raportu o Polsce?
„Nierówności dochodowe są relatywnie wysokie, jak na kraj europejski” – czytamy. To może być dla wielu z nas nowa wiadomość. W przypadku nierówności badanych współczynnikiem Giniego przyzwyczailiśmy się, że nierówności w Polsce są stosunkowo niskie na tle innych krajów Europy.
Czym jest współczynnik Giniego? Ta matematyczna formuła koncentracji danego czynnika w zbiorze (np. w populacji) jest od lat skutecznie wykorzystywana do mierzenia poziomu nierówności, np. nierówności dochodowych.
W lutym 2020 roku w rozmowie z OKO.press prof. Brzeziński wyjaśniał:
„Z definicji współczynnika Giniego oznacza to [ówczesny współczynnik – 0,28 – przyp. red], że jeżeli weźmiemy przypadkową parę dochodów w społeczeństwie i ją podzielimy przez średni dochód, a na koniec umieścimy w przedziale od zera do jeden, to możemy oczekiwać, że to będzie 28 proc. Giniego liczy się na podstawie różnic pomiędzy dochodami wszystkich osób w społeczeństwie. To są dochody po opodatkowaniu i transferach socjalnych”.
Z drugiej strony, Gini w Polsce rośnie. Sam GUS w swoim ostatnim opracowaniu na temat nierówności zwraca uwagę, że:
„Notowany w latach 2014-2017 wyraźny spadek zróżnicowania dochodów na osobę w gospodarstwach domowych, mierzony współczynnikiem Giniego, w 2018 roku został zahamowany, a w latach 2019-2020 nastąpił jego wzrost”.
A dodatkowo, gdy skorygować wyniki GUS o dane podatkowe, Gini okazuje się wyższy. Zrobili to w 2019 badacze Michał Brzeziński, Michał Myck i Mateusz Najsztub. Według ich wyliczeń faktyczny współczynnik Giniego w Polsce wynosił w 2015 roku między 0,36 a 0,40, czyli o 20-30 proc. więcej niż faktyczny.
Być może więc rzeczywiście nierówności dochodowe są w Polsce wyższe, niż zwykło się zakładać.
Wróćmy teraz do Inequality Report. Zamiast Giniego, mamy tutaj nieco inny wskaźnik. Badacze porównują, jaki odsetek ogólnego dochodu zarabiaja:
W Polsce biedniejsza połowa kontroluje zaledwie 19,5 proc. ogólnego dochodu. Tymczasem najbogatszy procent Polaków zarabia 14,9 proc. z ogólnej puli. Mówiąc więc wprost: biedniejsza połowa Polaków zarabia niewiele więcej niż najbogatszy procent.
Spójrzmy na wykres:
Widzimy linie najbogatszych 10 proc. i najbiedniejszej połowy. To, że nierówności dochodowe wzrosły po przełomie 1989 roku, jest oczywistym wnioskiem. Widzimy też, że ich wzrost przyhamował 2005 roku i od tego czasu trzyma się na podobnym poziomie.
Ten wykres pomaga uświadomić sobie jedną, bardzo ważną rzecz: redukcja nierówności nie jest celem samym w sobie, niższe nierówności niekoniecznie oznaczają sprawniejsze, sprawiedliwsze społeczeństwo. Mało kto powie, że w Polsce w latach osiemdziesiątych życie było lepsze niż dziś. Niskie rozwarstwienie dochodowe było wówczas utrzymywane przy pomocy opresyjnego systemu politycznego, który utracił kontrolę nad gospodarką.
Pytanie, jakie jest optymalne rozwarstwienie dochodowe dla sprawiedliwego społeczeństwa, jest trudne do jednoznacznej odpowiedzi.
W społeczeństwie, gdzie ludzie mają wolność wyboru swoich aktywności ekonomicznych, takie rozwarstwienie będzie istniało zawsze. Czy istnieje optymalny poziom takich nierówności?
„Jest taki dział w ekonomii teoretycznej, który zajmuje się poszukiwaniem różnych optymalnych poziomów. Ja w to nie wierzę. Dla większości krajów nie jesteśmy w stanie precyzyjnie oszacować, jaki ten poziom jest w rzeczywistości, a co dopiero mówić o optymalnym” – mówił nam w 2020 roku prof. Brzeziński.
Trudno jednak pozostać obojętnym, gdy już dwa miliony ludzi w Polsce żyje w skrajnym ubóstwie (liczba takich osób wzrosła w 2020 roku i zapewne będzie dalej rosnąć), a na drugim biegunie prosperuje klasa bogaczy, którzy nie mają co zrobić ze swoimi pieniędzmi. Niektóre kraje starają się dochód redystrybuować i skutecznie pomagają najbiedniejszym wyjść z ubóstwa, inne całą odpowiedzialność za biedę zrzucają na biednych. Polska zbyt często wybiera właśnie tę drugą ścieżkę:
Polska jest wyjątkowo interesującym krajem dla badaczy nierówności.
„W ciągu jednego pokolenia z jednego z najbardziej egalitarnych państw Europy stała się jednym z najmniej egalitarnych krajów” – tłumaczy OKO.press Marcin Wroński - ekonomista z Kolegium Gospodarki Światowej Szkoły Głównej Handlowej, aktualnie przebywający na wizycie badawczej w Światowym Laboratorium Nierówności, w którym opracowano Inequality Report 2022. „W 1990 roku uboższa połowa ludności otrzymywała 28 proc. całości dochodów. Dziś jest to 20 proc. W tym samym czasie udział najbogatszego decyla w całości dochodów podwoił się (wzrost z 20 proc. do 38 proc.)"
Wroński zaznacza, że z punktu widzenia makroekonomicznego polska transformacja jest sukcesem. "Zarazem jest jednak idealnym przykładem na to, że zmienne makroekonomiczne (w tym wzrost PKB to nie wszystko). W latach 1989-2016 realny dochód rozporządzalny wzrósł przeciętnie o 73 proc. Niestety, aby osiągnąć wzrost dochodu tej skali, trzeba było należeć do 20 proc. osób o najwyższych dochodach. W wypadku uboższej połowy społeczeństwa wzrost wyniósł tylko 31 proc. 54 proc. wzrostu dochodu rozporządzalnego w okresie transformacji trafiło do najbogatszego decyla ludności. Realny dochód rozporządzalny górnego procenta wzrósł o 458 proc., górnego promila o 1000 proc., górnej setnej procenta o astronomiczne 2300 proc. Wzrost nierówności dochodowych nastąpił przede wszystkim w latach 1990-2005”.
Co dokładnie o nierównościach majątkowych w Polsce mówi nam najnowszy Inequality Report?
Biedniejsza połowa Polaków ma ujemny majątek (-2 proc.) – długi są warte więcej niż to, co posiadają. I niestety jest to w naszej najnowszej historii stała. Jest tak co najmniej od 25 lat. Nie oznacza to, że połowa Polaków jest zadłużona. To skumulowana wartość dla biedniejszej połowy społeczeństwa, czyli milionów z nas. Część ma duże długi, część minimalne, spora część nie ma ich wcale.
W środku rozkładu panuje duża równość. Środkowe 40 proc. posiada 39 proc. majątków. Ale na górze najbogatsze 10 proc. ma aż 62 proc. Te dwie kategorie przekraczają już 100 proc., ale dlatego, że biedniejsi są na minusie.
Wroński: „Według danych ankietowych z prowadzonego przez NBP Badania Zasobności Gospodarstw Domowych najbogatsze 10 proc. gospodarstw domowych posiada 40 proc. całości majątków. Jasnym jest, że dane ankietowe zaniżają miary nierówności, ponieważ bogatsze gospodarstwa domowe rzadziej biorą w nich udział. Dostępne do tej pory oszacowania skorygowane wskazywały, że prawdziwy udział najbogatszego decyla to 50 proc., a Polska w ciągu jednego pokolenia prawie dogoniła nierówności majątkowe w Europie Zachodniej, gdzie akumulacja majątków zachodzi od pokoleń.
Zgodnie z oszacowaniami prezentowanymi w raporcie jest to 60 proc., co stawia Polskę w czołówce najbardziej nierównych państw Europy. Wynik ten należy traktować z pewnością ostrożnością, jako poziom przybliżony. Zasadniczym celem Raportu jest przedstawienie porównywalnych oszacowań nierówności na całym świecie. Zastosowanie spójnych metod oszacowań w pewnych wypadkach skutkować może utratą wrażliwości na specyfikę badanych państw. W przypadku Polski dostępność danych o majątkach gospodarstw domowych jest ograniczona, co utrudnia długookresową analizę”.
Interesujące jest jednak, że nierówności majątkowe są w zasadzie identyczne przez ostatnie 25 lat, w przeciwieństwie do dochodowych. Dlaczego tak się dzieje? Według Wrońskiego dane z lat 90. na temat nierówności majątkowych trzeba traktować z dużą ostrożnością, bo dane z tego okresu na temat Polski są skąpe i są to raczej przybliżenia niż twarde liczby.
W raporcie znajdziemy też kategorię nierówności węglowej. Możemy się dowiedzieć, kto produkuje najwięcej śladu węglowego. Polski ślad węglowy jest podobny do bogatych krajów zachodu przez to, że wciąż zdecydowana większość naszej energii pochodzi z węgla. Ale nierówności w tym zakresie są uderzające.
Osoby w najbogatszym procencie emitują aż osiemnaście razy więcej (91,8 tony CO2 na osobę), niż biedniejsza połowa naszego społeczeństwa (5,3 tony na osobę).
Mamy też dane o podziale dochodów z pracy według płci. W Polsce kobiety kontrolują 39,6 proc. dochodu i chociaż są to niższe wyniki niż w ostatnich latach, to nieznacznie – w 1990 roku było to 41,7 proc. Identycznie jest w Hiszpanii, ale wszystko wskazuje na to, że w następnym będziemy za Hiszpanami – w 1990 roku kobiety zarabiały tam zaledwie niecałe 25 proc. dochodów. Nigdzie nie znajdziemy jednak pełnej egalitarności pod tym względem. W Szwecji to 42,4 proc. Mamy tu lepszy wynik niż np. Niemcy (36 proc.) czy Australia (36,6 proc.).
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze