U progu rządów Donalda Tuska autostrad i dróg ekspresowych było nieco ponad 1 tys. km. Ta liczba powiększała się trzykrotnie w trakcie 8 lat rządów koalicji PO-PSL. Pod rządami Zjednoczonej Prawicy zbliży się niebawem do 5 tys. km. Również drogi niższych klas ulegają postępującej modernizacji.
Na drugim biegunie znajdują się jednak statystyki dotyczące bezpieczeństwa drogowego. Są niestety alarmujące, a działania podejmowane przez władze niekoniecznie stanowią przemyślaną odpowiedź na najważniejsze problemy występujące.
Polskie drogi w statystyce
Sama liczba wypadków w Polsce nie odbiega od międzynarodowej średniej. Jest na przykład około 10 razy mniejsza niż w przodujących pod tym względem w Europie Niemczech, chociaż pod względem zaludnienia jest to państwo raptem dwukrotnie większe od Polski. Liczba rannych w takich zdarzeniach też jest zbliżona.
Tym, co niepokoi, jest liczba ofiar śmiertelnych.
W roku 2018, referencyjnym dla przygotowanego przez policję raportu o liczbie wypadków, w Niemczech odnotowano 3,3 tys. ofiar śmiertelnych. W Polsce było ich wtedy 2,9 tys. Czyli
jeżeli do wypadku już dojdzie, to prawdopodobieństwo, że w Polsce ktoś w nim zginie było aż 10 razy większe niż u naszych sąsiadów.
Pod względem śmiertelności wypadamy niemal najgorzej w całej Unii. Źle wypadamy też na tle regionu, bo ofiar śmiertelnych jest u nas pięć razy więcej niż w Czechach czy Węgrzech, chociaż populacja tych dwóch państw jest tylko cztery razy mniejsza. Pod względem bezpieczeństwa ruchu drogowego nie tyle zatem lokujemy się w unijnym ogonie, co zwyczajnie ten ogon samodzielnie stanowimy.
Same krajowe statystyki ulegają jednak poprawie. Liczba wypadków w ubiegłym roku była nieco wyższa niż rok wcześniej, aczkolwiek generalny trend wskazuje na stopniowy spadek. W szczytowym 2011 roku odnotowano 40 tys. wypadków. W połowie dekady liczba ta wynosiła około 33 tys., a w ubiegłym roku już nieco ponad 30 tys. Liczba ofiar śmiertelnych wykazuje podobną tendencję, co pokazuje poniższy wykres:
Ofiary śmiertelne wypadków drogowych w Polsce (w tys.)
W 2018 i 2019 r. statystyki niestety poszły w górę.
Jednocześnie jednak wzrasta liczebność pojazdów silnikowych. Od dawna przybywa w Polsce osobówek, samochodów ciężarowych i motocykli. Rządowe szacunki mówią o łącznym wzroście z 23 do 31,3 mln w latach 2010-19. Jeżeli porównamy liczbę śmierci na drogach do liczby pojazdów, okaże się, że spadek jest wyraźny:
Ofiary śmiertelne wypadków drogowych w Polsce w przeliczeniu na 1 mln pojazdów
Sprawdźmy jeszcze kto te wypadki powoduje. Czy są to jeżdżący beztrosko i „pakujący się pod maskę” rowerzyści? A może gotowi w każdej chwili „wtargnąć na jezdnię” piesi?
Wina kierowców
Nic z tych rzeczy. Winę ponoszą po prostu kierowcy. Kierujący pojazdami w 2019 roku byli sprawcami 87,6 proc. wypadków, a piesi tylko 6,2 proc.
Najechanie na pieszego to drugi najczęstszy typ wypadków w Polsce. W ubiegłym roku zdarzyło się to aż 6,7 tys. razy.
Równie źle dla kierujących wypada zestawienie przyczyn powodowanych przez nich wypadków. Najczęściej jest to agresywna jazda, a nie zmęczenie, pogoda czy inne mniej intencjonalne czynniki.
Najczęstsze są:
- wymuszenie pierwszeństwa (27,3 proc.),
- niedostosowanie prędkości do warunków na drodze (23,6 proc.),
- nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu na przejściu (11 proc.)
- i popularne szczególnie na szybkich trasach najeżdżanie na poprzedzający pojazd (8,4 proc.).
Nieodpowiednia prędkość to też główna przyczyna zabijania na drogach, bo odpowiada za jedną trzecią takich ofiar. Co ciekawe,
przy dobrych warunkach atmosferycznych do wypadków śmiertelnych dochodzi aż pięć razy częściej niż przy opadach deszczu, gradu i śniegu. Wymownie świadczy to o kulturze jazdy.
Jak z tym problemem walczy państwo?
Polska pozostaje rekordowo nisko zurbanizowanym krajem w skali europejskiej. Prawie 40 proc. społeczeństwa mieszka na wsi. Na Zachodzie zdarzają się państwa, gdzie jest mieszkających poza miastami jest mniej niż 10 proc.
7 na 10 wypadków dotyczy jednak obszarów zabudowanych, chociaż więcej ofiar śmiertelnych odnotowujemy poza takimi terenami.
Malejącym i mniejszym od powszechnego wyobrażenia problemem zdaje się też być jazda po alkoholu. W ubiegłej dekadzie liczba takich zdarzeń spadła o połowę i to pomimo restrykcyjnego w tej kwestii polskiego progu określającego tzw. pijanego kierowcę (0,2 promila zawartości alkoholu we krwi, podczas gdy w większości krajów europejskich to 0,5 promila).
Poprzedni akapit pokazuje, że największy nacisk w polityce transportowej w Polsce nie jest kładziony na najpoważniejsze problemy z zakresu bezpieczeństwa drogowego.
Restrykcyjne przepisy dotyczą bowiem głównie używek. Oprócz alkoholu także dłużej wykrywalnych niż oddziałujących psychofizycznie narkotyków, ale już nie bezpieczeństwa pieszych.
W 2014 roku głośna była sprawa wypadku spowodowanego w Warszawie przez znaną publicznie osobę kierującą pod wpływem kokainy. Reakcją na to zdarzenie ze strony władz miasta było zamontowanie… fotoradaru. Tak jakby urządzenie pomiaru prędkości mogło przeciwdziałać wydarzeniom związanym ze spożyciem twardych narkotyków.
Gry z fotoradarami
Same fotoradary, które przeciwdziałają zbyt szybkiej jeździe (przypomnijmy: głównej przyczynie zabijania na drodze), są przykładem tego jak ambiwalentnie podchodzą władze do kwestii bezpieczeństwa drogowego. Do 2016 roku chętnie wykorzystywały je samorządy, ale ich fotoradary przekazano wtedy Inspekcji Transportu Drogowego.
W teorii miało tu chodzić o lepszą koordynację i powiązanie polityki publicznej z innymi celami niż reperowanie samorządowych budżetów. W praktyce zdemontowano wtedy kilkaset fotoradarów, bo instytucja której je przydzielono już wcześniej słynęła z niedofinansowania, nie będąc w stanie utrzymywać poszerzonego systemu.
Z wyprzedzeniem informował o tym NIK alarmujący, że inspektorzy ITD „w ograniczony sposób pełnią służbę w dni wolne od pracy oraz w porze nocnej”.
O potrzebach w tym zakresie świadczy, że Główny Inspektor Transportu Drogowego zapowiadał montowanie w 2020 roku 111 fotoradarów. Różne typy podmiotów wnioskowały jednak o montaż prawie 25 razy więcej maszyn.
Za niskie kary
Wyjątkowo pobłażliwe jest też karanie kierowców. Obecna maksymalna stawka mandatu za przekroczenie prędkości to zaledwie 500 zł. I nie jest zmieniana od przeszło dwóch dekad. I to pomimo, że realna wartość takiej kary uległa w tym czasie znacznemu pomniejszeniu.
Zważywszy na ciągły wzrost poziomu wynagrodzeń w tym czasie, pobłażliwy stosunek wobec piractwa drogowego można przypisać właściwie wszystkim obozom politycznym rządzącym w Polsce w XXI wieku. Dość powiedzieć, że skumulowana inflacja od momentu powołania rządu Leszka Millera w 2001 roku do chwili obecnej wynosi 47,1 proc., a średnia pensja urosła z 2 tys. zł do blisko 5 tys. zł. Stawki mandatów w tym czasie nie drgnęły!
Wysokość kar i charakter pozostałych sankcji określa polską, transportową politykę karną jako bardzo łagodną na europejskim tle. Szczególnie w odniesieniu do Skandynawii i Szwajcarii. Na przykład w Norwegii przekroczenie prędkości o 46 km/h w terenie zabudowanym, oprócz mandatu w wysokości ponad 4 tys. zł, karane jest dodatkowo bezwarunkowym więzieniem.
Ten karny liberalizm potwierdza nie egzekwowanie przepisów dotyczących nielegalnego parkowania czy bardzo represyjne karanie wykroczeń popełnianych przez pieszych. Pomimo, że ich zachowanie nie stanowi istotnego statystycznie problemu w zakresie bezpieczeństwa drogowego w Polsce.
Zupełnie niezrozumiałe jest też surowe karanie pieszych za przechodzenie na czerwonym świetle, nawet na pustej bocznej uliczce. To specyfika polskiej kultury drogowej i działanie bardzo rzadko spotykane gdziekolwiek za granicą.
Rozwiązania są tymczasem znane, o czym pisałem wcześniej w OKO.press.
Dorobek PiS: populizm penalny kończy się akurat na kierowcach
Bez wątpienia krokiem w dobrą stronę są zmiany w kodeksie drogowym zainicjowane przez Ministerstwo Infrastruktury, które miały wejść w życie od początku lipca tego roku. Znoszą one zwłaszcza groteskowe podniesienie maksymalnej prędkości w terenie zabudowanym do 60 km/h po zmroku. Czyli do prędkości wyraźnie zwiększającej śmiertelność pomimo ograniczonej widoczności w tej części dnia. Na razie projekt opóźnia się jednak z trudno zrozumiałych przyczyn.
Jeszcze ważniejsze, że wspominana tu nowelizacja ma przyznać pierwszeństwo pieszym wchodzącym na przejście. Jednak przepisy w tym zakresie ciągle podkreślają znaczenie uwagi pieszego, co czyni je łagodniejszymi dla kierowców od postulatów zgłaszanych przez aktywistów miejskich.
Wcześniej, o czym pisaliśmy w OKO.press przeszło rok temu, zmiana ta budziła duży opór w obozie Zjednoczonej Prawicy. Dalej jest zresztą kontestowana przez resort sprawiedliwości kontrolowany przez Zbigniewa Ziobro. Właśnie tym najpewniej można tłumaczyć opóźnienie wejścia całego projektu w życie. Do dzisiaj zresztą w parlamentarnym zespole ds. bezpieczeństwa ruchu drogowego, który liczy sobie 57 członków i członkiń, nie ma ani jednego parlamentarzysty z partii rządzącej.
W składzie zespołu dominuje Lewica, ale są tu także przedstawiciele wszystkich pozostałych klubów parlamentarnych. Jest nawet senator niezrzeszony i dodatkowo obserwator z ramienia Konfederacji, czyli ekstremistycznej partii najostrzej lobbującej za pobłażliwością wobec kierowców.
Dzięki planowanym zmianom ma być nieco łatwiej stracić też prawo jazdy. Podobno liczba kierowców dotkniętych tą sankcją ma wzrosnąć z 20 do 40 tys. rocznie, ale na weryfikację tej obietnicy rządu musimy jeszcze poczekać. Z powrotem wzrastać zaczęła za to liczba fotoradarów, w tym szczególnie dolegliwej dla piratów odcinkowej kontroli pomiaru prędkości.
Nadzieje budzą ponadto obietnice zmiany taryfikatora mandatów, które wedle medialnych doniesień mają doprowadzić do nawet dziesięciokrotnego wzrostu maksymalnych stawek. Uwagę zwraca jednak, że mimo pięcioletniego okresu rządów i właściwie nieograniczonej kontroli obozu rządzącego nad władzą ustawodawczą, wykonawczą i Trybunałem Konstytucyjnym, stawki od listopada 2015 r. pozostają niezmienione.
To o tyle uderzające, że stanowi wyraźny kontrast wobec generalnie chętnie wykorzystywanego przez Zjednoczoną Prawicę populizmu penalnego. W kryminologii określa się w ten sposób prowadzenie na pokaz surowej polityki karnej dla pozyskania poparcia społecznego.
Zupełnie nie da się porównać konsekwencji jaka towarzyszy chociażby opublikowaniu internetowego rejestru sprawców czynów pedofilnych w stosunku do pobłażliwego karania przestępców drogowych przez 5 lat samodzielnych rządów.
Takie działania doprowadziły w ubiegłej dekadzie do śmierci prawie 33 tys. osób. A to tylko delikatnie mniej niż np. liczba ofiar śmiertelnych koronawirusa we Włoszech.
Podsumowując: polskie drogi ciągle są jednymi z najbardziej zabójczych w Europie. Politycy partii rządzącej podejmują w tym zakresie pewne działania, niestety są one jednak jak do tej pory zbyt powolne i łagodne. I to niezależnie od deklarowanego przez jej polityków ostrego kursu Zjednoczonej Prawicy w zakresie surowej polityki karnej.
Na razie Andrzej Duda pozostaje zatem jeszcze prezydentem biało-czerwonego, ale jednak i „czarnego punktu”.
Aktualizacja: Poprzednia wersja artykułu błędnie stwierdzała, że przepisy weszły w życie zgodnie z planem, bez opóźnień.
Dr Łukasz Drozda, politolog i urbanista, adiunkt w Instytucie Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji UW. Autor m.in. książki pt. „Urbanistyka oddolna: koszmar partycypacji a wytwarzanie przestrzeni” (2019).
Kasus Najsztuba – bez prawo jazdy, bez przeglądu samochodu potrąca staruszkę na pasach – winna staruszka. Jaki to daje przykład innym ?
Oczywiście nie dodałeś że jechał 20/h, i była gęsta mgła, bo by to nie pasowało do emocji.
Nie jechał 20/h i nie było gęstej mgły, a nawet jak by tak było to wolno jechać bez prawa jazdy i przeglądu samochodu ?
Ludzie patrzą na tępych celebrytów i jak im wolno to dlaczego mi nie ?
Biegły ocenił że jechał 20km/h i że była słaba widoczność, znasz się lepiej?
Nie, nie wolno tak jechać. Podobnie jak nie wolno jechać tak jak Duda na spotkania wvborcze.
Nie bronię celebryty, tylko neguję twój trolowski jednoznaczny przekaz. Zrobił błąd. Tylko każdy robi błędy – a w artykule nie chodzi o to by ktoś był bezbłędny, ale chodzi o to by państwo z automatu karało piratów drogowych np. mandatami progresywnymi. Nie mówimy o przeglądach technicznych, bo to nie przez nie giną setki ludzi na drogach, tylko mówimy o przekraczaniu prędkości.
Biegli w Polsce to osobna kwestia – nadmienię tylko że ta instytucja wymaga gruntownej reformy. Ustalono na nie wiem jakiej podstawie, ze jechał 20/ h i padał deszcz ( nie mgła) , a 75 letnia staruszka nagle wbiegła mu pod koła na pasach. No po prostu super logiczne. nota bene ta staruszka z tego już nie wyszła i zmarła, nie mogła się zatem bronić i lewakowi celebrycie się udało. Przykład świetny dla ludzi.
Szanowny Panie, fakt że zdaniem biegłego pan Najsztub przejechał staruszkę w gęstej mgle i przy ograniczonej prędkości w żadnym przypadku nie umniejsza ciężaru jego przewiny. Bez dwóch zdań jeździł w ten sposób regularnie całkowicie lekceważąc prawo. W kontekście rozmowy o bezpieczeństwie na drogach nie powinniśmy mieć litości dla takich osobników. Trudno zrozumieć jakie argumenty – poza plemiennym "nasizmem" – stoją za obroną, której Pan się tu podjął.
.
Pozdrawiam
Szanowny Panie – biegły to biegły i nie ma dyskusji.
Nigdzie nie pisałem o zmniejszaniu ciężaru winy Pana Najsztuba i w pełni się z Panem zgadzam.
Nie zgadzam się natomiast na przekierowywanie dyskusji dotyczącej nadmiernej prędkości piratów drogowych w Polsce i za małych sankcji dla nich, pod pretekstem politycznych przepychanek, kierując dyskusję na tory zupełnie nie związane z tematem artykułu.
Pozdrawiam serdecznie.
Tendencja do surowego karania kryminalistów może być i jest popularna spolecznie. Prawo drogowe to jednak troche inna bajka bo dotyczy ono ogółu polskich kierowców, którzy w ogromnej części są bardzo mocno zdegenerowani. Surowe kary to w tym przypadku duże ryzyko spadku popularności.
.
Kalendarz wyborczy jest jednak tak łaskawy, że właśnie pojawił się moment by wprowadzić nowe niezbędne regulacje i przeżyć potencjalne tąpnięcie poparcia w imię wyższego dobra. Szkoda, że miałka opozycja pewnie nie przepusci okazji i ustawi sie w roli obrońcy biednych kierowców ciemiężonych przez Kaczyńskiego, który pewnie nawet nie ma prawa jazdy.
.
Pozdrawiam
1. Kary za przekroczenie prędkości powinny być niskie. Błahe wykroczenie, błaha kara.
2. Podawane przykłady zagroniczne, takie jak drakońskie grzywny, a nawet więzienie podobno przewidziane za przekroczenie prędkości w Norwergii, są ewidentnie nieproporcjonalna do przewinienie. Jeżeli takie przepisy naprawdę obowiązują, to są po prostu nieludzkie, niesprawiedliwe i powinny podlegać powszechnej krytyce, a każdy kto je wskazuje jako wzór do naśladowania, powinien się spalić ze wstydu.
3. Pełna zgoda, że pieszych nie powinno się karać za przechodzenie na czerwonym świetle. Jeżeli pieszy na czerwonym przeszedł bezpiecznie, znaczy, że nie było problemu. Jeżeli wpadł pod samochód, to sam jest sobie winien i sam się ukarał.
W mojej ocenie tylko mandaty progresywne. Pierwsze przekroczenie prędkości – mandat od 200-500 zł w zależności od stopnia przekroczenia.
Drugie przekroczenie – 2000-5000 w zależności od stopnia. Trzecie i kolejne – 20 000 do powiedzmy 30 000 w zależności od stopnia.
Zatarcie jednego progu po roku.
Plus fotoradary, plus kontrole suszarką.
Gwarantuję – problem piratów i śmierci na drogach rozwiązuje się w ciągu dwóch lat.
Te progi, wprowadzone nagle, nie uzyskaja spolecznej akceptacji, wiec IMHO sa nierealne. Do tego 'placenie za piracenie' byloby domena najbogatszych, czyli wprowadzaloby nierownosc spoleczna.
W Polsce żadne podwyższenie mandatów nie uzyska społecznej akceptacji, to ślepa droga.
Co do powiązania z dochodem – rozumiem że ci biedniejsi mogli by jeździć jak wariaci, bo dostaną mniesjzy mandat? To też jest nierówność społaczna.
A co z tymi co pracują na czarno za granicą a wykazują małe dochody? A co z tymi żyjącymi na koszt państwa nie wykazujący żadnych dochodów? Mogą grzać w 20 letnich BMW?
Równość wobec prawa oznacza takie same kary dla wszystkich. I gwarantuję, nawet dla krezusa uderzenie 10-20 tysięcy po kieszeni za 3 i każde kolejne wykroczenie to dobry argument by zwolnić.
Każdy inny kogo nie stać płacić – zawsze może zwolnić.
Libra Medicinalis 27 lipca: "W mojej ocenie tylko mandaty progresywne."
Tak, ale w inny sposób – w proporcji do dochodu, jak w Finlandii. Osoby na wyższych urzędach podwójnie (powinni dawać przykład).
Inaczej zamożniejsi i z koneksjami dalej będą jeździć jak wariaci.
Ja bym byl za wprowadzeniem chmary nieoznakowanych pojazdow roznych typow, ktore poruszalyby sie zgodnie z przepisami i nawet niech jezdza z maksymalna dozwolona predkoscia, a kazdy ziutek, ktory by podjezdzal i mrugal swiatlami, albo wyprzedzal jak wariat bylby nagrywany. Kara bylaby nieuchronna, a zsumowane punkty czesto usuwalyby takiego wariata z drogi. Odwolania typu 'bo znak byl odchylony o stopien bardziej niz wskazuja przepisy i nie widzialem' bylyby nie do obrony wobec filmu z jazdy.
Ciekawym rozwiazaniem po 'przysuszeniu' moze byc tez przymusowe postojowe, np. 1h.
Prace spoleczne tez nie wydaja sie glupie, w koncu czy biedny czy bogaty, kazdy swoj czas ceni.
W Anglii spotkalem sie z montowaniem tachografow w pojazdach przez ubezpieczycieli, co znaczaco obnizalo stawki (monitorowaly styl jazdy przez spr. predkosci i przyspieszen).
W końcu w czymś jesteśmy NAJ.
Z drogi śledzie bo POPiS jedzie.
Trochę dziwny ten artykuł. Liczby i wykresy wskazują, ze liczba śmiertelnych od 2015 nieznacznie wzrosła, na 1 mln spadła. Brak da, ych o wypadkach ogółem. Porównania dotyczą Niemiec, kraju niemal doskonałym w organizacji ruch drogowego. Jednym słowem kolejny bubel w redakcji OKO.
"Ta liczba powiększała się trzykrotnie w trakcie 8 lat rządów koalicji PO-PSL." Czy to jest poprawne? Mielismy 3 momenty skokowego przyrostu dlugosci drog w ciagu 8 lat? Jakby liczba "powiekszyla sie" 3x, to watpliwosci brak.
czy oko.press może sprawdzić czy jakiekolwiek zmiany weszły w życie \\\"od lipca\\\"?
Prawda czy fałsz?
Jeśli w artykule są kłamstwa o przepisach to przestaję się na was zrzucać.
https://spidersweb.pl/autoblog/kodeks-drogowy-1-lipca-2020/
Dwa grube błędy. Niemcy wcale nie mają 10 razy więcej wypadków niż Polska, bo wypadków polskich nie można porównywać do niemieckich. Za Odrą wypadkiem jest każde zdarzenie w którym ucierpi człowiek. U nas wypadek jest wtedy gdy rozstrój organizmu trwa co najmniej 7 dni.
Druga sprawa to zmiana przepisów od 1 lipca. Żadne zmiany nie zaszły.
Z tym fotoradarem i kokainą to autor palnął. A co mieli zamontować? Przydrożny wykrywacz koksu? 😉 Po koksie, podobnie jak po alku się "kozaczy" co często objawia się jechaniem jak wariat i w tym sensie fotoradar ma sens. A używki można wykrywać tylko podczas kontroli, automatycznie się nie da.
Odnośnie "wymuszenie pierwszeństwa (27,3 proc.)" zwracam uwagę, że to zbyt szerokie pojęcie.
Zdaje się, że obejmuje również próbę włączenia się do ruchu z drogi podporządkowanej. Często bywa tak, że bez "wymuszenia" wjazdu kierowca musiałby stać kilka godzin na skrzyżowaniu. Zwykle drogi o dużym natężeniu ruchu są jednocześnie drogami uprzywilejowanymi.